PiS wypłaca 500 zł na dziecko, podwyższa płacę minimalną, zapowiada program budowy tanich mieszkań na wynajem, a to jeszcze nie koniec. Co z tego wyniknie?
Oceniając politykę socjalną każdego rządu, biorę pod uwagę trzy kryteria: czy zachęca ona beneficjentów do podejmowania pracy i podnoszenia kwalifikacji, czy jest kierowana tam, gdzie wywołuje dużą poprawę sytuacji, i po trzecie, czy nie zwiększa długu publicznego. Program 500 plus może zwiększyć deficyt budżetowy i może, choć nie musi, zniechęcać niektórych beneficjentów do podejmowania pracy. A demograficzny efekt tego programu, według samego rządu, oznaczać będzie przyrost urodzeń o 30 tys. dzieci rocznie, podczas gdy ubytek ludności w najbliższych latach sięgnie 150 tys. osób rocznie. Widać więc, że ten bardzo kosztowny program w niewielkim zakresie zniweluje lukę demograficzną. Podobny skutek można by osiągnąć niższym kosztem, a zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć na inne cele.
A co z innymi propozycjami rządu?
Wymieniła pani znaczną podwyżkę płacy minimalnej. To nie odbije się na budżecie państwa, ale w mniej rozwiniętej części kraju może doprowadzić do wzrostu bezrobocia lub przechodzenia pracowników do szarej strefy.
Na razie bezrobocie spada.
Dlatego skutki tego ruchu mogą być w najbliższych latach niemal obojętne dla gospodarki. Stopa bezrobocia w skali kraju jest teraz niska, a płace w najbliższych latach będą rosły. Ale znaczna podwyżka płacy minimalnej będzie zniechęcała pracowników do podwyższania kwalifikacji, co zmniejszy szanse utrzymania pracy w przyszłości. O programie mieszkaniowym nie ma co mówić, bo na razie mamy tylko ogólne zapowiedzi, bez podania skali i kosztów.
A więc nasz budżet nie zostanie zrujnowany polityką PiS?
Koszty programu 500 plus są policzone. W tym roku rząd będzie dysponował dodatkowymi pieniędzmi z zysków NBP i z aukcji częstotliwości szybkiego internetu LTE. W sumie to jest ok. 17-18 mld zł. Na ten rok wystarczy. W przyszłych latach tych dochodów nie będzie. Ale być może budżet to udźwignie w sytuacji wzrostu gospodarczego w przewidywanym tempie 3-4 proc. rocznie. Problem w tym, że rząd przymierza się też do obniżenia wieku emerytalnego, dużego podwyższenia kwoty wolnej od podatku oraz do pomocy frankowiczom, a to są bardzo kosztowne propozycje.
Prędzej czy później PiS zechce zrealizować i to.
Rządzący zaczynają zdawać sobie sprawę, iż realizacja wszystkich zapowiedzi wyborczych PiS będzie miała mocno negatywny skutek dla finansów publicznych, a w ślad za tym dla gospodarki. Przewalutowanie kredytów we frankach według kursów w dniu ich zaciągnięcia mogłoby skutkować nawet bankructwami niektórych banków i wycofywaniem depozytów na znaczną skalę. Jest się czego obawiać. Dlatego cieszy mnie widoczny namysł rządzących nad potencjalnymi konsekwencjami, choć na razie z tych obietnic się otwarcie nie wycofują.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.