Skrzypek może dać NBP to, czego bank centralny najbardziej potrzebuje - spokój
Gdy Lech Wałęsa w listopadzie 1991 r. zaproponował kandydaturę Hanny Gronkiewicz-Waltz na stanowisko prezesa banku centralnego, (...) wydzwanialiśmy do znanych ekonomistów, bankowców, ale nikt o niej nie słyszał. Na przesłuchaniu przed sejmową Komisją Polityki Gospodarczej zyskała przychylność zaledwie czterech posłów na 26. W trzy miesiące później Wałęsa zgłosił kolejny raz jej kandydaturę. Komisja nie zgodziła się jej nawet przesłuchać, uzasadniając, że Čbankowości nie można się nauczyć w kilka miesięcyÇ" - pisała "Gazeta Wyborcza". Teraz tak samo wydziwia się na temat Sławomira Skrzypka.
Gdy przypomnimy sobie wybory poprzednich szefów banku centralnego, tym większą hipokryzją trąci chór mediów i tych polityków, którzy z góry przekreślają 43-letniego Sławomira Skrzypka. Kandydat na prezesa NBP ponoć nie ma doświadczenia w bankowości, dorobku naukowego, autorytetu w środowisku ekonomistów. Tyle że to może być jego atutem. Skrzypek może dać NBP to, czego po ostatnich latach bank centralny najbardziej potrzebuje - spokój.
W ostatnich miesiącach pełzający konflikt na linii NBP - rząd i parlament sprawił, że rola banku centralnego i jego prezesa została wyolbrzymiona. Bieżąca działalność NBP to głównie wiele mało "medialnych" decyzji ważnych dla sektora finansów i klientów instytucji finansowych. Skrzypek, typ menedżera, daje nadzieję, że bank centralny odetchnie od wielkiej polityki i skupi się na usprawnieniu swej ustawowej działalności. Może być więc dokładnie odwrotnie, niż głoszą krytycy Skrzypka, zarzucający mu polityczne uwikłanie i to, że jest bliskim współpracownikiem prezydenta Lecha Kaczyńskiego. To śmieszne zważywszy, że Balcerowicz przed prezesurą w NBP był szefem - Unii Wolności.
Hipokryzja autorytetów
Dzień po ogłoszeniu przez prezydenta nazwiska nowego kandydata na szefa NBP Leszek Balcerowicz wyraził obawę, że nie ma on do tej roli wystarczającego przygotowania. Stwierdził, że "nie można uznać za wystarczające zasiadanie przez Sławomira Skrzypka w zarządzie PKO BP". Poza tym "nie zna ani Skrzypka, ani jego dorobku naukowego". Czyżby zapomniał, że Hanna Gronkiewicz-Waltz, pracownik naukowy z doktoratem z zakresu prawa bankowego, lecz bez doświadczenia praktycznego, całkiem dobrze poradziła sobie w roli prezesa banku centralnego? Sam Balcerowicz za nietakt poczytuje dziś wypominanie mu, że obejmując w styczniu 2001 r. fotel prezesa NBP on także, mimo sławy reformatora gospodarki i trzykrotnego szefowania Ministerstwu Finansów, w bankowości nie miał doświadczenia.
Na świecie w bankach centralnych można znaleźć zarówno doświadczonych bankowców, znanych teoretyków z ogromnym dorobkiem naukowymi, jak i swego rodzaju outsiderów. Gdyby zarzuty polityków PO, SLD lub profesorów ekonomii wobec Skrzypka traktować poważnie, nawet Alan Greenspan, dziś owiany legendą, nie zostałby w 1987 r. kandydatem na szefa amerykańskiego banku centralnego Federal Reserve. Ten emerytowany dziś prezes Fed w chwili pierwszej nominacji (bez przerwy pełnił tę funkcję do stycznia 2006 r.) był doktorem ekonomii uniwersytetu nowojorskiego, który przyznał mu tytuł, mimo że Greenspan nie ukończył pracy doktorskiej. Ale głównie był analitykiem, który przepracował kilkadziesiąt lat w prywatnych think tankach, firmach doradczych i radach różnych spółek. Nie miał natomiast większego doświadczenia w bankowości; był też zagadką dla uznanych autorytetów ekonomicznych. Jego doświadczenie w biznesie i talent organizacyjny okazały się ważniejsze.
Francuz Jean-Claude Trichet, prezes Europejskiego Banku Centralnego, w chwili obejmowania prezesury Banque de France w 1993 r. miał ukończoną politechnikę w Nancy, dwie paryskie kuźnie służby cywilnej - Sciences Po i ENA - i karierę urzędniczą. W Polsce nigdy większych obiekcji nie wzbudził Jan Krzysztof Bielecki, były lider KLD, poseł, minister i premier. Zanim został jesienią 2003 r. prezesem Pekao SA, jedynym jego doświadczeniem w bankowości była posada dyrektora w EBOiR.
Człowiek od "czarnej roboty"
- W rozmowach czasem podkreślał, że gdyby musiał wybierać między braćmi Kaczyńskim, bez wahania postawiłby na Lecha - mówi o Skrzypku jeden z radnych PiS z Katowic. Faktem jest, że prezydent darzy go dużym zaufaniem, ale też trudno oczekiwać, by na prezesa NBP proponował osobistego wroga.
Drogi Kaczyńskiego i Skrzypka zetknęły się pod koniec lat 80., gdy kandydat na prezesa NBP wraz z kolegami z NZS przyjechał do prezydenta prosić Komisję Krajową "S" o wsparcie. Zrobił wrażenie, bo mimo młodego wieku miał za sobą spore doświadczenie w opozycji. Jako 18-latek za kolportaż ulotek, pomoc strajkującym i działanie w Młodzieżowym Ruchu Oporu "Solidarność" trafił na pół roku do więzienia. W czerwcu 1993 r. szedł razem z liderami PC w głośnej manifestacji przeciwko prezydenturze Wałęsy.
Zarzuty o polityczną nominację w wypadku Skrzypka są o tyle nietrafne, że nigdy nie był on pierwszoplanową postacią w świecie polityki i wyraźnie od tego stronił. Wprawdzie już w latach 80. uchodził za ambitnego prawicowca o mocnych korzeniach, ale zarazem za typ technokraty i organizatora. Byli współpracownicy Skrzypka mówią, że zawsze bardziej cenił ekonometrię, teorię organizacji i logiczne łamigłówki niż polityczne gry. "Nie ubiegam się o prezesurę PKO BP. Jednocześnie (...) nigdy nie zamierzałem zostać prezesem Polkomtela, PKP ani żadnej innej spółki. Zawsze chciałem pracować w sektorze finansowo-bankowym" - odpowiadał w lipcu 2006 r. dziennikarzom, pytającym go, czy zajmie fotel odchodzącego prezesa PKO BP Andrzeja Podsiadły.
Skrzypek stał się dla Lecha Kaczyńskiego etatowym specjalistą od "czarnej roboty", który idee PiS miał przekuwać w konkrety. Skrzypek, stonowany i znany z pedantyzmu, łatwo się zapala tylko wtedy, gdy wspomina pracę w stołecznym ratuszu, bo traktuje ją jako największe dotychczas wyzwanie (wiceprezydentem Warszawy został w listopadzie 2002 r.). - Zastaliśmy miasto z długiem na poziomie 45 proc. budżetu, a zostawiliśmy z długiem na poziomie 29 proc. Dla Warszawy, która miała jedne z najwyższych kosztów funkcjonowania wśród europejskich stolic, udało mi się pozyskać korzystne kredyty. Za najwyższy poziom inwestycji otrzymaliśmy nagrodę Kazimierza Wielkiego od samorządowego pisma "Wspólnota" - wyliczał Skrzypek w jednej z rozmów z "Wprost".
Za swój sukces uważa wzmocnienie nadzoru nad firmami komunalnymi (wskazywał, że łącznie przynosiły 400 mln zł strat, a po reorganizacji wykazały 30 mln zysku) i przetargami w stolicy. Jednak za pracę w roli wiceprezydenta miasta (odpowiedzialnego m.in. za strategię rozwoju, politykę przestrzenną, strategię finansową, nadzór nad inwestycjami) zebrał najwięcej krytyki. Podnoszono, że jeden z jego sztandarowych projektów, Szybka Kolej Miejska, to niewypał, że przesadna ostrożność przy organizacji przetargów i zawieraniu umów z inwestorami zatrzymała konieczne budowy (m.in. mostu Północnego).
Ostrożny anty-Balcerowicz
- Jestem zaskoczony pozytywnie tym, że jest to młody, dynamiczny menedżer, co - pamiętajmy - jest bardzo ważne przy pełnieniu takiej funkcji jak prezes NBP. Wygląda na to, że to jest również osoba, która ma duże doświadczenie w wielu dziedzinach i szybko się uczy - tak w Radiu PIN skomentował kandydaturę Skrzypka Paweł Wojciechowski, główny ekonomista Polskiego Instytutu Dyrektorów, który doradzał Jerzemu Hausnerowi (ministrowi gospodarki w rządzie SLD), zespołowi Jana M. Rokity w PO i krótko był ministrem finansów w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza.
Tego, że Skrzypek szybko nadrobi braki formalne i odnajdzie się w roli prezesa NBP, można być prawie pewnym. Od lat 80. Skrzypek seryjnie dodawał do CV kolejne pozycje: studia inżynierskie na Politechnice Gliwickiej, w Stanach Zjednoczonych był na stypendium w zakresie zarządzania biznesem, odbył praktykę w Kongresie i przy polskiej misji w ONZ, zdobył dyplom MBA, a w Polsce zrobił m.in. studia podyplomowe w Akademii Ekonomicznej w Krakowie i na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego. Jeśli do tego dodać czteroletnią pracę w NIK, Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, PKP, pracę w zarządzie IX NFI im. E. Kwiatkowskiego, wiceprezydenturę Warszawy i pełnienie obowiązków szefa PKO BP czy uczestnictwo w licznych radach nadzorczych, to trudno odmówić mu wiedzy i doświadczenia potrzebnych przy zarządzaniu, a tym przecież będzie się zajmował przede wszystkim w NBP.
Na czym będzie polegała "anty-Balcerowiczowska" linia Skrzypka (prezydent zapowiadał, że w fotelu prezesa NBP chciałby widzieć reprezentanta takiej szkoły w ekonomii)? Szefowie banków komercyjnych nie komentują jego kandydatury, ale u niektórych może ona wzbudzać obawy. Bo na przykład w artykule "Zmierzch dywidendy" ("Gazeta Bankowa" z 21-27 listopada 2005 r.) Skrzypek stwierdził, że polski sektor bankowy jest mało innowacyjny, ma wysokie koszty działalności, a zagraniczny kapitał, kontrolujący większość aktywów w sektorze, przedkłada drenowanie krajowych banków przez wypłaty dywidend nad inwestycje. Przypominał, że Polacy płacą za usługi bankowe jedne z najwyższych cen na świecie. Jeśli jednak Skrzypek zdoła zdynamizować rynek bankowy i zwiększyć konkurencję, będzie to korzystna zmiana.
By rozwiać obawy krytyków, Skrzypek wydał oświadczenie zamieszczone na stronach internetowych Kancelarii Prezydenta: "Opowiadam się za stabilną i wiarygodną polityką pieniężną. Jestem przeciwnikiem gwałtownych zmian w tym zakresie. Jeżeli nie będzie to pociągało za sobą ryzyka wzrostu inflacji, będę także brał pod uwagę wzrost gospodarczy. Stawiam na transparentność banku centralnego". Zapowiedź braku gwałtownych zmian w obecnej polityce pieniężnej można odczytać jako poparcie dla frakcji "gołębi" w Radzie Polityki Pieniężnej (czyli jej członków opowiadających się za utrzymaniem niskiego poziomu stóp procentowych), którzy ostatnio notorycznie przegłosowywali Leszka Balcerowicza i inne "jastrzębie", czyli tych uważających, że czas już zaostrzyć politykę pieniężną, by powstrzymać wzrost inflacji.
- Jeżeli Skrzypek będzie głosował inaczej, niż by na jego miejscu robił Balcerowicz, niekoniecznie będzie to niedobre dla gospodarki. Balcerowicz jest wybitnym ekonomistą, ale zdarzało mu się popełniać błędy - zauważa Piotr Kuczyński, główny analityk Xeliona. "Marchewkę" rzuconą Samoobronie i LPR w postaci zapowiedzi "brania pod uwagę wzrostu gospodarczego", Skrzypek załagodził przyznaniem priorytetu utrzymywaniu inflacji w ryzach, chcąc zawczasu uspokoić rynki. Amerykański bank inwestycyjny Merrill Lynch rankiem następnego dnia po nominacji Skrzypka uznał ją za "neutralną". Lekkie osłabienie kursu złotego 4 stycznia wynikało ze zmiany relacji euro do dolara, a jeśli miało związek ze Skrzypkiem, to raczej z pogróżkami koalicjantów PiS - LPR i Samoobrony - że mogą nie poprzeć tej kandydatury.
Ironią losu jest to, że kandydat PiS, które od lat mówiło, że NBP musi brać pod uwagę konieczność wspierania rozwoju gospodarczego (czytaj: obniżać stopy procentowe), obejmie fotel szefa banku centralnego w sytuacji, w której prędzej czy później stopy te będzie trzeba zacząć podwyższać, być może już na początku 2007 r. - Jego decyzje w najbliższym czasie nie będą miały wpływu na politykę pieniężną. Przez długi czas nie będzie w stanie podjąć merytorycznej dyskusji z profesorami zasiadającymi w RPP, by ich do czegoś przekonać - uważa prof. Witold M. Orłowski, główny ekonomista PricewaterhouseCoopers. Wątpliwe jednak, by posiedzenia rady wywoływały odtąd takie emocje jak za prezesury Leszka Balcerowicza.
Gdy przypomnimy sobie wybory poprzednich szefów banku centralnego, tym większą hipokryzją trąci chór mediów i tych polityków, którzy z góry przekreślają 43-letniego Sławomira Skrzypka. Kandydat na prezesa NBP ponoć nie ma doświadczenia w bankowości, dorobku naukowego, autorytetu w środowisku ekonomistów. Tyle że to może być jego atutem. Skrzypek może dać NBP to, czego po ostatnich latach bank centralny najbardziej potrzebuje - spokój.
W ostatnich miesiącach pełzający konflikt na linii NBP - rząd i parlament sprawił, że rola banku centralnego i jego prezesa została wyolbrzymiona. Bieżąca działalność NBP to głównie wiele mało "medialnych" decyzji ważnych dla sektora finansów i klientów instytucji finansowych. Skrzypek, typ menedżera, daje nadzieję, że bank centralny odetchnie od wielkiej polityki i skupi się na usprawnieniu swej ustawowej działalności. Może być więc dokładnie odwrotnie, niż głoszą krytycy Skrzypka, zarzucający mu polityczne uwikłanie i to, że jest bliskim współpracownikiem prezydenta Lecha Kaczyńskiego. To śmieszne zważywszy, że Balcerowicz przed prezesurą w NBP był szefem - Unii Wolności.
Hipokryzja autorytetów
Dzień po ogłoszeniu przez prezydenta nazwiska nowego kandydata na szefa NBP Leszek Balcerowicz wyraził obawę, że nie ma on do tej roli wystarczającego przygotowania. Stwierdził, że "nie można uznać za wystarczające zasiadanie przez Sławomira Skrzypka w zarządzie PKO BP". Poza tym "nie zna ani Skrzypka, ani jego dorobku naukowego". Czyżby zapomniał, że Hanna Gronkiewicz-Waltz, pracownik naukowy z doktoratem z zakresu prawa bankowego, lecz bez doświadczenia praktycznego, całkiem dobrze poradziła sobie w roli prezesa banku centralnego? Sam Balcerowicz za nietakt poczytuje dziś wypominanie mu, że obejmując w styczniu 2001 r. fotel prezesa NBP on także, mimo sławy reformatora gospodarki i trzykrotnego szefowania Ministerstwu Finansów, w bankowości nie miał doświadczenia.
Na świecie w bankach centralnych można znaleźć zarówno doświadczonych bankowców, znanych teoretyków z ogromnym dorobkiem naukowymi, jak i swego rodzaju outsiderów. Gdyby zarzuty polityków PO, SLD lub profesorów ekonomii wobec Skrzypka traktować poważnie, nawet Alan Greenspan, dziś owiany legendą, nie zostałby w 1987 r. kandydatem na szefa amerykańskiego banku centralnego Federal Reserve. Ten emerytowany dziś prezes Fed w chwili pierwszej nominacji (bez przerwy pełnił tę funkcję do stycznia 2006 r.) był doktorem ekonomii uniwersytetu nowojorskiego, który przyznał mu tytuł, mimo że Greenspan nie ukończył pracy doktorskiej. Ale głównie był analitykiem, który przepracował kilkadziesiąt lat w prywatnych think tankach, firmach doradczych i radach różnych spółek. Nie miał natomiast większego doświadczenia w bankowości; był też zagadką dla uznanych autorytetów ekonomicznych. Jego doświadczenie w biznesie i talent organizacyjny okazały się ważniejsze.
Francuz Jean-Claude Trichet, prezes Europejskiego Banku Centralnego, w chwili obejmowania prezesury Banque de France w 1993 r. miał ukończoną politechnikę w Nancy, dwie paryskie kuźnie służby cywilnej - Sciences Po i ENA - i karierę urzędniczą. W Polsce nigdy większych obiekcji nie wzbudził Jan Krzysztof Bielecki, były lider KLD, poseł, minister i premier. Zanim został jesienią 2003 r. prezesem Pekao SA, jedynym jego doświadczeniem w bankowości była posada dyrektora w EBOiR.
Człowiek od "czarnej roboty"
- W rozmowach czasem podkreślał, że gdyby musiał wybierać między braćmi Kaczyńskim, bez wahania postawiłby na Lecha - mówi o Skrzypku jeden z radnych PiS z Katowic. Faktem jest, że prezydent darzy go dużym zaufaniem, ale też trudno oczekiwać, by na prezesa NBP proponował osobistego wroga.
Drogi Kaczyńskiego i Skrzypka zetknęły się pod koniec lat 80., gdy kandydat na prezesa NBP wraz z kolegami z NZS przyjechał do prezydenta prosić Komisję Krajową "S" o wsparcie. Zrobił wrażenie, bo mimo młodego wieku miał za sobą spore doświadczenie w opozycji. Jako 18-latek za kolportaż ulotek, pomoc strajkującym i działanie w Młodzieżowym Ruchu Oporu "Solidarność" trafił na pół roku do więzienia. W czerwcu 1993 r. szedł razem z liderami PC w głośnej manifestacji przeciwko prezydenturze Wałęsy.
Zarzuty o polityczną nominację w wypadku Skrzypka są o tyle nietrafne, że nigdy nie był on pierwszoplanową postacią w świecie polityki i wyraźnie od tego stronił. Wprawdzie już w latach 80. uchodził za ambitnego prawicowca o mocnych korzeniach, ale zarazem za typ technokraty i organizatora. Byli współpracownicy Skrzypka mówią, że zawsze bardziej cenił ekonometrię, teorię organizacji i logiczne łamigłówki niż polityczne gry. "Nie ubiegam się o prezesurę PKO BP. Jednocześnie (...) nigdy nie zamierzałem zostać prezesem Polkomtela, PKP ani żadnej innej spółki. Zawsze chciałem pracować w sektorze finansowo-bankowym" - odpowiadał w lipcu 2006 r. dziennikarzom, pytającym go, czy zajmie fotel odchodzącego prezesa PKO BP Andrzeja Podsiadły.
Skrzypek stał się dla Lecha Kaczyńskiego etatowym specjalistą od "czarnej roboty", który idee PiS miał przekuwać w konkrety. Skrzypek, stonowany i znany z pedantyzmu, łatwo się zapala tylko wtedy, gdy wspomina pracę w stołecznym ratuszu, bo traktuje ją jako największe dotychczas wyzwanie (wiceprezydentem Warszawy został w listopadzie 2002 r.). - Zastaliśmy miasto z długiem na poziomie 45 proc. budżetu, a zostawiliśmy z długiem na poziomie 29 proc. Dla Warszawy, która miała jedne z najwyższych kosztów funkcjonowania wśród europejskich stolic, udało mi się pozyskać korzystne kredyty. Za najwyższy poziom inwestycji otrzymaliśmy nagrodę Kazimierza Wielkiego od samorządowego pisma "Wspólnota" - wyliczał Skrzypek w jednej z rozmów z "Wprost".
Za swój sukces uważa wzmocnienie nadzoru nad firmami komunalnymi (wskazywał, że łącznie przynosiły 400 mln zł strat, a po reorganizacji wykazały 30 mln zysku) i przetargami w stolicy. Jednak za pracę w roli wiceprezydenta miasta (odpowiedzialnego m.in. za strategię rozwoju, politykę przestrzenną, strategię finansową, nadzór nad inwestycjami) zebrał najwięcej krytyki. Podnoszono, że jeden z jego sztandarowych projektów, Szybka Kolej Miejska, to niewypał, że przesadna ostrożność przy organizacji przetargów i zawieraniu umów z inwestorami zatrzymała konieczne budowy (m.in. mostu Północnego).
Ostrożny anty-Balcerowicz
- Jestem zaskoczony pozytywnie tym, że jest to młody, dynamiczny menedżer, co - pamiętajmy - jest bardzo ważne przy pełnieniu takiej funkcji jak prezes NBP. Wygląda na to, że to jest również osoba, która ma duże doświadczenie w wielu dziedzinach i szybko się uczy - tak w Radiu PIN skomentował kandydaturę Skrzypka Paweł Wojciechowski, główny ekonomista Polskiego Instytutu Dyrektorów, który doradzał Jerzemu Hausnerowi (ministrowi gospodarki w rządzie SLD), zespołowi Jana M. Rokity w PO i krótko był ministrem finansów w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza.
Tego, że Skrzypek szybko nadrobi braki formalne i odnajdzie się w roli prezesa NBP, można być prawie pewnym. Od lat 80. Skrzypek seryjnie dodawał do CV kolejne pozycje: studia inżynierskie na Politechnice Gliwickiej, w Stanach Zjednoczonych był na stypendium w zakresie zarządzania biznesem, odbył praktykę w Kongresie i przy polskiej misji w ONZ, zdobył dyplom MBA, a w Polsce zrobił m.in. studia podyplomowe w Akademii Ekonomicznej w Krakowie i na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego. Jeśli do tego dodać czteroletnią pracę w NIK, Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, PKP, pracę w zarządzie IX NFI im. E. Kwiatkowskiego, wiceprezydenturę Warszawy i pełnienie obowiązków szefa PKO BP czy uczestnictwo w licznych radach nadzorczych, to trudno odmówić mu wiedzy i doświadczenia potrzebnych przy zarządzaniu, a tym przecież będzie się zajmował przede wszystkim w NBP.
Na czym będzie polegała "anty-Balcerowiczowska" linia Skrzypka (prezydent zapowiadał, że w fotelu prezesa NBP chciałby widzieć reprezentanta takiej szkoły w ekonomii)? Szefowie banków komercyjnych nie komentują jego kandydatury, ale u niektórych może ona wzbudzać obawy. Bo na przykład w artykule "Zmierzch dywidendy" ("Gazeta Bankowa" z 21-27 listopada 2005 r.) Skrzypek stwierdził, że polski sektor bankowy jest mało innowacyjny, ma wysokie koszty działalności, a zagraniczny kapitał, kontrolujący większość aktywów w sektorze, przedkłada drenowanie krajowych banków przez wypłaty dywidend nad inwestycje. Przypominał, że Polacy płacą za usługi bankowe jedne z najwyższych cen na świecie. Jeśli jednak Skrzypek zdoła zdynamizować rynek bankowy i zwiększyć konkurencję, będzie to korzystna zmiana.
By rozwiać obawy krytyków, Skrzypek wydał oświadczenie zamieszczone na stronach internetowych Kancelarii Prezydenta: "Opowiadam się za stabilną i wiarygodną polityką pieniężną. Jestem przeciwnikiem gwałtownych zmian w tym zakresie. Jeżeli nie będzie to pociągało za sobą ryzyka wzrostu inflacji, będę także brał pod uwagę wzrost gospodarczy. Stawiam na transparentność banku centralnego". Zapowiedź braku gwałtownych zmian w obecnej polityce pieniężnej można odczytać jako poparcie dla frakcji "gołębi" w Radzie Polityki Pieniężnej (czyli jej członków opowiadających się za utrzymaniem niskiego poziomu stóp procentowych), którzy ostatnio notorycznie przegłosowywali Leszka Balcerowicza i inne "jastrzębie", czyli tych uważających, że czas już zaostrzyć politykę pieniężną, by powstrzymać wzrost inflacji.
- Jeżeli Skrzypek będzie głosował inaczej, niż by na jego miejscu robił Balcerowicz, niekoniecznie będzie to niedobre dla gospodarki. Balcerowicz jest wybitnym ekonomistą, ale zdarzało mu się popełniać błędy - zauważa Piotr Kuczyński, główny analityk Xeliona. "Marchewkę" rzuconą Samoobronie i LPR w postaci zapowiedzi "brania pod uwagę wzrostu gospodarczego", Skrzypek załagodził przyznaniem priorytetu utrzymywaniu inflacji w ryzach, chcąc zawczasu uspokoić rynki. Amerykański bank inwestycyjny Merrill Lynch rankiem następnego dnia po nominacji Skrzypka uznał ją za "neutralną". Lekkie osłabienie kursu złotego 4 stycznia wynikało ze zmiany relacji euro do dolara, a jeśli miało związek ze Skrzypkiem, to raczej z pogróżkami koalicjantów PiS - LPR i Samoobrony - że mogą nie poprzeć tej kandydatury.
Ironią losu jest to, że kandydat PiS, które od lat mówiło, że NBP musi brać pod uwagę konieczność wspierania rozwoju gospodarczego (czytaj: obniżać stopy procentowe), obejmie fotel szefa banku centralnego w sytuacji, w której prędzej czy później stopy te będzie trzeba zacząć podwyższać, być może już na początku 2007 r. - Jego decyzje w najbliższym czasie nie będą miały wpływu na politykę pieniężną. Przez długi czas nie będzie w stanie podjąć merytorycznej dyskusji z profesorami zasiadającymi w RPP, by ich do czegoś przekonać - uważa prof. Witold M. Orłowski, główny ekonomista PricewaterhouseCoopers. Wątpliwe jednak, by posiedzenia rady wywoływały odtąd takie emocje jak za prezesury Leszka Balcerowicza.
SŁAWOMIR SKRZYPEK: OD NZS DO NBP |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 2/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.