Mit dobrego dzikusa to przejaw rasizmuwobec dzikusów
Narzekanie na historyczne przekłamania w "Apocalypto" Mela Gibsona powoli staje się nieznośne. W nakręconych w 1960 r. "Krzyżakach" Aleksandra Forda polski król spoglądał na zegarek, piechota litewska ruszała na pole bitwy obuta w trampki, a na horyzoncie można było dostrzec słupy telegraficzne i jakoś nikt nie robił z tego problemu. Tymczasem krytykom Gibsona nie podoba się to, że reżyser filmu o schyłku i zagładzie cywilizacji Majów wykorzystał na planie rekwizyty wywiedzione z wcześniejszej o kilka stuleci epoki klasycznej. Tak jakby trudniej było uwierzyć w to, że Majowie przechowali przez pokolenia ozdoby z jadeitu, niż w to, że Władysław Jagiełło odmierzał czas wostokiem czy poljotem.
Najwięcej kontrowersji w "Apocalypto" budzi jednak scena składania ofiar bożkom, w trakcie której barbarzyńcy kapłani wycinają jeńcom serca. Zdaniem piewców kultur prekolumbijskich, nie ma ona nic wspólnego z realizmem, bo przecież Majowie - nawet w latach swojej apokalipsy - byli łagodni jak baranki. To dowodzeni przez Hernana Cortesa hiszpańscy konkwistadorzy, którzy na początku XVI w. podbili ziemie Majów, Tolteków i Azteków, wprowadzili do dżungli porządek oparty na przemocy. Na nic zdadzą się zachowane zapiski konkwistadora Bernala D'aza del Castillo, który dziwi się kulinarnym upodobaniom dzikich możnowładców: "Jedli mięso ludzkie jak my pożywamy wołowinę [...]. Kiedy prowadzili wojny, jedna prowincja z drugą, wziętych do niewoli zabijali na ofiarę i zjadali".
Skąd w naszym kraju ten głuchy na historyczne świadectwa sentyment do Majów? Dla miłośników "filozofii podejrzeń" odpowiedź może być tylko jedna: Majowie od wieków mieszkają w Polsce i wpływają na jej dzieje. Pierwszy Maja miał zacięcie rewolucyjne (stąd przez cały Peerel obowiązkowo obchodziliśmy jego święto), drugi zajmował się pszczelarstwem (jego najbardziej znaną podopieczną jest Pszczółka Maja), a trzeci wymyślił nasz najważniejszy narodowy dokument (logicznie nazwany później Konstytucją Trzeciego Maja). Wszyscy razem zorganizowali zamach majowy, a ich ostatnim zdeklarowanym potomkiem jest znany krakowski poeta Bronisław Maj. Reszta z czasem pozmieniała nazwiska, podobnie zresztą jak Żydzi i cykliści.
Kto jednak wyznaje dziś spiskową teorię dziejów? Chyba tylko abp Józef Życiński w odniesieniu do sprawy agenta Greya. Prawdziwy powód obrony honoru Majów jest inny. To mit dobrego dzikusa, wymyślony dawno temu przez Jeana Jacques'a Rousseau. Oczywiście, na naszym rodzimym gruncie mit ten się nie sprawdza, bo jesteśmy głęboko skażeni cywilizacją. Nawet Andrzej Lepper, który przez wielu jest traktowany jako wyjątek od tej reguły, stracił niedawno reputację poczciwego naturszczyka za sprawą wyznań warszawskich prostytutek.
Niestety lub "stety", mylą się również ci, którzy szukają dobrego dzikusa w egzotycznej dżungli. Błędem Gibsona nie jest to, że sportretował Majów jako barbarzyńców, ale to, że wyidealizował obraz ich jeńców. Motywowane religijnie okrucieństwo schyłkowych kultur prekolumbijskich to fakt historyczny, ale wynika ono bardziej z ludzkiej natury niż z rozwoju cywilizacji. Prawdziwe jest bowiem zdanie, że jeśli postawić człowieka na nieskończenie długiej drodze i pozwolić mu robić wszystko, na co ma ochotę, zawsze dojdzie on do stanu permanentnego zwyrodnienia. W tym kontekście rytualne wyrywanie serc nie robi specjalnego wrażenia. W końcu czym różni się ono od dzisiejszych zabiegów aborcji czy eutanazji? Jedynie tym, że nasi barbarzyńscy bracia mordowali dla wielu bożków, a my robimy to dla jednego, którego codziennie rano oglądamy w lustrze.
Meksykańscy autochtoni powinni być wdzięczni Gibsonowi za to, że odsłonił prawdziwą twarz ich przodków. Gdyby zdecydował się objąć wszystkich Majów mitem dobrego dzikusa, byłby to przejaw rasizmu wobec dzikusów, bo jawiliby się oni jako anioły lub kosmici, a nie ludzie stworzeni w jednym akcie kreacji z mieszkańcami Starego Świata.
Konkwistadorzy byli pewni, że tylko świadomość skutków grzechu pierworodnego i wiara w odkupieńczą moc Chrystusa są w stanie zapobiec ludzkiej skłonności do moralnej autodestrukcji. Dlatego mimo podziwu dla cywilizacji Majów palili ich traktaty astronomiczne, a pogańskie świątynie burzyli albo zamieniali w katedry. Może pora, byśmy i my zburzyli kilka wężowych piramid, tym razem we własnym kraju. Chyba że chcemy poczekać, aż islamscy konkwistadorzy zrobią to za nas. Burząc przy okazji katedry.
Najwięcej kontrowersji w "Apocalypto" budzi jednak scena składania ofiar bożkom, w trakcie której barbarzyńcy kapłani wycinają jeńcom serca. Zdaniem piewców kultur prekolumbijskich, nie ma ona nic wspólnego z realizmem, bo przecież Majowie - nawet w latach swojej apokalipsy - byli łagodni jak baranki. To dowodzeni przez Hernana Cortesa hiszpańscy konkwistadorzy, którzy na początku XVI w. podbili ziemie Majów, Tolteków i Azteków, wprowadzili do dżungli porządek oparty na przemocy. Na nic zdadzą się zachowane zapiski konkwistadora Bernala D'aza del Castillo, który dziwi się kulinarnym upodobaniom dzikich możnowładców: "Jedli mięso ludzkie jak my pożywamy wołowinę [...]. Kiedy prowadzili wojny, jedna prowincja z drugą, wziętych do niewoli zabijali na ofiarę i zjadali".
Skąd w naszym kraju ten głuchy na historyczne świadectwa sentyment do Majów? Dla miłośników "filozofii podejrzeń" odpowiedź może być tylko jedna: Majowie od wieków mieszkają w Polsce i wpływają na jej dzieje. Pierwszy Maja miał zacięcie rewolucyjne (stąd przez cały Peerel obowiązkowo obchodziliśmy jego święto), drugi zajmował się pszczelarstwem (jego najbardziej znaną podopieczną jest Pszczółka Maja), a trzeci wymyślił nasz najważniejszy narodowy dokument (logicznie nazwany później Konstytucją Trzeciego Maja). Wszyscy razem zorganizowali zamach majowy, a ich ostatnim zdeklarowanym potomkiem jest znany krakowski poeta Bronisław Maj. Reszta z czasem pozmieniała nazwiska, podobnie zresztą jak Żydzi i cykliści.
Kto jednak wyznaje dziś spiskową teorię dziejów? Chyba tylko abp Józef Życiński w odniesieniu do sprawy agenta Greya. Prawdziwy powód obrony honoru Majów jest inny. To mit dobrego dzikusa, wymyślony dawno temu przez Jeana Jacques'a Rousseau. Oczywiście, na naszym rodzimym gruncie mit ten się nie sprawdza, bo jesteśmy głęboko skażeni cywilizacją. Nawet Andrzej Lepper, który przez wielu jest traktowany jako wyjątek od tej reguły, stracił niedawno reputację poczciwego naturszczyka za sprawą wyznań warszawskich prostytutek.
Niestety lub "stety", mylą się również ci, którzy szukają dobrego dzikusa w egzotycznej dżungli. Błędem Gibsona nie jest to, że sportretował Majów jako barbarzyńców, ale to, że wyidealizował obraz ich jeńców. Motywowane religijnie okrucieństwo schyłkowych kultur prekolumbijskich to fakt historyczny, ale wynika ono bardziej z ludzkiej natury niż z rozwoju cywilizacji. Prawdziwe jest bowiem zdanie, że jeśli postawić człowieka na nieskończenie długiej drodze i pozwolić mu robić wszystko, na co ma ochotę, zawsze dojdzie on do stanu permanentnego zwyrodnienia. W tym kontekście rytualne wyrywanie serc nie robi specjalnego wrażenia. W końcu czym różni się ono od dzisiejszych zabiegów aborcji czy eutanazji? Jedynie tym, że nasi barbarzyńscy bracia mordowali dla wielu bożków, a my robimy to dla jednego, którego codziennie rano oglądamy w lustrze.
Meksykańscy autochtoni powinni być wdzięczni Gibsonowi za to, że odsłonił prawdziwą twarz ich przodków. Gdyby zdecydował się objąć wszystkich Majów mitem dobrego dzikusa, byłby to przejaw rasizmu wobec dzikusów, bo jawiliby się oni jako anioły lub kosmici, a nie ludzie stworzeni w jednym akcie kreacji z mieszkańcami Starego Świata.
Konkwistadorzy byli pewni, że tylko świadomość skutków grzechu pierworodnego i wiara w odkupieńczą moc Chrystusa są w stanie zapobiec ludzkiej skłonności do moralnej autodestrukcji. Dlatego mimo podziwu dla cywilizacji Majów palili ich traktaty astronomiczne, a pogańskie świątynie burzyli albo zamieniali w katedry. Może pora, byśmy i my zburzyli kilka wężowych piramid, tym razem we własnym kraju. Chyba że chcemy poczekać, aż islamscy konkwistadorzy zrobią to za nas. Burząc przy okazji katedry.
Więcej możesz przeczytać w 2/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.