RYSZARD CZARNECKI
W Duszanbe, stolicy Tadżykistanu, ląduję o czwartej w nocy. Nienawidzę takiego pomieszania dnia z nocą. Zwłaszcza gdy rano, po drzemce w samolocie i dwóch godzinach snu w hotelu, trzeba przemawiać w Madżlisi Namojandagon – czyli tadżyckim sejmie (jest też izba wyższa – co wcale nie jest częste w krajach postsowieckich – Madżlisi Oli). Trzeba być przytomnym, aby streścić sytuację Unii Europejskiej w kilkanaście minut: brexit, terroryzm, nielegalna inwazja imigrantów spoza Europy, sytuacja gospodarcza strefy euro i poza nią oraz kilka innych strategicznych „drobiazgów”. Oczy na zapałki. Można było przylecieć noc wcześniej, ale przecież jak nie być w Polsce na grobach na Wszystkich Świętych? Stołeczna metropolia przez przeszło trzy dekady nazywała się Stalinabadem. Ba, to miano nosiła jeszcze przez osiem lat po śmierci „Wielkiego Językoznawcy”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.