Cezary Łazarewicz
Prawdą jest, że Mazurkiewicz mordował z zimną krwią, gdy brakowało mu pieniędzy. Pierwsze swoje ofiary truł, późniejszym strzelał w tył głowy. I prawdą jest, że bardzo, bardzo długo był nieuchwytny. Nie dlatego jednak, że chroniła go władza – komuniści i ubecy – ale dlatego, że nikt nie przejmował się znikaniem kolejnych ofiar. Jeśli ktoś mu pomagał kryć zbrodnie, to jego krąg towarzyski, a nie polityczno-resortowy.
Kula w głowie
Wpadł przypadkiem – jesienią 1955 r., gdy do szpitala w Warszawie zgłosił się Stanisław Łopuszyński z niegojącą się raną głowy. Sam był zaskoczony, gdy spod ropiejącego strupa lekarze wyciągnęli pistoletową kulę. Łopuszyński, który przez kilka dni bawił w Krakowie, dopiero po pewnym czasie skojarzył, że musiał zostać postrzelony podczas tego pobytu. A jedyną osobą, która mogła tego dokonać, był znany krakowski handlarz walutą Władysław Mazurkiewicz, do którego przyjechał robić interesy. Przypuszczał, że mogło się to stać, gdy wracali pewnej nocy samochodem z Zakopanego. Obudził go wtedy huk, złapał się za głowę, ale kierowca wyjaśnił, że nastraszył go domowej produkcji petardą. Ta scena została dość wiernie w filmie zrekonstruowana. Mazurkiewicz próbował jeszcze nakłonić współpasażera do wizyty u znajomego lekarza i być może, gdyby udało się wtedy usunąć kulę, nigdy by nie wpadł. Łopuszyński jednak zdecydowanie odmówił i wyjechał z Krakowa z obciążającym dowodem w głowie. Od tego zaczyna się wielkie śledztwo. W październiku 1955 r. Mazurkiewicza poszukuje listem gończym cała polska milicja, a on siedzi cicho w pensjonacie w Zakopanem. I bezskutecznie negocjuje przez adwokata z Łopuszyńskim, by ten wycofał zeznania. Mecenas Henryk Wallisch jest przekonany o niewinności swojego klienta, więc pisze do prokuratury: „Oceniam go [Mazurkiewicza – red.] jako człowieka bardzo dobrego, niezdolnego do wyrządzeniakomukolwiek krzywdy, nawet kiedy świadoma, celowa plotka usiłuje plątać go w różne najbardziej dramatyczne afery i doprowadzić do zupełnego zniweczenia bezbronnego i niewinnego człowieka”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.