Dyplomatyczna ofensywa szefa polskiej dyplomacji ma przekonać Europę, że stawianie Warszawy pod pręgierzem, próby politycznej izolacji, nie mówiąc już o pomysłach na „karanie” Polski – są tyle nieuzasadnione, ile groźne w skutkach dla Unii Europejskiej. Pierwsze dni Jacka Czaputowicza pokazują, iż premier nie mógł znaleźć sobie lepszego człowieka do tej roli. Czaputowicz jest urodzonym dyplomatą od spraw trudnych: potrafi być czarujący, ma spryt w argumentacji, ale co najważniejsze – z namiętnością lubi robić to, co właśnie teraz musi robić. Czyli bez końca dyskutować z obcokrajowcami i pozyskiwać ich dla polskiego punktu widzenia. Właśnie to zamiłowanie Czaputowicza stało się przed laty powodem, dla którego w połowie lat 80. stał się jedną z twarzy polityki zagranicznej, jaką starała się prowadzić ówczesna antykomunistyczna opozycja. A jego osobistą specjalnością stało się skuteczne „nawracanie na antykomunizm” niemieckich pacyfistów i zielonych, którym całymi godzinami tłumaczył, jakie niebezpieczeństwa niosła wtedy dla świata sowiecka dominacja. Teraz Czaputowicz znów może robić to samo, tyle że na większą skalę. W Sofii miał skłonić Bułgarów, aby przewodnicząc okresowo Radzie UE, nie okazywali zbytniej gorliwości w rozpatrywaniu skargi, jaką na Polskę złożyła Komisja Europejska.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.