Bartosz Czartoryski
Może zabrzmi to cynicznie, ale takiej promocji Ridley Scott nie kupiłby za żadne pieniądze. Bo nagle nieco mniejszy projekt brytyjskiego filmowca – który ostatnimi laty przyzwyczaił nas do rozbuchanych produkcji – znalazł się w samym centrum uwagi. Tyle że z powodu, no cóż, nie do pozazdroszczenia. Grający typowaną do Oscara drugoplanową rolę Kevin Spacey stał się bowiem twarzą niechlubnej afery #MeToo i jednym z pierwszych hollywoodzkich nazwisk wagi ciężkiej obciążonym poważnymi i zasadnymi zarzutami o molestowanie seksualne.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.