Gra o tron” jest hitem ogólnoświatowym i pewniakiem do zarabiania pieniędzy, więc producenci doskonale wiedzą, że im więcej zainwestują, tym więcej później wyciągną. Ale coraz częściej budżety seriali przekraczają budżety filmów. „The Get Down” produkowany przez Netflix kosztował 11 mln za odcinek, a „The Crown” i „Westworld” po 10 mln dolarów. Czyli ponad 40 mln zł. Dla porównania, o „Koronie królów”, najnowszej produkcji TVP, mówi się, że może dysponować budżetem rzędu 200-250 tys. zł na odcinek, czyli mniejszym, niż wyniesie dniówka głównego bohatera „Gry o tron”. – Nie mogę zrozumieć, dlaczego w Polsce porównuje się te dwa seriale – dziwi się Jan Kwieciński, producent i reżyser z Akson Studio. Współtwórca m.in. „Czasu honoru” czy „Rodziny zastępczej”. Bo to tak, jakby porównywać kosiarkę spalinową i samochód osobowy. Zarówno jedno, jak i drugie ma cztery koła i jeździ. Więc niby można, tylko że to nie ma najmniejszego sensu. „Gra o tron” jest produkcją wysokobudżetową i kilkunastoodcinkowym serialem bardziej przypominającym film. Tymczasem „Korona królów”, której ocenianiem od trzech tygodni zajmują się publicyści z gazet, telewizji i internetu, jest tasiemcem miłosno-rodzinnym. Jeżeli mielibyśmy ją do czegoś porównywać, to szybciej do „Wspaniałego stulecia” – tureckiej telenoweli, czy wręcz „M jak miłość”. Warto też zauważyć, że jej budżet, nawet jak na warunki polskie, jest niezwykle ubogi.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.