Kiedyś się mówiło „usuwanie ciąży”, nikt nie używał terminu „aborcja”. Nie mówiąc już o „dziecku poczętym”, „morderstwie nienarodzonych”, „syndromie poaborcyjnym” etc. Kiedyś to znaczy jeszcze 25 lat temu. Wszystko zmieniło się wraz ze zmianą języka. Konsekwentnie wprowadzali ją w Polsce Kościół, działacze katoliccy oraz politycy czerpiący swoją siłę z kościelnego poparcia. A język określa świadomość. I tak kobiety zostały zapędzone w kozi róg – jeśli usuną ciążę, staną się morderczyniami. Chyba połowa moich koleżanek w latach 80. usuwała ciążę, niektóre kilka razy. Od razu rozwieję państwa wątpliwości – ja nie, miałam nowoczesną mamę, która wcześnie zaprowadziła mnie do ginekologa.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.