Dwa mroczne widma krążą nad Europą, zatruwając powietrze. Z Zachodu – pogląd, że nowe „wschodnioeuropejskie” państwa członkowskie to gospodarcze czarne dziury. Ze Wschodu – przeświadczenie, że zamożna połowa kontynentu zdradza państwa byłego bloku komunistycznego.
Oba te nastawienia są błędne. Obawy Zachodu biorą się z lenistwa i dysleksji geograficznej. Od dziesięcioleci ci sami ludzie niewłaściwie patrzą na państwa byłego obozu komunistycznego. W latach 60., kiedy wychowywałem się w Wielkiej Brytanii, przeglądałem należące do sióstr moich dziadków zniszczone (wydane przed I wojną światową) przewodniki Baedekera po Krakowie, Pradze i Budapeszcie. Miasta te były częścią kulturowego wszechświata tych kobiet. Ale większość z tych, którzy dorastali w okresie zimnej wojny, uważała całą Europę Wschodnią za szarą, niezróżnicowaną masę – obszary niedostępne, ponure, żałosne, a przede wszystkim bardzo odległe. Po upadku muru berlińskiego sytuacja się nieco zmieniła, jednak nadal wielu zachodnich Europejczyków uważało państwa byłego bloku wschodniego za region przypominający Afrykę – egzotyczny, ubogi i zasługujący na wsparcie, ale poniżej poziomu Europy. Do poszerzenia Unii Europejskiej i NATO parli urzędnicy i politycy, ale nie mieszkańcy Europy Zachodniej.
Więcej możesz przeczytać w 11/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.