Zapachy mają płeć, ale tylko wtedy, gdy stoją na półkach perfumerii. Dopiero na ciele właściciela okazuje się, jakiego naprawdę są rodzaju. Dlatego nikt się nie przejmuje tym, czy pierwotnie były przeznaczone dla damy, czy supermacho.
W samoobsługowych perfumeriach wciąż obowiązuje stara zasada: panowie po swoje artykuły perfumeryjne udają się na lewo, panie – na prawo. W praktyce sięgamy po te, które się podobają, a nie te, które powinniśmy wybierać ze względu na płeć. To już obciach, kiedy mężczyzna używa damskiej wody Black Cashmere Donny Karan, a kobieta A-Men Thierry Muglera? Zjawisko miało swoje precedensy już 20 lat temu: nowy wówczas, i od razu głośny, męski zapach Diora Fahrenheit podejrzanie szybko ulatniał się z purpurowych flakoników. Bo kobiety pożyczały go od swoich mężczyzn.
Więcej możesz przeczytać w 11/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.