Najważniejszym sponsorem polskiego sportu jest budżet państwa. Tak było w PRL. I tak jest w III RP. Z tym że w historycznym pojedynku na sportowych arenach RP przegrywa z PRL, i to wyraźnie. Wystarczy spojrzeć na medale. Na pozór sprawa jest prosta: PRL istniała dłużej, niż funkcjonuje III RP, więc suma medali, które sportowcy wtedy zdobyli, musi być większa od sumy krążków zdobytych po 1989 r.
W medalowej klasyfikacji olimpijskiej stan pojedynku PRL – III RP wynosi 195 do 79. Różnica byłaby jeszcze większa, gdyby Polacy wystartowali w 1984 r. na igrzyskach w Los Angeles. Niestety, podobnie jak inne kraje bloku sowieckiego (oprócz Rumunii) nie wystawiliśmy wtedy reprezentacji. Z drugiej strony, konkurencja jest obecnie liczniejsza. W igrzyskach w 1964 r. w Tokio startowały tylko 93 reprezentacje narodowe, podczas gdy w 2008 r. w Pekinie aż 205. W Tokio Polska zdobyła 23 medale, w Pekinie tylko 10. Konkluzja, że w przeszłości było łatwiej o medale, jest błędna. Olimpijczykom z Pekinu odpadła taka konkurencja jak sportowe kombajny ZSRR i NRD. Połączone Niemcy czy rozbita na autonomiczne elementy Wspólnota Niepodległych Państw nie dorównują dziś poziomem produktom tamtych totalnych systemów. I jeszcze jedno: chociaż Pekin stwarzał dwa razy więcej możliwości zdobycia medali niż Tokio – w programie igrzysk pekińskich były 302 dyscypliny, podczas gdy w Tokio ledwie 163 – to Polacy wcale nie skorzystali ze zwiększonej oferty.
Więcej możesz przeczytać w 11/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.