Rozsiądź się wygodnie na mięciutkiej skórze, poczuj falę ciepła zalewającą ciało i poddaj się rozluźniającemu masażowi. Producenci niektórych modeli aut mogliby w reklamach używać sloganów zaczerpniętych z ulotek salonów spa. Kierowcom oferują superfotele, które projektują lekarze i fizjoterapeuci, a wykonują inżynierowie z Doliny Krzemowej.
Kilka pospawanych metalowych rurek, na które naciągnięto raczej parodiujący niż udający skórę skaj – takie fotele, a raczej zydle, pamiętamy z maluchów czy dużych fiatów. Zresztą w latach 70. i 80. XX wieku nie lepiej wyglądały siedziska w samochodach zagranicznych marek. Nikt 30 lat temu nie myślał o komforcie siedzenia czy zakresie regulacji foteli. Najczęściej były tylko przesuwane do przodu i tyłu. Rarytasem była regulacja nachylenia oparcia, a gdy pojawiły się pierwsze zagłówki, część kierowców sądziła, że to wada fabryczna i fotelom „coś wyskoczyło".
Więcej możesz przeczytać w 11/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.