Cała współczesna polityka to jeden wielki cyrk objazdowy – z obecnymi i dawnymi gwiazdami. Przypomina to sport w dawnych czasach. Byli tzw. amatorzy, którzy najpierw na sławę pracowali, a potem przechodzili na dobrze płatne zawodowstwo. Czynni obecnie politycy są właśnie takimi amatorami, a ci byli – zawodowcami, którzy inkasują już spore pieniądze. Tak naprawdę o wartości polityka świadczy to, ile potrafi zarobić, będąc już na politycznej emeryturze. Wszystko inne to pięknoduchowska błazenada.
Żeby pokazać, jak bardzo sprzedawanie się Lecha Wałęsy jest obrzydliwe, mówi się, że przecież czegoś takiego nigdy nie zrobiłby Václav Havel, były prezydent Czech. Sęk w tym, że Havel pochodzi z bardzo bogatej rodziny. Jego stryj Miloš założył słynną wytwórnię filmową Barrandov, a ojciec Václav projektował dzielnicę willową Barrandov, gdzie był właścicielem wielu nieruchomości. Havel korzysta w wolnych Czechach z dorobku rodziny, bawi się nawet w działalność dobroczynną we własnej fundacji. Wałęsa to przy Havlu po prostu biedak. Kiedy więc powołujemy się na legendę Havla nie na sprzedaż, pamiętajmy, że były prezydent Czech sprzedawać się nie musi, a wręcz przeciwnie – to on może kupować innych.
Można mieć do Lecha Wałęsy pretensje o tysiąc spraw, ale nie o to, że się sprzedaje. A czy ci, którzy tak chętnie go za to krytykują, nie inkasują czasem okrągłych sum za różne odczyty i wykłady organizowane przez bogate fundacje zagraniczne? Czy nie odbierają licznych nagród, z którymi wiążą się czeki na całkiem sympatyczne sumy? Problemem jest zdaje się wyłącznie to, że legenda „Solidarności" sprzedaje się nie tym, co trzeba. Gdybyż sprzedał się komuś z wielkiego obozu postępu i paneuropejskości, wszystko byłoby w najlepszym porządku.
Cała dyskusja wokół tego, co wolno Wałęsie, to próba odreagowania kompleksu polskiego niedocenienia. Nie doceniono nas, a tak się staraliśmy i „Lechu skakał przez płot". Widocznie nie robimy nic takiego, co na Zachodzie by zapamiętano. Przegraliśmy walkę o pamięć, bo Zachód nie ma potrzeby pamiętać o naszej martyrologii, a Wałęsę traktuje rynkowo. Nie potrafi liśmy narzucić naszej narracji o przeszłości i tyle. I nie ma co się tym katować. Nie nadymajmy się więc z wielkimi obchodami 4 czerwca czy 1 września, skoro poza nami mało kogo to obchodzi. Przynajmniej nie będziemy przeżywali rozgoryczenia.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.