Ta historia wygląda jak scenariusz filmu kryminalnego z pikantnymi wątkami, nutą erotyki i zwrotami akcji rozgrywającej się na salonach parlamentu. Prawie oscarowa opowieść w rodzaju „Wszyscy ludzie prezydenta”. Wszystko oczywiście na faktach. Najprawdziwszych. Ale od początku. W zeszłym tygodniu na moim biurku ląduje koperta z plikiem kartek. Na pierwszej wielkimi literami „Mata Hari Kaczyńskiego” i krótki opis, jak to pewna pani zwerbowała pewnego pana z konkurencyjnego obozu partyjnego. Nazwiska podane, a jakże. Z opisami, jak na prawdziwy scenariusz przystało.
Mariusz Łuszczek – agent Kaczyńskiego w SP.
Ilona Klejnowska – aniołek Kaczyńskiego, wicedyrektor biura prasowego PiS, zwerbowała Łuszczka.
Mariusz Antoni Kamiński – poseł PiS.
To właśnie jemu Ilona Klejnowska miała przekazywać informacje wydobyte od Łuszczka. Czytam więc kolejne arkusze, na których przeważają wyciągi z internetowego czatu między panią Iloną a panem Mariuszem, świadczące o tym, że się znali, mówili do siebie po imieniu i wymieniali różnymi informacjami. Pierwsza z brzegu (pisownia oryginalna):
pan Mariusz: powinniśmy się spotkać
pani Ilona: a w jakiej sprawie? :)
pan Mariusz: mam kilka materiałów
pani Ilona: woo :) about?
pan Mariusz: o działaniach sp
Z innych rozmów wynika, że także on jej drukował materiały, które przekazywał w Sejmie, np. dotyczące e-podręczników albo tego, który z posłów zamierza opuścić szeregi Solidarnej Polski.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.