Jak wyszło TSA i rąbnęło, to nad Operą Leśną oberwała się chmura i lunęło z nieba. Setki ludzi przerwały ogrodzenie, żeby wejść do amfiteatru i nas obejrzeć. A ja stałem na tej scenie i pierwszy raz poczułem, że żyję! – wspomina Marek Piekarczyk festiwal Pop Session w Sopocie w 1981 r. Dzień po koncercie skończył 30 lat. Dziś ma 62 lata, nadal mieszka w Bochni i nadal czuje się outsiderem. – Gdy zadzwonili z „The Voice of Poland”, powiedziałem, że udział w takim programie nie jest mi potrzebny – mówi.
Po namyśle zmienił zdanie. – Odkryłem, że ten program różni się od innych. Nie jestem w typowym jury, wybieram wokalistów do swojego zespołu, ale także oni mnie wybierają. Pomyślałem, że może usłyszę kogoś, kogo nikt inny nie usłyszy. Może pomogę komuś i sobie przy okazji.
Jesus Christ Superstar
Hipisem został w 1968 r. Zapuścił włosy. Na długowłosych i nieprzystosowanych późniejszy I sekretarz PZPR Edward Gierek wymyślił określenie „pasożyt społeczny”. Marek mieszkał w Bochni z rodzicami. Ojciec był kapitanem Ludowego Wojska Polskiego: – Gdy skończyłem 18 lat, powiedział mi, że jeśli chcę być sobą, to mogę to robić na własny koszt. Wyniósł się z domu. Pierwsze pieniądze zarobił na wykopkach, kolejne na sianokosach. Pracował też na budowie, przy rozładunku wagonów, wypalaniu ceramiki, projektował wystawy sklepowe.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.