Kina zalewa fala biografii, prób odbrązowienia legend polityki i kultury – od Abrahama Lincolna po Marilyn Monroe. Amerykanie wciąż udowadniają, że historię piszą ludzie – często słabi, niepewni siebie, borykający się z własnymi problemami. „Weekend z królem” to kolejny prywatny portret wielkich. Dalsze losy bohaterów oscarowego „Jak zostać królem” – głosi napis na plakacie. Ten zabieg marketingowy to jednak tylko półprawda. Tom Hooper w swoim filmie śledził przemianę, jaką przeszedł Jerzy VI, aby w trudnym czasie II wojny światowej zostać przywódcą narodu. W „Weekendzie…” Roger Michell obserwuje spotkanie brytyjskiego monarchy z Franklinem D. Rooseveltem w USA w 1939 r. Reżyser i scenarzysta Richard Nelson sięgnęli po odnalezione po latach listy odległej kuzynki i kochanki prezydenta i na ich podstawie opisali tę historię. Rzecz rozgrywa się w willi Roosevelta nad rzeką Hudson, większość akcji to nie rozmowy o polityce, lecz rozterki miłosne.
Arcyciekawe postacie i tło historyczne, intrygujący, dobrze udokumentowany materiał, świetni aktorzy, z Billem Murrayem (przekonująco gra Roosevelta) i Laurą Linney (kochanka prezydenta) na czele – „Weekend z królem” miał wszystko, aby stać się błyskotliwą komedią o mechanizmach władzy. Jednak Michell tego nie wykorzystał. Najlepsze w filmie są relacje Roosevelta i króla Jerzego, dwóch mężczyzn, którzy muszą zaakceptować własne słabości. Śmieszy kilka żartów z brytyjskich i amerykańskich kulturowych klisz. Drażni jednak szowinizm, z jakim Michell pokazuje relacje przywódców i otaczających ich kobiet. Przede wszystkim jednak bohaterowie filmu są nieciekawi. Roosevelt głównie opowiada, jak podrywał dziewczyny na kolekcję znaczków, a brytyjska para królewska zastanawia się, czy na pikniku u prezydenta zjeść hot doga. A przecież to portret świata z 1939 r. Europa stoi na progu wojny, Ameryka ledwo co wyszła z kryzysu. W pastelowych obrazkach znad rzeki Hudson nie ma krztyny tragizmu tego okresu, nie czuje się dramatyzmu decyzji, które zapadają.
„Weekend…” powiela błędy „Żelaznej damy” i „Jak zostać królem” – zepchnięci z pomnika przywódcy stają się dobrotliwymi ludźmi, pozbawionymi charyzmy. I właściwie nie wiadomo, co wyniosło ich na wyżyny. Król jąkała i prezydent z polio to wciąż za mało, aby zrobić dobry film. To prawda: historię piszą ludzie, ale nigdy nie uwierzę, że są oni aż tak nijacy.
Krzysztof Kwiatkowski „Weekend z królem”, reż. Roger Michell, Kino Świat
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.