Proszę pani, a rachunek?! – kelnerka w jednym z dansingów w Krynicy-Zdroju musiała za klientką wybiec z lokalu. – Pani tak szybko chwyciła klucz i ruszyła z poznanym panem do pokoju, że zapomniała mi zapłacić – wspomina młoda dziewczyna, ale wiele opowiadać nie chce, bo to w uzdrowisku drażliwy temat. A właściwie wręcz tabu: wieczorne i nocne życie kuracjuszy. Obsługa jest jak lekarz, którego obowiązuje tajemnica. Dyskretna, żeby nie stracić klientów, żeby nie opowiadać rzeczy nieobyczajnych, żeby nie zaszkodzić sanatorium. Choć powszechnie wiadomo, że dla wielu kuracjuszy to drugi co do ważności element odnowy, a dla niektórych wręcz pierwszy. Z jego powodu ruszają „do zdroju” i żyją od tańców do tańców, od nocy do nocy.
Kuracjusze po przyjeździe szybko zapisują się na zabiegi, a potem rozglądają za towarzystwem. Nawet na stołówce sadzają kuracjuszy koedukacyjnie: dwie panie i dwóch panów. Mężczyzn jest mniej, więc są rozrywani. Jak opowiada jedna z kuracjuszek – wręcz rozdrapywani. Biada tej, która zaskarbi sobie uwagę więcej niż jednego pana. Naraża się na gromiące spojrzenia i cięte uwagi.
W sanatorium obrączki się chowa. I opowiada dowcipy, jak ten, dostosowany do nazw tutejszych wód mineralnych: Przyjechała kuracjuszka do Krynicy-Zdroju. Podczas pierwszej wizyty lekarz zaordynował picie wód. Na odchodne dodał: „Jan po śniadaniu, Józef po obiedzie”. Kuracjuszka wyszła, po chwili jednak wraca i pyta: „Dobrze, ale gdzie ci panowie mieszkają?”.
Ilona jest ostrożna
W Pijalni Głównej panowie znad kubków ze źródlaną wodą rozglądają się za paniami, panie w grupach obserwują salę. Ilona ze Śląska, rozwódka, mówi ściszonym głosem, choć siedzi w kącie wielkiej sali, gdzie szum rozmów ją zagłusza: – Poznałam już trzech panów. Jeden ciekawy, może coś więcej z tego będzie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.