Marcin jest pisarzem, grafikiem, człowiekiem spełnionym. Zawodowo i prywatnie. Od 18 lat w związku z tym samym mężczyzną. W 2007 r. wydał powieść „Berek” traktującą o dwóch kompletnie odmiennych światach: wyzwolonego, wielkomiejskiego geja oraz o świecie Anny, przedstawicielki moherowych beretów. Po „Berku” Marcin zaczął funkcjonować jako ktoś w rodzaju powiernika dla tych, którzy pogubili się w schizofrenicznej rzeczywistości, w rozdarciu między orientacją seksualną a nietolerancyjnym otoczeniem. Zaczął dostawać mnóstwo listów od młodych gejów z prośbą o radę. – I co im mówiłeś? Zachęcałeś do wychodzenia z szafy? – pytam. – Że po prostu trzeba to zrobić, że aby móc funkcjonować, trzeba być wolnym, a kłamstwo nas zniewala. Ten chłopak napisał, że bardzo by chciał, czuje, że musi się ujawnić. Ja absolutnie go do tego zachęcałem. I zrobił to. Jednak dla jego matki to się okazało nie do przyjęcia. Dla niej wyznanie syna stało się początkiem potwornego dramatu. Chciała go udusić, a sama popełnić samobójstwo. Nie udało się, bo to chłop jak dąb, jakoś się obronił. Wyprowadził się z domu i więcej matki nie widział. Nawet z nią nie rozmawiał. Potem nawet oficjalnie zmienił nazwisko – wspomina Marcin.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.