Ostatnio wszyscy się bawią w „szpaki”, czyli delektowanie się pomyłkami, wyświechtanymi powiedzonkami albo przejawami niekompetencji komentatora Dariusza Szpakowskiego. Kiedy w zeszłym tygodniu Polacy dostawali lanie od Ukrainy, wpisy z hasłem „szpaki” pojawiały się na Twitterze co kilkadziesiąt sekund. Mniej więcej z taką częstotliwością legendarny komentator potrafi irytować kibiców przed telewizorami. Szpakowski właśnie obchodzi 30-lecie pracy w telewizji. Przez ten czas stał się głosem polskiej piłki. Głosem, który jak ta polska piłka jest już znienawidzony, ale większość kibiców nie wyobraża sobie życia bez niego. To jak to jest z tym Szpakiem? Jest kochany czy wszyscy mają go już dosyć?
Zdążyliśmy się przyzwyczaić do językowych pomyłek, dziwnej wymowy nazwisk zagranicznych piłkarzy (gwiazdor Barcelony Xavi potrafi być w tym samym meczu Czawim, Szawim, Ksawim i Kszawim) i lapsusów (np. o „dwóch bliźniakach De Boer, z których większość gra w Barcelonie” albo „bardzo dobrze mówiącym po niemiecku niemieckim arbitrze”). Polubiliśmy nawet i uznali za stały element meczów ulubione powiedzonka o „pierwszym jakże ważnym kontakcie z piłką” czy „partnerze przychodzącym w sukurs”. Jednak coraz więcej osób nie może po prostu znieść niekompetencji komentatora.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.