Niezmienność ludzkiej natury – mówię o tym z Amosem Ozem, znanym izraelskim pisarzem. Ale też kapłanem, rabinem i prorokiem. Jego ciepła mądrość jest oparta na współczuciu wobec człowieka. Spacer w parku Łazienkowskim siedem lat temu, a jak wczoraj. Czas coraz szybciej płynie, zdumiewające zjawisko owo przyspieszenie, w takim pędzie ludzie wokół mrą jak muchy. Już chyba wiem, skąd to dojmujące złudzenie przyspieszenia. Kiedy jedzie się po raz pierwszy, droga się dłuży, gdy za kolejnym razem zdaje się coraz krótsza. Pamiętam, że bolało wtedy Oza kolano, teraz boli jeszcze bardziej. Brał udział w kilku wojnach, ale to był wypadek samochodowy. Pytam, dlaczego nigdy nie pisze o wojnie, brał udział w kilku. Mówi: „Wojna to smród, nie umiem go opisać. Pamiętam, jak wybuchła wojna sześciodniowa, siedziałem na posterunku na Synaju, piliśmy herbatę, gdy nagle zaczęli biec jacyś ludzie i do nas strzelać. Zdumienie i myśl, że trzeba dzwonić na policję…”.
Jak wytłumaczyć Ozowi polski fenomen, fascynację młodych tematem żydowskim, nasze media najbardziej chyba w Europie życzliwe wobec Izraela. A z długiej strony, mnogość pisemek antysemickich. Być może te dwa bieguny jakoś wzajemnie się zaręczają. Ale wiele ambiwalencji wobec Polski też w Izraelu. Tam jednak owe urazy nie mają charakteru rasistowskiego. W jego książkach wiele jest Polski, gdyż dużo jej w Izraelu, to korzenie tego kraju. Stąd nasze podobieństwa, które zawsze mnie tak tam uderzają, choćby te monstrualne kłótnie przy stole, o politykę, o wszystko…
Ostatnia książka Oza „Wśród swoich” to opowiadania z kibucu, w którym długo mieszkał. Nie ma już dawnych kibuców, to jedyna forma komunizmu, jaka się udała. Do czasu. Natura ludzka okazała się silniejsza. Po raz pierwszy wyczuwam w nim jakby zmęczenie i smutek. Nie widać rozwiązania palestyńsko-izraelskiego supła. Blisko jest z prezydentem, z wieloma politykami. Mówi: lubią z nami rozmawiać, ale potem nic z tego nie wynika, nic.
Nędza izraelskiej polityki i jej prawicowa małostkowość. Myślę o tym w kontekście naszej sceny politycznej. Jest okropniasto i żałośnie, ale nie grozi nam z tego powodu unicestwienie. Jaki luksus.
W polityce osobiste sympatie i antypatie zawsze grały wielką rolę. Ale nigdy nie były tak drastycznie widoczne jak dzisiaj, dzięki mediom. A poza tym idee nam zmizerniały i nie są już mocnym spoiwem. Nabzdyczenie się na naszej tak zwanej lewicy: tego lubię, tego nie, a on mnie opluł. Najmocniej spojone w sobie jest PiS, zlepione nienawiścią. Obalić Tuska za wszelką cenę. Sprzymierzyć się nawet z diabłem. To ewidentnie ma charakter obsesji.
Na progu wiosny, ależ ona oporna, widać w naszym kraju zakrzątanie: jak zagospodarować gniew niezadowolonych. Jak go wzmocnić, rozognić i wykorzystać do zdobycia władzy. Niezadowoleni wołają: za niskie pensje, brak pracy, władza z nami nie rozmawia. Działacze związkowi twierdzą, że nie interesuje ich polityka, że mają dosyć politycznych partii. Wszyscy mamy dosyć, ale co w zamian? Są narzekania, złorzeczenia pogróżki, a żadnych recept i pomysłów.
Jak podobne te odruchy gniewu w Europie. Na dodatek jesteśmy jako cywilizacja starzy, wypaleni i zmęczeni. Wygląda to na zmierzch euroamerykańskiego imperium. Wielkie idee XX w. same się utopiły we krwi i w szaleństwie, a małe, tak ważne dla jakości naszego życia, są zjadane przez chciwość, która karmiona pokusami, ale wielka ich produkcja!
Nawet dzieci padają ich ofiarą. Antoś uzależnił się od telewizji. Nie znajduje tam jednak odpowiedzi, a świat, który mu się wyłania z oceanu nieświadomości, jest jak wielka łódź podwodna. Pyta mnie co chwila: czy człowiek może umrzeć z otwartymi oczami? A co to jest randka? Wyjaśniam: kiedy chłopak umawia się z dziewczyną… Komentuje: i potem się ożeniają – mówię, czasami tak, co nie zawsze im wychodzi na zdrowie. Ale przynajmniej z tego są dzieci. A one zadają potem pytania, dzięki którym jest ładniej i weselej na świecie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.