Pieprzyć waszą moralność – wykaligrafowała na piersiach 19-letnia Tunezyjka Amina Tyler. Swoje dzieło udokumentowała na zdjęciu. Na kolejnym wypisała na skórze jeszcze jedno hasło: „Moje ciało należy do mnie i nie jest źródłem niczyjego honoru”. Obie fotografie wysłała do aktywistek ukraińskiego Femenu, a w połowie marca – umieściła na Facebooku.
Rozpętała się burza. Najpierw do Aminy drzwiami i oknami pchali się dziennikarze z tunezyjskich mediów. – Chciałam, żeby usłyszano głos kobiet. Chciałam bronić je przed męskim podporządkowaniem – tłumaczyła dziennikarzom dziewczyna. Medialna wrzawa przebudziła strażników wiary. Szef Komisji Promocji Cnoty i Zapobiegania Występkowi, Adel Almi, wezwał do ukarania aktywistki: należy jej się co najmniej 80 batów, ale w grę wchodzi również ukamienowanie. Tunezyjscy hakerzy zablokowali strony internetowe Femenu, zasłaniając roznegliżowane zdjęcia napisami po arabsku. „Dzięki Allahowi złamaliśmy tę niemoralną stronę, a najlepsze dopiero nadejdzie. Jeśli Bóg zechce, ta rozpustnica zniknie z Tunezji” – odgrażali się w jednym z komunikatów. W odpowiedzi sieć została zalana falą tysięcy fotografii nagich biustów, na których kobiety z całego świata wypisały hasła poparcia dla Aminy. Tyler nie wyjechała z kraju. Wkrótce chce wrócić do szkoły.
Azyl za piersi
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.