Dziesięć tysięcy tygrysów, czyli więcej niż żyje na wolności, trzymają w domach Amerykanie
Karmione z butelki szczenięta kojota (po 250 USD)", "dwa pawiany - jeden grał w reklamach (para za 4 tys. USD)" czy "pozbawiona pazurów samica niedźwiedzia (za 500 USD)" - to niektóre z ogłoszeń zamieszczanych przez handlarzy, właścicieli rancz i ogrodów zoologicznych w
piśmie "Animal Finders' Guide". Tygrysa można kupić równie łatwo jak psa. W Stanach Zjednoczonych w domach trzymanych jest aż 10 tys. tygrysów, czyli więcej niż żyje na wolności.
Wielbłąd z Internetu
Zwierzętami handlują przede wszystkim ogrody zoologiczne. Część ogrodów sprzedaje je handlarzom, ci zaś oferują je hodowcom, właścicielom rancz (na potrzeby organizowanych tam polowań), ośrodkom badawczym oraz cyrkom. W Internecie można kupić wielbłąda, białego tygrysa czy szympansa. - Straszne jest to, że jednego dnia widzimy zwierzęta w zoo, a następnego ich skóry leżą gdzieś na podłodze - mówi Kim Haddad, weterynarz z ogrodu zoologicznego w San Francisco. Założył on organizację o nazwie Captive Wild Animal Protection Coalition (Koalicja na rzecz Ochrony Dzikich Zwierząt w Niewoli). Jej członkowie chcą stworzyć bazę danych zwierząt egzotycznych trzymanych w domach, finansować schroniska i lobbować na rzecz tworzenia odpowiedniego prawa.
Handel dzikimi zwierzętami umożliwiają niespójne przepisy. W Kalifornii obowiązują na przykład najostrzejsze w USA przepisy dotyczące posiadania zwierząt egzotycznych przez prywatnych właścicieli, a jednak w tym stanie są tysiące handlarzy i właścicieli tych stworzeń. Handel ten powinien kontrolować Departament Rolnictwa, ale zajmuje się tym mniej niż stu inspektorów. Tymczasem tylko licencjonowanych hodowców i handlarzy jest w USA ponad
7 tysięcy. W marcu 2000 r.
Amerykańskie Stowarzyszenie Ogrodów Zoologicznych i Akwariów (AZA) postanowiło, że ogrody zoologiczne będą sprzedawać zwierzęta wyłącznie tym instytucjom i indywidualnym nabywcom, którzy otrzymają akredytację stowarzyszenia. Jest to jednak tylko zalecenie, a nie przepis prawny. Dlatego jedynie 208 spośród 2,5 tys. właścicieli cyrków, sklepów zoologicznych i podobnych instytucji ma akredytację AZA.
Lwica zamiast psa
Joel Parrot, dyrektor ogrodu zoologicznego w Oakland, twierdzi, że sprzedaż zwierząt hobbystom jest często dla tych stworzeń jedyną szansą. - Gdy mamy za dużo czworonogów, a żaden ogród zoologiczny nie może ich przyjąć, sprzedajemy je handlarzom. Dbamy tylko o to, by nie trafiały na aukcje czy na rancza, gdzie odbywają się polowania. Tak naprawdę nie sposób jednak sprawdzić, co się z nimi dalej dzieje.
Pat Derby, była treserka zwierząt z Hollywood, która prowadzi trzy schroniska, opowiada, że w latach 70. taki handel był zjawiskiem marginalnym. Derby uratowała tysiące zwierząt, które miały trafić na rancza, gdzie organizuje się polowania. Opowiada przerażające historie o ich losie. Wychudzoną lwicę Shebę znaleziono w piwnicy zrujnowanego domu w Detroit. Miała go pilnować zamiast psa.
Więcej możesz przeczytać w 11/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.