Za 10 złotych za godzinę Paulo Coelho zmywał naczynia w barze na warszawskiej Starówce
Paulo Coelho w barze zmywający naczynia? - nie mogli uwierzyć turyści z Brazylii, którzy w lipcu 1997 r. znaleźli się na warszawskiej Starówce. Pomyśleli, że to sobowtór albo ktoś bardzo podobny do najpopularniejszego pisarza w ich kraju. Kiedy się odezwali do osoby zmywającej naczynia, okazało się, że to jednak prawdziwy Coelho. Jak trafił do Warszawy? Poczuł impuls, że musi pojechać do Polski - wspominał potem. Polska stała się dla niego obsesją. Z małą walizką ruszył więc do Warszawy. Gdy już tu dotarł, poprosił swoją polską przyjaciółkę i wydawcę Barbarę Stępień, by załatwiła mu jakieś proste zajęcie. Zabrała go do baru na warszawskiej Starówce, gdzie zaczął zmywać naczynia. Zarabiał 10 zł za godzinę.
"Musiałem pozwolić mojej duszy pożeglować. Naprawdę chciałem robić coś innego, zwyczajnego"- tłumaczył Coelho powody zatrudnienia się w roli zmywacza w barze. Z Polską łączy go jeszcze to, że zawsze nosi przy sobie wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej. Ostatni raz był w naszym kraju jesienią ubiegłego roku. Przekazał wtedy Jolancie Kwaśniewskiej czek na 10 tys. dolarów na rzecz dzieci niepełnosprawnych. W maju tego roku odwiedzi Polskę ponownie.
Pisarz Clintonów
Coelho zarobił na pisaniu ponad
100 mln USD. W ojczystej Brazylii założył fundację swojego imienia, która utrzymuje kilkuset mieszkańców Rio de Janeiro i dofinansowuje program ochrony zabytków. Czasem wypisuje czek na sporą sumę, by "spełnić czyjeś marzenie życia". Jego dziewięć powieści (napisanych w ostatnich piętnastu latach) wydano w 155 krajach i 60 językach. Przełożono je m.in. na malajski, koreański, arabski i urdu. Wśród miłośników jego prozy są Jan Paweł II, Bill i Hilary Clintonowie, król Szwecji Karol XVI Gustaw, Bill Gates, Pierre Cardin, Clint Estwood, Madonna, Julia Roberts czy piłkarz Ronaldo. W Polsce wielkim fanem twórczości Coelho była Agnieszka Osiecka.
"Alchemik" jest uzupełniającą lekturą szkolną w USA, Brazylii, Francji, Hiszpanii, Włoszech, Portugalii, na Tajwanie. Prawa do filmowej adaptacji tej powieści kupiła wytwórnia Warner Bros. Reżyserować ma znany z "Matrixa" aktor Lawrence Fishburne. To na razie będzie jedyna ekranizacja prozy Coelho. Na wykorzystanie innych książek autor się nie zgodził. - Chcę, żeby podczas czytania moich powieści każdy sam kręcił swój film w głowie - tłumaczył podczas spotkania z dziennikarzem "Wprost" w hiszpańskim Santiago de Compostela. Z inspiracji "Alchemikiem" francuski kompozytor Walter Taieb skomponował "The Alchemist's Symphony". We Włoszech na podstawie "Alchemika" Irlando Danieli stworzył musical. Powieść przerobiono na musical też w Japonii. "Alchemika" grano w teatrach w Norwegii, w Turcji, Chorwacji, Słowacji, Bośni i Hercegowinie.
Od satanisty do proroka
W maju 2000 r. przed budynkiem opery w Teheranie zgromadziło się ponad
10 tys. osób. Trzy tysiące szczęśliwców znalazło się w gmachu opery, mogąc na żywo wysłuchać Coelho. W stolicy Iranu potraktowano go nie jak pisarza, lecz proroka - pierwszego po rewolucji w 1979 r. nieislamskiego przywódcę religijnego, któremu pozwolono publicznie wystąpić w Teheranie. Problemem jest to, że Coelho nie jest przywódcą religijnym. Wychował się w katolickiej rodzinie, był uczniem szkoły jezuickiej. Uważa się za katolika. "Wierzę w Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, ale nie uważam, żeby moja religia była lepsza od innych" - mówi.
W 1986 r. 38-letni Coelho zdecydował się na podróż słynnym szlakiem św. Jakuba - spod granicy francuskiej do hiszpańskiego Santiago de Compostela. Pod opieką przewodnika doświadczył podczas drogi różnych stopni wtajemniczenia, które
- jak mówi - pomogły mu zrozumieć samego siebie. Próby, jakie przeszedł, opisał na tyle dokładnie, że również czytelnicy mogą pójść w jego ślady ("ćwiczenie wody", czyli rozmazywanie kałuży dla uspokojenia - zadziwia prostotą, a "ćwiczenie pogrzebania żywcem" - kojarzy się z przygodami Pana Samochodzika pióra Zbigniewa Nienackiego).
Zanim Coelho stał się globalnym guru i prorokiem dwukrotnie zaproszonym na konferencję w Davos oraz przyjętym na osobistej audiencji przez Jana Pawła II, wiódł burzliwy żywot. Pisarzem został w wieku 38 lat. Wcześniej próbował tworzyć sztuki teatralne, które sam reżyserował. Pisał też scenariusze dla telewizji, był dziennikarzem telewizyjnym, autorem tekstów piosenek dla najpopularniejszych brazylijskich gwiazd muzyki pop i rocka, szefem dyskoteki. Jeszcze wcześniej był hippisem, narkomanem, należał do sekty satanistów. W dzieciństwie trzykrotnie rodzice oddawali go do zakładu poprawczego. Opowiada o tym w książce "Weronika chce umrzeć". Książka przyczyniła się do tego, że w Brazylii zliberalizowano ustawodawstwo dotyczące zakładów zamkniętych dla dzieci.
Mądrość w pigułce
- Dopóki żyjemy, nie ma rzeczy niemożliwych, a w ostatecznym rozrachunku nawet w najgorszym z nas znajdzie się coś dobrego - mówi pisarz. "Każdy postrzega życie na własny sposób, każdy inaczej przeżywa porażki, problemy i triumfy. Uczyć się, znaczy się stać znośnym dla siebie samego" - czytamy w "Pielgrzymie", pierwszej powieści Coelho wydanej właśnie przez Świat Książki. Nietrudno zauważyć, że pisarz nie mówi niczego nowego. Zresztą, co odkrywczego można powiedzieć o naturze ludzkiej po arcydziełach Dostojewskiego, Tołstoja, Prousta czy Conrada? Tyle że współczesny czytelnik nie ma czasu na przedzieranie się przez setki stron, pełnych dygresji. Popularność Coelho to triumf mądrości w pigułce. To także triumf znajomości sztuki marketingu. Jego książki zawierają na tyle ogólne recepty życiowe, żeby nikt na nich źle nie wyszedł i nie poczuł się oszukany.
Powieści Brazylijczyka sąsiadują na listach bestsellerów z książkami Amerykanina Williama Whartona czy Norwega Josteina Gaardera - autorów równie umiejętnie przyrządzających smaczne sałatki z rzeczywistości, magii, sensacji i złotych myśli Wschodu i Zachodu. Do ulubionych lektur Coelho zalicza "Biblię", "Koran" i "Mobby Dicka". Za mistrzów uważa Henry'ego Millera, Alberta Camusa, Jorge Luisa Borgesa, Williama Blake'a. Chwali się, że nigdy nie doczytał do końca "Ulissesa" Jamesa Joyce'a, bo to przykład "niebotycznego gadulstwa".
Pisarz ekspresowy
Coelho pisze wyłącznie w swoim czterystumetrowym apartamencie, na dziewiątym piętrze pięćdziesięciopiętrowego budynku położonego przy plaży Copacabana w Rio de Janeiro. Mieszka tam z żoną, malarką Christiną Oiticicą. Jego mieszkanie przypomina salę operacyjną: białe ściany, biała posadzka, dwie kanapy, stolik o kobiecych kształtach oraz popiersie Dantego na postumencie. W mieszkaniu nie widać książek. - Miałem bibliotekę liczącą kilkanaście tysięcy tomów. Ale któregoś dnia, pięć minut po tym, jak wyszedłem z gabinetu, półki z książkami się przewróciły. Mogłem zginąć w wyjątkowo idiotyczny sposób. Po tym zdarzeniu postanowiłem zatrzymać tylko czterysta książek. Zamknąłem je w szafie. Są tam m.in. dzieła francuskiego spirytysty, "Sztuka ekstazy seksualnej", powieści Oscara Wilde'a i prace Mircei Eliadego - mówi pisarz.
"Alchemika" napisał w piętnaście dni, "Piątą górę" - w dwadzieścia trzy. - Pisanie musi być tak szybkie jak poród. Jeśli nie ma końca, umiera i matka, i dziecko. Nigdy nie robię projektów czy notatek przed zabraniem się do pisania - opowiada. Ulubionymi bohaterami literackimi Coelho są Piotruś Pan i Sherlock Holmes. Wspomina, że w dzieciństwie chciał zostać strażakiem, a potem toreadorem. Uważa, że codziennie robi jakąś głupotę, bo jest kompletnie szalony. Ma prostą metodę na szczęście: - Kiedy czegoś bardzo chcemy, to cały wszechświat pomaga, by się to spełniło.
"Musiałem pozwolić mojej duszy pożeglować. Naprawdę chciałem robić coś innego, zwyczajnego"- tłumaczył Coelho powody zatrudnienia się w roli zmywacza w barze. Z Polską łączy go jeszcze to, że zawsze nosi przy sobie wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej. Ostatni raz był w naszym kraju jesienią ubiegłego roku. Przekazał wtedy Jolancie Kwaśniewskiej czek na 10 tys. dolarów na rzecz dzieci niepełnosprawnych. W maju tego roku odwiedzi Polskę ponownie.
Pisarz Clintonów
Coelho zarobił na pisaniu ponad
100 mln USD. W ojczystej Brazylii założył fundację swojego imienia, która utrzymuje kilkuset mieszkańców Rio de Janeiro i dofinansowuje program ochrony zabytków. Czasem wypisuje czek na sporą sumę, by "spełnić czyjeś marzenie życia". Jego dziewięć powieści (napisanych w ostatnich piętnastu latach) wydano w 155 krajach i 60 językach. Przełożono je m.in. na malajski, koreański, arabski i urdu. Wśród miłośników jego prozy są Jan Paweł II, Bill i Hilary Clintonowie, król Szwecji Karol XVI Gustaw, Bill Gates, Pierre Cardin, Clint Estwood, Madonna, Julia Roberts czy piłkarz Ronaldo. W Polsce wielkim fanem twórczości Coelho była Agnieszka Osiecka.
"Alchemik" jest uzupełniającą lekturą szkolną w USA, Brazylii, Francji, Hiszpanii, Włoszech, Portugalii, na Tajwanie. Prawa do filmowej adaptacji tej powieści kupiła wytwórnia Warner Bros. Reżyserować ma znany z "Matrixa" aktor Lawrence Fishburne. To na razie będzie jedyna ekranizacja prozy Coelho. Na wykorzystanie innych książek autor się nie zgodził. - Chcę, żeby podczas czytania moich powieści każdy sam kręcił swój film w głowie - tłumaczył podczas spotkania z dziennikarzem "Wprost" w hiszpańskim Santiago de Compostela. Z inspiracji "Alchemikiem" francuski kompozytor Walter Taieb skomponował "The Alchemist's Symphony". We Włoszech na podstawie "Alchemika" Irlando Danieli stworzył musical. Powieść przerobiono na musical też w Japonii. "Alchemika" grano w teatrach w Norwegii, w Turcji, Chorwacji, Słowacji, Bośni i Hercegowinie.
Od satanisty do proroka
W maju 2000 r. przed budynkiem opery w Teheranie zgromadziło się ponad
10 tys. osób. Trzy tysiące szczęśliwców znalazło się w gmachu opery, mogąc na żywo wysłuchać Coelho. W stolicy Iranu potraktowano go nie jak pisarza, lecz proroka - pierwszego po rewolucji w 1979 r. nieislamskiego przywódcę religijnego, któremu pozwolono publicznie wystąpić w Teheranie. Problemem jest to, że Coelho nie jest przywódcą religijnym. Wychował się w katolickiej rodzinie, był uczniem szkoły jezuickiej. Uważa się za katolika. "Wierzę w Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, ale nie uważam, żeby moja religia była lepsza od innych" - mówi.
W 1986 r. 38-letni Coelho zdecydował się na podróż słynnym szlakiem św. Jakuba - spod granicy francuskiej do hiszpańskiego Santiago de Compostela. Pod opieką przewodnika doświadczył podczas drogi różnych stopni wtajemniczenia, które
- jak mówi - pomogły mu zrozumieć samego siebie. Próby, jakie przeszedł, opisał na tyle dokładnie, że również czytelnicy mogą pójść w jego ślady ("ćwiczenie wody", czyli rozmazywanie kałuży dla uspokojenia - zadziwia prostotą, a "ćwiczenie pogrzebania żywcem" - kojarzy się z przygodami Pana Samochodzika pióra Zbigniewa Nienackiego).
Zanim Coelho stał się globalnym guru i prorokiem dwukrotnie zaproszonym na konferencję w Davos oraz przyjętym na osobistej audiencji przez Jana Pawła II, wiódł burzliwy żywot. Pisarzem został w wieku 38 lat. Wcześniej próbował tworzyć sztuki teatralne, które sam reżyserował. Pisał też scenariusze dla telewizji, był dziennikarzem telewizyjnym, autorem tekstów piosenek dla najpopularniejszych brazylijskich gwiazd muzyki pop i rocka, szefem dyskoteki. Jeszcze wcześniej był hippisem, narkomanem, należał do sekty satanistów. W dzieciństwie trzykrotnie rodzice oddawali go do zakładu poprawczego. Opowiada o tym w książce "Weronika chce umrzeć". Książka przyczyniła się do tego, że w Brazylii zliberalizowano ustawodawstwo dotyczące zakładów zamkniętych dla dzieci.
Mądrość w pigułce
- Dopóki żyjemy, nie ma rzeczy niemożliwych, a w ostatecznym rozrachunku nawet w najgorszym z nas znajdzie się coś dobrego - mówi pisarz. "Każdy postrzega życie na własny sposób, każdy inaczej przeżywa porażki, problemy i triumfy. Uczyć się, znaczy się stać znośnym dla siebie samego" - czytamy w "Pielgrzymie", pierwszej powieści Coelho wydanej właśnie przez Świat Książki. Nietrudno zauważyć, że pisarz nie mówi niczego nowego. Zresztą, co odkrywczego można powiedzieć o naturze ludzkiej po arcydziełach Dostojewskiego, Tołstoja, Prousta czy Conrada? Tyle że współczesny czytelnik nie ma czasu na przedzieranie się przez setki stron, pełnych dygresji. Popularność Coelho to triumf mądrości w pigułce. To także triumf znajomości sztuki marketingu. Jego książki zawierają na tyle ogólne recepty życiowe, żeby nikt na nich źle nie wyszedł i nie poczuł się oszukany.
Powieści Brazylijczyka sąsiadują na listach bestsellerów z książkami Amerykanina Williama Whartona czy Norwega Josteina Gaardera - autorów równie umiejętnie przyrządzających smaczne sałatki z rzeczywistości, magii, sensacji i złotych myśli Wschodu i Zachodu. Do ulubionych lektur Coelho zalicza "Biblię", "Koran" i "Mobby Dicka". Za mistrzów uważa Henry'ego Millera, Alberta Camusa, Jorge Luisa Borgesa, Williama Blake'a. Chwali się, że nigdy nie doczytał do końca "Ulissesa" Jamesa Joyce'a, bo to przykład "niebotycznego gadulstwa".
Pisarz ekspresowy
Coelho pisze wyłącznie w swoim czterystumetrowym apartamencie, na dziewiątym piętrze pięćdziesięciopiętrowego budynku położonego przy plaży Copacabana w Rio de Janeiro. Mieszka tam z żoną, malarką Christiną Oiticicą. Jego mieszkanie przypomina salę operacyjną: białe ściany, biała posadzka, dwie kanapy, stolik o kobiecych kształtach oraz popiersie Dantego na postumencie. W mieszkaniu nie widać książek. - Miałem bibliotekę liczącą kilkanaście tysięcy tomów. Ale któregoś dnia, pięć minut po tym, jak wyszedłem z gabinetu, półki z książkami się przewróciły. Mogłem zginąć w wyjątkowo idiotyczny sposób. Po tym zdarzeniu postanowiłem zatrzymać tylko czterysta książek. Zamknąłem je w szafie. Są tam m.in. dzieła francuskiego spirytysty, "Sztuka ekstazy seksualnej", powieści Oscara Wilde'a i prace Mircei Eliadego - mówi pisarz.
"Alchemika" napisał w piętnaście dni, "Piątą górę" - w dwadzieścia trzy. - Pisanie musi być tak szybkie jak poród. Jeśli nie ma końca, umiera i matka, i dziecko. Nigdy nie robię projektów czy notatek przed zabraniem się do pisania - opowiada. Ulubionymi bohaterami literackimi Coelho są Piotruś Pan i Sherlock Holmes. Wspomina, że w dzieciństwie chciał zostać strażakiem, a potem toreadorem. Uważa, że codziennie robi jakąś głupotę, bo jest kompletnie szalony. Ma prostą metodę na szczęście: - Kiedy czegoś bardzo chcemy, to cały wszechświat pomaga, by się to spełniło.
Więcej możesz przeczytać w 11/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.