Rozmowa z CONDOLEEZZĄ RICE, doradcą prezydenta USA do spraw bezpieczeństwa narodowego
Nathan Gardels: Być może nadszedł czas, by pomówić o tym, jaki będzie Irak po obaleniu Saddama. Jaka jest pani wizja rozwoju wydarzeń?
Condoleezza Rice: Celem Stanów Zjednoczonych i, jak wierzymy, antyirackiej koalicji jest przede wszystkim natychmiastowa poprawa warunków życia Irakijczyków. To oni w pierwszej kolejności skorzystają na obaleniu rządów Saddama. Są wykształceni i potrafią wkroczyć na drogę demokratycznego rozwoju. Amerykanie będą tam, by im pomóc. Będziemy współpracować z wszelkiego rodzaju organizacjami pozarządowymi i oficjalnymi agendami do spraw pomocy, by zapewnić wsparcie humanitarne i dostawy żywności. Dysponujemy już dziesiątkami milionów dolarów na ten cel. Jak najszybciej zajmiemy się też odbudową struktur administracyjnych Iraku, tak by Irakijczycy zaczęli się rządzić sami. W kraju uwolnionym od Saddama większość z nich czeka pomyślna przyszłość. Oczywiście, nie można tego powiedzieć o bliskim kręgu współpracowników dyktatora, ale większość stanie się wreszcie obywatelami we własnym kraju.
Jeśli rzeczywiście użyjemy siły militarnej i rozpoczniemy działania, by uwolnić Irak od Saddama, liczymy na to, że Irakijczycy nie będą łączyć swej przyszłości z obecnym reżimem. Mamy nadzieję, że odmówią wykonania rozkazów użycia broni masowego rażenia i puszczenia z dymem bogactw swej ojczyzny, tak jak kiedyś podpalili pola naftowe Kuwejtu.
Irak bez broni masowego rażenia, zachowujący integralność terytorialną i wkraczający na drogę demokratycznego rozwoju, będzie odgrywał nadzwyczaj pozytywną rolę w regionie, w którym - od Bahrajnu po Maroko - można usłyszeć coraz silniejsze głosy wyrażające potrzebę reform. Sami Arabowie mówią o "Arabskiej karcie praw do reform politycznych i gospodarczych". Chodzi zwłaszcza o to, że wraz z likwidacją jednego z wielkich zagrożeń dla regionu, a zarazem ośrodka silnie wspierającego terroryzm - bo tak należy dziś określić Irak - osiągnięcie pokoju na Bliskim Wschodzie stanie się bardziej realne. Również Palestyńczycy zyskają większe szanse urzeczywistnienia marzenia o stworzeniu demokratycznego państwa.
- Mówi pani o walce o świat muzułmański mającej zmienić Bliski Wschód?
- To nie jest właściwe określenie. Nikt nie prowadzi walki o świat muzułmański. Chodzi raczej o prawo obywateli do decydowania o własnej przyszłości, do życia bez strachu przed arbitralnymi decyzjami rządu i do kształcenia dzieci, zarówno chłopców, jak i dziewcząt. To niezbywalne przejawy ludzkiej godności i wartości uniwersalne.
- Czy fala demokratyzacji może również ogarnąć takie kraje, jak Arabia Saudyjska i Egipt?
- Niemal w każdym kraju Bliskiego Wschodu są ludzie, którzy doceniają reformy. To przecież przywódca Arabii Saudyjskiej mówi o "Arabskiej karcie praw do reform gospodarczych i politycznych". Nie tego należy się obawiać na Bliskim Wschodzie. Tego należy sobie życzyć. Rozwój całego regionu, tak bogatego w zasoby ekonomiczne i ludzkie, był powstrzymywany przez lata nienawiści i konfliktów. Pora, by Bliski Wschód stał się prężnym i prosperującym regionem.
Rozmawiał Nathan Gardels
© Global Viewpoint
Więcej możesz przeczytać w 11/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.