Polską rządzi alternatywny układ nakładający własne podatki (haracze) i mający własny wymiar (nie)sprawiedliwości
Co by tu jeszcze spieprzyć, panowie, co by tu jeszcze" - śpiewa Wojciech Młynarski. "Wy, Polacy, potraficie sknocić wszystko, do czego się zabierzecie. Czasem się zastanawiam, czy nie zasłużyliście na to, co robili z wami zaborcy i najeźdźcy" - mówił w 1944 r. zirytowany Winston Churchill do Stanisława Mikołajczyka, premiera rządu na uchodźstwie. Od tamtych czasów minęło niespełna 60 lat i znowu sympatyzujący zwykle z nami Brytyjczycy mają o Polsce jak najgorszą opinię. Brytyjska prasa, m.in. "The Economist", "Financial Times" czy "The Independent", w ostatnich dniach nie zostawia na Polsce suchej nitki: korupcja, degrengolada, przestępczość, nieudolność. Innymi słowy - Polska Rzeczpospolita Bananowa.
Oto Jerzy Urban, zeznając przed sejmową komisją śledczą, daje do zrozumienia, że władza ma tyle na sumieniu, iż jeden jego felieton (z początku sierpnia 2002 r.) sugerujący aferę korupcyjną w otoczeniu premiera wywołuje prawdziwą pielgrzymkę ministrów. Po co przychodzą do Urbana? Żeby się upewnić, że to nie o nich chodzi (vide: "Urbanem w Millera"). Podczas jednego z takich spotkań - wedle słów Urbana - minister obrony Jerzy Szmajdziński przyznaje, że przetarg na samolot wielozadaniowy to w zasadzie farsa, bo i tak wszystko jest rozstrzygnięte - ponad cztery miesiące przed oficjalnym rozstrzygnięciem. Ten sam Urban za chwilę bez żenady przyznaje, że "miał honor" wydać przyjęcie dla bossów pruszkowskiej mafii, podczas którego biesiadował m.in. z Andrzejem Zielińskim (Słowikiem) oraz Jarosławem Sokołowskim (Masą). Urban bratający się ze Słowikiem i innymi mafiosami jest potem formalnym i nieformalnym doradcą polityków. Nikt nie czuje niestosowności tej sytuacji. Takie standardy nie dziwią w przestępczej ferajnie, w cywilizowanej polityce są niewyobrażalne. Osoba bratająca się z mafią to po prostu persona non grata.
Z dotychczasowych zeznań przed komisją śledczą w sprawie Rywina, a także z wiedzy o największych aferach korupcyjnych wynika, że poza konstytucyjnymi władzami Polską rządzi alternatywny układ. Posługuje się on majątkiem skarbu państwa jak lennem, nakłada własne podatki (haracze), ma własny wymiar (nie)sprawiedliwości. Wielu dowodów potwierdzających ten stan rzeczy dostarczył ostatnio Roman Kluska, były prezes Optimusa. Ujawnił on, że musiał się wycofać z biznesu, bo bez łapówki nie mógł podpisać żadnego krajowego kontraktu. Kiedy raz wygrał mimo to w przetargu, przetarg unieważniono. Niemal wszyscy biznesmeni, z którymi Kluska się kontaktował, twierdzili, że jest chyba jedynym jeszcze nie płacącym. Gdy z nim o tym rozmawiałem, był zdruzgotany, że bardzo wysocy urzędnicy państwowi bez żenady wypisywali sumy żądanych łapówek na serwetkach podczas lunchu. Jeden proponował udzielenie pożyczki w wysokości 30 mln zł. Umowę tak skonstruowano, że właściwie była to darowizna. Gdy Kluska uporczywie odmawiał płacenia i sprzedał firmę, aresztowano go, a potem żądano haraczu za wyciszenie sprawy. Oczywiście, Polska Rzeczpospolita Bananowa nie jest produktem ostatnich lat. Teraz mamy tylko - mówiąc językiem Kisiela - rezultat. Mechanizmy funkcjonowania bananowej republiki tak już okrzepły, że Roman Kluska płynnie został przekazany przez jednych państwowych haraczowników drugim.
Nie wierzę w teorie spiskowe, ale gdyby ktoś chciał skomplikować nasze wchodzenie do Unii Europejskiej, nie wymyśliłby lepszego scenariusza niż to, co się dziś w Polsce dzieje. Łącznie z takimi drobiazgami, jak strzelaniny z broni maszynowej, obrzucanie policji granatami czy zakładanie min pułapek (vide: "Egzekucja w Magdalence"). Co w tej sytuacji robi prezydent Aleksander Kwaśniewski, który z taką swadą bryluje na zagranicznych salonach? Otóż nic nie robi. Zbyt wiele czasu zajmuje mu wojna z premierem i budowanie wałów obronnych, na których zatrzyma się lawina idąca za Rywinem? Rządzić w łatwych czasach może nawet leninowska kucharka. Klasę polityka poznać po tym, jak sobie radzi w czasach trudnych. Wtedy unikanie odpowiedzialności i zagadywanie rzeczywistości ujawniają się z całą jaskrawością.
Tylko społeczeństwo zachowuje się racjonalnie: ponad trzy razy więcej Polaków (61,1 proc. do 18,1 proc.) opowiada się za zmianą proporcjonalnej ordynacji na większościową. Żeby wreszcie było wiadomo, kto za co odpowiada i za co kogo rozliczać.
Prawie 100 lat temu Stanisław Brzozowski stwierdził, że Polakom nie trzeba żadnych wrogów na zewnątrz, bo sami najlepiej potrafią się unicestwić. Od tamtych czasów siła autodestrukcji wzrosła. Zmienić mogą to chyba tylko młodzi Polacy, wyedukowani w zupełnie innej niż obecna szkole (vide: "Szkoła Kiepskich").
Więcej możesz przeczytać w 11/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.