Konstytucji nie można naruszać nawet na 5 minut, bo grozi to ustrojowym nieszczęściem
Wiele emocji wywołała w Sejmie kwestia, czy Józef Oleksy ma się zrzec urzędu wiecepremiera i ministra spraw wewnętrznych dopiero po objęciu nowego stanowiska, czy jeszcze przed przesądzającym o tym głosowaniem. Zwolennicy tego drugiego rozwiązania zwracali uwagę na konstytucyjną zasadę rozłączności władzy ustawodawczej i wykonawczej, wykluczającą jednoczesne sprawowanie funkcji ministra i marszałka Sejmu. Argumentowali, że konstytucji nie można naruszać nawet na 5 minut, bo to rodzi niebezpieczny precedens, mogący w przyszłości doprowadzić do wypaczenia mechanizmów ustrojowych.
Doświadczenie historyczne nakazuje potraktować takie obawy z powagą. W II Rzeczypospolitej po zamachu majowym piłsudczycy zablokowali normalne funkcjonowanie parlamentu właśnie dzięki niewinnemu na pierwszy rzut oka precedensowi. Cała historia zaczęła się niegroźnie. W końcu października 1926 r., przed zwołaniem jesiennej sesji Sejmu, Józef Piłsudski zaczął się spierać z marszałkiem Maciejem Ratajem, czy posłowie wysłuchają czytanego przez niego orędzia siedząc, czy stojąc. Kontrowersje tak mnożono, że niemożliwe stało się otwarcie jesiennej sesji Sejmu przed końcem października, jak tego wymagała konstytucja. Aby nie dopuścić do naruszenia ustawy zasadniczej, Maciej Rataj i Konwent Seniorów zaakceptowali interpretację, zgodnie z którą dla dochowania wierności konstytucji wystarczy, iż prezydent zwoła Sejm przed 31 października, ale faktycznie posłowie zbiorą się później.
To na pozór drobne ustępstwo doprowadziło z czasem do całkowitego sparaliżowania parlamentu. Precedensową interpretację konstytucji posunięto bowiem dalej. Chcąc zablokować nieżyczliwy piłsudczykom Sejm, prezydent zaraz po zwołaniu kolejnej sesji, zgodnie z posiadanymi prerogatywami odraczał obrady na 30 dni, a potem zamykał posiedzenie. W ten sposób Sejm formalnie był zwoływany, choć posłowie nie mieli okazji się wypowiadać.
Pomysłodawcą tych sztuczek był jeden z najbliższych współpracowników Piłsudskiego - Stanisław Car, szybko obdarzony przez satyryków tytułem Jego Interpretatorskoje Wieliczestwo. Cała ta historia nie nastraja jednak do żartów. Na jej przykładzie można się przekonać, jak niewiele wystarczy zmienić w mechanizmach konstytucyjnych, by zupełnie inaczej ukształtować funkcjonowanie ustroju państwa.
Więcej możesz przeczytać w 18/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.