Nie wiem, czy zgodzą się Państwo ze mną, ale mam wrażenie, że ostatnio telewizja zrobiła się nudna. I to nie żadna konkretna telewizja, ale wszystkie kanały razem wzięte. Bez względu na stopień ich ukomercyjnienia wszędzie mamy to samo: filmy (pokazywane bez ładu i składu, jak leci, według zasady: oto co nam się udało wyrwać konkurencji podczas ostatnich targów w Cannes), reality show (coraz bardziej bezbarwne i zbliżające nas do jakże niesprawiedliwego, ale ugruntowanego wśród nas od lat przekonania, że zwykli ludzie są nieciekawi, a niezwykli, czyli gwiazdy - pretensjonalni), talk-show (które niepostrzeżenie przekształciły się w karykaturę gatunku i bardziej próbują przyciągnąć publiczność tym, kto co pokazał, niż tym, kto co powiedział), quizy (czyli skrzyżowanie egzaminu z loterią, gdzie łatwiej się ośmieszyć, niż wygrać wielką nagrodę albo zostać bohaterem dnia, jak to bywało za czasów "Wielkiej gry") oraz wiadomości (coraz bardziej chaotyczne, splątane, nieprzekonujące: o 19.00 mówią nam, że sprawa wygląda źle i nic nie wskazuje na to, aby udało się ją załatwić, a o 19.30 dostajemy informację, że wszystko zostało pomyślnie załatwione: konia z rzędem, kto się w tym połapie! Osobowości z telewizyjnych dzienników wyparowały, a na ich miejsce pojawili się wyszczekani prezenterzy o przyjemnej powierzchowności, mało jednak wiarygodni, jeśli idzie o stopień ich poinformowania o aktualnych wydarzeniach i rozeznania w sytuacji na świecie).
Z tego chaosu powtarzalnych, bezbarwnych elementów bierze się właśnie nuda. Nic się nie wyróżnia, nic nie jest bardziej warte uwagi niż coś innego, by poświęcić temu czas. Formaty zastąpiły Charaktery. Nawet nie można spojrzeć w oczy telewizyjnym prezenterom, bo ich oczy są martwe - zajęte odczytywaniem słów z telepromptera. Zero kontaktu! I proszę nie myśleć, że uwziąłem się tylko na polskich kolegów (i koleżanki, jak równość to równość) z małego ekranu. Podobne zjawisko można zauważyć na całym świecie. I widzowie je zauważają! A nawet - już zaczęli na nie reagować odwracaniem się od telewizji. Powoli się wyekranowują!
Jak pokazują najnowsze badania przeprowadzone w USA, telewidzowie w wieku 18-34 lata wolą korzystać z Internetu, niż oglądać telewizję. Ta najbardziej poszukiwana przez reklamodawców grupa odbiorców już nie chce tracić czasu na ciamkanie zużytej gumy do żucia dla oczu. Guma straciła smak i elastyczność. I nawet nie przykleja się już do źrenic. Ci sami widzowie, którzy uciekają od telewizyjnego ekranu, okazują się ponadprzeciętnie aktywni przed monitorem komputera. Jak szaleni rzucają się w wir internetowych rozrywek i szukają tam najnowszych wiadomości. Także - co zauważyłem nie bez zdziwienia - recenzji filmowych. Dzisiaj dużo większy, szybszy i znaczący oddźwięk ma opinia o filmie opublikowana w Internecie niż na łamach najbardziej nawet wysokonakładowej gazety! Sam przekonuję się o tym raz po raz.
Dla młodych ludzi (i tych "średniomłodych" też) telewizja stała się zbyt nudna, pozbawiona inwencji, zaś prasa zbyt powolna. Szybciej, oryginalniej, konkretniej, szczegółowiej i natychmiast! - oto zawołania klientów mediów XXI wieku. I wcale nie tylko w Ameryce!
Właśnie mam przed oczami drugie badanie, jak najbardziej polskie, pachnące jeszcze mazurkiem: oglądalność telewizji w Polsce spada. Od ubiegłego roku - o 29 minut dziennie, czyli o ponad 2 proc.! Tak w każdym razie wypadły badania telemetryczne AGB Polska przeprowadzone na początku kwietnia. I ja te badania potwierdzam: sam się do takiego wyniku przyczyniłem, bo rzeczywiście dużo rzadziej i na krócej włączam ostatnio telewizor. Epoka formatów telewizyjnych to w historii tego medium czas wielkiego zastoju, a dla ludzi telewizji - czas wielkiej smuty. Oczy nie błyszczą z entuzjazmu (ani widzom, ani twórcom programów), nikomu się tak naprawdę nie chce, a programy odgrywane według zakupionych za granicą scenariuszy coraz bardziej przypominają nastrojem lekcje wychowania obywatelskiego z czasów PRL: wieje z nich fałszem i przymusem.
Komputery mierzą oglądalność, a my odmierzamy resztki cierpliwości, jakie nam zostały. I choć jeszcze się o tym nie mówi, czujemy już, że wali się dotychczasowy porządek w mediach, podobnie jak wali się porządek (czyli status quo) w polityce i gospodarce kraju. Ten wypełniony nastrojem wyczekiwania chaos musi się skończyć radosną przemianą i ozdrowieńczym katharsis, ale kiedy to nastąpi i kto je przyniesie? Odpowiedzi na te właśnie pytania coraz niecierpliwiej poszukują w Internecie najbardziej zainteresowani. I powoli się wyekranowują.
[email protected]
Więcej możesz przeczytać w 18/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.