Albańska bomba może na strzępy roznieść Bałkany Wybudujemy pomnik Milo˙seviciowi, bo on jest jednym z twórców naszej niezależności - deklarują kosowscy Albańczycy. Dzięki polityce czystek etnicznych były prezydent Serbii umożliwił faktyczne usamodzielnienie się prowincji i spotęgował poczucie solidarności wśród Albańczyków. Po I wojnie światowej Kosowo było zamieszkane w 40 proc. przez Albańczyków, po drugiej - już w 50 proc. Proporcje jeszcze bardziej zmieniły się za czasów panowania Josipa Broz-Tity, który chcąc ograniczyć serbskie wpływy w Jugosławii otworzył granice oddzielające Kosowo od Albanii i umożliwił osiedlenie się w Kosowie albańskich uchodźców. Serbom, którzy podczas wojny uciekli z Kosowa, zabraniał powrotu. Liczba mieszkających tam Albańczyków gwałtownie rosła. Albańska rodzina w Kosowie ma przeciętnie dziewięcioro dzieci (serbska - tylko dwoje). Po nalotach NATO w 1999 r. i czystkach etnicznych, wskutek których uciekło z Kosowa 200 tys. Serbów i Romów, teren ten zdominowali Albańczycy. Od pięciu lat prowincja jest pod protektoratem ONZ. Wizje przyszłości są dwie: Serbia proponuje podział Kosowa na część serbską i albańską. W ten sposób można by zapobiec dalszemu exodusowi Serbów i utrzymać terytorialną integralność regionu. Albańczycy - co już im się praktycznie udało - dążą do przejęcia prowincji.
Wielka Albania
Termin "wielka Albania" pojawił się w czasie II wojny światowej. Albańczycy, współpracujący z niemiecko-włoskim okupantem, zdobyli nowe terytoria, w tym Kosowo. Ferat Bej Draga, ówczesny przywódca kosowskich Albańczyków chciał, żeby jego "wielka Albania" obejmowała terytoria dzisiejszej Albanii, Kosowa, południowej Serbii, części Czarnogóry i Macedonii oraz Grecji. Enver Hodża, komunistyczny przywódca Albanii, na początku lat 80. snuł plany na najbliższe lata: autonomia dla Kosowa i Metohii, połączenie "ziem albańskich" w Serbii, Czarnogórze, Macedonii, oderwanie tych terenów od Jugosławii i wreszcie przyłączenie do Albanii.
Południe Serbii już teraz nazywane jest małą Albanią - okolice Bujanovca, Pre˙seva i Medvedii zamieszkuje prawie wyłącznie ludność albańska. Cztery lata temu, po obaleniu Milo˙sevicia, wybuchło tu powstanie, które ugaszono, powierzając Albańczykom stanowiska we władzach lokalnych. Ostatnio jednak Armia Wyzwoleńcza Pre˙seva, Medvedii i Bujanovca, powiązana z Wyzwoleńczą Armią Kosowa (WAK), znów daje znać o sobie. Mnożą się ataki na cywilów. Na murach miast widać hasła wyzwoleńcze i albańskie orły.
Macedońscy Albańczycy długo obserwowali rozwój sytuacji w Kosowie i czekali na swoją kolej. Ta przyszła w 2001 r., kiedy w zachodniej części kraju wybuchło powstanie, zakończone porozumieniem ochrydzkim. Na jego mocy Albańczycy otrzymali większe prawa i zyskali wpływ na politykę. Ostatnie tygodnie jednak przynoszą nowe protesty Albańczyków. Stanowią oni już 40 proc. dwumilionowej populacji Macedonii. Silnymi twierdzami "myśli patriotycznej" są Tetovo (z albańskim uniwersytetem), Ki˙cevo i Gostivar. Symbioza macedońsko-albańska to fikcja. Macedończycy panicznie boją się żywiołu albańskiego, a liczba mieszkających tu Albańczyków zwiększa się w postępie geometrycznym.
Albański problem nęka też Grecję - do liczącej 600 tys. osób diaspory albańskiej dochodzą wciąż nowi imigranci. Greków niepokoją rosnące oczekiwania Albańczyków, którym już nie wystarcza tylko opieka socjalna. Podobnie sytuacja wygląda we Włoszech (diaspora albańska liczy tam 400 tys. osób). Liczby Albańczyków w Turcji nikt nie podejmuje się oszacować - wskutek wielowiekowych migracji zatarły się różnice między etnicznymi Turkami a Albańczykami.
Podatek na ojczyznę
Na zachodzie Europy największe diaspory albańskie znajdują się w Niemczech i Szwajcarii - odpowiednio 600 tys. i 500 tys. ludzi.
Każdy Albańczyk żyjący tam musi rocznie przeznaczać około 3 proc. swojego dochodu "na ojczyznę". W 1998 r. jeden z takich niemieckich funduszy obracał rocznie 10 mln marek. Teoretycznie pieniądze szły na budowę szpitali i szkół, w praktyce kupowano za nie broń dla WAK. "Podatek" ściągają wyspecjalizowane grupy przestępcze. Albańczycy działają na zasadzie samopomocy - sprowadzają członków rodziny i zatrudniają w swoich firmach. Przez pierwszy rok pracy krewny nie otrzymuje wynagrodzenia, za to po półtora roku dostaje fundusze na założenie własnej firmy.
Wśród rozsianych po świecie Albańczyków - skazanych niegdyś przez Envera Hodżę na ateizm - zapanował renesans religii, głównie islamu. Namacalnym dowodem jest rozrastająca się sieć meczetów. Islam albański pod wpływem irańskich mułłów staje się coraz bardziej radykalny. Wsparcie muzułmanów z innych krajów zwiększyło się 10 lat temu po przyjęciu Albanii do Organizacji Konferencji Islamskich.
Walka z hydrą
Albańczycy to jedyny naród, który skorzystał na wojnach bałkańskich. Straty w ludziach (od 6 tys. do 10 tys. ofiar serbskich czystek w Kosowie) są niewielkie w porównaniu ze stratami, jakie ponieśli sąsiedzi (Serbia: 15-20 tys. ofiar, Chorwacja: kilkanaście tysięcy, Bośnia i Hercegowina: ponad 200 tys.). Ominęły ich sankcje, za to byli beneficjentami pomocy humanitarnej.
Do niedawna Europa i Ameryka sprzyjały roszczeniom Albańczyków. USA były orędownikiem NATO-wskich aspiracji Albanii, która byłaby ich przyczółkiem w tym regionie Europy. Niepokój jednak wzbudziły informacje o częstych wizytach w Kosowie bin Ladena, który osobiście nadzorował tamtejsze obozy szkoleniowe i dofinansowywał WAK. Francuski wywiad wojskowy już dziesięć lat temu donosił o ożywionej działalności wywiadu i irańskich organizacji religijnych.
Co by się stało, gdyby doszło do stworzenia - choćby nieformalnego - wielkiej Albanii? "To byłaby bomba, która na strzępy rozniosłaby Bałkany" - pisał już kilka lat temu amerykański analityk Richard Dowden. Przy albańskim przyroście naturalnym, zorganizowaniu i tendencjach ekspansyjnych zagroziłoby to stabilności wszystkich sąsiednich terytoriów. Wielka muzułmańska Albania byłaby najpotężniejszym ośrodkiem agresywnego islamu w Europie.
Termin "wielka Albania" pojawił się w czasie II wojny światowej. Albańczycy, współpracujący z niemiecko-włoskim okupantem, zdobyli nowe terytoria, w tym Kosowo. Ferat Bej Draga, ówczesny przywódca kosowskich Albańczyków chciał, żeby jego "wielka Albania" obejmowała terytoria dzisiejszej Albanii, Kosowa, południowej Serbii, części Czarnogóry i Macedonii oraz Grecji. Enver Hodża, komunistyczny przywódca Albanii, na początku lat 80. snuł plany na najbliższe lata: autonomia dla Kosowa i Metohii, połączenie "ziem albańskich" w Serbii, Czarnogórze, Macedonii, oderwanie tych terenów od Jugosławii i wreszcie przyłączenie do Albanii.
Południe Serbii już teraz nazywane jest małą Albanią - okolice Bujanovca, Pre˙seva i Medvedii zamieszkuje prawie wyłącznie ludność albańska. Cztery lata temu, po obaleniu Milo˙sevicia, wybuchło tu powstanie, które ugaszono, powierzając Albańczykom stanowiska we władzach lokalnych. Ostatnio jednak Armia Wyzwoleńcza Pre˙seva, Medvedii i Bujanovca, powiązana z Wyzwoleńczą Armią Kosowa (WAK), znów daje znać o sobie. Mnożą się ataki na cywilów. Na murach miast widać hasła wyzwoleńcze i albańskie orły.
Macedońscy Albańczycy długo obserwowali rozwój sytuacji w Kosowie i czekali na swoją kolej. Ta przyszła w 2001 r., kiedy w zachodniej części kraju wybuchło powstanie, zakończone porozumieniem ochrydzkim. Na jego mocy Albańczycy otrzymali większe prawa i zyskali wpływ na politykę. Ostatnie tygodnie jednak przynoszą nowe protesty Albańczyków. Stanowią oni już 40 proc. dwumilionowej populacji Macedonii. Silnymi twierdzami "myśli patriotycznej" są Tetovo (z albańskim uniwersytetem), Ki˙cevo i Gostivar. Symbioza macedońsko-albańska to fikcja. Macedończycy panicznie boją się żywiołu albańskiego, a liczba mieszkających tu Albańczyków zwiększa się w postępie geometrycznym.
Albański problem nęka też Grecję - do liczącej 600 tys. osób diaspory albańskiej dochodzą wciąż nowi imigranci. Greków niepokoją rosnące oczekiwania Albańczyków, którym już nie wystarcza tylko opieka socjalna. Podobnie sytuacja wygląda we Włoszech (diaspora albańska liczy tam 400 tys. osób). Liczby Albańczyków w Turcji nikt nie podejmuje się oszacować - wskutek wielowiekowych migracji zatarły się różnice między etnicznymi Turkami a Albańczykami.
Podatek na ojczyznę
Na zachodzie Europy największe diaspory albańskie znajdują się w Niemczech i Szwajcarii - odpowiednio 600 tys. i 500 tys. ludzi.
Każdy Albańczyk żyjący tam musi rocznie przeznaczać około 3 proc. swojego dochodu "na ojczyznę". W 1998 r. jeden z takich niemieckich funduszy obracał rocznie 10 mln marek. Teoretycznie pieniądze szły na budowę szpitali i szkół, w praktyce kupowano za nie broń dla WAK. "Podatek" ściągają wyspecjalizowane grupy przestępcze. Albańczycy działają na zasadzie samopomocy - sprowadzają członków rodziny i zatrudniają w swoich firmach. Przez pierwszy rok pracy krewny nie otrzymuje wynagrodzenia, za to po półtora roku dostaje fundusze na założenie własnej firmy.
Wśród rozsianych po świecie Albańczyków - skazanych niegdyś przez Envera Hodżę na ateizm - zapanował renesans religii, głównie islamu. Namacalnym dowodem jest rozrastająca się sieć meczetów. Islam albański pod wpływem irańskich mułłów staje się coraz bardziej radykalny. Wsparcie muzułmanów z innych krajów zwiększyło się 10 lat temu po przyjęciu Albanii do Organizacji Konferencji Islamskich.
Walka z hydrą
Albańczycy to jedyny naród, który skorzystał na wojnach bałkańskich. Straty w ludziach (od 6 tys. do 10 tys. ofiar serbskich czystek w Kosowie) są niewielkie w porównaniu ze stratami, jakie ponieśli sąsiedzi (Serbia: 15-20 tys. ofiar, Chorwacja: kilkanaście tysięcy, Bośnia i Hercegowina: ponad 200 tys.). Ominęły ich sankcje, za to byli beneficjentami pomocy humanitarnej.
Do niedawna Europa i Ameryka sprzyjały roszczeniom Albańczyków. USA były orędownikiem NATO-wskich aspiracji Albanii, która byłaby ich przyczółkiem w tym regionie Europy. Niepokój jednak wzbudziły informacje o częstych wizytach w Kosowie bin Ladena, który osobiście nadzorował tamtejsze obozy szkoleniowe i dofinansowywał WAK. Francuski wywiad wojskowy już dziesięć lat temu donosił o ożywionej działalności wywiadu i irańskich organizacji religijnych.
Co by się stało, gdyby doszło do stworzenia - choćby nieformalnego - wielkiej Albanii? "To byłaby bomba, która na strzępy rozniosłaby Bałkany" - pisał już kilka lat temu amerykański analityk Richard Dowden. Przy albańskim przyroście naturalnym, zorganizowaniu i tendencjach ekspansyjnych zagroziłoby to stabilności wszystkich sąsiednich terytoriów. Wielka muzułmańska Albania byłaby najpotężniejszym ośrodkiem agresywnego islamu w Europie.
Więcej możesz przeczytać w 37/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.