Polska wkrótce zostanie podzielona na patriotów gotowych przegryźć niemieckie gardła i na sprzedawczyków Z polityką jest podobnie jak z pogodą. Żadna sytuacja nie trwa wiecznie. Po długiej spiekocie przychodzi deszcz, a po nim znowu pojawia się słońce. Analogicznie na arenie międzynarodowej - okresy dobre i złe przeplatają się z sobą, choć w tym wypadku znacznie więcej zależy od ludzi. Oni sami doprowadzają do kataklizmów, mnożąc nienawiść tam, gdzie trzeba szukać porozumienia.
W najnowszych dziejach Polski więcej było słoty niż słońca. Wypogodziło się dopiero przed 15 laty. Rozpadł się system komunistyczny, a Polska, wstępując do NATO i Unii Europejskiej, zyskała gwarancje bezpieczeństwa i pomyślności.
Na czystym do niedawna niebie zaczęły się jednak pojawiać pierwsze chmury. Najwięcej ich w stosunkach polsko-niemieckich. Pogodę zepsuli radykałowie z Niemiec, głosząc hasła i żądania zmierzające do zrównania ofiar i katów II wojny światowej. Na reakcję nie trzeba było długo czekać, bo radykalizmy wzajemnie się napędzają. Również w Polsce, w odpowiedzi na roszczenia radykałów zza Odry, pojawiło się żądanie wyegzekwowania od Niemiec reparacji wojennych. Chodzi o kwotę ogromną, dla normalnego człowieka wręcz niewyobrażalną, przekraczającą bilion dolarów.
Wiele wskazuje na to, że nasza radykalna i populistyczna prawica chwyci się tego żądania jak pijany płotu. Od dawna brakowało jej zwornika spajającego rozchwiane poglądy. W swoich postulatach społecznych prawicowi radykałowie idą przecież dalej niż specjalizująca się w tych kwestiach lewica. Szastają obietnicami, nie przejmując się pustkami w państwowej kasie. Do tej pory hamowało ich kłopotliwe pytanie: skąd wziąć na to wszystko pieniądze? Teraz odpowiedź będzie prosta. Wydatki pokryje się z reparacji. Za należące się nam, jak psu buda, niemieckie pieniądze Polska zamieni się w krainę mlekiem i miodem płynącą.
Takie głosy już padły z sejmowej trybuny. "Gdyby Polska odzyskała należne jej reparacje i odszkodowania indywidualne, to dziś byłaby krajem bogatym" - grzmiał poseł LPR. Nie ulega wątpliwości, że z czasem owa argumentacja ulegnie rozbudowaniu. Polska wkrótce zostanie podzielona na sprzedawczyków, nie dość upominających się o należne jej pieniądze, oraz na patriotów gotowych przegryzać niemieckie gardła. Pierwsze akordy owej melodii już w Sejmie padły. Bez wątpienia znajdzie ona wielu wdzięcznych słuchaczy, zwłaszcza wśród ludzi nie widzących innej szansy na wyjście z dokuczających im biedy i niedostatku.
Skóra cierpnie na plecach, kiedy się pomyśli, w jakim kierunku ta spirala może się rozkręcić. Pompowanie wzajemnych roszczeń nie raz przecież w Europie się zdarzało i zawsze prowadziło do nieszczęścia. Lepiej więc nie uruchamiać tego sposobu na bogactwo. Lepiej nie skłócać narodów, które w Unii Europejskiej znalazły właściwą platformę współpracy.
Na czystym do niedawna niebie zaczęły się jednak pojawiać pierwsze chmury. Najwięcej ich w stosunkach polsko-niemieckich. Pogodę zepsuli radykałowie z Niemiec, głosząc hasła i żądania zmierzające do zrównania ofiar i katów II wojny światowej. Na reakcję nie trzeba było długo czekać, bo radykalizmy wzajemnie się napędzają. Również w Polsce, w odpowiedzi na roszczenia radykałów zza Odry, pojawiło się żądanie wyegzekwowania od Niemiec reparacji wojennych. Chodzi o kwotę ogromną, dla normalnego człowieka wręcz niewyobrażalną, przekraczającą bilion dolarów.
Wiele wskazuje na to, że nasza radykalna i populistyczna prawica chwyci się tego żądania jak pijany płotu. Od dawna brakowało jej zwornika spajającego rozchwiane poglądy. W swoich postulatach społecznych prawicowi radykałowie idą przecież dalej niż specjalizująca się w tych kwestiach lewica. Szastają obietnicami, nie przejmując się pustkami w państwowej kasie. Do tej pory hamowało ich kłopotliwe pytanie: skąd wziąć na to wszystko pieniądze? Teraz odpowiedź będzie prosta. Wydatki pokryje się z reparacji. Za należące się nam, jak psu buda, niemieckie pieniądze Polska zamieni się w krainę mlekiem i miodem płynącą.
Takie głosy już padły z sejmowej trybuny. "Gdyby Polska odzyskała należne jej reparacje i odszkodowania indywidualne, to dziś byłaby krajem bogatym" - grzmiał poseł LPR. Nie ulega wątpliwości, że z czasem owa argumentacja ulegnie rozbudowaniu. Polska wkrótce zostanie podzielona na sprzedawczyków, nie dość upominających się o należne jej pieniądze, oraz na patriotów gotowych przegryzać niemieckie gardła. Pierwsze akordy owej melodii już w Sejmie padły. Bez wątpienia znajdzie ona wielu wdzięcznych słuchaczy, zwłaszcza wśród ludzi nie widzących innej szansy na wyjście z dokuczających im biedy i niedostatku.
Skóra cierpnie na plecach, kiedy się pomyśli, w jakim kierunku ta spirala może się rozkręcić. Pompowanie wzajemnych roszczeń nie raz przecież w Europie się zdarzało i zawsze prowadziło do nieszczęścia. Lepiej więc nie uruchamiać tego sposobu na bogactwo. Lepiej nie skłócać narodów, które w Unii Europejskiej znalazły właściwą platformę współpracy.
Więcej możesz przeczytać w 37/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.