Belkizacja polityki jest dla podatników bardziej dolegliwa, czyli bardziej kosztowna, od falandyzacji prawa Belkizacja polityki jest dla systemu politycznego Polski mniej więcej tym samym, czym dla systemu prawnego Polski była falandyzacja prawa. Tyle tylko, że falandyzacja prawa (autorstwa Lecha Falandysza, doradcy prawnego prezydenta Wałęsy) okazywała się dla podatników przeważnie mniej dolegliwa, czyli mniej kosztowna od belkizacji polityki (autorstwa Marka Belki, dwukrotnie ministra finansów, doradcy ekonomicznego prezydenta Kwaśniewskiego, a teraz premiera RP).
Belkizacja polityki to skrywanie mało szlachetnych politycznych zamiarów za nadzwyczaj szlachetnymi hasłami. Belkizacja to na przykład demonstracyjne zwalczanie polskiej megadziury budżetowej przez regularne ogryzanie planu oszczędności budżetowych Hausnera, czyli przez faktyczne, choć utajone pogłębianie i poszerzanie naszej dziury budżetowej. Belkizacja to uzdrawianie służby zdrowia przez zaaplikowanie jej (właśnie przyjętej przez Sejm) ustawy, która doprowadzi do śmierci nie tylko państwową służbę zdrowia, ale też wielu jej pacjentów. Belkizacja to podnoszenie podatków (na przykład przez wprowadzenie podatku od dochodów kapitałowych, czyli podatku Belki) pod hasłami obniżania obciążeń podatkowych. To także obniżanie obciążeń podatkowych przez zamrażanie progów podatkowych, zlikwidowanie ulg podatkowych bez jednoczesnego obniżenia stawek i pozbawienie kwoty wolnej od opodatkowania najlepiej zarabiających, czyli najwydajniej pracujących Polaków (vide: "Belka pod nogami").
Belkizacja to również ustawiczne popieranie i wspieranie przedsiębiorców - m.in. przez podnoszenie im składek na ZUS. Belkizacja to też zdecydowana i wielokrotnie publicznie deklarowana wola dokończenia prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych - w drodze przejmowania przez rząd całej władzy w firmach, w których skarb państwa ma mniejszościowe udziały, jak uczyniono niedawno w Orlenie. Belkizacja to wreszcie ochocze i stanowcze zwalczanie kapitalizmu politycznego, czyli kolesiowskiego - na przykład przez reanimowanie za pomocą pieniędzy państwowego banku prywatnej kliniki medycznej, zatrudniającej nie tylko żonę premiera Belki, ale też żonę szefa jego kancelarii Sławomira Cytryckiego (o czym napisaliśmy w poprzednim numerze "Wprost" w artykule "Ordynator Belka"), albo przechwytywanie Banku Gospodarki Żywnościowej i pieniędzy z handlu ropą (o czym piszemy w tym numerze "Wprost" w artykułach "Grupa trzymająca bank" oraz "Wielka wsypa").
Na szczęście belkizacja, podobnie jak falandyzacja, ma bardzo krótkie nogi - bardzo krótkie i w dodatku - z każdym pojawiającym się na wyborczym rynku rocznikiem coraz lepiej wykształconych wyborców - coraz krótsze. Bo wykształconego wyborcę można sfalandyzować czy też zbelkizować, czyli - nazywając rzecz po imieniu - nabrać, przeważnie tylko jeden raz: pierwszy i ostatni. A gdybyśmy tak jeszcze szybko dostali do rąk narzędzie opisane w tekście "Pokaż mózg!" - okładkowym artykule tego wydania "Wprost" - czyli umiejący odczytywać cudze myśli, a może nawet zamiary, skaner mózgu, belkizowanie stałoby się po prostu niemożliwe. Natomiast belkizującego Marka Belkę i każdego innego potencjalnego politycznego belkizatora spotkałby nareszcie zasłużony los (a może także zasłużona kara), czyli zdemaskowanie go przez wyborców już przed dopuszczeniem się przez niego kolejnego aktu belkizacji, a nie dopiero po tym. Taka, od dawna wyczekiwana przez wyborców, debelkizacja Polski wywróciłaby więc nasz system polityczny do góry nogami, co akurat w tym wypadku oznaczałoby, że wreszcie postawiłaby go z głowy na nogi.
Belkizacja to również ustawiczne popieranie i wspieranie przedsiębiorców - m.in. przez podnoszenie im składek na ZUS. Belkizacja to też zdecydowana i wielokrotnie publicznie deklarowana wola dokończenia prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych - w drodze przejmowania przez rząd całej władzy w firmach, w których skarb państwa ma mniejszościowe udziały, jak uczyniono niedawno w Orlenie. Belkizacja to wreszcie ochocze i stanowcze zwalczanie kapitalizmu politycznego, czyli kolesiowskiego - na przykład przez reanimowanie za pomocą pieniędzy państwowego banku prywatnej kliniki medycznej, zatrudniającej nie tylko żonę premiera Belki, ale też żonę szefa jego kancelarii Sławomira Cytryckiego (o czym napisaliśmy w poprzednim numerze "Wprost" w artykule "Ordynator Belka"), albo przechwytywanie Banku Gospodarki Żywnościowej i pieniędzy z handlu ropą (o czym piszemy w tym numerze "Wprost" w artykułach "Grupa trzymająca bank" oraz "Wielka wsypa").
Na szczęście belkizacja, podobnie jak falandyzacja, ma bardzo krótkie nogi - bardzo krótkie i w dodatku - z każdym pojawiającym się na wyborczym rynku rocznikiem coraz lepiej wykształconych wyborców - coraz krótsze. Bo wykształconego wyborcę można sfalandyzować czy też zbelkizować, czyli - nazywając rzecz po imieniu - nabrać, przeważnie tylko jeden raz: pierwszy i ostatni. A gdybyśmy tak jeszcze szybko dostali do rąk narzędzie opisane w tekście "Pokaż mózg!" - okładkowym artykule tego wydania "Wprost" - czyli umiejący odczytywać cudze myśli, a może nawet zamiary, skaner mózgu, belkizowanie stałoby się po prostu niemożliwe. Natomiast belkizującego Marka Belkę i każdego innego potencjalnego politycznego belkizatora spotkałby nareszcie zasłużony los (a może także zasłużona kara), czyli zdemaskowanie go przez wyborców już przed dopuszczeniem się przez niego kolejnego aktu belkizacji, a nie dopiero po tym. Taka, od dawna wyczekiwana przez wyborców, debelkizacja Polski wywróciłaby więc nasz system polityczny do góry nogami, co akurat w tym wypadku oznaczałoby, że wreszcie postawiłaby go z głowy na nogi.
Więcej możesz przeczytać w 37/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.