Niedostatek instynktu państwowego Polaków to bolesny relikt komunizmu W przeciwieństwie do optymistów, którzy wierzyli w dziesiątki medali olimpijskich, ja nie miałem najmniejszych złudzeń. Nie miałem ich dlatego, że od wielu lat obserwuję pogłębiającą się demobilizację (nie demoralizację - uchowaj Boże!) polskiego społeczeństwa w obliczu wyzwań, którym trzeba sprostać w XXI wieku. Nam się nie chce, bo nam się nie opłaca. Nam się nie chce być akuratnymi, punktualnymi, solidnymi, bo te cnoty nie przynoszą natychmiastowego zysku. Sądzimy, że lepiej mają ci, którzy są pozbawieni moralnych oporów, na przykład rzeczywiści autorzy i nabywcy napisanych na zamówienie prac magisterskich i dyplomowych. Nic to zresztą nowego. W czasach ograniczonej dostępności zagranicznej literatury naukowej można było zrobić karierę na umiejętnym (delikatnie mówiąc) wykorzystywaniu cudzych publikacji przy pisaniu własnych.
W Atenach skutki demobilizacji osiągnęły swoiste apogeum. Już pierwszego dnia kolarzom szosowym nie chciało się jechać i zeszli z trasy. Naszym wioślarzom nie chciało się do końca uważać na przeciwników i przegrali o setne części sekundy. Zagapił się nasz dżudoka i przegrał o sekundę medal. Popisywali się również nasi trenerzy i opiekunowie. Nie dopilnowali do końca prawidłowej wagi kajaka i za wcześnie zabrali kapoki żeglarzom. Nie przypomnieli bokserowi, że walczy się do końca czwartej rundy itd. Nam się nie chciało tak długo męczyć. Oczywiście, mamy wspaniałe jednostki - Otylię Jędrzejczak i Roberta Korzeniowskiego, ale te jednostki nie mają zaplecza. Także poza olimpiadą mamy same "sukcesy". Naszym piłkarzom chce się bowiem grać tylko 60 minut, a nie 90.
Nie pisałbym tego tekstu tylko ze względów "olimpijskich" czy w ogóle sportowych. Nasi w Atenach to tylko odbicie naszej rzeczywistości, braku poczucia odpowiedzialności i nawyku robienia wszystkiego do końca. Fenomenem najnowszej historii Polski jest właśnie społeczna demobilizacja. Demobilizacja narodu, który uznał, że po zwycięstwie nad komunizmem ze względu na swoje zasługi otrzyma wszystko w darze, bez wysiłku, bez zmiany sposobu myślenia, że będzie mógł pójść na zasłużoną emeryturę. Zderzenie tych wyobrażeń z realiami musiało być bolesne, ale rokowało szybkie wytrzeźwienie. Niestety, to trzeźwienie objęło tylko część narodu. Sądząc po zachowaniach i wygłaszanych poglądach, niemała część moich pobratymców obraziła się na historię i rzeczywistość. Tak jakby ktokolwiek na świecie miał się tym przejąć. Stąd postawy roszczeniowe i oczekiwania. Czego i od kogo? To oczywiście wymarzony klimat dla populistów i demagogów. Stąd też wyraźniejszy - niż u niektórych sąsiadów - brak kapitału zaufania społecznego, tego niewymiernego, ale jakże istotnego czynnika wzrostu i rozwoju gospodarki. Ciągle z trudem przychodzi nam budowa społeczeństwa obywatelskiego, zintegrowanego, troszczącego się o państwo jako wspólne dobro, niezależnie od aktualnych konfiguracji politycznych. Państwo pozostaje tylko adresatem pretensji, bez jakichkolwiek zobowiązań ze strony żądających. Zły klimat społeczny osłabia państwo. Rozprasza się ono wtedy na drobiazgi, ulegając co silniejszym grupom nacisku. Nie czuje się upoważnione do zdecydowanego reagowania na zło, do twardego egzekwowania prawa.
Polacy nie odbudowali jeszcze w dostatecznym stopniu instynktu państwowego, potrzeby codziennego umacniania tego, co nazywamy wspólnym dobrem. To chyba najboleśniejszy relikt komunizmu, który skutecznie uczył nienawiści do państwa jako narzędzia represji i zniewolenia, odbierającego obywatelowi podmiotowość i rzucającego mu ochłapy.
Olimpiada przypomniała nam namacalnie, jak wiele mamy jeszcze do zrobienia w zakresie utożsamiania się obywatela z państwem. Warto pamiętać, że od piętnastu lat sami już tworzymy państwo i sami jesteśmy winni jego słabościom.
Nie pisałbym tego tekstu tylko ze względów "olimpijskich" czy w ogóle sportowych. Nasi w Atenach to tylko odbicie naszej rzeczywistości, braku poczucia odpowiedzialności i nawyku robienia wszystkiego do końca. Fenomenem najnowszej historii Polski jest właśnie społeczna demobilizacja. Demobilizacja narodu, który uznał, że po zwycięstwie nad komunizmem ze względu na swoje zasługi otrzyma wszystko w darze, bez wysiłku, bez zmiany sposobu myślenia, że będzie mógł pójść na zasłużoną emeryturę. Zderzenie tych wyobrażeń z realiami musiało być bolesne, ale rokowało szybkie wytrzeźwienie. Niestety, to trzeźwienie objęło tylko część narodu. Sądząc po zachowaniach i wygłaszanych poglądach, niemała część moich pobratymców obraziła się na historię i rzeczywistość. Tak jakby ktokolwiek na świecie miał się tym przejąć. Stąd postawy roszczeniowe i oczekiwania. Czego i od kogo? To oczywiście wymarzony klimat dla populistów i demagogów. Stąd też wyraźniejszy - niż u niektórych sąsiadów - brak kapitału zaufania społecznego, tego niewymiernego, ale jakże istotnego czynnika wzrostu i rozwoju gospodarki. Ciągle z trudem przychodzi nam budowa społeczeństwa obywatelskiego, zintegrowanego, troszczącego się o państwo jako wspólne dobro, niezależnie od aktualnych konfiguracji politycznych. Państwo pozostaje tylko adresatem pretensji, bez jakichkolwiek zobowiązań ze strony żądających. Zły klimat społeczny osłabia państwo. Rozprasza się ono wtedy na drobiazgi, ulegając co silniejszym grupom nacisku. Nie czuje się upoważnione do zdecydowanego reagowania na zło, do twardego egzekwowania prawa.
Polacy nie odbudowali jeszcze w dostatecznym stopniu instynktu państwowego, potrzeby codziennego umacniania tego, co nazywamy wspólnym dobrem. To chyba najboleśniejszy relikt komunizmu, który skutecznie uczył nienawiści do państwa jako narzędzia represji i zniewolenia, odbierającego obywatelowi podmiotowość i rzucającego mu ochłapy.
Olimpiada przypomniała nam namacalnie, jak wiele mamy jeszcze do zrobienia w zakresie utożsamiania się obywatela z państwem. Warto pamiętać, że od piętnastu lat sami już tworzymy państwo i sami jesteśmy winni jego słabościom.
Więcej możesz przeczytać w 37/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.