10 najgorszych pomysłów gospodarczych 2004 roku Inspektor skarbowy uzbrojony lepiej niż komandos, darmowe mieszkania od PiS, polski rekord do "Księgi rekordów Guinnessa" w kategorii budowania autostrad na terenach nizinnych - to tylko niektóre kandydatury do tegorocznej Nagrody Złamanego Grosza. W trzech kwartalnych eliminacjach do czwartej już edycji tej nagrody zarejestrowaliśmy 30 nonsensownych pomysłów zgłaszanych przez polityków i przedstawicieli administracji rządowej. Ku naszemu zaskoczeniu i nie ukrywanej radości większość udało się zablokować. Z dużą radością odnotowujemy także wielkie uhonorowanie naszego ulubionego polityka i wielokrotnego kandydata do Nagrody Złamanego Grosza doktora Andrzeja Leppera. Doktora, bo wódz Samoobrony otrzymał tytuł doktora honoris causa Międzyregionalnej Akademii Zarządzania Personelem w Kijowie. Ta wybitna kuźnia Janukowyczowskich kadr stara się realizować maksymę tantum possumus, qantum skimus (pisownia oryginalna), co znaczy: "tyle możemy, ile umiejemy", przypisując jej autorstwo "F. Bekonowi" (patrz internetowa strona szkoły www.iapm.kharkiv.edu/english/about/index.html). Doktorowi serdecznie gratulujemy i życzymy "smacznego bekona".
100 proc. głupoty
Na szczęście prezydentowi prawdopodobnie udało się zablokować pomysł wprowadzenia już w 2005 r. nowej, 50-procentowej stawki PIT. Miał on wielu autorów. Wielokrotnie zgłaszali go posłanka Anna Filek (SLD) oraz posłowie Samoobrony (Andrzej Lepper i Renata Beger). Ostatecznie Sejm (głosami 131 posłów z SLD, 39 z PiS, 36 z PSL, 29 z SDPL, 22 z Samoobrony, 19 z LPR, 14 z UP, 2 z PLD, 5 z RKN, 4 z Domu Ojczystego, 3 z PBL, 2 z ROP, 3 z PP oraz 16 posłów niezrzeszonych) uchwalił poprawkę zgłoszoną przez Marka Pola w imieniu Unii Pracy. Pol, uzasadniając tę propozycję na posiedzeniu Komisji Finansów Publicznych, powiedział: "Nie chcemy uderzać w nikogo przedsiębiorczego". Propozycję zaś zgłosił dlatego, że "jest bardzo istotny powód, taki, nad którym powinniśmy wszyscy się pochylić". Reklamując swój pomysł na posiedzeniu plenarnym dodał, że "jest w jakimś sensie biczem na wielkie, wypłacane ostatnio odprawy".
Wszystko Markowi Polowi jesteśmy w stanie wybaczyć. Grafomanii jednak nie. Dlatego z żalem przyznajemy, że już było lepiej, kiedy budował autostrady. Wtedy było tylko śmiesznie. Dziś jest również groźnie.
Autostrada do Trybunału Stanu
Marek Pol autostrad już nie buduje, ale znalazł godnych następców. Minister Krzysztof Opawski zawarł kontrakt z firmą Gdańsk Transport Company (wszelkie związki owej firmy z politykami SLD należy uznać za nieistotne i zupełnie przypadkowe) na budowę autostrady A-1, godząc się na płacenie 5,6 mln euro (prawie 25 mln zł!) za kilometr. Trudno się dziwić, że przy takich kosztach zamierzamy do końca roku 2006 zbudować 359 km autostrad. Trudno też się dziwić ministrowi, który żali się, że zamiast pochwał za wybitne osiągnięcia opozycja chce go odwołać i postawić przed Trybunałem Stanu.
300 proc. dla przedsiębiorcy
Kolejnym politykiem, który bardzo dbał o rozwój przedsiębiorczości, był Krzysztof Pater. Przedstawiając w Sejmie swój projekt podniesienia składek na ZUS (przypomnijmy: dla zarabiających około 4 tys. zł podwyżka miała wynieść ponad 300 proc., co oznaczało, że musieliby dodatkowo oddawać jedną trzecią swoich dochodów), wyraźnie powiedział: "Nie chcemy zaszkodzić przedsiębiorcom". Po przegranym głosowaniu w Sejmie dowiedział się z radia, że "podał się do dymisji", mimo że - jak twierdził - "nie podjął jeszcze decyzji". Radio miało jednak rację, a drobni przedsiębiorcy zaliczyli Krzysztofa Patera do grupy tych polityków, których sama nieobecność w rządzie korzystnie wpływa na wzrost gospodarczy.
Nurek skarbowy
W połowie roku minister finansów Andrzej Raczko wydał rozporządzenie o broni służbowej i umundurowaniu pracowników kontroli skarbowej, określające, jakie wyposażenie jest niezbędne do wykonywania czynności służbowych przez urzędnika skarbowego. Walczący z gangami specinspektor powinien więc mieć w swoim plecaku m.in. okulary strzeleckie, tarczę kuloodporną, celowniki: noktowizyjny, holograficzny i kolimatorowy, gogle noktowizyjne, noktowizor, koc antywybuchowy i walizkę pirotechniczną. O takim ekwipunku nasi chłopcy w Iraku mogą tylko pomarzyć. Ale to nie koniec - w magazynku zbrojeniowym ministerstwa znajdą się również akcesoria, których nie powstydziłby się oddział specjalny "Pruszkowa": łomy i toporki wielozadaniowe, tarany, młoty ciężkie, nożyce do cięcia metalu, wykrywacze metalu, urządzenia hydrauliczne do wyważania drzwi, a także wyposażenie alpinistyczne niezbędne do wejścia na Mount Everest, i to od niebezpieczniejszej, północnej strony (liny alpinistyczne statyczne i dynamiczne oraz desantowe do śmigłowca, uprząż ewakuacyjna i alpinistyczna, karabinki: alpinistyczny i strażacki, rolka Petzla, ósemka Fischera, kroll, dreksler, płania, schunt, bloczki P50 i P05, zestaw linek do oporządzenia alpinistycznego, repsznur czy kausza do lin). Znajdzie się tam też nie gorszy niż ma komando Foki sprzęt do operacji podwodnych.
Darmowe zdrowie
Dzięki wielkim wysiłkom wrażliwej Izabeli i równie prospołecznego ministra Balickiego mamy w Polsce bezpłatną służbę zdrowia. Mniej więcej od października (co roku ten dzień wypada wcześniej) oznacza to prawo do bezpłatnej śmierci. Mimo że są szpitale, w tych szpitalach miejsca oraz nudzący się lekarze, nie można przyjmować pacjentów ani ich leczyć. Nie można nawet wtedy, kiedy chcą za ratowanie swojego życia zapłacić. Nie można, bowiem - jak stwierdził Marek Balicki - publicznym szpitalom nie wolno brać pieniędzy za leczenie pacjentów.
Darmowe mieszkania
Przypuszczenie, że chęć, by wszystko było za darmo, to wyłącznie cecha lewicy, nie jest jednak uprawomocnione. Kiedy Prawo i Sprawiedliwość dojdzie do władzy, nie tylko służba zdrowia będzie za darmo (PiS przewiduje jej finansowanie wyłącznie z budżetu), ale także mieszkania i ziemia. Obywatele będą mogli otrzymać kredyt hipoteczny na zakup mieszkań o powierzchni 50 m2 w cenie 2,5 tys. zł za 1 m2, a jego miesięczna spłata będzie ograniczona do 500 zł. Ponieważ 500 zł to o wiele za mało, do raty będzie dopłacał budżet. Koszt dopłat wyniesie 80 mld zł w ciągu 30 lat, czyli 2,7 mld zł rocznie. Brzmi to pięknie, ale tylko do chwili, kiedy weźmie się ołówek i dokona obliczeń. Owe 2,7 mld zł rocznie na dopłaty oznacza, że na każdego z 24 mln płatników podatku dochodowego trzeba nałożyć dodatkowe opodatkowanie w wysokości 112,5 zł. Pomysł firmował szef PiS Jarosław Kaczyński.
Ziemia obiecana
Kto nie będzie chciał za darmo umrzeć albo za darmo zamieszkać (doświadczenie socjalizmu uczy, że jednak wcześniej umrze), darmo dostanie ziemię. Oczywiście pod warunkiem, że jest działkowiczem. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, by sobie uzmysłowić, jak będzie wyglądała Warszawa z tysiącem indywidualnych właścicieli stumetrowych spłachetków przy Polu Mokotowskim, Poznań ze sprywatyzowanymi ogródkami wildeckimi i na Winiarach czy Kraków ze sprywatyzowanymi działkami na Zwierzyńcu. Wielkiej wyobraźni nie trzeba, ale i tej małej politykom PiS zabrakło. Nominacja znów dla Jarosława Kaczyńskiego, ale tak to już jest w partiach wodzowskich, że nie ma innych winnych.
Pożyczka za 13 groszy
Po dwakroć była zgłaszana propozycja ustawowego ograniczenia oprocentowania kredytu. Najpierw zgłosiła ją LPR (zakładała maksymalne odsetki na poziomie dwukrotności odsetek ustawowych, tj. 24,5 proc.). Propozycja upadła w pierwszym czytaniu głównie ze względu na mocną logikę wystąpienia znanego cywilisty prof. Jerzego Młynarczyka (SLD). By jednak było śmieszniej, trzy miesiące później z jeszcze dalej idącą propozycją wystąpili posłowie SLD (konkretnie Aldona Michalak, posłanka reprezentująca 51 wnioskodawców), którzy chcą, by oprocentowanie mogło być wyższe jedynie o jedną trzecią od odsetek ustawowych (czyli nie mogłoby przekraczać 16,3 proc.). Wyjaśnijmy - bardziej posłom niż czytelnikom "Wprost" - że wyższe oprocentowanie jest pobierane w wypadku krótkoterminowych kredytów debetowych, możliwych dzięki istnieniu kart kredytowych. Jeżeli komuś trzy dni przed pierwszym zabrakło pieniędzy na chleb i zaciąga kredyt debetowy na 40 proc., to za ową pożyczkę zapłaci około 33 gr. Mając do wyboru: zęby w ścianę albo dać się oszwabić na (nie)całe 33 gr, większość obywateli RP daje się skusić na kredyt lichwiarski. Dzięki inicjatywie ustawodawczej SLD koszt takiej pożyczki spadnie do 13 gr, tyle że banki najprawdopodobniej zaprzestaną wydawania kart debetowych. Dlatego wyjaśnijmy posłom SLD, którzy najwidoczniej nigdy debetu na koncie nie mieli, że ich projekt oznacza likwidację w Polsce kart kredytowych.
Riksza z kasą
Posłowie chcą ulżyć budżetowi i dlatego zamierzają upowszechnić kasy fiskalne. Ich zdaniem, fakt, że aż 54 rodzaje usług są zwolnione z obowiązku rejestrowania obrotów za pomocą owych kas, to skandal. Dlatego proponują, by ograniczyć listę "do 15, góra 15" (Marek Olewiński, SDPL). Poza wprowadzeniem kas fiskalnych w gabinetach kosmetycznych i fryzjerskich, co już wydaje się przesądzone, wprowadzenia kas spodziewać się mogą lekarze (propozycja poseł Anny Górnej-Kubackiej, SLD) oraz korepetytorzy (propozycja poseł Ewy Kantor, Dom Ojczysty). Posłom przypominamy, że poza wprowadzaniem nowych przepisów powinni także pilnować egzekwowania prawa już obowiązującego. Dlatego obowiązek wprowadzenia kas fiskalnych w usługach transportowych - zgodnie z definicją tych usług - powinien dotyczyć nie tylko taksówkarzy, ale również dorożkarzy, rikszarzy oraz flisaków.
Dekosmopolityzacja banku
W trakcie pierwszego czytania rządowego projektu ustawy budżetowej na rok 2005 (14 października 2004 r.) Gabriela Masłowska, przedstawiając stanowisko klubu LPR, stwierdziła: ,,Konieczne jest przeprowadzenie całkowitej i bezwzględnej dekosmopolityzacji kadr wszystkich jednostek organizacyjnych NBP. Konieczne będzie powołanie komisji weryfikacyjnej, która przeprowadzi szczegółowe przesłuchania wszystkich pracowników NBP od tej strony".
A stary Giertych siedzi sobie gdzieś na chmurce i myśli: "Antysemityzm - taka piękna ideologia i co oni z nią robią".
Na szczęście prezydentowi prawdopodobnie udało się zablokować pomysł wprowadzenia już w 2005 r. nowej, 50-procentowej stawki PIT. Miał on wielu autorów. Wielokrotnie zgłaszali go posłanka Anna Filek (SLD) oraz posłowie Samoobrony (Andrzej Lepper i Renata Beger). Ostatecznie Sejm (głosami 131 posłów z SLD, 39 z PiS, 36 z PSL, 29 z SDPL, 22 z Samoobrony, 19 z LPR, 14 z UP, 2 z PLD, 5 z RKN, 4 z Domu Ojczystego, 3 z PBL, 2 z ROP, 3 z PP oraz 16 posłów niezrzeszonych) uchwalił poprawkę zgłoszoną przez Marka Pola w imieniu Unii Pracy. Pol, uzasadniając tę propozycję na posiedzeniu Komisji Finansów Publicznych, powiedział: "Nie chcemy uderzać w nikogo przedsiębiorczego". Propozycję zaś zgłosił dlatego, że "jest bardzo istotny powód, taki, nad którym powinniśmy wszyscy się pochylić". Reklamując swój pomysł na posiedzeniu plenarnym dodał, że "jest w jakimś sensie biczem na wielkie, wypłacane ostatnio odprawy".
Wszystko Markowi Polowi jesteśmy w stanie wybaczyć. Grafomanii jednak nie. Dlatego z żalem przyznajemy, że już było lepiej, kiedy budował autostrady. Wtedy było tylko śmiesznie. Dziś jest również groźnie.
Autostrada do Trybunału Stanu
Marek Pol autostrad już nie buduje, ale znalazł godnych następców. Minister Krzysztof Opawski zawarł kontrakt z firmą Gdańsk Transport Company (wszelkie związki owej firmy z politykami SLD należy uznać za nieistotne i zupełnie przypadkowe) na budowę autostrady A-1, godząc się na płacenie 5,6 mln euro (prawie 25 mln zł!) za kilometr. Trudno się dziwić, że przy takich kosztach zamierzamy do końca roku 2006 zbudować 359 km autostrad. Trudno też się dziwić ministrowi, który żali się, że zamiast pochwał za wybitne osiągnięcia opozycja chce go odwołać i postawić przed Trybunałem Stanu.
300 proc. dla przedsiębiorcy
Kolejnym politykiem, który bardzo dbał o rozwój przedsiębiorczości, był Krzysztof Pater. Przedstawiając w Sejmie swój projekt podniesienia składek na ZUS (przypomnijmy: dla zarabiających około 4 tys. zł podwyżka miała wynieść ponad 300 proc., co oznaczało, że musieliby dodatkowo oddawać jedną trzecią swoich dochodów), wyraźnie powiedział: "Nie chcemy zaszkodzić przedsiębiorcom". Po przegranym głosowaniu w Sejmie dowiedział się z radia, że "podał się do dymisji", mimo że - jak twierdził - "nie podjął jeszcze decyzji". Radio miało jednak rację, a drobni przedsiębiorcy zaliczyli Krzysztofa Patera do grupy tych polityków, których sama nieobecność w rządzie korzystnie wpływa na wzrost gospodarczy.
Nurek skarbowy
W połowie roku minister finansów Andrzej Raczko wydał rozporządzenie o broni służbowej i umundurowaniu pracowników kontroli skarbowej, określające, jakie wyposażenie jest niezbędne do wykonywania czynności służbowych przez urzędnika skarbowego. Walczący z gangami specinspektor powinien więc mieć w swoim plecaku m.in. okulary strzeleckie, tarczę kuloodporną, celowniki: noktowizyjny, holograficzny i kolimatorowy, gogle noktowizyjne, noktowizor, koc antywybuchowy i walizkę pirotechniczną. O takim ekwipunku nasi chłopcy w Iraku mogą tylko pomarzyć. Ale to nie koniec - w magazynku zbrojeniowym ministerstwa znajdą się również akcesoria, których nie powstydziłby się oddział specjalny "Pruszkowa": łomy i toporki wielozadaniowe, tarany, młoty ciężkie, nożyce do cięcia metalu, wykrywacze metalu, urządzenia hydrauliczne do wyważania drzwi, a także wyposażenie alpinistyczne niezbędne do wejścia na Mount Everest, i to od niebezpieczniejszej, północnej strony (liny alpinistyczne statyczne i dynamiczne oraz desantowe do śmigłowca, uprząż ewakuacyjna i alpinistyczna, karabinki: alpinistyczny i strażacki, rolka Petzla, ósemka Fischera, kroll, dreksler, płania, schunt, bloczki P50 i P05, zestaw linek do oporządzenia alpinistycznego, repsznur czy kausza do lin). Znajdzie się tam też nie gorszy niż ma komando Foki sprzęt do operacji podwodnych.
Darmowe zdrowie
Dzięki wielkim wysiłkom wrażliwej Izabeli i równie prospołecznego ministra Balickiego mamy w Polsce bezpłatną służbę zdrowia. Mniej więcej od października (co roku ten dzień wypada wcześniej) oznacza to prawo do bezpłatnej śmierci. Mimo że są szpitale, w tych szpitalach miejsca oraz nudzący się lekarze, nie można przyjmować pacjentów ani ich leczyć. Nie można nawet wtedy, kiedy chcą za ratowanie swojego życia zapłacić. Nie można, bowiem - jak stwierdził Marek Balicki - publicznym szpitalom nie wolno brać pieniędzy za leczenie pacjentów.
Darmowe mieszkania
Przypuszczenie, że chęć, by wszystko było za darmo, to wyłącznie cecha lewicy, nie jest jednak uprawomocnione. Kiedy Prawo i Sprawiedliwość dojdzie do władzy, nie tylko służba zdrowia będzie za darmo (PiS przewiduje jej finansowanie wyłącznie z budżetu), ale także mieszkania i ziemia. Obywatele będą mogli otrzymać kredyt hipoteczny na zakup mieszkań o powierzchni 50 m2 w cenie 2,5 tys. zł za 1 m2, a jego miesięczna spłata będzie ograniczona do 500 zł. Ponieważ 500 zł to o wiele za mało, do raty będzie dopłacał budżet. Koszt dopłat wyniesie 80 mld zł w ciągu 30 lat, czyli 2,7 mld zł rocznie. Brzmi to pięknie, ale tylko do chwili, kiedy weźmie się ołówek i dokona obliczeń. Owe 2,7 mld zł rocznie na dopłaty oznacza, że na każdego z 24 mln płatników podatku dochodowego trzeba nałożyć dodatkowe opodatkowanie w wysokości 112,5 zł. Pomysł firmował szef PiS Jarosław Kaczyński.
Ziemia obiecana
Kto nie będzie chciał za darmo umrzeć albo za darmo zamieszkać (doświadczenie socjalizmu uczy, że jednak wcześniej umrze), darmo dostanie ziemię. Oczywiście pod warunkiem, że jest działkowiczem. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, by sobie uzmysłowić, jak będzie wyglądała Warszawa z tysiącem indywidualnych właścicieli stumetrowych spłachetków przy Polu Mokotowskim, Poznań ze sprywatyzowanymi ogródkami wildeckimi i na Winiarach czy Kraków ze sprywatyzowanymi działkami na Zwierzyńcu. Wielkiej wyobraźni nie trzeba, ale i tej małej politykom PiS zabrakło. Nominacja znów dla Jarosława Kaczyńskiego, ale tak to już jest w partiach wodzowskich, że nie ma innych winnych.
Pożyczka za 13 groszy
Po dwakroć była zgłaszana propozycja ustawowego ograniczenia oprocentowania kredytu. Najpierw zgłosiła ją LPR (zakładała maksymalne odsetki na poziomie dwukrotności odsetek ustawowych, tj. 24,5 proc.). Propozycja upadła w pierwszym czytaniu głównie ze względu na mocną logikę wystąpienia znanego cywilisty prof. Jerzego Młynarczyka (SLD). By jednak było śmieszniej, trzy miesiące później z jeszcze dalej idącą propozycją wystąpili posłowie SLD (konkretnie Aldona Michalak, posłanka reprezentująca 51 wnioskodawców), którzy chcą, by oprocentowanie mogło być wyższe jedynie o jedną trzecią od odsetek ustawowych (czyli nie mogłoby przekraczać 16,3 proc.). Wyjaśnijmy - bardziej posłom niż czytelnikom "Wprost" - że wyższe oprocentowanie jest pobierane w wypadku krótkoterminowych kredytów debetowych, możliwych dzięki istnieniu kart kredytowych. Jeżeli komuś trzy dni przed pierwszym zabrakło pieniędzy na chleb i zaciąga kredyt debetowy na 40 proc., to za ową pożyczkę zapłaci około 33 gr. Mając do wyboru: zęby w ścianę albo dać się oszwabić na (nie)całe 33 gr, większość obywateli RP daje się skusić na kredyt lichwiarski. Dzięki inicjatywie ustawodawczej SLD koszt takiej pożyczki spadnie do 13 gr, tyle że banki najprawdopodobniej zaprzestaną wydawania kart debetowych. Dlatego wyjaśnijmy posłom SLD, którzy najwidoczniej nigdy debetu na koncie nie mieli, że ich projekt oznacza likwidację w Polsce kart kredytowych.
Riksza z kasą
Posłowie chcą ulżyć budżetowi i dlatego zamierzają upowszechnić kasy fiskalne. Ich zdaniem, fakt, że aż 54 rodzaje usług są zwolnione z obowiązku rejestrowania obrotów za pomocą owych kas, to skandal. Dlatego proponują, by ograniczyć listę "do 15, góra 15" (Marek Olewiński, SDPL). Poza wprowadzeniem kas fiskalnych w gabinetach kosmetycznych i fryzjerskich, co już wydaje się przesądzone, wprowadzenia kas spodziewać się mogą lekarze (propozycja poseł Anny Górnej-Kubackiej, SLD) oraz korepetytorzy (propozycja poseł Ewy Kantor, Dom Ojczysty). Posłom przypominamy, że poza wprowadzaniem nowych przepisów powinni także pilnować egzekwowania prawa już obowiązującego. Dlatego obowiązek wprowadzenia kas fiskalnych w usługach transportowych - zgodnie z definicją tych usług - powinien dotyczyć nie tylko taksówkarzy, ale również dorożkarzy, rikszarzy oraz flisaków.
Dekosmopolityzacja banku
W trakcie pierwszego czytania rządowego projektu ustawy budżetowej na rok 2005 (14 października 2004 r.) Gabriela Masłowska, przedstawiając stanowisko klubu LPR, stwierdziła: ,,Konieczne jest przeprowadzenie całkowitej i bezwzględnej dekosmopolityzacji kadr wszystkich jednostek organizacyjnych NBP. Konieczne będzie powołanie komisji weryfikacyjnej, która przeprowadzi szczegółowe przesłuchania wszystkich pracowników NBP od tej strony".
A stary Giertych siedzi sobie gdzieś na chmurce i myśli: "Antysemityzm - taka piękna ideologia i co oni z nią robią".
WARCI ZŁAMANEGO GROSZA Laureaci poprzednich edycji konkursu |
---|
2001 Marek Dyduch - za propozycję zawieszenia gospodarki rynkowej 2002 Marek Pol - za pomysł wprowadzenia płatnych winiet za korzystanie z dróg krajowych 2003 Marek Pol - za pomysł finansowania kolei przez fundusze emerytalne |
Więcej możesz przeczytać w 52/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.