Czy fakty ujawnione przez "Wprost" uniemożliwią rządowi Belki oddanie Eureko kontroli nad PZU? Jesteście całkowicie otoczeni, poddajcie się!"- tymi słowami w 2003 r. iracki minister informacji Muhammad Said as-Sahaf straszył Amerykanów, gdy ich czołgi wjeżdżały do Bagdadu. Podobnie bzdurne apele - tyle że do polskiego społeczeństwa - wygłasza rząd Marka Belki. Bo rząd wieszczy Polsce klęskę w sporze z Eureko o kontrolę nad PZU, mimo że to Eureko powinno się obawiać porażki.
16 i 17 grudnia w Sejmie doszło do debaty nad projektem uchwały LPR, nakazującym rządowi Belki wstrzymanie się od zawarcia ugody z Eureko. Półtora roku temu ta holenderska grupa finansowa złożyła w trybunale arbitrażowym w Belgii (rozprawy toczą się w Londynie) pozew przeciwko Polsce. Domaga się, by rząd wypełnił postanowienia aneksu z 2001 r. do umowy prywatyzacyjnej PZU i sprzedał jej pakiet 21 proc. akcji PZU (wspólnie z Bankiem Millennium Eureko kupiło wcześniej 30 proc. akcji spółki). Eureko żąda tym samym, by polski rząd wypełnił niekorzystną umowę i oddał za śmieszne pieniądze kontrolę nad ubezpieczycielem, który ma ponad 50 proc. rynku i aktywa warte prawie 40 mld zł. Choć SLD i SDPL głosowały za odrzuceniem uchwały, opozycji udało się ją skierować (9 głosami) do rozpatrzenia w Komisji Skarbu Państwa. Argumentem, który przekonał wahającego się Jana Rokitę i klub PO, okazały się ujawnione przez "Wprost" ("Polisa Belki", nr 51) zeznania Joao Ramalho Talone, byłego szefa Eureko. Przed sądem arbitrażowym oświadczył on, że w 2001 r. przy prywatyzacji PZU korzystał z rad premiera Belki. Oznaczałoby to, że Belka najpierw przyczynił się do niekorzystnych dla skarbu państwa rozstrzygnięć, a teraz chce je usankcjonować.
Ministerstwo dziwnych kroków
"Państwo mnie rozjedziecie, jeżeli Polska będzie musiała płacić odszkodowanie przed międzynarodowym sądem arbitrażowym za to, że rząd nic nie zrobił" - mówił 16 grudnia Jacek Socha, minister skarbu, posłom z sejmowej komisji skarbu. Tak przekonywał ich do poparcia ugody z Eureko.
Jeszcze w sierpniu 2004 r. ten sam Socha podczas wizyty w redakcji "Wprost" stwierdził, że Eureko nie może się powoływać na polsko-holenderską umowę o wzajemnym wspieraniu inwestycji, bo za obietnicę sprzedaży dodatkowych 21 proc. akcji PZU nie zapłaciło ani grosza. Operacja nie spełnia więc kryteriów inwestycji. To oznacza, że trybunał arbitrażowy nie powinien rozpatrywać sprawy, gdyż jego kompetencje wynikają właśnie z owej umowy dwustronnej! Po co więc Ministerstwo Skarbu wyznaczyło do sprawy arbitra i prawników, sugerując, że uznaje właściwość trybunału? Bzdurą jest straszenie posłów wizją odszkodowania dla Eureko, bo sprawę moglibyśmy wygrać (Holendrzy nie wywiązują się z umowy prywatyzacyjnej). Niekorzystny wyrok Polska mogłaby zaskarżyć do sądu w państwie, w którym on zapadł (w Belgii). Gdyby zaś skarb państwa nie chciał go wykonać, Eureko musiałoby prosić belgijski sąd o potwierdzenie wyroku arbitrażowego i nadanie mu klauzuli wykonalności. By wyegzekwować odszkodowanie w Polsce, musiałoby jeszcze uzyskać podobną klauzulę od polskiego sądu.
Bezwarunkowa kapitulacja
Dlaczego wiedząc o korzystnej dla Polski sytuacji prawnej, rząd Belki wywiesza białą flagę? Według projektu ugody z Eureko, które w 1999 r. wspólnie z Millennium zapłaciło bardzo mało za 30 proc. akcji PZU, nie przekazało PZU know-how i wyprowadzało ze spółki pieniądze, miałoby się ono stać największym akcjonariuszem PZU (z 40 proc. akcji). Skarbowi państwa zostaną udziały mniejszościowe, a gwarantem ugody ma być Europejski Banku Odbudowy i Rozwoju (obejmie 5 proc. akcji PZU). Ciekawy gwarant, skoro - jak powiedział "Wprost" minister Socha - to Eureko nalegało na wprowadzenie EBOiR do PZU!
Prezes PZU Cezary Stypułkowski w sejmowych kuluarach zaklinał się, że ugoda z Eureko jest korzystna dla skarbu państwa. Stypułkowski, który faktycznie działa dziś wspólnie z Eureko i Bankiem Millennium na szkodę PZU, szykując tam posady dla Belki i jego towarzyszy z SLD po zmianie władzy, żalił się, jak to niektórzy politycy blokują ugodę, bo chcą zachować kontrolę nad PZU i obsadzić firmę swoimi ludźmi. Socha jednak obiecał, że bez zgody Sejmu ugody
z Eureko nie zawrze.
Szalę mogą przeważyć głosy PO i PiS. Kazimierz Marcinkiewicz (PiS), szef sejmowej komisji skarbu, i jej wiceszef Rafał Zagórny (PO) twierdzą, że projektem uchwały LPR komisja zajmie się już 21 grudnia. Obaj zapowiedzieli wniesienie poprawek. Chcą m.in. rozdzielić dwie sprawy - prywatyzacji PZU sprzed pięciu lat i obecnej ugody (mimo że jedna wynika z drugiej), a także pozwolić ministrowi skarbu zawrzeć ugodę z Eureko na określonych, ponoć twardych warunkach.
Ministerstwo dziwnych kroków
"Państwo mnie rozjedziecie, jeżeli Polska będzie musiała płacić odszkodowanie przed międzynarodowym sądem arbitrażowym za to, że rząd nic nie zrobił" - mówił 16 grudnia Jacek Socha, minister skarbu, posłom z sejmowej komisji skarbu. Tak przekonywał ich do poparcia ugody z Eureko.
Jeszcze w sierpniu 2004 r. ten sam Socha podczas wizyty w redakcji "Wprost" stwierdził, że Eureko nie może się powoływać na polsko-holenderską umowę o wzajemnym wspieraniu inwestycji, bo za obietnicę sprzedaży dodatkowych 21 proc. akcji PZU nie zapłaciło ani grosza. Operacja nie spełnia więc kryteriów inwestycji. To oznacza, że trybunał arbitrażowy nie powinien rozpatrywać sprawy, gdyż jego kompetencje wynikają właśnie z owej umowy dwustronnej! Po co więc Ministerstwo Skarbu wyznaczyło do sprawy arbitra i prawników, sugerując, że uznaje właściwość trybunału? Bzdurą jest straszenie posłów wizją odszkodowania dla Eureko, bo sprawę moglibyśmy wygrać (Holendrzy nie wywiązują się z umowy prywatyzacyjnej). Niekorzystny wyrok Polska mogłaby zaskarżyć do sądu w państwie, w którym on zapadł (w Belgii). Gdyby zaś skarb państwa nie chciał go wykonać, Eureko musiałoby prosić belgijski sąd o potwierdzenie wyroku arbitrażowego i nadanie mu klauzuli wykonalności. By wyegzekwować odszkodowanie w Polsce, musiałoby jeszcze uzyskać podobną klauzulę od polskiego sądu.
Bezwarunkowa kapitulacja
Dlaczego wiedząc o korzystnej dla Polski sytuacji prawnej, rząd Belki wywiesza białą flagę? Według projektu ugody z Eureko, które w 1999 r. wspólnie z Millennium zapłaciło bardzo mało za 30 proc. akcji PZU, nie przekazało PZU know-how i wyprowadzało ze spółki pieniądze, miałoby się ono stać największym akcjonariuszem PZU (z 40 proc. akcji). Skarbowi państwa zostaną udziały mniejszościowe, a gwarantem ugody ma być Europejski Banku Odbudowy i Rozwoju (obejmie 5 proc. akcji PZU). Ciekawy gwarant, skoro - jak powiedział "Wprost" minister Socha - to Eureko nalegało na wprowadzenie EBOiR do PZU!
Prezes PZU Cezary Stypułkowski w sejmowych kuluarach zaklinał się, że ugoda z Eureko jest korzystna dla skarbu państwa. Stypułkowski, który faktycznie działa dziś wspólnie z Eureko i Bankiem Millennium na szkodę PZU, szykując tam posady dla Belki i jego towarzyszy z SLD po zmianie władzy, żalił się, jak to niektórzy politycy blokują ugodę, bo chcą zachować kontrolę nad PZU i obsadzić firmę swoimi ludźmi. Socha jednak obiecał, że bez zgody Sejmu ugody
z Eureko nie zawrze.
Szalę mogą przeważyć głosy PO i PiS. Kazimierz Marcinkiewicz (PiS), szef sejmowej komisji skarbu, i jej wiceszef Rafał Zagórny (PO) twierdzą, że projektem uchwały LPR komisja zajmie się już 21 grudnia. Obaj zapowiedzieli wniesienie poprawek. Chcą m.in. rozdzielić dwie sprawy - prywatyzacji PZU sprzed pięciu lat i obecnej ugody (mimo że jedna wynika z drugiej), a także pozwolić ministrowi skarbu zawrzeć ugodę z Eureko na określonych, ponoć twardych warunkach.
Więcej możesz przeczytać w 52/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.