Mur na granicy USA i Meksyku powstał, by powstrzymać falę nielegalnych imigrantów i przemytników To złowieszczy, rasistowski mur. Budujecie nowy apartheid" - groził Izraelczykom Saud al-Fajsal, saudyjski minister spraw zagranicznych. "Ten mur, powstający w czasie procesu pokojowego, nie może być traktowany inaczej niż jak akt sabotażu" - mówił Kofi Annan, sekretarz generalny ONZ. "Budowa przez Izrael muru z pewnością nie odpowiada prawu i praktyce międzynarodowej" - upominał Jacques Chirac. W tym samym czasie kilkaset kilometrów na południe od Rijadu, stolicy Arabii Saudyjskiej, robotnicy w ekspresowym tempie stawiali nowoczesny mur oddzielający Arabię Saudyjską od Jemenu. - Wszystko odbywało się po cichu, bez kamer, bez międzynarodowej krytyki, demonstracji i zgłaszania budowli pod osąd Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości - opowiada "Wprost" Zeev Schiff, komentator izraelskiego dziennika "Haaretz". - Nikt na świecie nie protestował, kiedy okazało się, że saudyjski mur w niektórych miejscach wbijał się siedem kilometrów w głąb Jemenu. Saudyjczycy wycofali się, kiedy znane z waleczności jemeńskie plemię Wajalachów zagroziło wysadzeniem w powietrze całej granicy - mówi. Kiedy podczas wizyty w Brukseli zapytano księcia al-Fajsala o różnice między budowaną przez jego kraj zaporą a izraelską barierą bezpieczeństwa, zmieszany Saudyjczyk tłumaczył, że "to był tylko płot mający zatrzymać handlarzy bronią i terrorystów".
Od betonu po drut
Chińczycy niemal przez 2 tys. lat budowali Wielki Mur, aby się bronić przed najazdami plemion mongolskich (czytaj: terroryzmem). W Europie od barbarzyńców odgradzali się Rzymianie, budując w północnej Anglii wał ziemny o długości ponad 120 km. Powstałe w 1516 r. w granicach Wenecji otoczone murami ghetto (nazwa pochodzi od odlewni stali) chroniło mieszkających tam Żydów i - jak pisze historyk prof. Bernard Dov Cooperman z Uniwersytetu Maryland - było postrzegane jako "miejsce święte, 'biblijny obóz' w drodze do ziemi obiecanej". W ostatnim stuleciu karierę zrobił drut wynaleziony przez amerykańskiego farmera. To właśnie drutem była otoczona granica imperium sowieckiego, mająca długość 42 tys. km. Symbolem XX wieku stał się mur berliński. Do dziś jego kawałki świetnie się sprzedają, a niemieckie władze rozważają odbudowanie części konstrukcji.
"Dobry mur tworzy dobrego sąsiada" - stwierdził Robert Lee Frost, amerykański poeta. John Williams, politolog z brytyjskiego Durham University, dodaje, że bez murów nie byłoby dzisiaj państw. - Mury są tak stare jak dyplomacja. Jako granica wyznaczają prawo własności, co jest jednym z trzech podstawowych elementów warunkujących istnienie państwa. Mimo międzynarodowej integracji i znoszenia granic w niektórych miejscach mury nie znikną - mówi. Według Clifforda Maya, prezesa Fundacji na rzecz Obrony Demokracji, dawniej mury i zasieki służyły do odgradzania zwaśnionych stron, dziś buduje się je, by zatrzymać terrorystów. Życia bez muru nie wyobrażają sobie mieszkańcy hiszpańskiej Ceuty (w Maroku), Belfastu, południowej Kalifornii czy indyjskich prowincji Pendżab i Radżastan. Mury powstają w Botswanie (na granicy z Zimbabwe) i w Indiach na granicy stanu Dżammu i Kaszmir.
Jankesi do domu
Jedną z najlepiej strzeżonych, naszpikowanych minami i poprzecinanych zasiekami granic na świecie jest MDL, czyli linia demarkacyjna między Koreami. Wzdłuż niej od ponad 50 lat stacjonuje niemal milion żołnierzy. Uzbrojeni w broń chemiczną i biologiczną dysponują siłą mogącą zrównać z ziemią cały półwysep. Trzonem linii jest trzymetrowe ogrodzenie z siatki, zwieńczone zwojami drutu kolczastego. Wzdłuż niego ciągnie się betonowy wał mający powstrzymać czołgi. Pobliska ziemia jest usiana minami. W strefie zdemilitaryzowanej otaczającej mur znajduje się tylko jedna wioska południowokoreańska - Daeseong-dong. Jej mieszkańcy muszą się liczyć z ciągłą obserwacją i ścisłą godziną policyjną. Na północy, po drugiej stronie granicy, stoi Gijong Gong, zbudowana w latach 50. propagandowa osada Korei Północnej. Część zabudowań to namalowane na tekturze atrapy domów.
Na koreańskiej granicy często dochodzi do potyczek między stacjonującymi tam Amerykanami i żołnierzami KRLD. Szczególnie gorącym miejscem jest Phanmundzomu - enklawa rozejmowa i centralny punkt granicy. Strzelaniny i pościgi za zbiegami północnokoreańskimi zdarzają się tu co roku. W sumie strefa pochłonęła już życie 90 Amerykanów, 394 Koreańczyków z północy i 889 z południa. W strefie toczy się także wojna psychologiczna. Obie strony zalewają się muzyką propagandową, a po stronie północnokoreańskiej wisi plakat: "Jankesi do domu". Z istnienia strefy wokół muru najbardziej zadowoleni są ekolodzy - to największy w tym rejonie pas ziemi od 50 lat cywilizacyjnie nie tknięty przez człowieka.
Na styku religii
Do zamachów często dochodzi również na granicy indyjsko-pakistańskiej, wokół muru dzielącego sporny Kaszmir. Projekt wzniesienia płotu o długości 1900 km, który miał zapobiec przenikaniu do Indii pakistańskich bojówkarzy, powstał w Delhi na początku lat 90. Budowę nasypów z piachu i uzbrojonych drutem kolczastym przeszkód przerwano trzy lata temu, ale wznowiono na początku tego roku. Hindusi chcą naszpikować mur nowoczesnymi kamerami, czujnikami ruchu i noktowizorami. Koszt budowy sięgnie 2 mld dolarów. Podobna zapora wybudowana w stanach Pendżab i Radżastan (także na granicy z Pakistanem) przyczyniła się do stłumienia ruchów terrorystycznych.
Po wojnie w Zatoce Perskiej w 1991 r. przed zakusami Saddama Husajna Kuwejtczyków chronił mur na granicy z Irakiem. To trzymetrowa siatka z drutem kolczastym umieszczona w dole o głębokości 5 m. Niedawno rząd Kuwejtu - ze względu na przedostających się z Iraku terrorystów - podjął decyzję o wzmocnieniu ciągnącej się przez 200 km zapory. Plany budowy podobnego muru rozważa Tajlandia. Na początku 2004 r. na południu kraju doszło do zamieszek na tle religijnym, w których zginęło kilkadziesiąt osób. Wyznający buddyzm Tajowie zaczęli przygotowywać plany odgrodzenia się od muzułmańskiej Malezji.
Linie pokoju
"Tylko ślepy na wszelkie piękno fabrykant znajdzie w Belfaście jakiś urok" - uważał pisarz George Bidwell. Dziś turyści szukają uroków tego miasta w przecinających je murach. W latach 70. brytyjskie władze rozdzieliły katolików i protestantów, budując "linie pokoju", czyli płoty o wysokości 12 m. Dziś jest ich w mieście 40, długość niektórych wynosi nawet 500 m. Pomysł się sprawdził. Powstrzymano bitwy między oranżystami i katolikami, a koszty utrzymania porządku znacznie spadły.
Najczęściej mury mają jednak chronić przed nielegalnymi imigrantami. W zarządzanym przez Hiszpanów mieście Ceuta w Maroku cztery lata temu stanął płot z siatki i drutu kolczastego, monitorowany przez kamery i czujniki ruchu, a sfinansowany z budżetu UE. Imigrantów częściowo powstrzymano, choć wielu próbuje się dostać do Europy inną drogą. W ostatnich trzech latach Hiszpanie wyłowili z wód Cieśniny Gibraltarskiej ciała 4 tys. osób.
Najsłynniejszą barierą graniczną jest mur w rejonie San Diego ogradzający USA od Meksyku. Powstał w 1994 r. w celu powstrzymania fali nielegalnych imigrantów i przemytników. Wyposażono go w ponad 1200 czujników nacisku, kilkaset reflektorów, które na niektórych odcinkach oświetlają mur przez całą noc, oraz kilkadziesiąt czujników podczerwieni. Mur bezustannie patroluje 700 funkcjonariuszy z tzw. lotnych brygad. Codziennie zatrzymują kilkadziesiąt osób próbujących się nielegalnie dostać do USA.
Pod napięciem
Podobny do amerykańskiego mur zamierzają postawić władze Botswany. Od dwóch lat z sąsiedniego Zimbabwe płynie fala uciekinierów. Sytuacja w Zimbabwe pod rządami Roberta Mugabe jest dramatyczna, brakuje żywności, inflacja rośnie codziennie o 1 proc. Ponieważ Gaborone nie ma pieniędzy na elektroniczne monitorowanie muru, postanowiono podłączyć go do prądu.
W Europie mury się demontuje. W listopadzie 1999 r. zburzono mur w Uściu nad Łabą. Miał 65 m długości, wykonano go z prefabrykowanych elementów betonowych, by oddzielić osiedle domów jednorodzinnych od kamienic komunalnych zamieszkanych przez Romów. Stał około miesiąca. Rozebrano go po protestach Romów, prezydenta Václava Havla i zaniepokojeniu wyrażonym przez UE. Na początku tego roku z mapy Europy zniknął jeszcze jeden mur. 12 lutego w związku z rychłym przystąpieniem Słowenii do UE rozpoczęto demontaż żelaznych ogrodzeń oddzielających włoską Gorizię od słoweńskiej Novej Goricy.
Chińczycy niemal przez 2 tys. lat budowali Wielki Mur, aby się bronić przed najazdami plemion mongolskich (czytaj: terroryzmem). W Europie od barbarzyńców odgradzali się Rzymianie, budując w północnej Anglii wał ziemny o długości ponad 120 km. Powstałe w 1516 r. w granicach Wenecji otoczone murami ghetto (nazwa pochodzi od odlewni stali) chroniło mieszkających tam Żydów i - jak pisze historyk prof. Bernard Dov Cooperman z Uniwersytetu Maryland - było postrzegane jako "miejsce święte, 'biblijny obóz' w drodze do ziemi obiecanej". W ostatnim stuleciu karierę zrobił drut wynaleziony przez amerykańskiego farmera. To właśnie drutem była otoczona granica imperium sowieckiego, mająca długość 42 tys. km. Symbolem XX wieku stał się mur berliński. Do dziś jego kawałki świetnie się sprzedają, a niemieckie władze rozważają odbudowanie części konstrukcji.
"Dobry mur tworzy dobrego sąsiada" - stwierdził Robert Lee Frost, amerykański poeta. John Williams, politolog z brytyjskiego Durham University, dodaje, że bez murów nie byłoby dzisiaj państw. - Mury są tak stare jak dyplomacja. Jako granica wyznaczają prawo własności, co jest jednym z trzech podstawowych elementów warunkujących istnienie państwa. Mimo międzynarodowej integracji i znoszenia granic w niektórych miejscach mury nie znikną - mówi. Według Clifforda Maya, prezesa Fundacji na rzecz Obrony Demokracji, dawniej mury i zasieki służyły do odgradzania zwaśnionych stron, dziś buduje się je, by zatrzymać terrorystów. Życia bez muru nie wyobrażają sobie mieszkańcy hiszpańskiej Ceuty (w Maroku), Belfastu, południowej Kalifornii czy indyjskich prowincji Pendżab i Radżastan. Mury powstają w Botswanie (na granicy z Zimbabwe) i w Indiach na granicy stanu Dżammu i Kaszmir.
Jankesi do domu
Jedną z najlepiej strzeżonych, naszpikowanych minami i poprzecinanych zasiekami granic na świecie jest MDL, czyli linia demarkacyjna między Koreami. Wzdłuż niej od ponad 50 lat stacjonuje niemal milion żołnierzy. Uzbrojeni w broń chemiczną i biologiczną dysponują siłą mogącą zrównać z ziemią cały półwysep. Trzonem linii jest trzymetrowe ogrodzenie z siatki, zwieńczone zwojami drutu kolczastego. Wzdłuż niego ciągnie się betonowy wał mający powstrzymać czołgi. Pobliska ziemia jest usiana minami. W strefie zdemilitaryzowanej otaczającej mur znajduje się tylko jedna wioska południowokoreańska - Daeseong-dong. Jej mieszkańcy muszą się liczyć z ciągłą obserwacją i ścisłą godziną policyjną. Na północy, po drugiej stronie granicy, stoi Gijong Gong, zbudowana w latach 50. propagandowa osada Korei Północnej. Część zabudowań to namalowane na tekturze atrapy domów.
Na koreańskiej granicy często dochodzi do potyczek między stacjonującymi tam Amerykanami i żołnierzami KRLD. Szczególnie gorącym miejscem jest Phanmundzomu - enklawa rozejmowa i centralny punkt granicy. Strzelaniny i pościgi za zbiegami północnokoreańskimi zdarzają się tu co roku. W sumie strefa pochłonęła już życie 90 Amerykanów, 394 Koreańczyków z północy i 889 z południa. W strefie toczy się także wojna psychologiczna. Obie strony zalewają się muzyką propagandową, a po stronie północnokoreańskiej wisi plakat: "Jankesi do domu". Z istnienia strefy wokół muru najbardziej zadowoleni są ekolodzy - to największy w tym rejonie pas ziemi od 50 lat cywilizacyjnie nie tknięty przez człowieka.
Na styku religii
Do zamachów często dochodzi również na granicy indyjsko-pakistańskiej, wokół muru dzielącego sporny Kaszmir. Projekt wzniesienia płotu o długości 1900 km, który miał zapobiec przenikaniu do Indii pakistańskich bojówkarzy, powstał w Delhi na początku lat 90. Budowę nasypów z piachu i uzbrojonych drutem kolczastym przeszkód przerwano trzy lata temu, ale wznowiono na początku tego roku. Hindusi chcą naszpikować mur nowoczesnymi kamerami, czujnikami ruchu i noktowizorami. Koszt budowy sięgnie 2 mld dolarów. Podobna zapora wybudowana w stanach Pendżab i Radżastan (także na granicy z Pakistanem) przyczyniła się do stłumienia ruchów terrorystycznych.
Po wojnie w Zatoce Perskiej w 1991 r. przed zakusami Saddama Husajna Kuwejtczyków chronił mur na granicy z Irakiem. To trzymetrowa siatka z drutem kolczastym umieszczona w dole o głębokości 5 m. Niedawno rząd Kuwejtu - ze względu na przedostających się z Iraku terrorystów - podjął decyzję o wzmocnieniu ciągnącej się przez 200 km zapory. Plany budowy podobnego muru rozważa Tajlandia. Na początku 2004 r. na południu kraju doszło do zamieszek na tle religijnym, w których zginęło kilkadziesiąt osób. Wyznający buddyzm Tajowie zaczęli przygotowywać plany odgrodzenia się od muzułmańskiej Malezji.
Linie pokoju
"Tylko ślepy na wszelkie piękno fabrykant znajdzie w Belfaście jakiś urok" - uważał pisarz George Bidwell. Dziś turyści szukają uroków tego miasta w przecinających je murach. W latach 70. brytyjskie władze rozdzieliły katolików i protestantów, budując "linie pokoju", czyli płoty o wysokości 12 m. Dziś jest ich w mieście 40, długość niektórych wynosi nawet 500 m. Pomysł się sprawdził. Powstrzymano bitwy między oranżystami i katolikami, a koszty utrzymania porządku znacznie spadły.
Najczęściej mury mają jednak chronić przed nielegalnymi imigrantami. W zarządzanym przez Hiszpanów mieście Ceuta w Maroku cztery lata temu stanął płot z siatki i drutu kolczastego, monitorowany przez kamery i czujniki ruchu, a sfinansowany z budżetu UE. Imigrantów częściowo powstrzymano, choć wielu próbuje się dostać do Europy inną drogą. W ostatnich trzech latach Hiszpanie wyłowili z wód Cieśniny Gibraltarskiej ciała 4 tys. osób.
Najsłynniejszą barierą graniczną jest mur w rejonie San Diego ogradzający USA od Meksyku. Powstał w 1994 r. w celu powstrzymania fali nielegalnych imigrantów i przemytników. Wyposażono go w ponad 1200 czujników nacisku, kilkaset reflektorów, które na niektórych odcinkach oświetlają mur przez całą noc, oraz kilkadziesiąt czujników podczerwieni. Mur bezustannie patroluje 700 funkcjonariuszy z tzw. lotnych brygad. Codziennie zatrzymują kilkadziesiąt osób próbujących się nielegalnie dostać do USA.
Pod napięciem
Podobny do amerykańskiego mur zamierzają postawić władze Botswany. Od dwóch lat z sąsiedniego Zimbabwe płynie fala uciekinierów. Sytuacja w Zimbabwe pod rządami Roberta Mugabe jest dramatyczna, brakuje żywności, inflacja rośnie codziennie o 1 proc. Ponieważ Gaborone nie ma pieniędzy na elektroniczne monitorowanie muru, postanowiono podłączyć go do prądu.
W Europie mury się demontuje. W listopadzie 1999 r. zburzono mur w Uściu nad Łabą. Miał 65 m długości, wykonano go z prefabrykowanych elementów betonowych, by oddzielić osiedle domów jednorodzinnych od kamienic komunalnych zamieszkanych przez Romów. Stał około miesiąca. Rozebrano go po protestach Romów, prezydenta Václava Havla i zaniepokojeniu wyrażonym przez UE. Na początku tego roku z mapy Europy zniknął jeszcze jeden mur. 12 lutego w związku z rychłym przystąpieniem Słowenii do UE rozpoczęto demontaż żelaznych ogrodzeń oddzielających włoską Gorizię od słoweńskiej Novej Goricy.
Więcej możesz przeczytać w 52/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.