Świąt Bożego Narodzenia nie udało się zlikwidować nawet w okresie stalinizmu Choinki, które na przełomie roku 1949 i 1950 stanęły w urzędach, halach fabrycznych i szkolnych świetlicach, zupełnie nie przypominały bożonarodzeniowych drzewek, do których Polacy byli przyzwyczajeni. Zgodnie z instrukcjami Wydziału Propagandy KC, na gałązkach zawisły modele hut i kopalnianych dźwigów, symbole kół zębatych, miniatury samochodów oraz lokomotyw, a nawet wycięte z kartonu sylwetki czołgów i armat. Kolorowe łańcuchy z bibuły zastąpiono makietami trakcji elektrycznej, na bombkach pojawiły się propagandowe hasła "Pokój", "Przyjaźń". Zamiast gwiazdy betlejemskiej na szczycie jodły umieszczono czerwoną gwiazdę. Zawłaszczanie Bożego Narodzenia przez władze komunistyczne rozpoczęło się już w roku 1944. Trwała wojna, gdy w odebranej Niemcom części kraju resort propagandy PKWN zorganizował akcję gwiazdkową. Prezenty dla żołnierzy zbierały Komitety Obywatelskie, podporządkowane Centralnemu Komitetowi Obchodów. Paczki przygotowywały komitety fabryczne, zebrane prezenty - głównie ciepłe ubrania, tytoń i żyletki - przesyłano do specjalnych punktów w urzędach wojewódzkich, skąd transportowano je na zachód. W kraju popularyzowano poprzez gazety i afisze hasło: "O żołnierzu kto pamięta, podarunki śle na święta". W szkołach organizowano akcje pisania listów przez dzieci do walczących na froncie, uczniowie i członkowie rządu odwiedzali rannych w szpitalach. Przedstawiciele władz, a także radzieccy oficerowie składali nagłaśniane przez propagandę wigilijne wizyty u rodzin wojskowych. Kronika filmowa zarejestrowała scenę zapalania świeczek na choince, łamania się opłatkiem i składania życzeń.
Akcja gwiazdkowa
Podobnie przebiegały obchody w latach następnych, choć z upływem czasu inicjatywa obdarowywania żołnierzy spotykała się z coraz słabszym odzewem wśród społeczeństwa. Pojawił się natomiast zwyczaj organizowania przez władze zbiorowych gwiazdek lub choinek dla pracowników fabryk, dzieci, żołnierzy, milicjantów. Referaty świetlicowe Ministerstwa Informacji i Propagandy przeprowadzały w kraju szkolenia, instruując urzędników, w jaki sposób powinny przebiegać takie kolektywne uroczystości. Patronat nad obchodami obejmowali najwyżsi dostojnicy z Bierutem na czele. W działaniach administracyjnych towarzyszących Bożemu Narodzeniu odnajdujemy charakterystyczny dla ustroju rys - dążenie do centralizacji i uniformizacji świąt.
Imprezy towarzyszące "akcji gwiazdkowej" niekoniecznie wypadały w dni świąteczne, przeważnie odbywały się w ostatniej dekadzie grudnia i pierwszym tygodniu stycznia. Najczęściej organizowano je dla najmłodszych - atrakcje przygotowywano w świetlicach, domach kultury, szkołach. "Choinki" organizowane przez władze na pewno pełniły ważną funkcję socjalną w zrujnowanym kraju (dla wielu dzieci były zapewne jedyną szansą, żeby dostać prezent), ale jednocześnie służyły propagowaniu wartości ustrojowych. "Od wczesnego ranka do sali warszawskiego kina Roma dążyły matki i ojcowie, prowadzący za rączki swoje podniecone oczekiwaniem dzieci - czytamy w relacji prasowej. - Starsze dzieci chodzące już do szkoły odsylabizować mogą napisy na rozwieszonych transparentach: "Dziecko - skarb Narodu i Państwa" oraz "Bezpłatna nauka dla wszystkich w Odrodzonej Ojczyźnie". Później zabawa potoczyła się już bez wtrętów ideologicznych: teatr kukiełkowy przedstawił inscenizacje bajki "O Kasi, co gąski zgubiła", a "dobrotliwy Święty Mikołaj" rozdał prezenty.
Imperialistom i reakcjonistom - walka
System, adaptując święta katolickie do propagandowego kalendarza, zarazem dystansował się od nich, zamazywał ich sens i znaczenie. Już w roku 1944 propaganda starała się przedstawić święto Bożego Narodzenia jako element ludowej tradycji, a nie wydarzenie religijne. "Dzień Bożego Narodzenia to dzień przesilenia dnia z nocą - pisała prasa rządowa. - Noce od Bożego Narodzenia stają się coraz krótsze, a dni coraz dłuższe. Siły życia, rodzące wiosnę, okazują się silniejsze od potęg nocy. Od tysiącleci z tym dniem łączą się legendy i mity o zwycięstwie dobrego nad złym".
W następnych latach podobne tendencje stawały się coraz silniejsze. Zmieniała się też formuła świątecznych życzeń: "Pokój ludziom dobrej woli - cytował Ewangelię w grudniu 1947 r. oficjalny organ PPR, zaraz potem dopisując jednak słowa zupełnie nie z Biblii - imperialistom i reakcjonistom - walka". W roku 1949 państwo wyrusza na wojnę z Kościołem. "Musimy wybić zęby klerowi" - oświadczył Edward Ochab na posiedzeniu kierownictwa partii. Religię traktowaną dotychczas jako konkurencyjny, wrogi światopogląd zaczęto rugować z przestrzeni publicznej. Uznano, że katolicyzm jest zbyt związany z kulturą zachodnią, a przez to "stanowi narzędzie amerykańskiej dywersji ideologicznej". Rozpoczęto budowanie świeckiej obrzędowości.
Przetrzymać robotników w Wigilię
Zamiast świąt Bożego Narodzenia komuniści starali się upowszechnić obchody Nowego Roku. Oficjalnie celebrowano wyłącznie pierwszy dzień stycznia, okres między 24 a 26 grudnia pomijano milczeniem, wspominając jedynie, że jest to "dla nas wszystkich czas odpoczynku i okazja do odbycia ciekawych wycieczek". Święta były dniami wolnymi od pracy, ale w Wigilię starano się zatrzymywać robotników w fabrykach do późnego wieczora w nadziei, że z czasem tradycja bożonarodzeniowa odejdzie w zapomnienie.
Propaganda komunistyczna wtargnęła w świat dziecięcych zabaw. Imprezy choinkowe, organizowane w przedszkolach, szkołach i świetlicach fabrycznych, miały łączyć rozrywkę z indoktrynacją. "Szczególną atrakcję stanowiła wielka, pomysłowo wykonana mapa Polski - czytamy w relacji. - W tych miejscowościach, gdzie powstają wielkie budowle socjalizmu, dzieci umieszczały odpowiednio dobrane obrazki, przedstawiające poszczególne budujące się obiekty. Widowisko sceniczne "Dwaj panowie z Lumbakuku", które zakończyło zabawę, w sposób doskonale dostosowany do poziomu i zainteresowań dziecięcych obrazowało walkę światowego obozu pokoju z podżegaczami wojennymi".
Jedną z często przygotowywanych rozrywek była też "zabawa w wykonanie planu". Malcy uczyli się na przykład budować mur z klocków imitujących cegły. Na ścianach świetlicy wieszano hasła zagrzewające do przekraczania norm i sławiące osiągnięcia socjalistycznej gospodarki, dzieciom wręczano dyplomy przodowników pracy. Zabawa naśladująca życie dorosłych miała kształtować przyszłych obywateli PRL.
Imperialista Święty Mikołaj
Roznosicielem świątecznych podarków zostaje w roku 1949 Dziadek Mróz - postać będąca wierną kopią wzorów radzieckich, choć dziedzicząca wiele cech swojego "wrogiego ideologicznie" poprzednika: obaj nosili okulary, mieli długie, siwe brody, brali dzieci na kolana i mówili: "ho, ho, ho". Wszelkie wyobrażenia Świętego Mikołaja są jednak od tego czasu objęte zapisem cenzorskim. Mikołaj pojawia się już tylko w prasowych karykaturach, pokazujących, jak obdarowuje Adenauera czołgami i rakietami.
Dziadek Mróz symbolizował ludowe korzenie święta. Podczas zabaw choinkowych występował najczęściej w białym lub złotym kaftanie, czasami w stroju rosyjskiego chłopa i spiczastej czapie. Za nim kroczyły w orszaku pani Zima i Śnieżynki, rozdając prezenty z worków. Po rozdaniu paczek z książkami i słodyczami Dziadek Mróz czytał bajki, przeważnie dopasowane do potrzeb propagandy. Zwierzęta zakładały w lesie spółdzielnię produkcyjną, biedacy walczyli z bogaczami, szewczyk - zamiast zabijać smoka - wypędzał z królestwa czarodzieja oszusta nie pozwalającego mieszkańcom korzystać ze zdobyczy nauki. Żelazną pozycją w repertuarze Dziadka Mroza było opowiadanie "Lenin wśród dzieci", w którym opisywano, jak wódz rewolucji wspólnie z najmłodszymi świętował przy choince nadejście Nowego Roku. Nie sposób nie zacytować fragmentów tego niezwykłego tekstu: "Wokół przystrojonego drzewka powstało taneczne koło. Lenin sam wśród dzieci bawi się zachwycony, zagradza drogę kotkowi, ułatwia ucieczkę myszce. Dzieci zrozumiały, że Lenin, którego widziały po raz pierwszy, jest ich największym przyjacielem i towarzyszem. Dzieci odłączyły się od dorosłych i poszły wraz z Leninem na herbatkę; nakładały mu konfitury, każde chciało sprawić mu przyjemność. A on częstował je orzechami, nalewał im herbatę, opiekował się nimi, jak gdyby to były jego własne dzieci. Lenin gorąco i szczerze kochał dzieci, a one czuły to i odwzajemniały się głęboką miłością".
Choinka u Bieruta
Prawdziwymi bohaterami noworocznych zabaw byli partyjni dygnitarze. Co roku w pierwszych dniach stycznia organizowano nagłaśniane przez propagandę i filmowane "Choinki Noworoczne w Pałacu Rady Ministrów". Gośćmi premiera były "dzieci - przodownicy sportu i nauki". Sama impreza była przedziwnym zlepkiem różnych konwencji. Najpierw przy dźwiękach hymnu narodowego Cyrankiewicz i Berman rozdawali prezenty, potem częstowali słodyczami, śpiewali ludowe piosenki i trzymając dzieci za ręce, tańczyli w podskokach wokół ogromnej choinki.
Sympatia dzieci i sympatia do dzieci składały się na wizerunek władzy. Propagandowa narracja operowała językiem bajek, przyjęcia rządowe przypominały inscenizacje "Króla Maciusia". "Dzieci z Pałacu Młodzieży ze Stalinogrodu wręczają towarzyszowi Bierutowi album - pisał "Sztandar Młodych" o świątecznych odwiedzinach w Belwederze. - Inne dzieci patrzą z zazdrością. One nie przygotowały albumu. Ale nagle wpada im inna myśl. Przynoszą towarzyszowi Bierutowi pomarańcz. Po prostu pomarańcz. Trzymają ją na talerzyku: chcą ją zjeść wspólnie z towarzyszem Bierutem na znak przywiązania, wierności, miłości, przyjaźni. Towarzysz Bierut dzieli na cząstki złoty, soczysty owoc. To pomarańcza przyjaźni. Gra orkiestra. Pięknie tańczą dzieci: lekko, powabnie, trochę jeszcze niewprawnie.
W przerwach wszyscy siadają na podłodze i śpiewają piosenki harcerskie. Potem tworzy się wielkie koło. Wśród dzieci, trzymając je za ręce, idą towarzysze Bierut, Cyrankiewicz i Mijal. Wielki taneczny korowód kroczy przez salę, rozłamuje się na dwie części, łączy się i znów rozchodzi...".
Próba zaszczepienia społeczeństwu nowej tradycji zakończyła się fiaskiem. Projekty nowych ozdób choinkowych i świątecznych zabaw były traktowane jako absurdalne i nie przyjęły się w domach prywatnych, na co rządzący liczyli najbardziej. Zdarzało się, że rodzice nie pozwalali swoim dzieciom uczestniczyć w noworocznych imprezach, bo traktowali je jako świętokradztwo, profanowanie tradycji.
W roku 1957 kamera Polskiej Kroniki Filmowej zarejestrowała uroczystość wręczania świątecznych podarunków milicjantom. Była to z pewnością starannie wyreżyserowana, propagandowa impreza. Widzimy, jak z workiem prezentów jedzie przez miasto Święty Mikołaj (co podkreśla napis na samochodzie). Zatrzymuje się na skrzyżowaniu, podchodzi do kierującej ruchem funkcjonariuszki, całuje w policzek i wręcza prezent. Dziadek Mróz przegrał.
Podobnie przebiegały obchody w latach następnych, choć z upływem czasu inicjatywa obdarowywania żołnierzy spotykała się z coraz słabszym odzewem wśród społeczeństwa. Pojawił się natomiast zwyczaj organizowania przez władze zbiorowych gwiazdek lub choinek dla pracowników fabryk, dzieci, żołnierzy, milicjantów. Referaty świetlicowe Ministerstwa Informacji i Propagandy przeprowadzały w kraju szkolenia, instruując urzędników, w jaki sposób powinny przebiegać takie kolektywne uroczystości. Patronat nad obchodami obejmowali najwyżsi dostojnicy z Bierutem na czele. W działaniach administracyjnych towarzyszących Bożemu Narodzeniu odnajdujemy charakterystyczny dla ustroju rys - dążenie do centralizacji i uniformizacji świąt.
Imprezy towarzyszące "akcji gwiazdkowej" niekoniecznie wypadały w dni świąteczne, przeważnie odbywały się w ostatniej dekadzie grudnia i pierwszym tygodniu stycznia. Najczęściej organizowano je dla najmłodszych - atrakcje przygotowywano w świetlicach, domach kultury, szkołach. "Choinki" organizowane przez władze na pewno pełniły ważną funkcję socjalną w zrujnowanym kraju (dla wielu dzieci były zapewne jedyną szansą, żeby dostać prezent), ale jednocześnie służyły propagowaniu wartości ustrojowych. "Od wczesnego ranka do sali warszawskiego kina Roma dążyły matki i ojcowie, prowadzący za rączki swoje podniecone oczekiwaniem dzieci - czytamy w relacji prasowej. - Starsze dzieci chodzące już do szkoły odsylabizować mogą napisy na rozwieszonych transparentach: "Dziecko - skarb Narodu i Państwa" oraz "Bezpłatna nauka dla wszystkich w Odrodzonej Ojczyźnie". Później zabawa potoczyła się już bez wtrętów ideologicznych: teatr kukiełkowy przedstawił inscenizacje bajki "O Kasi, co gąski zgubiła", a "dobrotliwy Święty Mikołaj" rozdał prezenty.
Imperialistom i reakcjonistom - walka
System, adaptując święta katolickie do propagandowego kalendarza, zarazem dystansował się od nich, zamazywał ich sens i znaczenie. Już w roku 1944 propaganda starała się przedstawić święto Bożego Narodzenia jako element ludowej tradycji, a nie wydarzenie religijne. "Dzień Bożego Narodzenia to dzień przesilenia dnia z nocą - pisała prasa rządowa. - Noce od Bożego Narodzenia stają się coraz krótsze, a dni coraz dłuższe. Siły życia, rodzące wiosnę, okazują się silniejsze od potęg nocy. Od tysiącleci z tym dniem łączą się legendy i mity o zwycięstwie dobrego nad złym".
W następnych latach podobne tendencje stawały się coraz silniejsze. Zmieniała się też formuła świątecznych życzeń: "Pokój ludziom dobrej woli - cytował Ewangelię w grudniu 1947 r. oficjalny organ PPR, zaraz potem dopisując jednak słowa zupełnie nie z Biblii - imperialistom i reakcjonistom - walka". W roku 1949 państwo wyrusza na wojnę z Kościołem. "Musimy wybić zęby klerowi" - oświadczył Edward Ochab na posiedzeniu kierownictwa partii. Religię traktowaną dotychczas jako konkurencyjny, wrogi światopogląd zaczęto rugować z przestrzeni publicznej. Uznano, że katolicyzm jest zbyt związany z kulturą zachodnią, a przez to "stanowi narzędzie amerykańskiej dywersji ideologicznej". Rozpoczęto budowanie świeckiej obrzędowości.
Przetrzymać robotników w Wigilię
Zamiast świąt Bożego Narodzenia komuniści starali się upowszechnić obchody Nowego Roku. Oficjalnie celebrowano wyłącznie pierwszy dzień stycznia, okres między 24 a 26 grudnia pomijano milczeniem, wspominając jedynie, że jest to "dla nas wszystkich czas odpoczynku i okazja do odbycia ciekawych wycieczek". Święta były dniami wolnymi od pracy, ale w Wigilię starano się zatrzymywać robotników w fabrykach do późnego wieczora w nadziei, że z czasem tradycja bożonarodzeniowa odejdzie w zapomnienie.
Propaganda komunistyczna wtargnęła w świat dziecięcych zabaw. Imprezy choinkowe, organizowane w przedszkolach, szkołach i świetlicach fabrycznych, miały łączyć rozrywkę z indoktrynacją. "Szczególną atrakcję stanowiła wielka, pomysłowo wykonana mapa Polski - czytamy w relacji. - W tych miejscowościach, gdzie powstają wielkie budowle socjalizmu, dzieci umieszczały odpowiednio dobrane obrazki, przedstawiające poszczególne budujące się obiekty. Widowisko sceniczne "Dwaj panowie z Lumbakuku", które zakończyło zabawę, w sposób doskonale dostosowany do poziomu i zainteresowań dziecięcych obrazowało walkę światowego obozu pokoju z podżegaczami wojennymi".
Jedną z często przygotowywanych rozrywek była też "zabawa w wykonanie planu". Malcy uczyli się na przykład budować mur z klocków imitujących cegły. Na ścianach świetlicy wieszano hasła zagrzewające do przekraczania norm i sławiące osiągnięcia socjalistycznej gospodarki, dzieciom wręczano dyplomy przodowników pracy. Zabawa naśladująca życie dorosłych miała kształtować przyszłych obywateli PRL.
Imperialista Święty Mikołaj
Roznosicielem świątecznych podarków zostaje w roku 1949 Dziadek Mróz - postać będąca wierną kopią wzorów radzieckich, choć dziedzicząca wiele cech swojego "wrogiego ideologicznie" poprzednika: obaj nosili okulary, mieli długie, siwe brody, brali dzieci na kolana i mówili: "ho, ho, ho". Wszelkie wyobrażenia Świętego Mikołaja są jednak od tego czasu objęte zapisem cenzorskim. Mikołaj pojawia się już tylko w prasowych karykaturach, pokazujących, jak obdarowuje Adenauera czołgami i rakietami.
Dziadek Mróz symbolizował ludowe korzenie święta. Podczas zabaw choinkowych występował najczęściej w białym lub złotym kaftanie, czasami w stroju rosyjskiego chłopa i spiczastej czapie. Za nim kroczyły w orszaku pani Zima i Śnieżynki, rozdając prezenty z worków. Po rozdaniu paczek z książkami i słodyczami Dziadek Mróz czytał bajki, przeważnie dopasowane do potrzeb propagandy. Zwierzęta zakładały w lesie spółdzielnię produkcyjną, biedacy walczyli z bogaczami, szewczyk - zamiast zabijać smoka - wypędzał z królestwa czarodzieja oszusta nie pozwalającego mieszkańcom korzystać ze zdobyczy nauki. Żelazną pozycją w repertuarze Dziadka Mroza było opowiadanie "Lenin wśród dzieci", w którym opisywano, jak wódz rewolucji wspólnie z najmłodszymi świętował przy choince nadejście Nowego Roku. Nie sposób nie zacytować fragmentów tego niezwykłego tekstu: "Wokół przystrojonego drzewka powstało taneczne koło. Lenin sam wśród dzieci bawi się zachwycony, zagradza drogę kotkowi, ułatwia ucieczkę myszce. Dzieci zrozumiały, że Lenin, którego widziały po raz pierwszy, jest ich największym przyjacielem i towarzyszem. Dzieci odłączyły się od dorosłych i poszły wraz z Leninem na herbatkę; nakładały mu konfitury, każde chciało sprawić mu przyjemność. A on częstował je orzechami, nalewał im herbatę, opiekował się nimi, jak gdyby to były jego własne dzieci. Lenin gorąco i szczerze kochał dzieci, a one czuły to i odwzajemniały się głęboką miłością".
Choinka u Bieruta
Prawdziwymi bohaterami noworocznych zabaw byli partyjni dygnitarze. Co roku w pierwszych dniach stycznia organizowano nagłaśniane przez propagandę i filmowane "Choinki Noworoczne w Pałacu Rady Ministrów". Gośćmi premiera były "dzieci - przodownicy sportu i nauki". Sama impreza była przedziwnym zlepkiem różnych konwencji. Najpierw przy dźwiękach hymnu narodowego Cyrankiewicz i Berman rozdawali prezenty, potem częstowali słodyczami, śpiewali ludowe piosenki i trzymając dzieci za ręce, tańczyli w podskokach wokół ogromnej choinki.
Sympatia dzieci i sympatia do dzieci składały się na wizerunek władzy. Propagandowa narracja operowała językiem bajek, przyjęcia rządowe przypominały inscenizacje "Króla Maciusia". "Dzieci z Pałacu Młodzieży ze Stalinogrodu wręczają towarzyszowi Bierutowi album - pisał "Sztandar Młodych" o świątecznych odwiedzinach w Belwederze. - Inne dzieci patrzą z zazdrością. One nie przygotowały albumu. Ale nagle wpada im inna myśl. Przynoszą towarzyszowi Bierutowi pomarańcz. Po prostu pomarańcz. Trzymają ją na talerzyku: chcą ją zjeść wspólnie z towarzyszem Bierutem na znak przywiązania, wierności, miłości, przyjaźni. Towarzysz Bierut dzieli na cząstki złoty, soczysty owoc. To pomarańcza przyjaźni. Gra orkiestra. Pięknie tańczą dzieci: lekko, powabnie, trochę jeszcze niewprawnie.
W przerwach wszyscy siadają na podłodze i śpiewają piosenki harcerskie. Potem tworzy się wielkie koło. Wśród dzieci, trzymając je za ręce, idą towarzysze Bierut, Cyrankiewicz i Mijal. Wielki taneczny korowód kroczy przez salę, rozłamuje się na dwie części, łączy się i znów rozchodzi...".
Próba zaszczepienia społeczeństwu nowej tradycji zakończyła się fiaskiem. Projekty nowych ozdób choinkowych i świątecznych zabaw były traktowane jako absurdalne i nie przyjęły się w domach prywatnych, na co rządzący liczyli najbardziej. Zdarzało się, że rodzice nie pozwalali swoim dzieciom uczestniczyć w noworocznych imprezach, bo traktowali je jako świętokradztwo, profanowanie tradycji.
W roku 1957 kamera Polskiej Kroniki Filmowej zarejestrowała uroczystość wręczania świątecznych podarunków milicjantom. Była to z pewnością starannie wyreżyserowana, propagandowa impreza. Widzimy, jak z workiem prezentów jedzie przez miasto Święty Mikołaj (co podkreśla napis na samochodzie). Zatrzymuje się na skrzyżowaniu, podchodzi do kierującej ruchem funkcjonariuszki, całuje w policzek i wręcza prezent. Dziadek Mróz przegrał.
Więcej możesz przeczytać w 52/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.