Dzięki zwycięstwu Polaków komunizm na Węgrzech upadł w ciągu 10 miesięcy, w Czechosłowacji - w ciągu 10 dni, a w Rumunii - w ciągu 10 godzin Prezentowana przez George'a Busha wizja wolnego, demokratycznego Iraku - i jego potencjalnego znaczenia dla wprowadzenia historycznych zmian na Bliskim Wschodzie - przyjmowana jest w niektórych częściach świata sceptycznie. Sceptycy powinni się przyjrzeć wizycie prezydenta w Chile i jego spotkaniom z przywódcami krajów Ameryki Łacińskiej. Dostrzegą wówczas prawdziwe zachłyśnięcie się wolnością i nadzwyczajne sukcesy tam, gdzie jeszcze niedawno ludzi nękały wojny domowe, dyktatury i przemoc.
Salwadorska lekcja
Właśnie wróciłem z wizyty w kilku państwach Ameryki Łacińskiej, wizyty zakończonej udziałem w konferencji ministrów obrony krajów półkuli zachodniej, zorganizowanej w Ekwadorze. Otóż z wyjątkiem Kuby - gdzie panuje dyktatura, której koniec dopiero nastąpi - kraje Ameryki Łacińskiej w większości znajdują się na drodze do osiągnięcia pełni demokracji, wolności i szacunku dla ludzkiej godności. Przywódcy tych krajów dobrze z sobą współpracują, jeśli chodzi o zapewnienie wszystkim środków bezpieczeństwa. W sposób godny podziwu pełnią misję pokojową na Haiti i w innych regionach świata. Poszukują ściślejszej współpracy z Ameryką Północną w celu zwalczania takich zagrożeń, jak handel narkotykami, branie zakładników, handel ludźmi, przestępczość zorganizowana i terroryzm. Weźmy przykład Salwadoru. Przed kilkoma dziesięcioleciami rozdzierała go wojna domowa, ale Amerykanie udzielili mu wsparcia i pomogli zmierzyć się z siłami dokonującymi podziałów wewnętrznych. Dziś Salwador jest państwem demokratycznym, które popiera proces pojednania różnych odłamów społeczeństwa i współpracuje z innymi państwami w obronie wolności.
Koniec imperium zła
Taka jest natura zmiany historycznej - rzadko bywa ona natychmiastowa. Oczywiście Ameryka Łacińska nie jest jedynym przykładem. Pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku niemal wszystkie kraje Europy Środkowej i Wschodniej były zależne od radzieckiej tyranii. W ciągu dziesięciolecia wyzwoliły się jednak spod dominacji ZSRR i wkroczyły na drogę prowadzącą ku demokracji.
Nagle przestały się liczyć kłamstwa i strach, dzięki którym trwał ZSRR, i potwierdziła się słuszność diagnoz stawianych przez takich wizjonerów demokracji, jak Ronald Reagan, Vaclav Havel, Margaret Thatcher i Aleksander Sołżenicyn. Wyeliminowanie komunizmu w Polsce wymagało 10 lat walki. Ale dzięki temu zwycięstwu Polaków komunizm na Węgrzech upadł w ciągu 10 miesięcy, w Niemczech wschodnich - w ciągu 10 tygodni, w Czechosłowacji - w ciągu 10 dni, a w Rumunii - w ciągu 10 godzin.
Również w Azji demokracja okazała się zaraźliwa. W ciągu 50 lat w tym regionie, który niegdyś uważano za niezdolny do wprowadzenia zasad samorządności, przyjęto demokrację i wolność. Podobnie na Bałkanach obserwujemy przezwyciężanie chaosu i rozpaczy oraz ewolucję w kierunku demokracji i wolności.
Komu śniło się na początku XXI wieku, że za cztery lata Afganistanem będzie rządził wybrany w demokratycznych wyborach umiarkowany przywódca islamski? Ci, którzy znają długą historię opresji afgańskich kobiet, prawdopodobnie wyśmialiby kogoś, kto by twierdził, że pierwszą osobą oddającą głos w wyborach powszechnych będzie 19-letnia Afganka.
Irak za wyborczą kotarą
W każdym regionie świata pośród przemocy, chaosu oraz brzydoty prawo do życia w wolności jest potężnym czynnikiem napędowym rozwoju, czynnikiem nie do przezwyciężenia i w istocie zwyciężającym. Daje to tym, którzy są po stronie wolności w Iraku, trudną do oszacowania przewagę. Oczywiście nikt nie może im zagwarantować odniesienia sukcesu, ale istnieją powody, by mieć nadzieję na zmiany w tym kraju.
Nadchodzące miesiące będą dla Iraku kluczowe. Styczniowe wybory pokażą, czy Irakijczycy stoją w większości po stronie demokracji i wolności. Dadzą one mniejszościom bezprecedensową możliwość uznania dyskusji za element procesu politycznego zamiast rozstrzygania różnic za pomocą karabinu.
Chcąc osiągnąć sukces, nie można jednak dopuścić, by niektóre obszary kraju nadal pozostawały pod kontrolą rebeliantów, sił dawnego reżimu i terrorystów. Na prośbę irackiego rządu tymczasowego amerykańskie siły zbrojne współpracują z irackimi siłami bezpieczeństwa, aby uwolnić Falludżę z rąk wrogów demokratyzacji Iraku. Ponadto siły koalicyjne są przygotowane do udzielania pomocy irackiemu rządowi i irackim siłom bezpieczeństwa w stawianiu czoła i zwalczaniu takich wrogów w innych regionach kraju. Irakijczycy muszą być przekonani, że nowy rząd zapewni im bezpieczeństwo, które jest podstawą demokracji i łączących się z nią możliwości.
Nie ma działania bez trudności. Rząd iracki powołano niedawno, a krajowi brakuje doświadczenia w stawianiu czoła wyzwaniom wiążącym się ze swobodą wypowiedzi i dochodzeniem do konsensusu w ramach demokracji. Irackie siły bezpieczeństwa muszą nabrać wprawy w działaniu, a przede wszystkim pewności siebie. Efekty działań irackich żołnierzy w Falludży, także tych, którzy oddali życie za wolny Irak, dają podstawy do optymizmu. Wielu sunnitów podchodzi sceptycznie do trwających w Iraku zmian politycznych i jest ważne, by iracki rząd wciągnął ich do tego procesu.
Kto się boi demokratycznego Iraku?
Bliski Wschód, a nawet nasi niektórzy długoletni sojusznicy, podchodzą z obawą do przypisywanych Ameryce intencji interwencji w Iraku. Oczywiście ten antyamerykański sceptycyzm może być pretekstem do nieangażowania się w trudną walkę, która się tam toczy. I bez wątpienia przywódcy niektórych państw na Bliskim Wschodzie mogą się obawiać, że proces odzyskiwania wolności przez Irakijczyków może w końcu wpłynąć na sytuację wewnętrzną w ich państwach, skłaniając obywateli do walki o swoje prawa.
USA raz po raz demonstrują szacunek dla demokracji i prawa wolnych narodów do dokonywania suwerennych wyborów. Jeśli istnieją sceptycy, powątpiewający rzeczywiście, a nie z przyczyn politycznych w czystość naszych intencji w Iraku, to niech staną się świadkami naszego partnerstwa z Ameryką Łacińską, które przynosi owoce. Niech zwrócą uwagę na nasze przyjacielskie stosunki z Europą Wschodnią i na naszych przyjaciół oraz sojuszników w Azji. I niech przekonają się sami, dlaczego Ameryka pozostaje przywódcą wolnego świata i inspiruje do działania miliony tych, którzy mają nadzieję na życie w wolności.
Właśnie wróciłem z wizyty w kilku państwach Ameryki Łacińskiej, wizyty zakończonej udziałem w konferencji ministrów obrony krajów półkuli zachodniej, zorganizowanej w Ekwadorze. Otóż z wyjątkiem Kuby - gdzie panuje dyktatura, której koniec dopiero nastąpi - kraje Ameryki Łacińskiej w większości znajdują się na drodze do osiągnięcia pełni demokracji, wolności i szacunku dla ludzkiej godności. Przywódcy tych krajów dobrze z sobą współpracują, jeśli chodzi o zapewnienie wszystkim środków bezpieczeństwa. W sposób godny podziwu pełnią misję pokojową na Haiti i w innych regionach świata. Poszukują ściślejszej współpracy z Ameryką Północną w celu zwalczania takich zagrożeń, jak handel narkotykami, branie zakładników, handel ludźmi, przestępczość zorganizowana i terroryzm. Weźmy przykład Salwadoru. Przed kilkoma dziesięcioleciami rozdzierała go wojna domowa, ale Amerykanie udzielili mu wsparcia i pomogli zmierzyć się z siłami dokonującymi podziałów wewnętrznych. Dziś Salwador jest państwem demokratycznym, które popiera proces pojednania różnych odłamów społeczeństwa i współpracuje z innymi państwami w obronie wolności.
Koniec imperium zła
Taka jest natura zmiany historycznej - rzadko bywa ona natychmiastowa. Oczywiście Ameryka Łacińska nie jest jedynym przykładem. Pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku niemal wszystkie kraje Europy Środkowej i Wschodniej były zależne od radzieckiej tyranii. W ciągu dziesięciolecia wyzwoliły się jednak spod dominacji ZSRR i wkroczyły na drogę prowadzącą ku demokracji.
Nagle przestały się liczyć kłamstwa i strach, dzięki którym trwał ZSRR, i potwierdziła się słuszność diagnoz stawianych przez takich wizjonerów demokracji, jak Ronald Reagan, Vaclav Havel, Margaret Thatcher i Aleksander Sołżenicyn. Wyeliminowanie komunizmu w Polsce wymagało 10 lat walki. Ale dzięki temu zwycięstwu Polaków komunizm na Węgrzech upadł w ciągu 10 miesięcy, w Niemczech wschodnich - w ciągu 10 tygodni, w Czechosłowacji - w ciągu 10 dni, a w Rumunii - w ciągu 10 godzin.
Również w Azji demokracja okazała się zaraźliwa. W ciągu 50 lat w tym regionie, który niegdyś uważano za niezdolny do wprowadzenia zasad samorządności, przyjęto demokrację i wolność. Podobnie na Bałkanach obserwujemy przezwyciężanie chaosu i rozpaczy oraz ewolucję w kierunku demokracji i wolności.
Komu śniło się na początku XXI wieku, że za cztery lata Afganistanem będzie rządził wybrany w demokratycznych wyborach umiarkowany przywódca islamski? Ci, którzy znają długą historię opresji afgańskich kobiet, prawdopodobnie wyśmialiby kogoś, kto by twierdził, że pierwszą osobą oddającą głos w wyborach powszechnych będzie 19-letnia Afganka.
Irak za wyborczą kotarą
W każdym regionie świata pośród przemocy, chaosu oraz brzydoty prawo do życia w wolności jest potężnym czynnikiem napędowym rozwoju, czynnikiem nie do przezwyciężenia i w istocie zwyciężającym. Daje to tym, którzy są po stronie wolności w Iraku, trudną do oszacowania przewagę. Oczywiście nikt nie może im zagwarantować odniesienia sukcesu, ale istnieją powody, by mieć nadzieję na zmiany w tym kraju.
Nadchodzące miesiące będą dla Iraku kluczowe. Styczniowe wybory pokażą, czy Irakijczycy stoją w większości po stronie demokracji i wolności. Dadzą one mniejszościom bezprecedensową możliwość uznania dyskusji za element procesu politycznego zamiast rozstrzygania różnic za pomocą karabinu.
Chcąc osiągnąć sukces, nie można jednak dopuścić, by niektóre obszary kraju nadal pozostawały pod kontrolą rebeliantów, sił dawnego reżimu i terrorystów. Na prośbę irackiego rządu tymczasowego amerykańskie siły zbrojne współpracują z irackimi siłami bezpieczeństwa, aby uwolnić Falludżę z rąk wrogów demokratyzacji Iraku. Ponadto siły koalicyjne są przygotowane do udzielania pomocy irackiemu rządowi i irackim siłom bezpieczeństwa w stawianiu czoła i zwalczaniu takich wrogów w innych regionach kraju. Irakijczycy muszą być przekonani, że nowy rząd zapewni im bezpieczeństwo, które jest podstawą demokracji i łączących się z nią możliwości.
Nie ma działania bez trudności. Rząd iracki powołano niedawno, a krajowi brakuje doświadczenia w stawianiu czoła wyzwaniom wiążącym się ze swobodą wypowiedzi i dochodzeniem do konsensusu w ramach demokracji. Irackie siły bezpieczeństwa muszą nabrać wprawy w działaniu, a przede wszystkim pewności siebie. Efekty działań irackich żołnierzy w Falludży, także tych, którzy oddali życie za wolny Irak, dają podstawy do optymizmu. Wielu sunnitów podchodzi sceptycznie do trwających w Iraku zmian politycznych i jest ważne, by iracki rząd wciągnął ich do tego procesu.
Kto się boi demokratycznego Iraku?
Bliski Wschód, a nawet nasi niektórzy długoletni sojusznicy, podchodzą z obawą do przypisywanych Ameryce intencji interwencji w Iraku. Oczywiście ten antyamerykański sceptycyzm może być pretekstem do nieangażowania się w trudną walkę, która się tam toczy. I bez wątpienia przywódcy niektórych państw na Bliskim Wschodzie mogą się obawiać, że proces odzyskiwania wolności przez Irakijczyków może w końcu wpłynąć na sytuację wewnętrzną w ich państwach, skłaniając obywateli do walki o swoje prawa.
USA raz po raz demonstrują szacunek dla demokracji i prawa wolnych narodów do dokonywania suwerennych wyborów. Jeśli istnieją sceptycy, powątpiewający rzeczywiście, a nie z przyczyn politycznych w czystość naszych intencji w Iraku, to niech staną się świadkami naszego partnerstwa z Ameryką Łacińską, które przynosi owoce. Niech zwrócą uwagę na nasze przyjacielskie stosunki z Europą Wschodnią i na naszych przyjaciół oraz sojuszników w Azji. I niech przekonają się sami, dlaczego Ameryka pozostaje przywódcą wolnego świata i inspiruje do działania miliony tych, którzy mają nadzieję na życie w wolności.
Więcej możesz przeczytać w 52/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.