Superseriale przyszłością telewizji Czy twoja wagina jest w przewodnikach po Nowym Jorku? Powinna tam być - najgorętsze miejsce w mieście. Zawsze otwarte". Ten fragment dialogu z serialu "Seks w wielkim mieście" jest powtarzany niczym dialogi z "Misia" bądź "Rejsu". Podobnie jak powiedzonka z "Rodziny Soprano", serialu "Sześć stóp pod ziemią" czy ostatnio "Aniołów w Ameryce". Te filmy to kopernikański przełom w telewizyjnym gatunku: świetne dialogi (w serialu "Sześć stóp pod ziemią" napisał je Alan Ball nagrodzony Oscarem za "American Beauty"), odważne tematy (homoseksualizm, nekrofilia), realizacja na poziomie najlepszych produkcji Hollywood, mistrzowska reżyseria ("Anioły w Ameryce" nakręcił Mike Nichols, laureat Oscara za "Absolwenta") i świetni aktorzy (w "Aniołach w Ameryce" po raz pierwszy Al Pacino zagrał w telewizyjnym serialu).
Łowcy nagród
O wyjątkowości superseriali świadczą już historie, które opowiadają. Dobrym tego przykładem jest serial "Sześć stóp pod ziemią". Oto w Wigilię w drodze na lotnisko (wyjechał po syna) ginie Nathaniel Fisher, właściciel zakładu pogrzebowego. Jego syn Nate, który nienawidził usług pogrzebowych, wbrew sobie przejmuje rodzinny interes wraz z bratem Davidem. Od tego momentu dom i firma Fisherów stają się miejscami specjalnymi, gdzie śmierć i życie są dwiema stronami tego samego medalu. Na tym tle obserwujemy związek Nate'a z trzema kobietami, homoseksualny związek Davida (z ciemnoskórym partnerem) i młodzieńczy bunt nastoletniej siostry Claire (kradnie stopę trupa, by postraszyć nią kolegę w szkole). W mieszaninie dramatów i groteski problemy bohatera "American Beauty" wydają się niemal sielanką. Równie pokrętne są losy bohaterów innych superseriali: rodziny dziwacznego prowincjonalnego mafioso czy frywolnych trzydziestolatek z Nowego Jorku.
"Rodzina Soprano", "Seks w wielkim mieście" czy później "Sześć stóp pod ziemią" pod koniec lat 90. wywróciły do góry nogami rynek seriali telewizyjnych, narzucając nowe, bardzo wysokie standardy temu gatunkowi. Nieprzypadkowo wśród ogłoszonych kilka dni temu nominacji do Złotych Globów cztery przypadły "Rodzinie Soprano", a dwie "Seksowi w wielkim mieście". W poprzednich latach te dwa seriale zebrały trzynaście statuetek, a młodszy serial "Sześć stóp pod ziemią" otrzymał cztery wyróżnienia. W ciągu pięciu lat superseriale zdobyły trzydzieści jeden nagród Emmy (telewizyjnych Oscarów). Wszystkie te filmy łączy jedno: ich producentem jest płatny kanał HBO.
Wielki skok HBO
W połowie lat 90. amerykańska telewizja była bardzo wyraźnie sformatowana. Seriale telewizyjne, doskonalone przez dekady, osiągnęły mistrzostwo w swych gatunkach, ale doszły do ściany. Powstawały świetnie oceniane i oglądane przez miliony sitcomy ("Przyjaciele"), seriale kryminalne ("Prawo i porządek"), medyczne ("Ostry dyżur") czy science fiction ("Babylon 5"), ale nie potrafiły one przyciągać nowych widzów. Szczyt popularności miały wtedy za sobą także tajemnicze opowieści o bliżej niesprecyzowanym zagrożeniu ("Archiwum X"). Ogólnodostępne stacje telewizyjne znalazły się w impasie. Wykorzystała to płatna HBO. Jej szefowie zauważyli lukę na rynku seriali i ograniczenia swego kanału (wąska dystrybucja, opłaty za korzystanie) przekuli w zalety. Tak narodziły się odważne seriale obyczajowe.
W ogólnodostępnych kanałach większość dochodów płynie z reklam, a większość reklamodawców nie lubi, by ich produkty pojawiały się w sąsiedztwie kontrowersyjnych produkcji. W świecie seriali funkcjonowała więc swoista autocenzura obyczajowa. Kanał HBO, finansowany przede wszystkim z abonamentu, nie miał takich ograniczeń. Odważne, ostre seriale obyczajowe okazały się strzałem w dziesiątkę. W ciągu kilku miesięcy w rankingach oglądalności stacja HBO zaczęła osiągać wyniki coraz bardziej porównywalne z największymi stacjami ogólnodostępnymi. Dziesiątki milionów widzów w Ameryce, a potem na świecie śledziło przygody czterech nowojorskich przyjaciółek, których życie toczyło się w rytm kolejnych przygód seksualnych. Jeszcze większe zainteresowanie wzbudził żałosny mafioso z New Jersey, który nie potrafi poradzić sobie ani z kolegami z mafii, ani z dorastającymi dziećmi. Widzom spodobała się postać, która jest jednocześnie brutalna i żałosna - gdy na przykład mówi: "Jestem jak przeciwieństwo króla Midasa. Czegokolwiek dotknę, obraca się w gówno", albo: "Jak popapranym muszę być człowiekiem, skoro moja własna matka chce mej śmierci".
Anioły w Ameryce
Szczytem rozwoju superseriali jest kolejna produkcja HBO - "Anioły w Ameryce" (sześć godzinnych odcinków). Fabułę oparto na nagrodzonej Pulitzerem sztuce teatralnej Tony'ego Kushnera pod tym samym tytułem, opowiadającej o początkach plagi AIDS w czasach prezydentury Ronalda Reagana. W kilku prowadzonych równolegle wątkach przeplatają się losy wielkich waszyngtońskich lobbystów, mniej lub bardziej zakamuflowanych gejów, ortodoksyjnych Żydów i czuwających nad nimi istot nadprzyrodzonych. Film wyreżyserował Mike Nichols, który namówił do udziału w "Aniołach" supergwiazdę kina Ala Pacino. Partnerują mu równie wielkie gwiazdy - Meryl Streep i Emma Thompson (obie grają po kilka ról, nie tylko anielskich). Streep pojawia się już w pierwszym odcinku - jako rabin odprawiający ceremonię pogrzebową.
"Anioły w Ameryce" zadebiutowały w amerykańskiej telewizji rok temu i okazały się jednym z największych wydarzeń telewizyjnych wszech czasów. "Anioły" zgarnęły pięć Złotych Globów i jedenaście nagród Emmy, w tym wszystkie najważniejsze: za serial, reżyserię, główną rolę męską i żeńską. W kategorii "drugoplanowa rola męska" doszło do bezprecedensowej sytuacji: wśród pięciu nominowanych było aż czterech aktorów z "Aniołów".
Powrót do przeszłości
Rok po amerykańskiej premierze "Anioły w Ameryce" będzie można zobaczyć w polskim HBO (od 21 grudnia). Ci zaś, którzy to przegapią, już miesiąc po premierze pierwszego odcinka będą mogli zobaczyć całość na DVD. To coraz częstsza praktyka, bo zapracowany widz superseriali (ogląda je przede wszystkim klasa średnia) nie ma czasu na śledzenie kolejnych odcinków w porze emisji.
Superseriale, w przeciwieństwie do ciągnących się w nieskończoność soap oper czy sitcomów, po kilku latach są zamykane przez twórców, którzy precyzyjnie badają, kiedy wyczerpuje się ich formuła. Po ostatnim wyemitowanym w tym roku sezonie "Seksu w wielkim mieście" i planowanym na 2005 r. końcu "Rodziny Soprano" i "Sześciu stóp pod ziemią" HBO zdecydowało się zmienić profil i zamiast współczesnych seriali obyczajowych postawić na równie skomplikowane fabularnie produkcje dziejące się w przeszłości. Pierwszym z tego gatunku jest serial "Carnivale" - opowieść o wędrownym wesołym miasteczku z lat 30., zaludnionym przez groteskowe indywidua. Kilka miesięcy temu rozpoczęto emisję "Deadwood" - opowieści o małym miasteczku na Dzikim Zachodzie. To próba odnowienia formuły telewizyjnego westernu.
Polski superserial - "Glina"
Polscy producenci nie są ślepi na nowe tendencje w telewizyjnych produkcjach filmowych. Dowodem na to jest pierwszy rodzimy superserial (przy zachowaniu wszystkich proporcji), za jaki można uznać "Glinę" Władysława Pasikowskiego (niedawno zakończyła się emisja tego serialu w Jedynce). Serial ten wyróżniają: świetny scenariusz Macieja Maciejewskiego, wybitne role Jerzego Radziwiłowicza, Macieja Stuhra czy Roberta Gonery, mroczny klimat stworzony przez zdjęcia Jarosława Szody i muzykę Michała Lorenca. Przykład "Gliny" dowodzi, że nawet przy niewielkim budżecie można zrobić serial nie obrażający inteligencji widza. Uszlachetnienie gatunku jest bodaj największą zasługą amerykańskich superseriali.
O wyjątkowości superseriali świadczą już historie, które opowiadają. Dobrym tego przykładem jest serial "Sześć stóp pod ziemią". Oto w Wigilię w drodze na lotnisko (wyjechał po syna) ginie Nathaniel Fisher, właściciel zakładu pogrzebowego. Jego syn Nate, który nienawidził usług pogrzebowych, wbrew sobie przejmuje rodzinny interes wraz z bratem Davidem. Od tego momentu dom i firma Fisherów stają się miejscami specjalnymi, gdzie śmierć i życie są dwiema stronami tego samego medalu. Na tym tle obserwujemy związek Nate'a z trzema kobietami, homoseksualny związek Davida (z ciemnoskórym partnerem) i młodzieńczy bunt nastoletniej siostry Claire (kradnie stopę trupa, by postraszyć nią kolegę w szkole). W mieszaninie dramatów i groteski problemy bohatera "American Beauty" wydają się niemal sielanką. Równie pokrętne są losy bohaterów innych superseriali: rodziny dziwacznego prowincjonalnego mafioso czy frywolnych trzydziestolatek z Nowego Jorku.
"Rodzina Soprano", "Seks w wielkim mieście" czy później "Sześć stóp pod ziemią" pod koniec lat 90. wywróciły do góry nogami rynek seriali telewizyjnych, narzucając nowe, bardzo wysokie standardy temu gatunkowi. Nieprzypadkowo wśród ogłoszonych kilka dni temu nominacji do Złotych Globów cztery przypadły "Rodzinie Soprano", a dwie "Seksowi w wielkim mieście". W poprzednich latach te dwa seriale zebrały trzynaście statuetek, a młodszy serial "Sześć stóp pod ziemią" otrzymał cztery wyróżnienia. W ciągu pięciu lat superseriale zdobyły trzydzieści jeden nagród Emmy (telewizyjnych Oscarów). Wszystkie te filmy łączy jedno: ich producentem jest płatny kanał HBO.
Wielki skok HBO
W połowie lat 90. amerykańska telewizja była bardzo wyraźnie sformatowana. Seriale telewizyjne, doskonalone przez dekady, osiągnęły mistrzostwo w swych gatunkach, ale doszły do ściany. Powstawały świetnie oceniane i oglądane przez miliony sitcomy ("Przyjaciele"), seriale kryminalne ("Prawo i porządek"), medyczne ("Ostry dyżur") czy science fiction ("Babylon 5"), ale nie potrafiły one przyciągać nowych widzów. Szczyt popularności miały wtedy za sobą także tajemnicze opowieści o bliżej niesprecyzowanym zagrożeniu ("Archiwum X"). Ogólnodostępne stacje telewizyjne znalazły się w impasie. Wykorzystała to płatna HBO. Jej szefowie zauważyli lukę na rynku seriali i ograniczenia swego kanału (wąska dystrybucja, opłaty za korzystanie) przekuli w zalety. Tak narodziły się odważne seriale obyczajowe.
W ogólnodostępnych kanałach większość dochodów płynie z reklam, a większość reklamodawców nie lubi, by ich produkty pojawiały się w sąsiedztwie kontrowersyjnych produkcji. W świecie seriali funkcjonowała więc swoista autocenzura obyczajowa. Kanał HBO, finansowany przede wszystkim z abonamentu, nie miał takich ograniczeń. Odważne, ostre seriale obyczajowe okazały się strzałem w dziesiątkę. W ciągu kilku miesięcy w rankingach oglądalności stacja HBO zaczęła osiągać wyniki coraz bardziej porównywalne z największymi stacjami ogólnodostępnymi. Dziesiątki milionów widzów w Ameryce, a potem na świecie śledziło przygody czterech nowojorskich przyjaciółek, których życie toczyło się w rytm kolejnych przygód seksualnych. Jeszcze większe zainteresowanie wzbudził żałosny mafioso z New Jersey, który nie potrafi poradzić sobie ani z kolegami z mafii, ani z dorastającymi dziećmi. Widzom spodobała się postać, która jest jednocześnie brutalna i żałosna - gdy na przykład mówi: "Jestem jak przeciwieństwo króla Midasa. Czegokolwiek dotknę, obraca się w gówno", albo: "Jak popapranym muszę być człowiekiem, skoro moja własna matka chce mej śmierci".
Anioły w Ameryce
Szczytem rozwoju superseriali jest kolejna produkcja HBO - "Anioły w Ameryce" (sześć godzinnych odcinków). Fabułę oparto na nagrodzonej Pulitzerem sztuce teatralnej Tony'ego Kushnera pod tym samym tytułem, opowiadającej o początkach plagi AIDS w czasach prezydentury Ronalda Reagana. W kilku prowadzonych równolegle wątkach przeplatają się losy wielkich waszyngtońskich lobbystów, mniej lub bardziej zakamuflowanych gejów, ortodoksyjnych Żydów i czuwających nad nimi istot nadprzyrodzonych. Film wyreżyserował Mike Nichols, który namówił do udziału w "Aniołach" supergwiazdę kina Ala Pacino. Partnerują mu równie wielkie gwiazdy - Meryl Streep i Emma Thompson (obie grają po kilka ról, nie tylko anielskich). Streep pojawia się już w pierwszym odcinku - jako rabin odprawiający ceremonię pogrzebową.
"Anioły w Ameryce" zadebiutowały w amerykańskiej telewizji rok temu i okazały się jednym z największych wydarzeń telewizyjnych wszech czasów. "Anioły" zgarnęły pięć Złotych Globów i jedenaście nagród Emmy, w tym wszystkie najważniejsze: za serial, reżyserię, główną rolę męską i żeńską. W kategorii "drugoplanowa rola męska" doszło do bezprecedensowej sytuacji: wśród pięciu nominowanych było aż czterech aktorów z "Aniołów".
Powrót do przeszłości
Rok po amerykańskiej premierze "Anioły w Ameryce" będzie można zobaczyć w polskim HBO (od 21 grudnia). Ci zaś, którzy to przegapią, już miesiąc po premierze pierwszego odcinka będą mogli zobaczyć całość na DVD. To coraz częstsza praktyka, bo zapracowany widz superseriali (ogląda je przede wszystkim klasa średnia) nie ma czasu na śledzenie kolejnych odcinków w porze emisji.
Superseriale, w przeciwieństwie do ciągnących się w nieskończoność soap oper czy sitcomów, po kilku latach są zamykane przez twórców, którzy precyzyjnie badają, kiedy wyczerpuje się ich formuła. Po ostatnim wyemitowanym w tym roku sezonie "Seksu w wielkim mieście" i planowanym na 2005 r. końcu "Rodziny Soprano" i "Sześciu stóp pod ziemią" HBO zdecydowało się zmienić profil i zamiast współczesnych seriali obyczajowych postawić na równie skomplikowane fabularnie produkcje dziejące się w przeszłości. Pierwszym z tego gatunku jest serial "Carnivale" - opowieść o wędrownym wesołym miasteczku z lat 30., zaludnionym przez groteskowe indywidua. Kilka miesięcy temu rozpoczęto emisję "Deadwood" - opowieści o małym miasteczku na Dzikim Zachodzie. To próba odnowienia formuły telewizyjnego westernu.
Polski superserial - "Glina"
Polscy producenci nie są ślepi na nowe tendencje w telewizyjnych produkcjach filmowych. Dowodem na to jest pierwszy rodzimy superserial (przy zachowaniu wszystkich proporcji), za jaki można uznać "Glinę" Władysława Pasikowskiego (niedawno zakończyła się emisja tego serialu w Jedynce). Serial ten wyróżniają: świetny scenariusz Macieja Maciejewskiego, wybitne role Jerzego Radziwiłowicza, Macieja Stuhra czy Roberta Gonery, mroczny klimat stworzony przez zdjęcia Jarosława Szody i muzykę Michała Lorenca. Przykład "Gliny" dowodzi, że nawet przy niewielkim budżecie można zrobić serial nie obrażający inteligencji widza. Uszlachetnienie gatunku jest bodaj największą zasługą amerykańskich superseriali.
Więcej możesz przeczytać w 52/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.