Rosja nie chce, ale musi się dogadywać z nowymi członkami Unii Europejskiej
W otoczeniu prezydenta Putina walczą o wpływy dwie grupy. Pierwsza ocenia Rosję raczej jako państwo słabe, zważywszy na jej udział w światowej gospodarce i handlu oraz wskaźniki rozwoju ekonomicznego i socjalnego. Stanowisko tych polityków i ekspertów jest jednoznaczne: Rosja, by się stać współczesnym cywilizowanym państwem, musi się stopniowo integrować z zachodnim obszarem współpracy ekonomicznej i politycznej. Druga grupa na kremlowskim dworze, uwzględniając przede wszystkim posiadanie broni jądrowej i geopolityczne położenie Rosji, uważa ją za silny kraj i opowiada się za jej samodzielną drogą rozwoju. Priorytetem pierwszej grupy jest współpraca z Unią Europejską i USA, drudzy za ważniejszą uważają przestrzeń postsowiecką. Walka tych obozów o wpływ na prezydenta, będącego w Rosji jedynym centrum decyzyjnym, to podstawa życia politycznego kraju.
Dwie integracje
Putin, będący ze względu na wykształcenie i doświadczenie politykiem europejskim, bardzo zwraca uwagę na to, jak przyjmowana jest jego polityka na Zachodzie. Do niedawna neutralizował krytykę swych działań dzięki osobistym kontaktom z zachodnimi liderami. Poglądy rządów i kręgów biznesowych wielu krajów europejskich, dla których podstawą w stosunkach z Rosją jest stabilność polityczna i korzyści gospodarcze, nie są jednak popierane przez zachodnie media i opinię publiczną. Do ostrożności w stosunkach z Rosją nakłaniają też Zachód nowi członkowie UE i NATO z Europy Środkowej i Wschodniej. Jeśli negatywna reakcja Zachodu na politykę Rosji wywoła z jej strony reakcję odwetową, co zdarzyło się już w czasie kryzysu na Ukrainie, może nastąpić efekt samospełniającego się proroctwa.
W przestrzeni postsowieckiej zarówno realnie, jak i wirtualnie panuje swoista "konkurencja integracji". W odpowiedzi na obiecaną przez Zachód integrację krajów WNP z NATO i - bardziej odległą - UE Rosja zaktywizowała politykę tworzenia nowych struktur integracyjnych w WNP i umacniania już istniejących.
Integracja to sposób na stały rozwój w warunkach globalizacji. Kraje nie włączane w ten proces lub "nieintegrowalne" są skazane na peryferyjność, odczuwają naciski albo i jedno, i drugie. Chęć udziału w rozszerzających się strukturach międzynarodowych to naturalna reakcja niewielkich i słabszych krajów. Nad nieintegrowalną Rosją, szczególnie po kryzysie finansowym w 1998 r., wisiała groźba marginalizacji. Sytuacja zmieniła się dzięki silnej w Rosji (szczególnie po atakach z 2001 r. w USA) potrzebie bycia aktywnym graczem w sferze bezpieczeństwa międzynarodowego, dzięki imponującemu tempu rozwoju ekonomicznego i reformom gospodarczym z lat 2001-2003 oraz wysokim cenom ropy, a wreszcie - politycznej stabilizacji.
Z jednej strony, Rosja poczuła się dostatecznie silna, aby poważnie rozpatrywać scenariusz rozszerzenia - tak naturalny dla tego kraju - jako optymalny wariant rozwoju. Z drugiej - współpraca z Zachodem, wspólnota interesów w walce z terroryzmem i rosnące w latach 2001-2002 zaufanie do Kremla rozpatrywano w Moskwie jako gwarancje tego, że odzyskanie przez Rosję pozycji w WNP nie wywoła poważnych prób przeciwdziałania jej dążeniom. W ostatnich czterech latach Moskwa okazywała zdrowy pragmatyzm, nie zaostrzając sytuacji pustymi groźbami z powodu rozszerzenia NATO, zgadzając się na rozmieszczenie baz wojskowych w Azji Środkowej, działając realistycznie i elastycznie w sprawach operacji w Iraku itp.
Do integracji pchał Rosję wielki rosyjski biznes. Wysiłki w tej dziedzinie koncentrowały się na gospodarce, a podejście było bardzo pragmatyczne.
Nasze sukinsyny
Od końca 2003 r. pozycja Rosji zaczęła się jednak zmieniać. Wpłynęły na to, z jednej strony, zmiana elit rządzących w wielu krajach WNP i dyskusja o przyszłości "eurowschodu" w UE i USA. Gwałtownie wzrosły obawy części polityków i ekspertów, bliskich administracji Kremla, że państwa WNP obiorą kurs na integrację europejską i transatlantycką, a w konsekwencji zostaną na zawsze stracone dla planów integracyjnych Rosji. Z drugiej strony, na plany integracyjne miały wpływ nie rozwiązane problemy bezpieczeństwa na południu i południowym wschodzie, a także tzw. czynnik chiński.
W tej sytuacji gospodarka ustąpiła pola polityce. Przejście od ekonomicznie motywowanej strategii pragmatycznej do polityki formowania przestrzeni integracyjnej z rosyjskim jądrem za wszelką cenę jest najbardziej zauważalne w stosunkach z Ukrainą i Białorusią. Jeśli poprzednią koncepcję można określić jako "odganianie much od kotleta" (właśnie tego wymagał Putin od Łukaszenki dwa lata temu), to nowe podejście jest zbliżone do formuły amerykańskiego wsparcia "naszych sukinsynów". Moskwa zyskała możliwość przedstawienia partnerom w WNP propozycji nie do odrzucenia. Na przykład przyjęta jesienią decyzja o pobieraniu VAT za eksport nośników energii w kraju przeznaczenia w państwach należących do Europejskiej Przestrzeni Gospodarczej daje tylko Ukrainie 800 mln USD rocznie.
Aby zmodernizować rosyjską gospodarkę, oprócz zapasów złota i walut oraz dochodów z nafty, konieczne są duże zachodnie inwestycje. Jeśli integracja w ramach WNP, która jest zgodna z interesami rosyjskiego kapitału i tradycyjnych branż rosyjskiej gospodarki, nadal będzie przedstawiana jako przeciwwaga dla integracji europejskiej, a nie jej uzupełnienie, to plany stworzenia gospodarki postindustrialnej w Rosji staną pod znakiem zapytania.
Złe dopasowanie "projektu WNP" w jego obecnej formie z ogłoszonym przez Putina i - na razie - nie odwołanym "wyborem europejskim" jest jedną ze sprzeczności w rosyjskiej polityce zewnętrznej. Ich kulminacją był kryzys polityczny na Ukrainie. I w Rosji, i na Zachodzie coraz częściej słychać głosy o powrocie zimnej wojny. Na razie obie strony wolą się powstrzymać od konfrontacji. Pytanie tylko, czy na długo.
Kolizja z Brukselą?
W roku 2004 rosyjskim priorytetem pozostała współpraca z Zachodem. Chociaż nie rozwiązano niektórych ważnych problemów (m.in. tranzytu kaliningradzkiego), Rosja demonstrowała chęć kompromisu w stosunkach z UE. Dzięki temu uzyskała zgodę Brukseli na rozpoczęcie negocjacji w sprawie swojego przystąpienia do WTO. UE zachowuje jednak możliwość proceduralnego wstrzymania tego procesu na etapie wielostronnych rozmów, co może zostać wykorzystane jako sankcja przeciw Rosji w wypadku znacznego pogorszenia się stosunków.
Rosnąca wzajemna zależność Rosji i UE (w gospodarce) oraz Rosji i USA (w sferze bezpieczeństwa) będzie skłaniać strony do szukania rozwiązań, które satysfakcjonują wszystkich. Odejście od preferencyjnych stosunków z UE jest niemożliwe, gdy wziąć pod uwagę, że unia jest partnerem w wypadku ponad połowy rosyjskich obrotów handlowych, głównym importerem rosyjskich nośników energii oraz ważnym inwestorem w Rosji. Nierealne są i radykalna zmiana unijnych źródeł energii (szczególnie w wypadku nieuregulowania sytuacji w Iraku), i wyprowadzenie europejskich inwestycji z Rosji (przy zachowaniu wzrostu gospodarczego i przewidywalności polityki państwa w stosunku do firm telekomunikacyjnych i elektronicznych). Na zacieśnienie współpracy będą wpływać nieuniknione, niestety, akty terrorystyczne, i konieczność wspólnego rozwiązywania problemów przeciwdziałania rozprzestrzenianiu broni masowego rażenia.
Rosja, nie zważając na różnice potencjałów gospodarczych, uważa, że ma ekonomiczne i geopolityczne podstawy, by pretendować do pozycji uprzywilejowanego partnera Brukseli, podobnie jak USA i Japonia. Wypracowanie modelu takich stosunków jest celem Kremla.
Gdy wiosną 2004 r., w końcowym etapie integracji, konieczna była zgoda Rosji na rozszerzenie UE, Bruksela zgodziła się na wymianę (w kwestiach Kaliningradu i WTO), częściowo odstępując od swoich ogólnych zasad. W 2005 r. żadna ze stron nie będzie miała dostatecznych powodów do pryncypialnych ustępstw, więc oczekiwanie Rosji na szczególne stosunki z unią jest nierealne. Na pierwszym planie mogą się pojawić różnice między Moskwą a Brukselą. W 2005 r. UE - przy wsparciu USA i OBWE - niezależnie od trudności z "trawieniem" nowych członków poświęci sporo uwagi krajom wybijającym się na pełną niezależność od Rosji, szczególnie Ukrainie, Gruzji i Mołdowie. Unijny program dobrosąsiedztwa stanie się prawdopodobnie przeciwwagą dla rosyjskiej polityki tworzenia struktur integracyjnych w WNP.
Front wschodni
Nowi członkowie UE - głównie Polska - będą prawdopodobnie wpływać na zewnętrzną politykę Brukseli w dwóch ważnych dla Rosji aspektach: transatlantyckim i wschodnim. Jednoznaczne postawienie nowych krajów UE na USA w kwestiach bezpieczeństwa międzynarodowego może się przyczynić do poprawy stosunków transatlantyckich. To stworzyłoby większą szansę przystosowania NATO do przeciwdziałania nowym zagrożeniom.
Jeszcze znaczniejszą rolę Polska i inni nowi członkowie UE odgrywają we wschodniej polityce unii. Przyczyny tego zjawiska są znane. Chodzi przede wszystkim o ogromny, zbierany przez stulecia antyrosyjski bagaż, o postrzeganie Rosji jako zagrożenia. Uzyskawszy suwerenność, kraje będące dawniej rosyjskimi satelitami zgodziły się na jej ograniczenie, wchodząc do UE i NATO. Dokładają też starań, aby te instytucje nadal zajmowały się zmniejszaniem "zagrożenia ze wschodu" i by odsunąć "front" od swoich granic dalej na wschód.
Polityka Rosji, która w latach 90. nie wysilała się, aby przełamać te fobie w Europie Środkowej i Wschodniej, a ostatnio ożywiła działania w byłych europejskich republikach ZSRR, jest przyjmowana w tym regionie jako neoimperialna. Tamtejsze kraje ostrzej niż Europa Zachodnia reagują na sytuację wewnętrzną i politykę zagraniczną Rosji. W dodatku brak konkretnej wschodniej polityki UE pozwolił Polsce zajmować pozycję twórcy tej polityki i znawcy Rosji. W sposób skrajny znalazło to wyraz w pośrednictwie przy rozwiązaniu kryzysu na Ukrainie.
W 2005 r., mając na uwadze zderzenie interesów Rosji i UE na "eurowschodzie", przede wszystkim na Ukrainie, Polska i inne kraje niedawno przyjęte do unii będą odgrywać prawdopodobnie jeszcze większą rolę w polityce Zachodu wobec Moskwy. Może to doprowadzić do pogorszenia stosunków między Rosją i tymi państwami. "Czynnik rosyjski", stale wykorzystywany w politycznych i ekonomicznych skandalach w Polsce i krajach bałtyckich, będzie jeszcze aktywniej rozgrywany podczas wyborów prezydenckich w Polsce oraz komentowany w zachodnich mediach i na pewno negatywnie wpłynie na wizerunek Rosji. Mogą się wzmocnić antyrosyjskie nastroje w USA, gdzie znajdują się duże diaspory narodów Europy Środkowej i państw bałtyckich, mające niemały wpływ na Kongres. Prawdopodobnie pogłębią się spory między nowymi i starymi członkami UE, szczególnie tymi, którzy aktywnie współpracują z Rosją - Niemcami, Francją i Włochami.
Aby podtrzymać przynajmniej znośne stosunki z UE, Rosja, nie zważając na trudności, musi prowadzić stały dialog na różnych poziomach i w różnych formach z nowymi członkami UE, przede wszystkim z Polską i krajami bałtyckimi. Planowana wizyta w Polsce Władimira Putina i jego dobre osobiste stosunki z Aleksandrem Kwaśniewskim mogą zneutralizować zasadniczo negatywny trend, ale tylko częściowo.
Opracował Juliusz Urbanowicz
Więcej możesz przeczytać w 2/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.