Powołanie komisji w sprawie prywatyzacji PZU jest na rękę SLD, bo utrudni ustalenie prawdy o aferze Orlenu
Pomysł powołania komisji śledczej, tym razem badającej prywatyzację PZU, najcelniej charakteryzuje powiedzenie, że tonący brzytwy się chwyta. W ten sposób najlepiej można oddać intencje wnioskodawców pochodzących z SLD. Nadarzyła im się okazja udowodnienia, że afery i przekręty nie są wyłącznie ich specjalnością, ale zdarzają się również prawicy. Wprawdzie bezpośrednim celem ataku są mało dzisiaj znaczący politycy AWS, ale przy okazji niejeden cios spadnie także na liderów PO i PiS. Rozpocznie się udowadnianie, z jak nieprawego i nieuczciwego łoża pochodzą. I nie będzie można na to machnąć ręką, bo przecież sami bracia Kaczyńscy zaproponowali filozofię rozliczeń do czwartego pokolenia włącznie. W wypadku afery PZU pokrewieństwo będzie znacznie bliższe, a na dodatek niektórzy działacze PO i PiS zostaną związani ze skandalem. Przynajmniej taki obraz zostanie stworzony na użytek opinii publicznej. Stanie się to w przededniu wyborów, kiedy utrata dziewictwa przyzwoitości jest szczególnie bolesna.
W obliczu tego ataku liderzy PO i PiS są praktycznie bezbronni. Próba zablokowania powołania komisji zostałaby zinterpretowana jako dążenie do ukrycia prawdy. Dlatego posłowie PO i PiS zadeklarowali poparcie dla komisji. I nawet jeśli potem pojawiły się różnego rodzaju zastrzeżenia, świadczące, że tak naprawdę obie partie najchętniej utrąciłyby tę inicjatywę, to w rozstrzygającym momencie ręce potomków AWS mogły być użyte jedynie do głosowania na tak.
Czego bowiem PO i PiS nie dałyby po dobroci, to i tak zostałoby wzięte gwałtem. Było to nie do uniknięcia, bo stworzeniem komisji nie mniej niż SLD zainteresowani są obecni, nie do końca prawdziwi, sojusznicy PO i PiS. Działacze LPR i PSL, o Samoobronie nie wspominając, z ochotą przyczynią się do zepsucia opinii prawicowym kolegom. Poprawi to ich reputację i da nadzieję na przejęcie części wyborców. Dzięki temu staną się niezbędni przy tworzeniu przyszłej koalicji rządowej, dzisiaj planowanej wyłącznie przez PO i PiS. A o tym właśnie marzy LPR, bo wie, że kiedy Polacy po 2005 r. rozczarują się prawicą, zwrócą się nie ku prawicowemu radykalizmowi, lecz ku lewicy.
Wszystko to sprawia, że w Sejmie znajdują się jedynie zwolennicy tropienia prywatyzacji PZU. Nikt nie myśli o kłopotach, jakie będą towarzyszyć jednoczesnemu funkcjonowaniu aż dwóch komisji śledczych. Te komplikacje, przynajmniej niektórym posłom SLD, są na rękę, bo utrudnią ustalenie prawdy o aferze Orlenu. Komisyjnej brzytwy chwyci się też znaczna część opinii publicznej, przekonana nową aferą o potrzebie radykalnego zoperowania rozrastającego się raka korupcji.
A może rzeczywiście pozostała nam już tylko komisyjna brzytwa, skoro w kolejnej sprawie działania wymiaru sprawiedliwości przypominają leczenie nowotworu maścią na szczury.
Więcej możesz przeczytać w 2/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.