Papież Klemens V uniewinnił templariuszy - dowodzi dokument odnaleziony w watykańskich archiwach
Nędznicy, niegodni nazwy człowieczej, którzyście zbrukali i błotem obrzucili święty zakon, słuchajcie uważnie. Ty, Filipie, królu oszukańczy i zdradliwy, ty Klemensie, gaskońska marionetko, wierząca, że jest godna Tronu Piotrowego, i ty, Nogarecie, zdolny szpiegu, któryś okrył nas hańbą i dyshonorem, słuchajcie: będziecie przed obliczem najwyższego trybunału Pana, nim rok przeminie, by zdawać sprawę z waszych niegodziwości" - tę klątwę rzucił wielki mistrz templariuszy Jakub de Molay. Chwilę później spłonął wraz ze swoimi towarzyszami na stosie wzniesionym na małej wyspie na Sekwanie w Paryżu. Był 18 marca 1314 r. Miesiąc później zmarł na zapalenie trzewi Klemens V (prawdziwe nazwisko Bertrand de Got), a jego ciało zostało spopielone na katafalku przez piorun, który wpadł przez witraż kościoła. 29 grudnia zabił się, spadając z konia, król Filip Piękny, a dwa dni później na zapalenie opon mózgowych zmarł Wilhelm z Nogaret. Dziś wiemy, że papież przeklęty przez de Molaya próbował ratować zakonników.
Oskarżenia
Pierwszy przedstawił je niejaki Esquieu de Floryan, przeor klasztoru Montfaucon pod Tuluzą, w obliczu króla Jakuba II Aragońskiego. Został przezeń wyrzucony za drzwi, więc udał się do Francji do króla Filipa IV Pięknego. Monarcha, zadłużony po uszy u templariuszy, wszczął przeciwko swoim wierzycielom "śledztwo". Mianował dwóch "komisarzy": Wilhelma z Nogaret i Wilhelma z Plaisians. Do niedawna powszechnie uważano, że szokujące zarzuty przeciw zakonowi były wyssanym z palca produktem Nogareta. Prawda jest inna: oskarżenia były formalnie słuszne. Mimo trudności papieżowi udało się przeprowadzić śledztwo równoległe do królewskiego. Złożona z trzech kardynałów komisja, na której czele stał kardynał Berenger Fredol, kuzyn Klemensa V, wyliczyła 98 zarzutów, a pominęła inne, równie ciężkie, takie jak porozumienia z Saladynem i Żydami czy korupcja. Kardynałowie potwierdzili, że nowicjusze rzeczywiście wyrzekali się Chrystusa, pluli na krzyż i go deptali. Wydaje się, że w niektórych komandoriach templariuszy, rozsianych w Europie, na Cyprze i Bliskim Wschodzie, dochodziło do praktyk homoseksualnych, choć tylko sześciu spośród tysiąca torturowanych zakonników do nich się przyznało. Z pewnością częścią inicjacji zakonnika było całowanie w pępek lub członek. Kapituły zakonne rzeczywiście były tajne i przed dostępem na nie delegatów papieża czy króla bronili uzbrojeni rycerze zakonni.
Kult Bafometa
Papieska komisja poważnie potraktowała też zarzut "adoracji pewnego kota" lub "wąsatego człowieczka". Bafomet do dzisiaj stanowi przedmiot sporów historyków; ci poważniejsi sądzą, że mogło chodzić o oblicze Chrystusa odciśnięte na jego śmiertelnym całunie, którego istnienie templariusze utrzymywali w tajemnicy. Inni uważają, że mógł być to mandylion, czyli wizerunek nie ludzką ręką malowany. Według starochrześcijańskiej legendy, Chrystus otarł twarz kawałkiem płótna, i jej odbicie w sposób cudowny na płótnie pozostało. Chociaż stwierdzono, że zarzuty są prawdziwe, Klemens V i jego komisja postanowili: "A ponieważ pokornie poprosili o przebaczenie Kościoła za te winy, błagając o dobrodziejstwo uniewinnienia, dekretujemy, by byli uniewinnieni przez Kościół, by byli zrehabilitowani w komunii Kościoła katolickiego i by mogli przyjmować sakramenty chrześcijańskie". Ten właśnie dokument odnaleziony przez dr Barbarę Frale (podobnie jak odnalezione przez nią wcześniej osobiste notatki Klemensa V na marginesie protokołów z procesu templariuszy) stanowił potwierdzenie, że owe bulwersujące praktyki zakonników były ore non corde, czyli popełniane wyłącznie słowami, a nie sercem. Prawdopodobnie chodziło o echa dawnych rytuałów inicjacyjnych, których celem było sprawdzenie posłuszeństwa nowicjuszy i przygotowanie ich na ewentualne tortury, jakim zostaną poddani po pojmaniu przez Saracenów. Joannici (późniejsi kawalerowie maltańscy) mieli podobny rytuał, lecz zrezygnowali z niego w 1272 r.
Niebezpieczny zakon
Chociaż w 1308 r. papież Klemens V uniewinnił templariuszy, nie uratowało to wielu aresztowanych rok wcześniej zakonników. 12 maja 1310 r. 54 spłonęło żywcem nad brzegami Sekwany, śpiewając "Te Deum". Dwa lata później, 18 marca 1314 r., ten sam los spotkał wielkiego mistrza, 70-letniego Jakuba de Molaya. Dlaczego król nie posłuchał papieża i mimo niepodważalnego wyroku jedynej władzy ustanowionej nad templariuszami wysłał na śmierć zakonników? Przyczyn jest wiele. Templariusze stanowili najpotężniejszą siłę militarną, ekonomiczną i organizacyjną w ówczesnym Kościele. Po upadku Jerozolimy i Akki w 1291 r., ostatniego bastionu chrześcijaństwa w Ziemi Świętej, stali się jednak niepotrzebni. Ich zadaniem było wszak pilnowanie szlaków pielgrzymich do Judei i Galilei, a te krainy były zajęte przez Arabów. Po pobycie na wysepce Ruad (dziś Arwad) naprzeciw miasta Tartus i na Cyprze przeprowadzili się z całym dobytkiem do Paryża. Filipowi Pięknemu wyrósł pod bokiem potężny rywal. Templariusze dysponowali nie tylko o wiele silniejszą gwardią, ale i nieprzebranym skarbcem, z którego "król fałszerz" obficie już w przeszłości czerpał.
Zakładnik templariuszy
Od 1305 r. stolicą papiestwa był Awinion, a papież Klemens V był zakładnikiem Filipa IV. Gdyby potężni templariusze zdołali go sobie podporządkować, de facto zawiadywaliby światem chrześcijańskim. Rozgorzała walka o ogromną stawkę, może największą w historii Europy. Klemens V dostrzegał zagrożenia i starał się mieć templariuszy po swojej stronie. Kiedy więc dał on do zrozumienia, że stanie po stronie zakonu rycerskiego i przeciw królowi, Filip IV zagrał va banque. 24 października 1307 r. okrutnie torturowany Jakub de Molay oświadczył, że zarzuty wobec niego i zakonu są słuszne. Odwołał później zeznanie, ale to zmusiło papieża do reakcji będącej królowi na rękę. 22 listopada Klemens V publikuje bullę "Pastoralis Praeminentiae" nakazującą aresztowanie templariuszy i rekwizycję dóbr zakonnych na rzecz Kościoła. Nie wierzy jednak w ich winy i stara się odsunąć króla od śledztwa, oddalając posłusznego mu wielkiego inkwizytora Wilhelma Imberta słynącego ze stosowania okrutnych tortur. Latem 1308 r. - odkryła dr Frale - papież wręcz uniewinnił zakonników. Reakcja króla jest gwałtowna: zwołuje do Tours stany generalne i tam podburza antykościelne nastroje. Na czele wojska idzie na spotkanie Klemensa V, grożąc zniszczeniem nie tylko papieża, ale i zdławieniem papiestwa jako instytucji. Klemens V cofa się na całej linii. Przywraca Imberta na stanowisko głównego inkwizytora i godzi się na królewskie śledztwo przeciw templariuszom. W 1312 r. wydaje do dziś obowiązujący dekret zawieszający działalność zakonu, jednak go nie ekskomunikując. Wszystko na nic: Filip Piękny, który został właścicielem części nieprzebranego skarbu templariuszy, nie chciał wracać do sprawy. 18 marca 1314 r. zapłonął ostatni stos.
Kiedy rehabilitacja
W listopadzie "The Independent" doniósł, że brytyjscy spadkobiercy templariuszy wysłali list do papieża, domagając się przeprosin za błędy, jakie Kościół popełnił podczas procesów z lat 1307-1314. Nie dostali odpowiedzi. Na świecie można wyliczyć dziś co najmniej kilkadziesiąt organizacji mieniących się kontynuatorami zakonu templariuszy. Prawda jest jednak taka, że z formalnoprawnego punktu widzenia od 1312 r. zakon pozostaje zawieszony, a osoby posługujące się nazwą, symbolami i pieczęcią templariuszy są automatycznie ekskomunikowane. Tylko papież ma prawo odwołać decyzję Klemensa V.
Jacek Pałasiński
Rzym
Oskarżenia
Pierwszy przedstawił je niejaki Esquieu de Floryan, przeor klasztoru Montfaucon pod Tuluzą, w obliczu króla Jakuba II Aragońskiego. Został przezeń wyrzucony za drzwi, więc udał się do Francji do króla Filipa IV Pięknego. Monarcha, zadłużony po uszy u templariuszy, wszczął przeciwko swoim wierzycielom "śledztwo". Mianował dwóch "komisarzy": Wilhelma z Nogaret i Wilhelma z Plaisians. Do niedawna powszechnie uważano, że szokujące zarzuty przeciw zakonowi były wyssanym z palca produktem Nogareta. Prawda jest inna: oskarżenia były formalnie słuszne. Mimo trudności papieżowi udało się przeprowadzić śledztwo równoległe do królewskiego. Złożona z trzech kardynałów komisja, na której czele stał kardynał Berenger Fredol, kuzyn Klemensa V, wyliczyła 98 zarzutów, a pominęła inne, równie ciężkie, takie jak porozumienia z Saladynem i Żydami czy korupcja. Kardynałowie potwierdzili, że nowicjusze rzeczywiście wyrzekali się Chrystusa, pluli na krzyż i go deptali. Wydaje się, że w niektórych komandoriach templariuszy, rozsianych w Europie, na Cyprze i Bliskim Wschodzie, dochodziło do praktyk homoseksualnych, choć tylko sześciu spośród tysiąca torturowanych zakonników do nich się przyznało. Z pewnością częścią inicjacji zakonnika było całowanie w pępek lub członek. Kapituły zakonne rzeczywiście były tajne i przed dostępem na nie delegatów papieża czy króla bronili uzbrojeni rycerze zakonni.
Kult Bafometa
Papieska komisja poważnie potraktowała też zarzut "adoracji pewnego kota" lub "wąsatego człowieczka". Bafomet do dzisiaj stanowi przedmiot sporów historyków; ci poważniejsi sądzą, że mogło chodzić o oblicze Chrystusa odciśnięte na jego śmiertelnym całunie, którego istnienie templariusze utrzymywali w tajemnicy. Inni uważają, że mógł być to mandylion, czyli wizerunek nie ludzką ręką malowany. Według starochrześcijańskiej legendy, Chrystus otarł twarz kawałkiem płótna, i jej odbicie w sposób cudowny na płótnie pozostało. Chociaż stwierdzono, że zarzuty są prawdziwe, Klemens V i jego komisja postanowili: "A ponieważ pokornie poprosili o przebaczenie Kościoła za te winy, błagając o dobrodziejstwo uniewinnienia, dekretujemy, by byli uniewinnieni przez Kościół, by byli zrehabilitowani w komunii Kościoła katolickiego i by mogli przyjmować sakramenty chrześcijańskie". Ten właśnie dokument odnaleziony przez dr Barbarę Frale (podobnie jak odnalezione przez nią wcześniej osobiste notatki Klemensa V na marginesie protokołów z procesu templariuszy) stanowił potwierdzenie, że owe bulwersujące praktyki zakonników były ore non corde, czyli popełniane wyłącznie słowami, a nie sercem. Prawdopodobnie chodziło o echa dawnych rytuałów inicjacyjnych, których celem było sprawdzenie posłuszeństwa nowicjuszy i przygotowanie ich na ewentualne tortury, jakim zostaną poddani po pojmaniu przez Saracenów. Joannici (późniejsi kawalerowie maltańscy) mieli podobny rytuał, lecz zrezygnowali z niego w 1272 r.
Niebezpieczny zakon
Chociaż w 1308 r. papież Klemens V uniewinnił templariuszy, nie uratowało to wielu aresztowanych rok wcześniej zakonników. 12 maja 1310 r. 54 spłonęło żywcem nad brzegami Sekwany, śpiewając "Te Deum". Dwa lata później, 18 marca 1314 r., ten sam los spotkał wielkiego mistrza, 70-letniego Jakuba de Molaya. Dlaczego król nie posłuchał papieża i mimo niepodważalnego wyroku jedynej władzy ustanowionej nad templariuszami wysłał na śmierć zakonników? Przyczyn jest wiele. Templariusze stanowili najpotężniejszą siłę militarną, ekonomiczną i organizacyjną w ówczesnym Kościele. Po upadku Jerozolimy i Akki w 1291 r., ostatniego bastionu chrześcijaństwa w Ziemi Świętej, stali się jednak niepotrzebni. Ich zadaniem było wszak pilnowanie szlaków pielgrzymich do Judei i Galilei, a te krainy były zajęte przez Arabów. Po pobycie na wysepce Ruad (dziś Arwad) naprzeciw miasta Tartus i na Cyprze przeprowadzili się z całym dobytkiem do Paryża. Filipowi Pięknemu wyrósł pod bokiem potężny rywal. Templariusze dysponowali nie tylko o wiele silniejszą gwardią, ale i nieprzebranym skarbcem, z którego "król fałszerz" obficie już w przeszłości czerpał.
Zakładnik templariuszy
Od 1305 r. stolicą papiestwa był Awinion, a papież Klemens V był zakładnikiem Filipa IV. Gdyby potężni templariusze zdołali go sobie podporządkować, de facto zawiadywaliby światem chrześcijańskim. Rozgorzała walka o ogromną stawkę, może największą w historii Europy. Klemens V dostrzegał zagrożenia i starał się mieć templariuszy po swojej stronie. Kiedy więc dał on do zrozumienia, że stanie po stronie zakonu rycerskiego i przeciw królowi, Filip IV zagrał va banque. 24 października 1307 r. okrutnie torturowany Jakub de Molay oświadczył, że zarzuty wobec niego i zakonu są słuszne. Odwołał później zeznanie, ale to zmusiło papieża do reakcji będącej królowi na rękę. 22 listopada Klemens V publikuje bullę "Pastoralis Praeminentiae" nakazującą aresztowanie templariuszy i rekwizycję dóbr zakonnych na rzecz Kościoła. Nie wierzy jednak w ich winy i stara się odsunąć króla od śledztwa, oddalając posłusznego mu wielkiego inkwizytora Wilhelma Imberta słynącego ze stosowania okrutnych tortur. Latem 1308 r. - odkryła dr Frale - papież wręcz uniewinnił zakonników. Reakcja króla jest gwałtowna: zwołuje do Tours stany generalne i tam podburza antykościelne nastroje. Na czele wojska idzie na spotkanie Klemensa V, grożąc zniszczeniem nie tylko papieża, ale i zdławieniem papiestwa jako instytucji. Klemens V cofa się na całej linii. Przywraca Imberta na stanowisko głównego inkwizytora i godzi się na królewskie śledztwo przeciw templariuszom. W 1312 r. wydaje do dziś obowiązujący dekret zawieszający działalność zakonu, jednak go nie ekskomunikując. Wszystko na nic: Filip Piękny, który został właścicielem części nieprzebranego skarbu templariuszy, nie chciał wracać do sprawy. 18 marca 1314 r. zapłonął ostatni stos.
Kiedy rehabilitacja
W listopadzie "The Independent" doniósł, że brytyjscy spadkobiercy templariuszy wysłali list do papieża, domagając się przeprosin za błędy, jakie Kościół popełnił podczas procesów z lat 1307-1314. Nie dostali odpowiedzi. Na świecie można wyliczyć dziś co najmniej kilkadziesiąt organizacji mieniących się kontynuatorami zakonu templariuszy. Prawda jest jednak taka, że z formalnoprawnego punktu widzenia od 1312 r. zakon pozostaje zawieszony, a osoby posługujące się nazwą, symbolami i pieczęcią templariuszy są automatycznie ekskomunikowane. Tylko papież ma prawo odwołać decyzję Klemensa V.
Jacek Pałasiński
Rzym
BARBARA FRALE |
---|
Jesienią 1995 r. byłam na drugim roku Watykańskiej Szkoły Paleografii, Dyplomacji i Archiwistyki, gdzie młodzi ludzie z dyplomami uniwersyteckimi uczą się sztuki dekodyfikacji średniowiecznych pism, książek i dokumentów. Podobnie jak inni studenci zaczęłam pracować na oryginałach, by się przygotować do egzaminów. Gdy przeglądałam "Register awinioński 48", formalnie z okresu pontyfikatu papieża Benedykta XII (1334-1342), natknęłam się na szczególny dokument: protokół procesu przeciwko templariuszom, zawierający zeznania wielkiego mistrza Jakuba de Molaya. Od końca XIX wieku wielu naukowców analizowało te dokumenty, pomijając jednakże fundamentalny szczegół: marginesy owych kart upstrzone są notatkami pisanymi inną ręką niż sam akt, choć są jemu współczesne. Wiadomo, że były to dokumenty wewnętrzne i tajne; mieli do nich dostęp wyłącznie najbliżsi współpracownicy papieża i on sam. Te krótkie komentarze na marginesie dossier awiniońskiego 48 były najprawdziwszym świadectwem tego, co papież i jego asystenci rzeczywiście myśleli o całej sprawie. Po ich odczytaniu nie można było mieć wątpliwości co do przekonań papieża: templariusze podczas ceremonii wstępowania popełniali czyny przeciwko religii wyłącznie "ustami". We wrześniu 2001 r. po uzyskaniu doktoratu wezwano mnie do pracy w Tajnym Archiwum Watykańskim. Wkrótce natrafiłam na dziwną rzecz: bliższa analiza pergaminu nie pozostawiła wątpliwości - był to oryginał protokołu papieskiego śledztwa prowadzonego w zamku w Chinon, gdzie przetrzymywani byli wielki mistrz i jego najbliżsi współpracownicy. Fascykuł zawierał rozgrzeszenie i uniewinnienie udzielone przez autorytet Klemensa V ze wszystkimi ratyfikacjami dokonanymi przez notariuszy apostolskich. |
RYCERZE ŚWIĄTYNI |
---|
Założona przez pana feudalnego z Szampanii Hugona de Payns w 1118 lub 1119 r. w Jerozolimie grupa Ubodzy Towarzysze [broni] Chrystusa składała się z dziewięciu szlachciców francuskich, którzy przybyli do dopiero co zdobytej przez krzyżowców Ziemi Świętej. Patriarcha Jerozolimy powierzył im misję obrony pątników przed arabskimi i chrześcijańskimi bandami. Jako lokum przyznał im najpierw część, później całość tego, co wówczas uważano za świątynię Salomona, a co w rzeczywistości było zbudowanym na jej gruzach muzułmańskim meczetem zwanym al-Aksa. Od owej rzekomej świątyni Salomona wzięła się późniejsza nazwa zakonu Frates Militiae Templi - Bracia Milicja Świątyni, czyli templariusze. Zakon został uznany przez Kościół w 1128 r. na soborze w Troyes, a w 1135 r. słynny Bernard z Clairvaux, zwany Miodoustym, założyciel cystersów, własnoręcznie napisał dla templariuszy niezwykle surową regułę, m.in. zabraniającą kontaktów z kobietami, w tym z własnymi matkami. W 1138 r. wielki papież Innocenty II wyłączył templariuszy spod władzy kościelnej, podporządkowując ich wyłącznie papieżom; uwolnił od wszelkich danin na rzecz Kościoła, w tymi powszechnie obowiązującej dziesięciny. W krótkim czasie rozwinęli prawdziwy system bankowy, w którym powszechnie używano czeków! Bogactwo templariuszy stało się legendarne. Potęga zakonu rosła do 1187 r., a więc do pierwszej wielkiej porażki militarnej z Saladynem pod Hattinem. W 1291 r. tracą jednak ostatnią posiadłość w Ziemi Świętej - twierdzę w porcie w Akce. Do 1303 r. pozostają na maleńkiej wyspie przed portem w Ruad, również tam zostają pokonani i przenoszą się na Cypr, a następnie na przełomie roku 1306 i 1307 - definitywnie do Paryża. Król Francji Filip IV Piękny pożycza od nich o wiele większe pieniądze; ostatnia rata "pożyczki" uzyskanej już groźbami wynosiła w 1306 r. 300 tys. złotych florenów. Nie będąc w stanie spłacić długów, Filip Piękny 13 października 1307 r. aresztował templariuszy. Ostatni wielki mistrz Jakub de Molay spłonął na stosie18 marca 1314 r. Co się stało ze skarbami templariuszy - do dzisiaj nie wiadomo. Z pewnością częścią z nich zawładnął Filip Piękny, jednakże nieśmiertelna legenda głosi, że właściwy skarb jest nadal ukryty: podobno jedna część we Francji, druga we Włoszech, a trzecia - w Ameryce, którą templariusze mieli odkryć dwa stulecia przed Kolumbem. Pod koniec stycznia na ekrany polskich kin wejdzie film "Skarb narodów" z Nicolasem Cage`em opowiadającym tę historię. (J.Pal.) |
Więcej możesz przeczytać w 2/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.