Dziewięć chorób, które mogą zabić Europę
Czy Unia Europejska przetrwa do roku 2006? Przetrwa. A do 2007? Być może. Im odleglejsza data, tym mniejsza szansa, że prognoza będzie optymistyczna. W konstrukcję unii wmontowane są bowiem tak liczne bomby z opóźnionym zapłonem, iż można być pewnym, że struktura zjednoczonej Europy za kilka lat albo legnie w gruzach, albo też będzie zupełnie inna od tej, jaką znamy, a nawet jaką sobie wyobrażamy w przyszłości. Listy schorzeń UE nie pomieściłaby księga nawet tak opasła jak eurokonstytucja - oto dziewięć najcięższych z nich.
- Socjalizm
To grzech stary jak Unia Europejska. Od pierwszych dni istnienia Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali straszyły Europejczyków cień Związku Sowieckiego i mamrotanie lewackich podpowiadaczy, że jedyną receptą na zarazę komunizmu jest socjalizm, więcej socjalizmu. A że koniunktura gospodarcza była doskonała, to gdzie tylko socjaliści wchodzili w krąg władzy, zabierali się do budowy państwa socjalnego. Skutki okazały się opłakane. Nawet najzamożniejsze gospodarki
- szwedzka, niemiecka i francuska - nie wytrzymały żarłoczności budżetów. Nieustanny deficyt i rosnące obciążenia podatkowe spowolniły wzrost. Co gorsza, europejscy socjaliści wychowali pokolenie przekonane, że wszelkie problemy życiowe jednostki i rodziny ma rozwiązywać państwo. Z jednej strony doprowadziło to do masowego wymierania ludzi starych podczas letnich upałów, bo bawiące na wczasach dzieci nie poczuwały się do odpowiedzialności za pozostawionych w domach rodziców i dziadków. Z drugiej socjalistyczna mentalność każe znacznej części obywateli UE odrzucać jakiekolwiek reformy gospodarcze zmniejszające gigantyczny socjal.
W UE dominują koncepcje przymusowych przerzutów socjalraka. W języku dyplomatycznym nazywa się to harmonizacją polityki podatkowej i oznacza zobowiązanie zdrowych gospodarek do wprowadzenia wysokich podatków i pakietów socjalnych, które je pogrążą w kryzysie głębszym od niemieckiego. Jeśli Europa nie poradzi sobie z socjalistyczną mentalnością, za kilka lat UE rozsypie się jak domek z kart. - Antyamerykanizm
Druga z ciężkich chorób europejskich. Początki infekcji to sponsorowana z Moskwy kampania prowadzona przez partie komunistyczne oraz "pożytecznych idiotów" z kręgu ekologów i socjalistów. Rozprzestrzenieniu się tego schorzenia sprzyjała tradycyjna polityka Francji, od czasów de Gaulle`a konserwującej miraż własnej mocarstwowości przez robienie złośliwości Amerykanom. Aż po rok 2001 choroba antyamerykanizmu była pod kontrolą. Tradycyjnie antyamerykańskie były Francja i Grecja, proamerykańskie - Wielka Brytania, Dania i Niemcy. Pozostałe kraje pod rządami lewicy dołączały się do klubu przeciwników Ameryki, a gdy władzę sprawowała prawica - do jej zwolenników. Wszyscy mieli świadomość zagrożenia sowieckiego, więc nawet francuskie demonstracje miały granice. W czasie kryzysu irackiego z trwałej proamerykańskiej większości wypadły Niemcy, co zmieniło geografię polityczną "starej Europy" i gdyby nie państwa przyjęte do wspólnoty w 2004 r., UE doprowadziłaby do zniszczenia NATO i destrukcji systemu bezpieczeństwa w Europie. Antyamerykańskie szaleństwo jest nazywane wspólną polityką zagraniczną i bezpieczeństwa.
Jeśli nie uda się powstrzymać zarazy antyamerykanizmu, unia nie ma szans nawet na umiarkowaną koordynację polityki zagranicznej. To zaś doprowadzi do rozpadu wspólnoty w ciągu kilku lat. - Mania konstytucyjna
O ile dwa pierwsze schorzenia mają charakter nowotworów z tendencją do dawania przerzutów, o tyle konstytucjomania należy do kategorii chorób umysłowych. Roznoszona jest przez liczną grupę późnych wnuków Robespierre`a ożywionych marzeniem, że oto zwoła się konstytuantę, która uchwali mądre prawa dla głupich obywateli, i narodzi się jednolite państwo europejskie. Skutkiem działalności osób zainfekowanych tą chorobą jest powstanie dokumentu, który nie jest ani konstytucją, ani dobrym traktatem międzynarodowym. Ponieważ dokument nie jest potrzebny i nikogo nie satysfakcjonuje (poza grupką eurokratów), trwa nerwowe wyczekiwanie, że ktoś odrzuci tę pseudokonstytucję i będzie święty spokój. Nikt nie chce się jednak narazić wpływowym maniakom, więc odsuwa się referenda i popatruje z nadzieją na Wielką Brytanię, że jej obywatele w referendum pozbędą się tego schorzenia.
Ponieważ poprawność polityczna wyklucza nazwanie choroby po imieniu, dwójmyślenie polegające na publicznym wychwalaniu eurokonstytucji i półpublicznym wyrażaniu nadziei, że diabli ją wezmą, wpędzi Europę w schizofrenię niszczącą struktury, które działają, oraz prowadzącą do zastępowania ich mirażem Państwa Europa. Apogeum choroby nastąpi na przełomie roku 2005 i 2006 i - jak w wypadku wszelkich chorób psychicznych - grozi rozpadem unijnej osobowości. - Hyź rozszerzeniowy
To typowy przypadek psychozy maniakalno-depresyjnej objawiającej się krańcowymi wahaniami nastroju - od entuzjazmu (Europa sięga swoich geograficznych granic) po czarną rozpacz (nie stać nas na utrzymywanie nędzarzy ze wschodu i południa kontynentu). Choroba pojawiła się w wyniku błędów w terapii dwóch pierwszych nowotworów. Skoro nie udawało się wypracować sensownego sposobu urządzenia Europy 12 i 15 państw, zżeranej chorobami socjalizmu i antyamerykanizmu, zamiast tego ogłoszono program rozszerzania unii. Biurokratom z Brukseli dawało to zajęcie, a politykom argument, że najpierw trzeba się rozszerzyć, a potem pracować nad urządzeniem Europy.
Ponieważ za rozszerzeniem przemawiały argumenty polityczne i moralne, ruszyła machina poszerzania UE. I szybko się okazało, że wraz z rozszerzeniem pojawiają się nowe problemy, a stare nie znikają. Obserwujemy więc drgawki naprzemiennej euforii i depresji. Brakuje zaś sensownego projektu określającego, dokąd unia chce dojść w wyniku rozszerzania. Konflikty o Turcję i Ukrainę będą rozrywały coraz mocniej Europę, która pod koniec dekady może się rozszerzyć aż do samounicestwienia. Zwłaszcza jeśli równocześnie będzie się szerzył socjalistyczny rak. - Islamizacja
Schorzenie polegające na konsekwentnym zapieraniu się własnej tożsamości i udawaniu, że Europa jest matką wszelkich tolerancji. Opisała je Oriana Fallaci. Ma charakter sklerotyczny i polega na ciągłym ustępowaniu wobec ekspansywnego islamu w imię źle pojmowanej tolerancji. Prowadzi z jednej strony do drgawek terrorystycznych, a z drugiej - do odrodzenia się groźnej choroby ksenofobii. Reakcja Holandii - modelowego państwa tolerancji - na morderstwo reżysera Theo van Gogha wskazuje, iż społeczna akceptacja dla chowania głowy w piasek wobec ekspansji agresywnego islamu właśnie się kończy. Ruchy antyislamistyczne (nie antyislamskie!) stają się w trakcie ewolucji ruchami nacjonalistycznymi. Atmosfera przypomina zaś coraz bardziej połowę lat 20. XX wieku, gdy prawie w całej Europie rodziły się partie faszystowskie. Dodawanie, że powrót jakiejkolwiek, nawet łagodnej odmiany faszyzmu to koniec UE, wydaje się niepotrzebne. - Chłopomania
Schorzenie pokrewne rakowi socjalizmu, mające jednak korzenie sklerotyczne. Objawia się tchórzliwym konserwowaniem tzw. wspólnej polityki rolnej, czyli płaceniem rolnikom za nieprodukowanie niczego w imię ich siedzenia na wsi i niepowiększania grupy bezrobotnych w miastach. W wymiarze psychologicznym przynosi skutki podobne jak socjalizm - tworzy się warstwę społeczną przyzwyczajoną do nieróbstwa i czekania na dotacje. W unii chłopomania jest przypadłością państw południa i politycznie prowadzi do przepołowienia Europy. Gigantyczne koszty wspólnej polityki rolnej demolują na dodatek finanse unii, niosąc dwa skutki. Pierwszy - groźny politycznie - to podział członków UE na starych - lepszych, czyli beneficjantów chłopomanii, i nowych - gorszych, ale roztaczających przed własnymi rolnikami miraż, że już za chwilę będą finansowani za to, że żyją. Drugi skutek to zanegowanie zasady solidarności, czyli fundamentu UE. Skoro unia nie jest powołana do tego, by wyrównywać poziom rozwoju swoich członków, to do czego u diabła służy? - Rosjozłudzenie
Choroba ściśle powiązana z rakiem antyamerykanizmu. Objawia się niezdolnością do liczenia i skłonnością do konfabulacji. Szczególnie rozpowszechniona we Włoszech (nazywana tu berluskonizmem), Francji i Niemczech. Charakterystyczny objaw tej przypadłości to mylenie pojęć: dyktaturę nazywa się demokracją, morderstwo - pacyfikacją, a upaństwowienie gospodarki - jej urynkowieniem. Przyczyną tej choroby jest niezdolność do kojarzenia faktów: na przykład wielkość Rosji na mapie bierze się błędnie za wielkość rosyjskiego rynku. Ponieważ choroba jest obca nowym członkom UE, może prowadzić do trwałego pęknięcia wspólnoty i skłonić Europę Środkową i Wschodnią do poszukiwania partnera gwarantującego ich bezpieczeństwo za Atlantykiem. Choroba rozwija się szczególnie szybko w oparach gazu ziemnego i ropy. Ma wiele wspólnego z chorobą Alzheimera, bo objawia się całkowitą amnezją historyczną. - Tęczowe głuptactwo
Reakcja alergiczna związana z socjalrakiem. Objawia się uznaniem odmienności seksualnych za główny problem współczesnego świata. Dotknięci tą chorobą uważają głód w Afryce za efekt braku specjalnych praw dla kobiet, a HIV za spisek Watykanu. Prawidłowy model rodziny - wedle osób dotkniętych głuptactwem - to związek dwóch mężczyzn lub dwóch kobiet. Choroba rozpowszechnia się najszybciej w Hiszpanii pod rządami premiera Zapatero. W konsekwencji doprowadzi do likwidacji UE przez wymarcie w ciągu jednego pokolenia. Politycznie zaś skłania konserwatywnie myślącą większość do rozluźniania więzów europejskich z powodów obyczajowych. - Borrellioza
Zwana również niemotą francuską, choroba polegająca na przekonaniu, że UE dzieli się na kraje mające prawo głosu i takie, które powinny "korzystać z okazji do milczenia" - jak mawiał prezydent Francji. Przejawem tej choroby był wywód Jos Borrella, przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, o Polsce, której bliżej do Ukrainy niż do Europy.
Europa wierzy w rosyjską demokrację, chiński model praw człowieka i palestyńską miłość do pokoju. Pacjent zainfekowany taką liczbą schorzeń umiera, jeśli leczenie nie zostanie szybko podjęte. Jeżeli jądro Europy się nie opamięta, w ciągu jednej lub dwóch kadencji Komisji Europejskiej okaże się, że zmarnowaliśmy nawet autentyczne osiągnięcie Europy, czyli potężny wspólny i wolny rynek oraz poczucie cywilizacyjnej jedności. Rok 2005 pokaże, czy uda się rozpocząć leczenie. Jeśli nie, to wiara w Europę może się okazać groźną chorobą Polaków.
Więcej możesz przeczytać w 2/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.