Co mają wspólnego chińska firma Lenovo, amerykańska przeglądarka internetowa Google, słowacki rząd premiera Mikulasa Dzurindy i spożywcza grupa Maspex z Wadowic? Lenovo, które pod koniec 2004 r. wykupiło produkującą pecety część IBM, zdobywając 8 proc. światowego rynku komputerów osobistych, to wizytówka rozpędzonej gospodarki Chin. Debiut Google 19 sierpnia 2004 r. na nowojorskiej giełdzie Nasdaq (inwestorzy kupili papiery spółki za 1,67 mld USD) odegnał ostatnie złe wspomnienia krachu dotcomów sprzed czterech lat, który zapoczątkował światową recesję. Google to wizytówka prężnej i nowoczesnej gospodarki USA. Słowacja już trzy miesiące po wprowadzeniu podatku liniowego (w styczniu 2004 r.) odnotowała pierwszą w historii nadwyżkę budżetową, a dzięki zagranicznym inwestycjom będzie wkrótce jednym z największych producentów aut w Europie. Słowacja to przykład energii i potencjału naszej części Europy.
Co mają wspólnego chińska firma Lenovo, amerykańska przeglądarka internetowa Google, słowacki rząd premiera Mikulasa Dzurindy i spożywcza grupa Maspex z Wadowic? Lenovo, które pod koniec 2004 r. wykupiło produkującą pecety część IBM, zdobywając 8 proc. światowego rynku komputerów osobistych, to wizytówka rozpędzonej gospodarki Chin. Debiut Google 19 sierpnia 2004 r. na nowojorskiej giełdzie Nasdaq (inwestorzy kupili papiery spółki za 1,67 mld USD) odegnał ostatnie złe wspomnienia krachu dotcomów sprzed czterech lat, który zapoczątkował światową recesję. Google to wizytówka prężnej i nowoczesnej gospodarki USA. Słowacja już trzy miesiące po wprowadzeniu podatku liniowego (w styczniu 2004 r.) odnotowała pierwszą w historii nadwyżkę budżetową, a dzięki zagranicznym inwestycjom będzie wkrótce jednym z największych producentów aut w Europie. Słowacja to przykład energii i potencjału naszej części Europy. Maspex, największy polski producent soków i napojów, połknął właśnie liderów tej branży w Czechach oraz na Węgrzech i jest już potentatem regionalnym (40 proc. polskiego rynku, 20 proc. czeskiego, 20 proc. słowackiego, 10 proc. węgierskiego). Wadowicka firma to wizytówka polskich możliwości. Te cztery przykłady są wyrazistymi symbolami światowej hossy. To hossa różna od dotychczasowych: po raz pierwszy naprawdę globalna i mogąca trwać nawet kilkanaście lat.
W 2004 r. globalna gospodarka rozwijała się najszybciej od 30 lat - potwierdzają ekonomiści Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Banku Światowego, Europejskiego Banku Centralnego i OECD. W Polsce barometrem hossy była warszawska giełda, gdzie wszystko było rekordowe: zyski spółek, liczba debiutów, obroty, wartość indeksów. Czy powinniśmy wierzyć w dalszą hossę, inwestować, brać kredyty, konsumować, zakładać firmy albo rozwijać już istniejące? - W 2005 r. i w następnych latach nie wystąpią oznaki kryzysu ekonomicznego na świecie. To początek ogólnoświatowej hossy - mówi "Wprost" prof. Milton Friedman, amerykański noblista, papież liberalizmu. Według Banku Światowego, szybkie tempo wzrostu (średnio 3,5 proc. rocznie) globalna gospodarka utrzyma nawet do 2015 r.
Globalny Ład dla Dobrobytu
- Kiedy lecę dziś do Urugwaju lub na Bliski Wschód, by wziąć udział w dużych przetargach, rzadko spotykam na miejscu konkurentów z unii. Zachodnioeuropejskie społeczeństwa stały się leniwe, oddają pole bez walki - mówi prof. Janusz Filipiak, właściciel i szef krakowskiego ComArchu, spółki produkującej oprogramowanie, którą "Financial Times" uznał za jedną z najbardziej innowacyjnych firm świata w branży informatycznej. Ospałość Europy stwarza wielkie szanse dla Polski: próżnię po przedsiębiorstwach z Niemiec czy Francji zapełniają firmy z Europy Środkowej, bardziej ekspansywne niż te ze starej unii.
Tak jak w Ameryce po czasach wielkiego kryzysu 1929-1933 zapanował Nowy Ład (New Deal) prezydenta Franklina D. Roosevelta, tak nowy ład wyłania się po niedawnej recesji (zapoczątkowanej w 2001 r.), ale obejmuje całą globalną wioskę. Ten nowy ład można nazwać Global Affluence Deal - Globalny Ład dla Dobrobytu. To pierwsza naprawdę globalna hossa, w której uczestniczą firmy i obywatele wielu państw dawnego Trzeciego Świata. Główny motor obecnego wzrostu gospodarczego pracuje w Chinach (wzrost PKB w 2004 r. o 9,2 proc.) i Indiach (6,1 proc.), gdzie w bogaceniu się uczestniczy jedna czwarta ludzkości. Tania siła robocza i liberalizacja obrotu gospodarczego tylko w ubiegłym roku przyciągnęły do tych dwóch państw inwestycje warte prawie 80 mld USD. Chińczycy szyją już niemal połowę sprzedawanych na świecie tekstyliów, jedną trzecią butów, a mogą też zdominować produkcję pecetów i części samochodowych. Twórca Microsoftu Bill Gates, zafascynowany postępami kapitalizmu w Państwie Środka, podczas konferencji w Chinach miał zażartować: "Potępiam piractwo, ale jeśli już musicie kraść oprogramowanie, kradnijcie moje!". Trafnie ujął ten proces Jack Welch, niegdyś szef General Electric, dziś guru zarządzania: "Chińczycy są mądrzy, cierpliwi, pracują 16 godzin dziennie i chcą tego, co masz ty. Albo wejdziesz z nimi w spółkę, albo cię puszczą w skarpetkach".
- Światowa gospodarka wygląda dobrze, a w niektórych aspektach nawet bardzo dobrze. W znacznym stopniu jest to zasługa Ameryki, jej siły ekonomicznej i pozytywnego oddziaływania na rynek światowy. W USA mamy wysoki wzrost gospodarczy, wysoką wydajność pracy, szybko zmniejsza się bezrobocie - mówi "Wprost" prof. Gary S. Becker, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii.
Co zyskają Polacy?
Co dobre wieści ze świata oznaczają dla domowego budżetu Polaka? Według teorii chaosu, ruch skrzydeł motyla w Los Angeles może wywołać tajfun nad Tokio. O tym, ile przeciętny Polak zapłaci za paliwo na stacji benzynowej, decyduje zatem w sporej mierze rozwój gospodarki Chin, która zasysa z rynku surowce i podbija ich ceny (import ropy Chińczycy zwiększyli o 40 proc.).
Światowa hossa pozwoli zarobić Polakom, bo uczestniczą w niej polscy przedsiębiorcy i cała gospodarka (w 2004 r. polski PKB wzrósł o 5,7 proc.). Inwestując w ubiegłym roku w akcje giełdowych spółek za pośrednictwem funduszy, można było zarobić nawet 25-35 proc. rocznie. Na parkiecie pojawiło się wówczas 36 nowych spółek, w tym roku będzie ich co najmniej 20. - Optymizm inwestorów uzasadniają dobre wyniki spółek. Nie grozi nam powtórka z bańki internetowej - uspokaja Wiesław Rozłucki, prezes Giełdy Papierów Wartościowych.
Na fali hossy łatwiej się wzbogacić, na przykład rozkręcając własny biznes. W ostatnim czasie do grona polskich milionerów dołączyło najwięcej osób od połowy lat 90. Sieć restauracji Sphinx, odzieżowa firma Artman, internetowa księgarnia Merlin i serwis aukcyjny Allegro to tylko kilka przykładów błyskotliwych sukcesów w biznesie.
Szybki wzrost gospodarczy to szansa na zmniejszenie bezrobocia za kilka lat, bo na razie przedsiębiorstwa rozwijają się dzięki redukcji kosztów i poprawie wydajności, a nie tworzeniu etatów. Firmy coraz szybciej i taniej wytwarzają usługi i towary, więc z czasem jako klienci zyskamy też na hossie dzięki niższym cenom i większemu wyborowi produktów w sklepach.
Skoro ekonomiści twierdzą, że będzie lepiej, Polacy coraz ufniej patrzą w przyszłość - inwestują, więcej konsumują. Jan Krzysztof Bielecki, były premier i dyrektor w EBOiR, obecnie prezes Pekao SA, wskazuje, że banki udzielają coraz więcej kredytów osobom fizycznym. Według prognoz, w tym roku padnie rekord zaciągniętych przez Polaków nowych kredytów (około 20 mld zł). Polacy wyczuwają, że idzie ku lepszemu, i są coraz większymi optymistami: w sondażu OBOP z grudnia 2004 r. odsetek osób zadowolonych z tego, że coś im się w życiu udało, wyniósł 45 proc. i był najwyższy od 1988 r. Najniższy od lat był odsetek tych, którzy boją się pogorszenia swojej sytuacji - 39 proc.
Co grozi polskiej hossie?
Wzrost polskiej gospodarki zaczyna mieć coraz zdrowsze podstawy. - Jeśli jest dobry czas na recesję, to w Polsce recesja sprzed czterech lat nastąpiła i skończyła się w dobrym czasie - uważa Wiesław Rozłucki. Słabsi wypadli z rynku, za to ci, którzy przetrwali, 1 maja 2004 r. wkroczyli na unijne rynki wzmocnieni, konkurencyjni. Stagnacja gospodarcza w unii w pewnym sensie okazała się darem losu, ułatwiając naszym firmom rywalizację z europejskimi przedsiębiorstwami. Dlatego polski eksport wzrósł o kilkanaście procent.
Teraz chodzi o to, żeby politycy nie zmarnowali pożytków z hossy. Polskie firmy nadal bowiem odnoszą sukcesy nie z pomocą państwa, ale na przekór jemu. - Po wprowadzeniu VAT w 1993 r. ustawę o podatku wraz z załącznikami znałem na pamięć; byłem sam sobie doradcą podatkowym. Dziś bez asysty całej kancelarii nawet nie zaglądam do tej babilońskiej księgi - mówi Krzysztof Pawiński, współwłaściciel i prezes Maspeksu Wadowice. Jeśli do skomplikowanego prawa, biurokracji i niewydolnych sądów politycy dodadzą rosnący fiskalizm (wciąż rosną dziesiątki ukrytych parapodatków) oraz pomysł podwyższenia tej części składki na ZUS, którą płaci pracodawca, nie skorzystamy na hossie. A świat będzie pędził do przodu, m.in. dzięki naszym firmom, które wyniosą się na tańszą Ukrainę lub do Chin. - O kondycji polskich firm, zwłaszcza prywatnych, niech świadczy to, że poprawiły w 2004 r. swoje wyniki finansowe aż trzykrotnie. Dalszy rozwój naszej gospodarki zależy głównie od reform strukturalnych na szczeblu państwa - mówi prof. Leszek Balcerowicz, prezes NBP. - Kraje przyjazne biznesowi nie muszą się obawiać nawet przeprowadzki rodzimego kapitału do państw o niższych kosztach pracy. W USA w miejsce firmy przenoszącej produkcję za granicę zaraz powstaje kilka nowych - dodaje Pawiński.
Co grozi światowej hossie?
Bogactwo rozkłada się dziś w świecie bardziej równomiernie niż kiedykolwiek. "Dawniej swoistym procesom globalizacji przewodziły rządy i armie, obecnie robią to sami przedsiębiorcy. Mówiąc obrazowo, państwa straciły pozycję kontrolerów ruchu; mogą najwyżej budować atrakcyjne lotniska i liczyć na to, że ktoś, czyli przedsiębiorca, na nich wyląduje" - stwierdził niedawno Lester C. Thurow, profesor Massachusetts Institute of Technology, badacz procesów globalizacji.
Zapewne Chiny i Ameryka pociągną nawet niemrawe gospodarki Unii Europejskiej (analitycy szacują wzrost w strefie euro w 2005 r. na 2 proc.). Pod rządami premiera Junichiro Koizumiego odradza się po recesji gospodarka Japonii (rozwija się teraz w tempie prawie 2 proc. rocznie). Z miejsca ruszyły największe gospodarki Ameryki Południowej - w Brazylii PKB wzrósł o 4,7 proc., z bankructwa w końcu 2001 r. otrząsa się Argentyna (wzrost PKB o 8 proc.). Cała światowa gospodarka rosła w 2004 r. w tempie co najmniej 4 proc. Wprawdzie w tym roku nieco zwolni (do 3,2 proc.), ale ma to być tylko korekta nie zmieniająca ogólnego trendu. Wielkiej hossie nie przeszkodziły ani kryzysy polityczne (wojna w Iraku, zamachy terrorystyczne w Rosji czy Hiszpanii), ani podwyżka cen ropy naftowej do 60 USD za baryłkę. Gdy taką cenę ropa osiągnęła w 1973 r., świat wpadł w trwający kilka lat kryzys. Obecnie droga ropa nie stanowi już takiego zagrożenia.
Niektórzy ekonomiści wieszczą, że to Chiny z motorniczego hossy staną się jej grabarzem, gdy tamtejsza gospodarka się przegrzeje, a niewydolny system bankowy oraz skorumpowane władze nie opanują deszczu dolarów spadającego na kraj. - Chińczycy uważają, że utrzymanie szybkiego tempa rozwoju pozwoli uniknąć kryzysu i da im czas na reformowanie systemu bankowego i administracji - wyjaśnia prof. Balcerowicz. Jeśli chińskim władzom uda się w miarę bezboleśnie przejść przez ten okres, przyszłość należy do nich. Szacuje się, że do 2020 r. z chińskiej wsi do miast przeprowadzi się 300 mln osób. Zachodni inwestorzy przez najbliższe lata znajdą więc w Chinach nieograniczone zasoby taniej siły roboczej (Chińczycy zarabiają przeciętnie pół dolara na godzinę), co oznacza, że koło zamachowe światowej gospodarki z każdym rokiem będzie się kręcić coraz szybciej.
Rewolucja głów
Na fali obecnej hossy dopełnia się trzecia - po agrarnej i przemysłowej - wielka rewolucja w dziejach cywilizacji. "Trzecia fala (third wave) to przejście od gospodarki opartej na mięśniach lub maszynach do gospodarki opartej na wiedzy" - tłumaczy Alvin Toffler, słynny amerykański futurolog. Trzecia fala w znacznym stopniu uniezależnia zatem wzrost gospodarczy od tych czynników, które decydowały w epoce przemysłowej.
Skoku z biedy w dobrobyt można obecnie dokonać szybciej niż kiedykolwiek w historii, burząc ustalony po rewolucji przemysłowej podział bogactwa w świecie. Niewielka Estonia może być atrakcyjniejszym miejscem do życia i robienia interesów niż zamożna od wieków Francja, a paru łebskich studentów może zagrozić wielkim koncernom, co udowodnili twórcy Google.
Toffler wyliczył, że rewolucja rolnicza rozprzestrzeniała się z Bliskiego Wschodu na inne obszary świata przez 5 tys. lat. Zapoczątkowana w XVIII wieku w Anglii rewolucja przemysłowa odmieniła cywilizację w ciągu 200 lat. Obecna "gospodarka 24/7" (funkcjonująca 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu) sprawia, że czas gruntownych przemian liczy się niekiedy w miesiącach. "Dziś nie są potrzebni liderzy prowadzący nas do dobrobytu ustaloną trasą, lecz odkrywcy" - zauważył podczas konferencji "Leaders in London" w październiku 2004 r. Lester C. Thurow.
Bill Gates coraz więcej czasu spędza w indyjskim zagłębiu informatyków w Bangalore, Levi's nie szyje już dżinsów w Ameryce, lecz w Azji, Ukraińcy chcą kupić FSO na Żeraniu, a polski producent prezerwatyw Unimil przejmuje Condomi (swojego niemieckiego właściciela) i wywołuje to aplauz na giełdzie we Frankfurcie. I amar prestar aen (świat się zmienia) - słowa Galadrieli, które rozpoczynają trylogię "Władca pierścieni" J.R.R. Tolkiena, pasują jak nigdy do naszej rzeczywistości. I ten świat zmienia się na bogatszy.
W 2004 r. globalna gospodarka rozwijała się najszybciej od 30 lat - potwierdzają ekonomiści Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Banku Światowego, Europejskiego Banku Centralnego i OECD. W Polsce barometrem hossy była warszawska giełda, gdzie wszystko było rekordowe: zyski spółek, liczba debiutów, obroty, wartość indeksów. Czy powinniśmy wierzyć w dalszą hossę, inwestować, brać kredyty, konsumować, zakładać firmy albo rozwijać już istniejące? - W 2005 r. i w następnych latach nie wystąpią oznaki kryzysu ekonomicznego na świecie. To początek ogólnoświatowej hossy - mówi "Wprost" prof. Milton Friedman, amerykański noblista, papież liberalizmu. Według Banku Światowego, szybkie tempo wzrostu (średnio 3,5 proc. rocznie) globalna gospodarka utrzyma nawet do 2015 r.
Globalny Ład dla Dobrobytu
- Kiedy lecę dziś do Urugwaju lub na Bliski Wschód, by wziąć udział w dużych przetargach, rzadko spotykam na miejscu konkurentów z unii. Zachodnioeuropejskie społeczeństwa stały się leniwe, oddają pole bez walki - mówi prof. Janusz Filipiak, właściciel i szef krakowskiego ComArchu, spółki produkującej oprogramowanie, którą "Financial Times" uznał za jedną z najbardziej innowacyjnych firm świata w branży informatycznej. Ospałość Europy stwarza wielkie szanse dla Polski: próżnię po przedsiębiorstwach z Niemiec czy Francji zapełniają firmy z Europy Środkowej, bardziej ekspansywne niż te ze starej unii.
Tak jak w Ameryce po czasach wielkiego kryzysu 1929-1933 zapanował Nowy Ład (New Deal) prezydenta Franklina D. Roosevelta, tak nowy ład wyłania się po niedawnej recesji (zapoczątkowanej w 2001 r.), ale obejmuje całą globalną wioskę. Ten nowy ład można nazwać Global Affluence Deal - Globalny Ład dla Dobrobytu. To pierwsza naprawdę globalna hossa, w której uczestniczą firmy i obywatele wielu państw dawnego Trzeciego Świata. Główny motor obecnego wzrostu gospodarczego pracuje w Chinach (wzrost PKB w 2004 r. o 9,2 proc.) i Indiach (6,1 proc.), gdzie w bogaceniu się uczestniczy jedna czwarta ludzkości. Tania siła robocza i liberalizacja obrotu gospodarczego tylko w ubiegłym roku przyciągnęły do tych dwóch państw inwestycje warte prawie 80 mld USD. Chińczycy szyją już niemal połowę sprzedawanych na świecie tekstyliów, jedną trzecią butów, a mogą też zdominować produkcję pecetów i części samochodowych. Twórca Microsoftu Bill Gates, zafascynowany postępami kapitalizmu w Państwie Środka, podczas konferencji w Chinach miał zażartować: "Potępiam piractwo, ale jeśli już musicie kraść oprogramowanie, kradnijcie moje!". Trafnie ujął ten proces Jack Welch, niegdyś szef General Electric, dziś guru zarządzania: "Chińczycy są mądrzy, cierpliwi, pracują 16 godzin dziennie i chcą tego, co masz ty. Albo wejdziesz z nimi w spółkę, albo cię puszczą w skarpetkach".
- Światowa gospodarka wygląda dobrze, a w niektórych aspektach nawet bardzo dobrze. W znacznym stopniu jest to zasługa Ameryki, jej siły ekonomicznej i pozytywnego oddziaływania na rynek światowy. W USA mamy wysoki wzrost gospodarczy, wysoką wydajność pracy, szybko zmniejsza się bezrobocie - mówi "Wprost" prof. Gary S. Becker, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii.
Co zyskają Polacy?
Co dobre wieści ze świata oznaczają dla domowego budżetu Polaka? Według teorii chaosu, ruch skrzydeł motyla w Los Angeles może wywołać tajfun nad Tokio. O tym, ile przeciętny Polak zapłaci za paliwo na stacji benzynowej, decyduje zatem w sporej mierze rozwój gospodarki Chin, która zasysa z rynku surowce i podbija ich ceny (import ropy Chińczycy zwiększyli o 40 proc.).
Światowa hossa pozwoli zarobić Polakom, bo uczestniczą w niej polscy przedsiębiorcy i cała gospodarka (w 2004 r. polski PKB wzrósł o 5,7 proc.). Inwestując w ubiegłym roku w akcje giełdowych spółek za pośrednictwem funduszy, można było zarobić nawet 25-35 proc. rocznie. Na parkiecie pojawiło się wówczas 36 nowych spółek, w tym roku będzie ich co najmniej 20. - Optymizm inwestorów uzasadniają dobre wyniki spółek. Nie grozi nam powtórka z bańki internetowej - uspokaja Wiesław Rozłucki, prezes Giełdy Papierów Wartościowych.
Na fali hossy łatwiej się wzbogacić, na przykład rozkręcając własny biznes. W ostatnim czasie do grona polskich milionerów dołączyło najwięcej osób od połowy lat 90. Sieć restauracji Sphinx, odzieżowa firma Artman, internetowa księgarnia Merlin i serwis aukcyjny Allegro to tylko kilka przykładów błyskotliwych sukcesów w biznesie.
Szybki wzrost gospodarczy to szansa na zmniejszenie bezrobocia za kilka lat, bo na razie przedsiębiorstwa rozwijają się dzięki redukcji kosztów i poprawie wydajności, a nie tworzeniu etatów. Firmy coraz szybciej i taniej wytwarzają usługi i towary, więc z czasem jako klienci zyskamy też na hossie dzięki niższym cenom i większemu wyborowi produktów w sklepach.
Skoro ekonomiści twierdzą, że będzie lepiej, Polacy coraz ufniej patrzą w przyszłość - inwestują, więcej konsumują. Jan Krzysztof Bielecki, były premier i dyrektor w EBOiR, obecnie prezes Pekao SA, wskazuje, że banki udzielają coraz więcej kredytów osobom fizycznym. Według prognoz, w tym roku padnie rekord zaciągniętych przez Polaków nowych kredytów (około 20 mld zł). Polacy wyczuwają, że idzie ku lepszemu, i są coraz większymi optymistami: w sondażu OBOP z grudnia 2004 r. odsetek osób zadowolonych z tego, że coś im się w życiu udało, wyniósł 45 proc. i był najwyższy od 1988 r. Najniższy od lat był odsetek tych, którzy boją się pogorszenia swojej sytuacji - 39 proc.
Co grozi polskiej hossie?
Wzrost polskiej gospodarki zaczyna mieć coraz zdrowsze podstawy. - Jeśli jest dobry czas na recesję, to w Polsce recesja sprzed czterech lat nastąpiła i skończyła się w dobrym czasie - uważa Wiesław Rozłucki. Słabsi wypadli z rynku, za to ci, którzy przetrwali, 1 maja 2004 r. wkroczyli na unijne rynki wzmocnieni, konkurencyjni. Stagnacja gospodarcza w unii w pewnym sensie okazała się darem losu, ułatwiając naszym firmom rywalizację z europejskimi przedsiębiorstwami. Dlatego polski eksport wzrósł o kilkanaście procent.
Teraz chodzi o to, żeby politycy nie zmarnowali pożytków z hossy. Polskie firmy nadal bowiem odnoszą sukcesy nie z pomocą państwa, ale na przekór jemu. - Po wprowadzeniu VAT w 1993 r. ustawę o podatku wraz z załącznikami znałem na pamięć; byłem sam sobie doradcą podatkowym. Dziś bez asysty całej kancelarii nawet nie zaglądam do tej babilońskiej księgi - mówi Krzysztof Pawiński, współwłaściciel i prezes Maspeksu Wadowice. Jeśli do skomplikowanego prawa, biurokracji i niewydolnych sądów politycy dodadzą rosnący fiskalizm (wciąż rosną dziesiątki ukrytych parapodatków) oraz pomysł podwyższenia tej części składki na ZUS, którą płaci pracodawca, nie skorzystamy na hossie. A świat będzie pędził do przodu, m.in. dzięki naszym firmom, które wyniosą się na tańszą Ukrainę lub do Chin. - O kondycji polskich firm, zwłaszcza prywatnych, niech świadczy to, że poprawiły w 2004 r. swoje wyniki finansowe aż trzykrotnie. Dalszy rozwój naszej gospodarki zależy głównie od reform strukturalnych na szczeblu państwa - mówi prof. Leszek Balcerowicz, prezes NBP. - Kraje przyjazne biznesowi nie muszą się obawiać nawet przeprowadzki rodzimego kapitału do państw o niższych kosztach pracy. W USA w miejsce firmy przenoszącej produkcję za granicę zaraz powstaje kilka nowych - dodaje Pawiński.
Co grozi światowej hossie?
Bogactwo rozkłada się dziś w świecie bardziej równomiernie niż kiedykolwiek. "Dawniej swoistym procesom globalizacji przewodziły rządy i armie, obecnie robią to sami przedsiębiorcy. Mówiąc obrazowo, państwa straciły pozycję kontrolerów ruchu; mogą najwyżej budować atrakcyjne lotniska i liczyć na to, że ktoś, czyli przedsiębiorca, na nich wyląduje" - stwierdził niedawno Lester C. Thurow, profesor Massachusetts Institute of Technology, badacz procesów globalizacji.
Zapewne Chiny i Ameryka pociągną nawet niemrawe gospodarki Unii Europejskiej (analitycy szacują wzrost w strefie euro w 2005 r. na 2 proc.). Pod rządami premiera Junichiro Koizumiego odradza się po recesji gospodarka Japonii (rozwija się teraz w tempie prawie 2 proc. rocznie). Z miejsca ruszyły największe gospodarki Ameryki Południowej - w Brazylii PKB wzrósł o 4,7 proc., z bankructwa w końcu 2001 r. otrząsa się Argentyna (wzrost PKB o 8 proc.). Cała światowa gospodarka rosła w 2004 r. w tempie co najmniej 4 proc. Wprawdzie w tym roku nieco zwolni (do 3,2 proc.), ale ma to być tylko korekta nie zmieniająca ogólnego trendu. Wielkiej hossie nie przeszkodziły ani kryzysy polityczne (wojna w Iraku, zamachy terrorystyczne w Rosji czy Hiszpanii), ani podwyżka cen ropy naftowej do 60 USD za baryłkę. Gdy taką cenę ropa osiągnęła w 1973 r., świat wpadł w trwający kilka lat kryzys. Obecnie droga ropa nie stanowi już takiego zagrożenia.
Niektórzy ekonomiści wieszczą, że to Chiny z motorniczego hossy staną się jej grabarzem, gdy tamtejsza gospodarka się przegrzeje, a niewydolny system bankowy oraz skorumpowane władze nie opanują deszczu dolarów spadającego na kraj. - Chińczycy uważają, że utrzymanie szybkiego tempa rozwoju pozwoli uniknąć kryzysu i da im czas na reformowanie systemu bankowego i administracji - wyjaśnia prof. Balcerowicz. Jeśli chińskim władzom uda się w miarę bezboleśnie przejść przez ten okres, przyszłość należy do nich. Szacuje się, że do 2020 r. z chińskiej wsi do miast przeprowadzi się 300 mln osób. Zachodni inwestorzy przez najbliższe lata znajdą więc w Chinach nieograniczone zasoby taniej siły roboczej (Chińczycy zarabiają przeciętnie pół dolara na godzinę), co oznacza, że koło zamachowe światowej gospodarki z każdym rokiem będzie się kręcić coraz szybciej.
Rewolucja głów
Na fali obecnej hossy dopełnia się trzecia - po agrarnej i przemysłowej - wielka rewolucja w dziejach cywilizacji. "Trzecia fala (third wave) to przejście od gospodarki opartej na mięśniach lub maszynach do gospodarki opartej na wiedzy" - tłumaczy Alvin Toffler, słynny amerykański futurolog. Trzecia fala w znacznym stopniu uniezależnia zatem wzrost gospodarczy od tych czynników, które decydowały w epoce przemysłowej.
Skoku z biedy w dobrobyt można obecnie dokonać szybciej niż kiedykolwiek w historii, burząc ustalony po rewolucji przemysłowej podział bogactwa w świecie. Niewielka Estonia może być atrakcyjniejszym miejscem do życia i robienia interesów niż zamożna od wieków Francja, a paru łebskich studentów może zagrozić wielkim koncernom, co udowodnili twórcy Google.
Toffler wyliczył, że rewolucja rolnicza rozprzestrzeniała się z Bliskiego Wschodu na inne obszary świata przez 5 tys. lat. Zapoczątkowana w XVIII wieku w Anglii rewolucja przemysłowa odmieniła cywilizację w ciągu 200 lat. Obecna "gospodarka 24/7" (funkcjonująca 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu) sprawia, że czas gruntownych przemian liczy się niekiedy w miesiącach. "Dziś nie są potrzebni liderzy prowadzący nas do dobrobytu ustaloną trasą, lecz odkrywcy" - zauważył podczas konferencji "Leaders in London" w październiku 2004 r. Lester C. Thurow.
Bill Gates coraz więcej czasu spędza w indyjskim zagłębiu informatyków w Bangalore, Levi's nie szyje już dżinsów w Ameryce, lecz w Azji, Ukraińcy chcą kupić FSO na Żeraniu, a polski producent prezerwatyw Unimil przejmuje Condomi (swojego niemieckiego właściciela) i wywołuje to aplauz na giełdzie we Frankfurcie. I amar prestar aen (świat się zmienia) - słowa Galadrieli, które rozpoczynają trylogię "Władca pierścieni" J.R.R. Tolkiena, pasują jak nigdy do naszej rzeczywistości. I ten świat zmienia się na bogatszy.
WZROST NA PIĄTKĘ Rozmowa z N. Gregorym Mankiwem, szefem zespołu doradców ekonomicznych prezydenta USA, profesorem ekonomii na Harvard University |
---|
Ludwik M. Bednarz: - Jaką ocenę postawiłby pan światowej gospodarce jako wykładowca ekonomii na Harvardzie? N. Gregory Mankiw: - Na Harvardzie najwyżej cenimy trzy wskaźniki: PKB, inflację i poziom bezrobocia. Rok 2005 dla całego świata w tym kontekście zapowiada się bardzo dobrze, może i na piątkę. Wprawdzie niektóre kraje czy regiony, głównie Japonia i Europa Zachodnia, nadal mają spore problemy, lecz to nie pogarsza naszej prognozy, że teraz mamy do czynienia z początkiem okresu szybkiego wzrostu. - Część amerykańskich ekonomistów, zwolenników Partii Demokratycznej, do regionów przeżywających problemy ekonomiczne zalicza także USA. - To demagogia. Obecnie Stany Zjednoczone odnotowują najwyższe tempo wzrostu gospodarczego wśród wielkich krajów uprzemysłowionych. Nasz PKB wzrośnie w 2005 r. o 3,5 proc., czyli o pół punktu procentowego powyżej naszej średniej wieloletniej. Inflacja będzie niska, wyniesie około 2 proc. Bezrobocie będzie się nadal zmniejszać, do 5,3 proc., to jest poniżej średniej dla lat 70., 80. i 90. ubiegłego wieku. Dochód rodzin po opodatkowaniu, który wzrósł o 10 proc. od roku 2000, będzie się dalej zwiększać, osiągając historycznie najwyższy poziom. Najwyższy w historii będzie też tzw. wskaźnik własności domów; około 70 proc. Amerykanów mieszka już we własnych domach. Ameryka nadal jest motorem napędzającym światową gospodarkę. - Europa może tylko marzyć o takich wskaźnikach. - Zwłaszcza "stare" kraje Unii Europejskiej, mające poważne problemy strukturalne, co ogranicza ich zdolności rozwoju. Przeregulowana gospodarka, wysokie podatki, różnego rodzaju bariery ekonomiczne na razie nie sprzyjają tam zwiększaniu dynamiki, co powoduje bardzo wysokie bezrobocie, a to obniża poziom życia. Ale i w tym regionie nastąpi szybszy wzrost dzięki "sile pociągowej" Ameryki i innych zdrowych gospodarczo krajów. - W Polsce również? - Polska jest bardzo ważnym składnikiem systemu gospodarki Unii Europejskiej. Wasz kraj jest duży, jeśli chodzi o liczbę mieszkańców, z wielkimi zasobami siły roboczej, dużym potencjałem konsumentów, z wieloma atrakcyjnymi towarami nie tylko dla całej unii. Szybki rozwój nastąpi w Polsce po otrząśnięciu się z resztek gospodarki socjalistycznej, co - mam nadzieję - właśnie się dokonuje. Rozmawiał Ludwik M. Bednarz Waszyngton |
LESZEK BALCEROWICZ prezes Narodowego Banku Polskiego |
---|
Na długofalowy rozwój mogą liczyć te kraje, które utrzymują lub wprowadzają rozwiązania instytucjonalne sprzyjające wdrażaniu nowych technologii i wysokiemu poziomowi zatrudnienia. Dlatego szybciej niż Niemcy, Francja lub Włochy rozwijają się Stany Zjednoczone, gdzie mniejszy zakres interwencjonizmu państwa umożliwia szerszy zasięg wolnego rynku. To jest głównym źródłem zarówno innowacyjności amerykańskiej gospodarki, jak i jej osiągnięć w dziedzinie zatrudnienia. Im większy będzie w Polsce zakres wolności w gospodarce, w ramach jasnego i dobrze egzekwowanego prawa, tym szybciej będziemy się rozwijali. Potrzebujemy też zdecydowanego uzdrowienia finansów publicznych, czyli zmniejszania wydatków. Pozwoli to obniżać podatki i zahamować narastanie długu publicznego. Należy też ostatecznie odciąć przedsiębiorstwa od wpływów polityki poprzez prywatyzację, usunąć bariery dla przedsiębiorczości, z których największą są sztywne stosunki pracy, oraz usprawnić wymiar sprawiedliwości, który ma chronić m.in. prawo własności i sieć umów, którą jest rynek. Wówczas Polska będzie gospodarczym tygrysem i będą szybciej powstawały nowe miejsca pracy. |
Więcej możesz przeczytać w 2/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.