- SKOŃCZMY Z WOJNĄ TECZEK!
IPN mógłby upubliczniać teczki SB dotyczące osób kandydujących do urzędów publicznych - powiedział "Wprost" prof. Leon Kieres, prezes Instytutu Pamięci Narodowej. W poprzednim numerze "Wprost" zaproponowaliśmy bardziej radykalne rozwiązanie: ujawnienie zawartości wszystkich teczek SB w Internecie, co raz na zawsze zakończyłoby wojnę teczkami.
prof. Leon Kieres
prezes Instytutu Pamięci Narodowej
Nie mam nic przeciwko publikowaniu teczek Służby Bezpieczeństwa w Internecie, ale pod warunkiem że będzie to robić IPN po zbadaniu ich zawartości, a nie będzie się umieszczać wszystkiego w sieci bez jakiejkolwiek kontroli. Mój pomysł jest taki, żeby każda osoba kandydująca do urzędu publicznego łącznie z oświadczeniem lustracyjnym musiała podpisać zgodę na to, aby wszystkie dokumenty IPN na jej temat były publicznie udostępniane. Ucięłoby to spekulacje. Poza tym obywatele mają prawo wiedzieć przed wyborami, na kogo głosują, a nie dowiadywać się o tym dopiero wtedy, gdy ktoś już został posłem czy senatorem.
Tak samo premier powinien mieć świadomość, kogo szykuje na ministra. Dzięki temu nie będzie później niemile zaskoczony.
Jan Rokita
szef Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej
Podpisuję się obiema rękami pod pomysłem opublikowania zawartości wszystkich teczek w Internecie. 99,9 proc. Polaków nie wie, co zawierają teczki SB, a jedna setna wie mniej lub więcej bądź udaje, że coś wie, i tą częściową wiedzą próbuje politycznie grać. Jeśli opublikujemy teczki w Internecie, 100 proc. obywateli będzie mogło posiąść na ten temat wiedzęi skończą się nieczyste gry.
Jerzy Buzek
były premier
Nie jestem pewien, czy publikowanie zawartości teczek SB w Internecie jest dobrym rozwiązaniem. Owszem, podobną operację przeprowadzili Słowacy, ale oni nie dysponowali wówczas takimi procedurami, jakich się dopracowaliśmy w Polsce. Mamy swoje sposoby rozliczania się z przeszłością i ja bym ich nie zmieniał, bo mogłoby to wprowadzić jeszcze większe zamieszanie.
Leszek Miller
były premier
Udostępnienie zawartości teczek w Internecie to zły pomysł, bo rozpętałoby się u nas piekło. Powinniśmy postawić grubą kreskę i skończyć z rozliczeniami przeszłości raz na zawsze. Jeśli wszystkie teczki znalazłyby się w Internecie, można by to, co zawierają, w dowolny sposób interpretować. Wykorzystano by je z pewnością do walki politycznej, bo w Polsce wszystko kojarzy się z polityką.
Jarosław Kaczyński
prezes Prawa i Sprawiedliwości
Zawartość wszystkich teczek SB w Internecie? Dlaczego nie? Kolejne próby blokowania rozliczenia z przeszłością nic nie dają poza złą krwią. Bez wątpienia realizacja tego pomysłu wzbudziłaby jednak olbrzymie protesty. Okazuje się, że jeśli chodzi o stopień zagenturyzowania niektórych wpływowych środowisk, jest gorzej, niż sądziłem. (RP) - Tajna Polonia Restituta
Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski odznaczył przed Bożym Narodzeniem prezydent Aleksander Kwaśniewski byłego zastępcę komendanta głównego policji, nadinspektora Zbigniewa Chwalińskiego. Ten były oficer SB otrzymał jedno z najwyższych odznaczeń "za wybitne zasługi w działalności na rzecz utrzymania porządku i bezpieczeństwa publicznego". Z wnioskiem o przyznanie Chwalińskiemu orderu Polonia Restituta wystąpiło MSWiA. Kancelaria Prezydenta poinformowała nas, że "treść wniosku, w tym także treść jego uzasadnienia, jest objęta ochroną wynikającą z (...) ustawy o ochronie informacji niejawnych". Gen. Chwaliński odszedł ze stanowiska wiceszefa policji w niesławie, po tym jak "Super Express" ujawnił, że NIK zakwestionowała zakup z wolnej ręki przez policję 24 volkswagenów transporter od firmy Kulczyk Tradex. Odpowiedzialność za ten zakup ponosił właśnie Chwaliński, który nadzorował w Komendzie Głównej finanse i logistykę. Jednocześnie użytkował on 300-konnego passata W8 należącego do firmy Grażyny Kulczyk. Generał uchodził za człowieka nieusuwalnego z Komendy Głównej. Od 1992 r. kierował tam pionem informatyki i łączności. Zawieranych tam kontraktów praktycznie nikt nie sprawdzał. O mocnej pozycji generała miała decydować jego wiedza o archiwach bezpieki: przez kilka lat nadzorował elektroniczne zasoby archiwalne po SB, zgromadzone w budynku przy ulicy Wiśniowej. - TRZY SZYBKIE
Kto rozmawiał z kurą
Rozmowa z ROBERTEM STRĄKIEM, posłem LPR
- Nie ma pan poczucia, że lgną do pana wariaci?
- To nie wariaci, lecz frustraci. Atakują mnie, bo odnoszę na Pomorzu sukcesy.
- Najpierw pan Bronk oskarżył pana, że wrzucił go pan do stawu, potem obrażał pana gość w barze...
- Bronk jest niezrównoważony, prokurator ustalił, że do żadnego bajora go nie wrzucałem. Ten drugi był pijany i zastanawiam się, czy tylko tak palnął, czy to było zaplanowane. Bo jeśli tak, to go pozwę.
- ... a potem poseł Florek z SLD nazwał pana kartoflem.
- Czy ja mam się zniżać do poziomu faceta z "Big Brother"? Nie będę komentował wywodów kogoś, kto rozmawiał z kurą!
Rozmawiał Robert Mazurek - RODZINA SZYNALSKICH-KACZMARKÓW
Odnaleźliśmy zdjęcie z kampanii samorządowej w 1998 r., na którym występują były minister skarbu Wiesław Kaczmarek i posłanka SLD Renata Szynalska. Pod hasłem "My stawiamy na ludzi. Ty postaw na nas" zachęcają do głosowania na dwóch kandydatów na radnych w Kaliszu: Piotra Szynalskiego (męża posłanki) i Zbigniewa Borka. Osoby z fotografii szybko przeszły do stawiania na ludzi. Szynalski, nowy prezes państwowej spółki Energa (dawniej G-8) - jak ujawniła "Gazeta Wyborcza" - zatrudnił w firmie całą grupę swych krewnych (łącznie z żoną Renatą Szynalską) i przyjaciół. Zbigniew Borek z kolei zasłynął tym, że jako dyrektor kaliskiego oddziału Invest Banku finansował festyny organizowane przez posłankę Szynalską.
Gdy Kaczmarek został jesienią 2001 r. ministrem skarbu, nie zapomniał o swych protegowanych. Szynalski i Borek zostali powołani do zarządu Energetyki Kaliskiej, spółki skarbu państwa należącej do energetycznej grupy G-8. Potem Borek został prezesem Elektrociepłowni Kalisz - Piwonice, która jest własnością Energetyki Kaliskiej. W karierze nie przeszkodziły mu nawet oskarżenia prokuratury, która w kwietniu 2003 r. postawiła mu zarzut niegospodarności i wyrządzenie Invest Bankowi szkód wielkich rozmiarów (bezprawnie zgodził się udzielić 14 kredytów na kwotę 1,6 mln zł rodzinie z Wielunia, chociaż samodzielnie nie mógł przyznać więcej niż 200 tys. zł kredytu). Kiedy za czasów Kaczmarka Ministerstwo Skarbu powoływało Borka do zarządu Energetyki Kaliskiej, śledztwo w sprawie nadużyć w Invest Banku było w toku.
Jarosław Jakimczyk - Austriacy z Beskidów
Austriacy, którzy jeszcze w 1939 r. byli polskimi obywatelami, badają możliwości odzyskania swoich majątków w południowej Polsce - mówi "Wprost" Sławomir Iwanowski, redaktor naczelny ukazującego się w Austrii pisma "Polonika". Jest prawdopodobne, że wystąpią z pozwami przeciwko Polsce. Ich sytuacja prawna jest inna niż Niemców wysiedlonych z ziem odzyskanych. Przypomina położenie Niemców sudeckich w Czechosłowacji, którzy mieli czeskie obywatelstwo, podobnie jak Austriacy przed wojną mieli obywatelstwo polskie. Największa grupa Austriaków posiadała majątki w Bielsku-Białej i okolicach. Po wojnie większość z nich została pozbawiona obywatelstwa oraz majątku i wysiedlona. Niektórzy zostali niesłusznie oskarżeni o kolaborację z niemieckim okupantem. (CG) - LICZNIK
1 TRAMWAJ był licytowany podczas tegorocznego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy
10 GROSZY od każdej sprzedanej świecy Caritas Polska przeznacza na pomoc zagraniczną
13. RAZ grała w ostatnią niedzielę Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy
18 KRAJÓW otrzymuje pomoc od Polskiej Akcji Humanitarnej
75 LAT temu utworzono Caritas w Polsce
288 TYS. obiadów ufundował program Pajacyk Janiny Ochojskiej dzięki pomocy internautów w 2004 r.
3,2 MLN posiłków zapewniła dzieciom Polska Akcja Humanitarna w ciągu sześciu lat działania
4,5 MLN świec przygotowała Caritas na wigilię 2004 r.
14 MLN kliknięć zanotowała strona Polskiej Strony Głodu PAH (www.pajacyk.pl) w 2004 r.
23,5 MLN Polaków deklaruje, że wspomaga co roku Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy
25 MLN Polaków przyznaje się do wspierania akcji charytatywnych
30 MLN Polaków pozytywnie ocenia Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy - Białoruski standard
Nawet jeśli z oświadczenia osoby publicznej wynika, że zgadza się ona nie autoryzować wywiadu, dziennikarze powinni się dopytać, czy na pewno dobrze rozumieją to, co zostało napisane. Taka nauka płynie z orzeczenia poznańskiego sądu, który uznał Jerzego Wizerkaniuka, redaktora naczelnego "Gazety Kościańskiej", za winnego opublikowania w maju 2003 r. nie autoryzowanych fragmentów wywiadu z posłem SLD Tadeuszem Mylerem. Postępowanie przeciwko dziennikarzowi umorzono jedynie ze względu na małą szkodliwość społeczną czynu.
- Przesłaliśmy posłowi wywiad do autoryzacji i otrzymaliśmy oświadczenie, z którego jasno wynikało, że poseł rezygnuje z prawa do autoryzacji. Opublikowaliśmy więc nie autoryzowane fragmenty rozmowy - opowiada Wizerkaniuk. Posłowi publikacja nie przypadła do gustu, więc doniósł na redakcję do prokuratury. Sprawa trafiła do sądu. Myler tłumaczył, że rezygnując z prawa do autoryzacji, miał na myśli kategoryczny zakaz publikacji wywiadu. - Nigdy tego nie mówił, a przecież nie mamy obowiązku snucia domysłów, co poseł naprawdę chciał nam przekazać - twierdzi Wizerkaniuk. Innego zdania był sąd, który uznał, że dziennikarze powinni wystąpić do posła o wiążącą interpretację jego oświadczenia. - Nagrane wypowiedzi osób publicznych nie podlegają autoryzacji. Wymagają tego jedynie wypowiedzi notowane, gdzie prawdopodobne są przekręcenia i wypaczenia słów. Z orzeczenia sądu wynika jednak, że świat prawniczy zupełnie tego nie rozumie - tłumaczy Stefan Bratkowski. - Odniosłem wrażenie, że sąd, wydając wyrok, chciał nam powiedzieć: "niech się wam, pismaki, nie wydaje, że wszystko wam wolno" - mówi Wizerkaniuk. Dziennikarze wystąpili do rzecznika praw obywatelskich, by w ich imieniu skierował sprawę do Sądu Najwyższego. Przygotowują też pozew do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. (TK) - Polacy na Tamizie
Pierwszy raz w historii wioślarze z Polski będą rywalizować na Tamizie ze słynną osadą Uniwersytetu Cambridge. Polskę będzie reprezentowała ósemka Akademii Bydgoskiej, z olimpijczykami w składzie. W ubiegłym roku w Bydgoszczy nasi zawodnicy wygrali z wioślarzami z Cambridge, ale byli nimi amatorzy - absolwenci uniwersytetu. Tym razem przeciwko Polakom wystartuje najsilniejsza osada. - Dzień po tym wyścigu (26 lutego) zostaną ogłoszone składy osad przed słynnym wyścigiem Oxford - Cambridge, który odbędzie się 26 marca. Będzie to więc dla
Anglików coś w rodzaju próby generalnej przed The Boat Race - mówi
Romuald Poślednik, szef Fundacji Polsko-Brytyjskiej i reprezentant International House, organizatora regat z udziałem Polaków. - Prezydent oddaje obrazy
Nieprawdziwe jest stwierdzenie "Kwaśniewski nie oddaje obrazów" ("Wprost" z 9 stycznia 2005 r.)" - napisała Teresa Grabczyńska, dyrektor Biura Informacji i Komunikacji Społecznej Kancelarii Prezydenta RP. Podkreśliła, że właśnie wygasła umowa użyczenia dwóch obrazów Januarego Suchodolskiego "Zdobycie Saragossy" i "Wjazd Kniaziewicza do Rzymu", więc Kancelaria Prezydenta postanowiła zwrócić płótna Muzeum Narodowemu w Poznaniu. Cieszymy się, że tym razem obrazy opuszczą Pałac Prezydencki, bo dotychczasowe terminy wygaśnięcia umowy użyczenia nie okazywały się wiążące i były kilkakrotnie przedłużane. Z poznańskiego muzeum łatwiej będzie zapewne odzyskać płótna spadkobiercom właścicieli, którzy od lat bezskutecznie zabiegają o to, aby Kancelaria Prezydenta zwróciła je lub kupiła. Urzędnicy prezydenta grają jednak z prawnikami właścicieli w kotka i myszkę. Mnożą pytania, obiecują, że kupią obrazy, a potem, że oddadzą je do muzeum. (RP) - KIOSK: POLITYCZNE SKUTKI TSUNAMI
"Natychmiastowa reakcja Indonezyjczyków pokazała, że nasz kraj, mimo wielu podziałów, jednoczy serce. Codzienne różnice polityczne, etniczne i religijne zostały zapomniane, a pomoc ofiarom tsunami stała się najważniejsza" - pisał indonezyjski dziennik "Jakarta Post". Kataklizm, który dotknął południowo-wschodnią Azję, połączył mieszkańców tamtego regionu. I jednocześnie podzielił resztę świata.
Szwecja w wyniku katastrofy straciła ponad 50 obywateli. Tamtejszą prasę zbulwersowała reakcja Laily Freivalds, minister spraw zagranicznych, która po uderzeniu pierwszej fali tsunami poszła do teatru. "To wstyd i skandal!" - grzmiał dziennik "Aftonbladet". "Niekompetencja naszego rządu świeci jak ognisko w środku nocy" - zacytowała list oburzonego czytelnika gazeta "Dagens Nyheter".
Wielką Brytanią zatrzęsła postawa premiera Tony`ego Blaira, który na wieść o kataklizmie nie przerwał wakacji w Egipcie, a publicznie wystąpił dopiero sześć dni później. "Nieobecność Blaira nie jest wprawdzie przestępstwem, ale świadczy o braku charakteru. Chirac, Schroeder, Berlusconi uznali za sprawę honoru osobiste zajęcie się tą globalną katastrofą. Tymczasem Blair uznał, że wystarczy odpowiednio szybka reakcja" - skomentował działania premiera "Daily Telegraph".
Kanclerz Niemiec - kraju, który przeznaczył najwięcej pieniędzy na pomoc dla ofiar tsunami - zyskał ostatnio najwięcej. "Hojność Schroedera wyraźnie poprawiła jego pozycję w rankingach popularności i na pewno pomoże socjaldemokratom w niedzielnych wyborach w landzie Szlezwik-Holsztyn" - zauważa "Der Spiegel".
Tsunami stało się też pretekstem do ocen działalności dwóch najważniejszych globalnych graczy: ONZ i USA. "Azjatycki kataklizm ujawnił nagą prawdę: ONZ jest zbyteczna, nieistotna, skostniała" - krytykuje organizację "The Times". Dostało się też USA. "Amerykanie przeznaczają 15 centów dziennie na pomoc najuboższym - cztery razy mniej niż codziennie wydają na napoje chłodzące. Hojność w takich sytuacjach jak azjatycka katastrofa to najlepsza metoda poprawy nadszarpniętego wizerunku Ameryki na świecie" - twierdzi "The New York Times". (WAK)
Więcej możesz przeczytać w 2/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.