Prawdopodobnie Jan Paweł II będzie mógł żyć tylko z otworem w tchawicy To nie były dwie choroby, to była jedna choroba - z bufonadą pośrodku" - pokrzykiwał znany watykanista w hallu polikliniki Gemelli, gdy papież ponownie trafił do szpitala. Tym razem nawet najwięksi apologeci nie pozostawili suchej nitki na apartamencie, jak w watykańskim żargonie nazywa się grupę osób z najbliższego otoczenia papieża. "Przecież nie trzeba wielkiego mędrca, żeby zrozumieć, że po ciężkiej grypie 85-letni człowiek z chorobą Parkinsona powinien przez wiele tygodni pozostawać pod szczególną opieką, ponieważ właśnie wtedy jest podatny na wszelkiego rodzaju infekcje" - słychać było ze wszystkich stron.
Tym razem polityka informacyjna Watykanu doprowadziła do pasji nie tylko setki koczujących pod polikliniką dziennikarzy, ale również dostojnych profesorów medycyny. To dlatego - jak wieść niesie - wbrew wcześniejszym zapowiedziom rzecznik Watykanu Joaquin Navarro-Valls wydał komunikat o godzinie 23.00 w czwartek, czyli dwie godziny po operacji. Był to inny komunikat niż poprzednie: zawierał o wiele więcej szczegółów medycznych, była mowa o "niewydolności oddechowej, spowodowanej wcześniej istniejącą niewydolnością krtani". "Jak to - sarkastycznie pytali dziennikarze - przecież zaledwie dwa tygodnie wcześniej Navarro zapewniał w komunikacie, że przeprowadzone przed wyjściem ze szpitala badania nie wykazały żadnych patologii?"
Walka o władzę?
Przy powtórnej hospitalizacji papieża znów odżyły żarty na temat niedyskrecji umiejętnie wypuszczanych z dziesiątego, superchronionego piętra polikliniki: że "papież je rogaliki, popijając kawą", że "mały chłopczyk z oddziału onkologicznego przedostał się przez sito ochrony, dotarł do pokoju papieża i sympatycznie z nim sobie rozmawiał"... Rekord znów pobił niezastąpiony ks. prałat Paweł Ptasznik, szef polskiej sekcji Sekretariatu Stanu. Po ogłoszeniu rewelacji, że to Abel zabił Kaina, o godzinie 21.10 w czwartek, kiedy od 20 minut papież pod narkozą przebywał w szpitalu, zapewniał Polaków na żywo w telewizji, że "nie ma żadnej operacji", a "papież jest w świetnej formie, spokojny i pogodny". Czy to świadoma dezinformacja ze strony najbliższego współpracownika abp. Dziwisza, czy też Ptasznik nic nie wiedział, a mimo to mówił? Odnosi się wrażenie, że - jak napisał kilka tygodni temu ks. Adam Boniecki - ktoś w Watykanie nadal "gra papieżem". Że grupa "sekretarzy i kardynałów podporządkowanych grupom nacisku" ("Le Monde"), pragnąc jak najdłużej zachować władzę, bezlitośnie wykorzystuje schorowanego starca.
Eskadry wirusów
Wyjątkowo zjadliwe komentarze dotyczyły ludzi, którzy powinni dbać o zdrowie papieża. Wbrew wyraźnym zaleceniom lekarzy za pierwszym razem (10 lutego) Jan Paweł II opuścił szpital zdecydowanie za wcześnie, a potem, zamiast przebywać przez kilka tygodni w pomieszczeniu praktycznie sterylnym i pod szczególną opieką medyczną, został narażony na kontakty nawet z dużymi grupami ludzi, gdzie - jak usłyszeliśmy - "wirusy i bakterie latają eskadrami". Mało tego: dwukrotnie stanął w otwartym oknie swojego studia w pałacu apostolskim. Bez szyby! Podobno abp Dziwisz nakazał szukać w Watykanie okna, którego używali podczas swoich spotkań z wiernymi Pius XII i Paweł VI, ale najwyraźniej okna nie znaleziono, bo papież stał na świeżym powietrzu. W niedzielę 13 lutego było nawet ciepło i wiosennie, ale tydzień później hulał przeszywający, zimny wiatr.
Podczas wielkopostnych rekolekcji papież nie odpoczywał: wysłuchiwał "wraz ze swymi współpracownikami z kurii" (ilu z nich było nosicielami zarazków?) kazań biskupa Renato Cortiego. Od niedzieli 20 lutego miał audiencje, spotkania, telekonferencje. "Tego nie wytrzymałby nawet młody człowiek, a co dopiero osoba w wieku i z chorobami papieża" - mówi profesor Fabrizio Pregliasco, znany włoski mikrobiolog z uniwersytetu w Mediolanie. I dodaje: "Przecież nawet student medycyny wie, że siedmiu na dziesięciu pacjentów powyżej 60. roku życia ma nawroty grypy, które zazwyczaj bywają cięższe niż sama choroba".
Papieska męka
Tak naprawdę papież nie miał nawrotu grypy, jak głosił komunikat podpisany przez Navarro-Vallsa, lecz prawdopodobnie było to zupełnie inne zakażenie, na które osłabiony układ immunologiczny nie był w stanie zareagować. Pierwsze objawy nowej choroby papież miał podobno już we wtorek po południu. Ponieważ jednak krztuszeniu się i kaszlowi nie towarzyszyła gorączka, dr Renato Buzzonetti nie zalecił żadnej terapii.
Rano w środę było już lepiej i wydawało się, że decyzja osobistego lekarza Jana Pawła II była słuszna. Udało mu się też wyperswadować papieżowi ponowne ukazanie się w oknie przy placu św. Piotra. Jan Paweł II połączył się telemostem z aulą Pawła VI, odczytał nauczanie i wygłosił pozdrowienia. Jego głos nie był już tak silny jak w poprzednią niedzielę, ale fakt, że krótko po chorobie był w stanie wygłosić tak obszerny tekst, graniczył z cudem. Jak napisał Orazio La Rocca w "La Repubblica", by móc tego dokonać, papież został nafaszerowany dodatkowymi porcjami lekarstw. Niewiele osób wiedziało, że poprzedniej nocy w ogóle nie spał. Męczył go nie tyle kaszel, ile niemożność odkaszlnięcia, charakterystyczna dla osób z zaawansowaną chorobą Parkinsona. Do tego znów doszły obrzęk i skurcze krtani, powodujące duszenie. "To tak, jakby komuś położono rękę na ustach i nosie" - powiedział prof. Corrado Manni, lekarz, który w przeszłości wielokrotnie "usypiał" papieża przed kolejnymi operacjami.
Bajarz Navarro-Valls
Parkinson atakuje nie tylko mięśnie rąk czy nóg, ale wszystkie mięśnie - przede wszystkim krtani. W zaawansowanym stadium choroby odchrząknięcie czy odkaszlnięcie staje się problemem nie do pokonania. "Papież nie może ani przełknąć, ani wykrztusić kataru - twierdzi jeden z papieskich lekarzy, cytowany przez Luigiego Accattolego w "Corriere della Sera" - każdy atak kaszlu może pozbawić go oddechu". "Jeśli do tego dołączyć silny obrzęk krtani, spowodowany infekcją - dodaje prof. Manni - sytuacja staje się doprawdy groźna".
Papież znów znalazł się na granicy życia i śmierci. To dlatego lekarze zdecydowali się na tracheotomię. Opowieści Navarro-Vallsa, że "zabieg nie był konieczny", można włożyć między bajki: nie dziurawi się krtani papieża bez powodu czy choćby "na wszelki wypadek".
Niemy papież
"Kościół ma od dzisiaj niemego papieża - napisał w "La Repubblica" Marco Politi. - Teraz papież komunikuje się ze światem wyłącznie ściskając rękę swojego wiernego Stanisława". "Lekarze poradzili papieżowi, by przez kilka dni nic nie mówił" - odpowiedział Politiemu w komunikacie Navarro-Valls. Żartowniś. Tracheotomię przeprowadza się poniżej strun głosowych, więc powietrze ulatuje, nim zdąży struny poruszyć. Po operacji niektórzy młodzi ludzie potrafią mówić, zatykając sobie dziurę w tchawicy palcem. W wypadku papieża raczej nie ma o tym mowy. Na razie nie może mówić, więc nie trzeba mu było niczego doradzać.
Jak długo potrwa papieskie milczenie? To zależy od tego, czy osłabiona przez chorobę Parkinsona krtań będzie mogła odzyskać przynajmniej minimalną sprawność. Teoretycznie po ustąpieniu obrzęku gardła (krtani) i przywróceniu drożności dróg oddechowych rurka może zostać usunięta już po kilku dniach, może po tygodniu, czyli wtedy, gdy wielkie dawki antybiotyków zlikwidują zakażenie. W takiej sytuacji Jan Paweł II mógłby wrócić do Watykanu już po dwóch tygodniach, a więc w okolicach 10 marca, i zacząć mówić po kilku kolejnych tygodniach. Jeśli jednak choroba Parkinsona nieodwracalnie uszkodziła prawidłowe funkcjonowanie krtani, papież może żyć tylko z otworem w tchawicy.
Walka o władzę?
Przy powtórnej hospitalizacji papieża znów odżyły żarty na temat niedyskrecji umiejętnie wypuszczanych z dziesiątego, superchronionego piętra polikliniki: że "papież je rogaliki, popijając kawą", że "mały chłopczyk z oddziału onkologicznego przedostał się przez sito ochrony, dotarł do pokoju papieża i sympatycznie z nim sobie rozmawiał"... Rekord znów pobił niezastąpiony ks. prałat Paweł Ptasznik, szef polskiej sekcji Sekretariatu Stanu. Po ogłoszeniu rewelacji, że to Abel zabił Kaina, o godzinie 21.10 w czwartek, kiedy od 20 minut papież pod narkozą przebywał w szpitalu, zapewniał Polaków na żywo w telewizji, że "nie ma żadnej operacji", a "papież jest w świetnej formie, spokojny i pogodny". Czy to świadoma dezinformacja ze strony najbliższego współpracownika abp. Dziwisza, czy też Ptasznik nic nie wiedział, a mimo to mówił? Odnosi się wrażenie, że - jak napisał kilka tygodni temu ks. Adam Boniecki - ktoś w Watykanie nadal "gra papieżem". Że grupa "sekretarzy i kardynałów podporządkowanych grupom nacisku" ("Le Monde"), pragnąc jak najdłużej zachować władzę, bezlitośnie wykorzystuje schorowanego starca.
Eskadry wirusów
Wyjątkowo zjadliwe komentarze dotyczyły ludzi, którzy powinni dbać o zdrowie papieża. Wbrew wyraźnym zaleceniom lekarzy za pierwszym razem (10 lutego) Jan Paweł II opuścił szpital zdecydowanie za wcześnie, a potem, zamiast przebywać przez kilka tygodni w pomieszczeniu praktycznie sterylnym i pod szczególną opieką medyczną, został narażony na kontakty nawet z dużymi grupami ludzi, gdzie - jak usłyszeliśmy - "wirusy i bakterie latają eskadrami". Mało tego: dwukrotnie stanął w otwartym oknie swojego studia w pałacu apostolskim. Bez szyby! Podobno abp Dziwisz nakazał szukać w Watykanie okna, którego używali podczas swoich spotkań z wiernymi Pius XII i Paweł VI, ale najwyraźniej okna nie znaleziono, bo papież stał na świeżym powietrzu. W niedzielę 13 lutego było nawet ciepło i wiosennie, ale tydzień później hulał przeszywający, zimny wiatr.
Podczas wielkopostnych rekolekcji papież nie odpoczywał: wysłuchiwał "wraz ze swymi współpracownikami z kurii" (ilu z nich było nosicielami zarazków?) kazań biskupa Renato Cortiego. Od niedzieli 20 lutego miał audiencje, spotkania, telekonferencje. "Tego nie wytrzymałby nawet młody człowiek, a co dopiero osoba w wieku i z chorobami papieża" - mówi profesor Fabrizio Pregliasco, znany włoski mikrobiolog z uniwersytetu w Mediolanie. I dodaje: "Przecież nawet student medycyny wie, że siedmiu na dziesięciu pacjentów powyżej 60. roku życia ma nawroty grypy, które zazwyczaj bywają cięższe niż sama choroba".
Papieska męka
Tak naprawdę papież nie miał nawrotu grypy, jak głosił komunikat podpisany przez Navarro-Vallsa, lecz prawdopodobnie było to zupełnie inne zakażenie, na które osłabiony układ immunologiczny nie był w stanie zareagować. Pierwsze objawy nowej choroby papież miał podobno już we wtorek po południu. Ponieważ jednak krztuszeniu się i kaszlowi nie towarzyszyła gorączka, dr Renato Buzzonetti nie zalecił żadnej terapii.
Rano w środę było już lepiej i wydawało się, że decyzja osobistego lekarza Jana Pawła II była słuszna. Udało mu się też wyperswadować papieżowi ponowne ukazanie się w oknie przy placu św. Piotra. Jan Paweł II połączył się telemostem z aulą Pawła VI, odczytał nauczanie i wygłosił pozdrowienia. Jego głos nie był już tak silny jak w poprzednią niedzielę, ale fakt, że krótko po chorobie był w stanie wygłosić tak obszerny tekst, graniczył z cudem. Jak napisał Orazio La Rocca w "La Repubblica", by móc tego dokonać, papież został nafaszerowany dodatkowymi porcjami lekarstw. Niewiele osób wiedziało, że poprzedniej nocy w ogóle nie spał. Męczył go nie tyle kaszel, ile niemożność odkaszlnięcia, charakterystyczna dla osób z zaawansowaną chorobą Parkinsona. Do tego znów doszły obrzęk i skurcze krtani, powodujące duszenie. "To tak, jakby komuś położono rękę na ustach i nosie" - powiedział prof. Corrado Manni, lekarz, który w przeszłości wielokrotnie "usypiał" papieża przed kolejnymi operacjami.
Bajarz Navarro-Valls
Parkinson atakuje nie tylko mięśnie rąk czy nóg, ale wszystkie mięśnie - przede wszystkim krtani. W zaawansowanym stadium choroby odchrząknięcie czy odkaszlnięcie staje się problemem nie do pokonania. "Papież nie może ani przełknąć, ani wykrztusić kataru - twierdzi jeden z papieskich lekarzy, cytowany przez Luigiego Accattolego w "Corriere della Sera" - każdy atak kaszlu może pozbawić go oddechu". "Jeśli do tego dołączyć silny obrzęk krtani, spowodowany infekcją - dodaje prof. Manni - sytuacja staje się doprawdy groźna".
Papież znów znalazł się na granicy życia i śmierci. To dlatego lekarze zdecydowali się na tracheotomię. Opowieści Navarro-Vallsa, że "zabieg nie był konieczny", można włożyć między bajki: nie dziurawi się krtani papieża bez powodu czy choćby "na wszelki wypadek".
Niemy papież
"Kościół ma od dzisiaj niemego papieża - napisał w "La Repubblica" Marco Politi. - Teraz papież komunikuje się ze światem wyłącznie ściskając rękę swojego wiernego Stanisława". "Lekarze poradzili papieżowi, by przez kilka dni nic nie mówił" - odpowiedział Politiemu w komunikacie Navarro-Valls. Żartowniś. Tracheotomię przeprowadza się poniżej strun głosowych, więc powietrze ulatuje, nim zdąży struny poruszyć. Po operacji niektórzy młodzi ludzie potrafią mówić, zatykając sobie dziurę w tchawicy palcem. W wypadku papieża raczej nie ma o tym mowy. Na razie nie może mówić, więc nie trzeba mu było niczego doradzać.
Jak długo potrwa papieskie milczenie? To zależy od tego, czy osłabiona przez chorobę Parkinsona krtań będzie mogła odzyskać przynajmniej minimalną sprawność. Teoretycznie po ustąpieniu obrzęku gardła (krtani) i przywróceniu drożności dróg oddechowych rurka może zostać usunięta już po kilku dniach, może po tygodniu, czyli wtedy, gdy wielkie dawki antybiotyków zlikwidują zakażenie. W takiej sytuacji Jan Paweł II mógłby wrócić do Watykanu już po dwóch tygodniach, a więc w okolicach 10 marca, i zacząć mówić po kilku kolejnych tygodniach. Jeśli jednak choroba Parkinsona nieodwracalnie uszkodziła prawidłowe funkcjonowanie krtani, papież może żyć tylko z otworem w tchawicy.
OD SZPITALA DO SZPITALA |
---|
11 lutego - opublikowano papieskie posłanie na Dzień Chorego. Papież apelował do chorych o ofiarowanie cierpień Bogu w intencji Kościoła i jego samego. "Ofiarujcie je również za mnie i za moje posłannictwo powszechnego pasterza" - napisał. Gazety zinterpretowały to jako potwierdzenie zamiaru pozostania na swoim miejscu. 13 lutego - w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu z okazji modlitwy Anioł Pański papież ukazał się wiernym z okna swego studia w Pałacu Apostolskim. Niemal cały tekst nauczania i pozdrowień odczytał za niego abp Leonardo Sandri. Papież wypowiedział jedynie trzy krótkie zdania pozdrowień i błogosławieństwa. Były niemal zupełnie niezrozumiałe. 14 lutego - w swoich modlitwach papież wspominał siostrę Łucję Dos Santos, ostatnią z trojga wizjonerów, którym w 1917 r. w Fatimie ukazała się Matka Boska. Siostra Łucja zmarła w Coimbrze w wieku 97 lat. 18 lutego - w codziennym biuletynie watykańskiego biura prasowego pojawiła się wiadomość, że 29 kwietnia papież Jan Paweł II złoży czwartą oficjalną wizytę w Republice Włoskiej, odwiedzając prezydenta Ciampiego w jego rezydencji w Kwirynale. 20 lutego - papież zdumiał świat, samodzielnie odczytując długi tekst nauczania i pozdrowień podczas coniedzielnego spotkania z wiernymi na modlitwie Anioł Pański. Głos papieża był zaskakująco jasny, a oddech regularny. 21 lutego - opublikowano papieski list apostolski w sprawie środków masowego przekazu. Papież nazwał je "cudownym wynalazkiem" (zwłaszcza Internet; wskazał jednak również na zagrożenia płynące z ich rozpowszechnienia). Tego samego dnia papież przyjął na audiencji w Watykanie m.in. chaldejskiego patriarchę Babilonu. Rozmawiał z nim o sytuacji w Iraku i możliwości uwolnienia zakładników. 22 lutego - na specjalnej konferencji prasowej w pałacu Colona w Rzymie została zaprezentowana najnowsza książka papieża "Pamięć i tożsamość". Książka wzbudziła polemiki jeszcze przed publikacją za rzekomo zawarte w niej porównanie aborcji do Holocaustu. Tego samego dnia papież przyjął na audiencji prywatnej m.in. premiera Chorwacji Ivo Sanadera. 23 lutego - papież nie ukazał się w oknie swojego studia w Pałacu Apostolskim wiernym zgromadzonym na audiencji generalnej, lecz połączył się z nimi telemostem. Samodzielnie, choć z wielkim wysiłkiem, odczytał nauczanie i pozdrowienia. 24 lutego - papież nie pojawił się na konsystorzu kanonizacyjnym. Kardynałowie nie wiedzieli o jego chorobie. Nawet sekretarz stanu kard. Angelo Sodano był zaskoczony tym, że musi wygłosić papieskie wystąpienie. W liście do kardynałów Jan Paweł II napisał: "Odradzono mi udział w konsystorzu, ale będę was oglądał za pośrednictwem telemostu". Papież jeszcze nie wiedział, że godzinę później trafi do szpitala. O hospitalizacji kardynałowie dowiedzieli się z telewizji dopiero po opuszczeniu Watykanu. (JP) |
Więcej możesz przeczytać w 9/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.