Na uroczystościach w Moskwie nie może zabraknąć polskiego prezydenta, bo to nie jest lokalna impreza rosyjska Coraz większych rumieńców nabiera spór o to, czy prezydent Aleksander Kwaśniewski powinien pojechać do Moskwy na obchody 60-lecia pokonania III Rzeszy i zakończenia II wojny światowej w Europie. Część opozycji namawia do zbojkotowania uroczystości, obawiając się, że zostaną one wykorzystane dla zamazania prawdy o dokonanym w 1945 r. podziale świata, pozostawiającym Polskę w radzieckiej strefie wpływów.
Utwierdza w takich podejrzeniach zachowanie Rosjan. Prawdziwym skandalem jest ostatnie oświadczenie rosyjskiego MSZ na temat rezultatów konferencji jałtańskiej. Z godną samego Stalina pogardą dla prawdy stwierdzono w nim, że decyzje jałtańskie zagwarantowały powstanie Polski wolnej, niepodległej i demokratycznej. Takie deklaracje rzeczywiście w Jałcie padły, ale Stalin nigdy nie traktował ich poważnie i szybko je brutalnie podeptał. Niepodległościowe i demokratyczne aspiracje Polaków zostały zalane morzem represji. Po wkroczeniu Armii Czerwonej na ziemie polskie tysiące osób deportowano w głąb Rosji. W 1947 r. sfałszowano wyniki wyborów parlamentarnych, tak naprawdę sromotnie przegranych przez współpracujących z Moskwą komunistów.
Te fakty trzeba światu przypomnieć, by zdał sobie sprawę z tego, że pokonanie III Rzeszy nie zwróciło Polsce wolności, lecz uzależniło ją od ZSRR. 60-lecie zakończenia II wojny światowej jest dobrą do tego okazją. Dlatego prezydenta Kwaśniewskiego nie może zabraknąć podczas moskiewskich uroczystości. Nie jest to przecież lokalna impreza rosyjska. Będą w niej uczestniczyć przedstawiciele wszystkich państw walczących z Hitlerem, w tym najwyżsi reprezentanci Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji. Byłoby niewybaczalnym błędem, gdyby w tym gronie zabrakło polskiego prezydenta. To przecież nasz kraj pierwszy stawił czoło niemieckiej agresji. To Polacy ponieśli największe ofiary i nie splamili się kolaboracją, jak inne kraje.
Jednocześnie Polska powinna zabiegać, by w czasie obchodów zostało publicznie stwierdzone, że pokonanie III Rzeszy dla wielu narodów oznaczało nowe uzależnienie. Najlepiej byłoby, gdyby przyznali to sami Rosjanie albo przedstawiciele mocarstw, które w Jałcie oddały Stalinowi Europę Wschodnią i Środkową. Gdyby takiego kroku zabrakło, polska dyplomacja powinna znaleźć sposób, by niezbędne świadectwo zostało złożone przez nasz kraj.
Będzie to znacznie korzystniejsze niż bojkot moskiewskich obchodów, bo łatwo możemy na tym wyjść jak Zabłocki na mydle. Co zrobimy, jeśli takie zachowanie zostanie przez Rosjan i część światowej opinii publicznej zinterpretowane jako wyłączenie z grona aliantów walczących z hitlerowskimi Niemcami? Lepiej wypracować mądrą formułę polskiej obecności w tych obchodach, niż raz jeszcze się przekonać, że nieobecni nie mają racji.
Te fakty trzeba światu przypomnieć, by zdał sobie sprawę z tego, że pokonanie III Rzeszy nie zwróciło Polsce wolności, lecz uzależniło ją od ZSRR. 60-lecie zakończenia II wojny światowej jest dobrą do tego okazją. Dlatego prezydenta Kwaśniewskiego nie może zabraknąć podczas moskiewskich uroczystości. Nie jest to przecież lokalna impreza rosyjska. Będą w niej uczestniczyć przedstawiciele wszystkich państw walczących z Hitlerem, w tym najwyżsi reprezentanci Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji. Byłoby niewybaczalnym błędem, gdyby w tym gronie zabrakło polskiego prezydenta. To przecież nasz kraj pierwszy stawił czoło niemieckiej agresji. To Polacy ponieśli największe ofiary i nie splamili się kolaboracją, jak inne kraje.
Jednocześnie Polska powinna zabiegać, by w czasie obchodów zostało publicznie stwierdzone, że pokonanie III Rzeszy dla wielu narodów oznaczało nowe uzależnienie. Najlepiej byłoby, gdyby przyznali to sami Rosjanie albo przedstawiciele mocarstw, które w Jałcie oddały Stalinowi Europę Wschodnią i Środkową. Gdyby takiego kroku zabrakło, polska dyplomacja powinna znaleźć sposób, by niezbędne świadectwo zostało złożone przez nasz kraj.
Będzie to znacznie korzystniejsze niż bojkot moskiewskich obchodów, bo łatwo możemy na tym wyjść jak Zabłocki na mydle. Co zrobimy, jeśli takie zachowanie zostanie przez Rosjan i część światowej opinii publicznej zinterpretowane jako wyłączenie z grona aliantów walczących z hitlerowskimi Niemcami? Lepiej wypracować mądrą formułę polskiej obecności w tych obchodach, niż raz jeszcze się przekonać, że nieobecni nie mają racji.
Więcej możesz przeczytać w 9/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.