Prezydenci dużych miast chcą rządzić Polską Wartość budowniczego objawia się w tym, co wybudował" - uważał Niccolo Machiavelli. "Wartość polityka objawia się w tym, co po sobie zostawia" - można to zdanie strawestować. Niewielu z nas zaufałoby chirurgowi, który nie przeprowadził w życiu żadnej operacji. Podobnie jak do awarii w łazience nie wzięlibyśmy pełnego dobrych chęci kelnera. Tylko w polityce nie bardzo stosowaliśmy się do tych reguł, co można tłumaczyć tym, że prawdziwa polityka uprawiana jest w Polsce dopiero od 15 lat. Jan Rokita, lider Platformy Obywatelskiej, mówi otwarcie, że byłby nieporównanie lepszym szefem Urządu Rady Ministrów w rządzie Hanny Suchockiej, gdyby miał obecne doświadczenie polityczne. Po prostu zawodu polityka trzeba się uczyć tak samo jak innych. W Stanach Zjednoczonych, Niemczech czy Francji, zanim zrobi się polityczną karierę na szczeblu centralnym, trzeba się sprawdzić w rządzeniu regionem czy miastem. Prezydent USA George Bush był wcześniej gubernatorem Teksasu, a jego poprzednik Bill Clinton - gubernatorem Arkansas. W wypadku Ronalda Reagana droga do prezydentury wiodła przez działalność w związkach zawodowych aktorów i zarządzanie Kalifornią. Kanclerz Niemiec Gerhard Schreder był wcześniej premierem rządu Dolnej Saksonii. Karierę zaczynał jako przewodniczący młodzieżówki SPD. Potem został szefem partii w Hanowerze. Zanim w 1990 r. został premierem landowego rządu, przez cztery lata działał w lokalnym parlamencie. Jacques Chirac, nim objął urząd prezydenta Francji, był merem Paryża. Pedro Santana Lopes, niedawno powołany premier Portugalii, był wcześniej burmistrzem Lizbony, a przedtem rządził miastem Figueira da Foz. Z kolei nowym premierem Tajwanu jest Frank Hsieh, były burmistrz miasta Kaohsiung. W Rumunii w grudniu na prezydenta kraju wybrano Traiana Bacescu, dotychczasowego mera Bukaresztu. Unijny komisarz ds. transportu Jacques Barrot przez kilka lat był burmistrzem francuskiego miasta Yssingeaux.
Menedżerowie kontra amatorzy
Od jesieni 2002 r., od kiedy w Polsce burmistrzów i prezydentów miast wybiera się w bezpośrednich wyborach, to oni stanowią naturalną bazę polskiej polityki. Chcą z nich korzystać przede wszystkim Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość. A mają do dyspozycji osoby naprawdę dużego formatu, na przykład Lecha Kaczyńskiego (prezydenta Warszawy), Rafała Dutkiewicza (prezydenta Wrocławia), Pawła Adamowicza (prezydenta Gdańska), Mirosława Mikietyńskiego (prezydenta Koszalina), Wojciecha Szczurka (prezydenta Gdyni) czy Jacka Karnowskiego (prezydenta Sopotu). Po pierwsze, ci prezydenci miast przeszli trudny polityczny test, uczestnicząc w wyborach. Po drugie, po ponad dwóch latach rządzenia nie roztrwonili zaufania wyborców, a nawet je powiększyli. Po trzecie, mogą się pochwalić wymiernymi sukcesami. Nieprzypadkowo Szczurek, Dutkiewicz czy Mikietyński są wymieniani jako kandydaci na ministrów w przyszłym rządzie Rokity. - To świetni fachowcy i dobrze przygotowani politycy. Nie wykluczam, że podczas tworzenia rządu sięgniemy po nich - mówi "Wprost" Zyta Gilowska, wiceprzewodnicząca PO.
Liderzy PO i PiS zdają sobie sprawę z tego, czego z uporem nie dostrzegają niektóre media i ośrodki badawcze: w demokracji praktycznie nie ma miejsca w polityce dla najbardziej nawet popularnych dziennikarzy czy cenionych lekarzy. Bo polityka to nie wybory Miss Polonia. - Czas amatorów się skończył, nastał czas menedżerów. Samorządowcy, którzy sprawdzili się w administracji państwowej, równie dobrze mogliby kierować wielkimi firmami czy bankami - uważa prof. Michał Kulesza, prawnik z Uniwersytetu Warszawskiego, współtwórca reformy samorządowej.
Szkoła praktycznej polityki
Pierwsze bezpośrednie wybory prezydentów miast w 2002 r. oznaczały nie tylko starcie z kilkunastoma kontrkandydatami, ale też prawdziwą konfrontację z wyborcami. Wcześniej wystarczyło przekonać do siebie większość w radzie miasta, by nim rządzić. Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni, wygrał już w pierwszej turze, zdobywając rekordowe poparcie (77 proc.). W pierwszej turze zwyciężyli też Jacek Karnowski, prezydent Sopotu, i Mirosław Mikietyński, prezydent Koszalina. Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia, w drugiej turze przewagą ponad 45 tys. głosów pokonał kandydatkę koalicji SLD-UP Lidię Geringer d'Oedenberg. W drugiej turze zwyciężyli też Lech Kaczyński w Warszawie i Paweł Adamowicz w Gdańsku.
Wygrana w wyborach była tylko rozgrzewką przed prawdziwym testem politycznej sprawności, jaką jest tworzenie większościowej koalicji. W Warszawie wydawało się to wręcz kwadraturą koła. Zawiązana na początku kadencji koalicja PiS z PO po kilku miesiącach się rozpadła. Obecna koalicja z LPR też weszła w fazę rozkładu. Kaczyński musi więc nieustannie lawirować między obecnym koalicjantem a dawnym. Ale prezydent Warszawy to akurat jeden z najlepiej przygotowanych polskich polityków. Ten profesor prawa ma za sobą działalność w demokratycznej opozycji, współtworzył w PRL wolne związki zawodowe, a potem był wiceprzewodniczącym "Solidarności". Podczas prezydentury Lecha Wałęsy był ministrem w jego kancelarii, potem prezesem Najwyższej Izby Kontroli oraz ministrem sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka. Przyznaje jednak otwarcie, że najlepszą szkołą polityki jest dla niego rządzenie Warszawą. - Prezydent stolicy musi decydować o sprawach, o których wcześniej nie miał pojęcia. Musi się więc uczyć rządzenia na bieżąco. I tu się niczego nie da zagadać, jak w tzw. wielkiej polityce, gdzie jest dużo działań pozorowanych, gdzie nie ma takiej presji czasu - mówi "Wprost" Lech Kaczyński. Po dwóch latach rządzenia stolicą 72 proc. mieszkańców jest zdania, że dobrze wypełnia on swoją funkcję.
W równie trudnej sytuacji jak Kaczyński w Warszawie znalazł się Mirosław Mikietyński w Koszalinie. Miejscowa koalicja PO-PiS, z której poparciem startował w wyborach, nie ma większości w radzie (brakuje jej trzech głosów). Po wyborach zawiązano koalicję z Samoobroną - w zamian za fotel wiceprezydenta. Po kilku tygodniach wiceprezydenta z partii Leppera odwołano, bo zdaniem Mikietyńskiego, nie miał elementarnych kwalifikacji. Teraz przy podejmowaniu ważnych dla miasta decyzji Mikietyński musi zabiegać o poparcie radnych niezależnych lub właśnie Samoobrony.
Z ratusza do rządu
Wyborcy nie rozliczają prezydentów miast z tego, jak sobie organizują polityczne zaplecze, lecz z rozwiązywania konkretnych spraw. Pod tym względem umiejętności samorządowców są nieporównywalne z umiejętnościami urzędników w ministerstwach. W wypadku prezydentów są one nieustannie weryfikowane. Jeśli więc w rankingu "Warsaw Business Journal" Wrocław zajął pierwsze miejsce jako miasto stwarzające najlepsze warunki do inwestowania, jest to ewidentna zasługa ekipy Dutkiewicza. Jej sprawność potwierdza raport Centrum Badań Regionalnych i dane GUS: Wrocław przoduje w Polsce pod względem dochodów na mieszkańca i wartości inwestycji (w ostatnich trzech latach przekroczyła 700 mln dolarów). Zanim Dutkiewicz został prezydentem Wrocławia, był jednym z założycieli Radia Eska, doradcą personalnym, kierował polskim oddziałem międzynarodowej firmy Signium. O jego menedżerskich umiejętnościach najlepiej świadczy inwestycja Siemensa. - Zanim zdecydowaliśmy się zainwestować we Wrocławiu, byliśmy w Krakowie i Poznaniu. Ale tylko we Wrocławiu prezydent szukał z nami kontaktu, nie musieliśmy zabiegać o posłuchanie u niego. Nieustannie byliśmy pytani, czy urząd może w czymś nam pomóc, co jest nam potrzebne - mówi Krzysztof Kuliński z Siemensa.
Sopot, którym zarządza Jacek Karnowski, dawniej kojarzył się wyłącznie z festiwalem piosenki i molo. Dziś działa tu 7 tys. prywatnych firm. W rankingach Centrum Badań Regionalnych miasto jest w ścisłej czołówce. Szefowie sopockich firm chwalą krótkie terminy załatwiania formalności i przychylny klimat dla biznesu.
Chirurg dziecięcy z drugim stopniem specjalizacji Mirosław Mikietyński, prezydent Koszalina, może się pochwalić o połowę niższym bezrobociem niż sąsiedni Słupsk. Na początku kadencji Mikietyński urynkowił zarządzanie oświatą, co tylko w pierwszym roku przyniosło ponad 400 tys. zł oszczędności w miejskim budżecie. Zanim został prezydentem miasta, miał świetne wyniki w zarządzaniu koszalińskim szpitalem wojewódzkim. Nic dziwnego, że w przyszłym rządzie Rokity to on miałby byś ministrem zdrowia. Kontrkandydatem na to stanowisko jest prezydent Gdyni Wojciech Szczurek. Zarządzania miastem uczył się przy Franciszce Cegielskiej, która potem była ministrem zdrowia w rządzie Jerzego Buzka. Rządzona przez Szczurka Gdynia została wyróżniona Nagrodą Europy - najwyższym wyróżnieniem przyznawanym przez Radę Europy tylko jednemu miastu w roku.
Bez kompleksów
Prezydenci bardzo dobrze zarządzanych polskich miast otwarcie deklarują chęć wejścia do tzw. wielkiej polityki. - Byłoby grzechem nie skorzystać z doświadczeń zdobytych przez lata w samorządzie - mówi prezydent Sopotu Jacek Karnowski, jeden z założycieli PO na Pomorzu. Podobnie myślą Paweł Adamowicz i Wojciech Szczurek. - Nie musimy udawać fałszywej skromności. Nasze sukcesy na bieżąco weryfikują mieszkańcy. Nie mamy kompleksów wobec kandydatów lansowanych przez media. To raczej oni powinni mieć kompleksy wobec nas, bo to my jesteśmy mistrzami politycznego rzemiosła - mówi Adamowicz. Ma rację, w końcu polityka i rządzenie znacznie bardziej przypominają konkurs na mistrza zarządzania niż konkurs piękności czy gracji.
Od jesieni 2002 r., od kiedy w Polsce burmistrzów i prezydentów miast wybiera się w bezpośrednich wyborach, to oni stanowią naturalną bazę polskiej polityki. Chcą z nich korzystać przede wszystkim Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość. A mają do dyspozycji osoby naprawdę dużego formatu, na przykład Lecha Kaczyńskiego (prezydenta Warszawy), Rafała Dutkiewicza (prezydenta Wrocławia), Pawła Adamowicza (prezydenta Gdańska), Mirosława Mikietyńskiego (prezydenta Koszalina), Wojciecha Szczurka (prezydenta Gdyni) czy Jacka Karnowskiego (prezydenta Sopotu). Po pierwsze, ci prezydenci miast przeszli trudny polityczny test, uczestnicząc w wyborach. Po drugie, po ponad dwóch latach rządzenia nie roztrwonili zaufania wyborców, a nawet je powiększyli. Po trzecie, mogą się pochwalić wymiernymi sukcesami. Nieprzypadkowo Szczurek, Dutkiewicz czy Mikietyński są wymieniani jako kandydaci na ministrów w przyszłym rządzie Rokity. - To świetni fachowcy i dobrze przygotowani politycy. Nie wykluczam, że podczas tworzenia rządu sięgniemy po nich - mówi "Wprost" Zyta Gilowska, wiceprzewodnicząca PO.
Liderzy PO i PiS zdają sobie sprawę z tego, czego z uporem nie dostrzegają niektóre media i ośrodki badawcze: w demokracji praktycznie nie ma miejsca w polityce dla najbardziej nawet popularnych dziennikarzy czy cenionych lekarzy. Bo polityka to nie wybory Miss Polonia. - Czas amatorów się skończył, nastał czas menedżerów. Samorządowcy, którzy sprawdzili się w administracji państwowej, równie dobrze mogliby kierować wielkimi firmami czy bankami - uważa prof. Michał Kulesza, prawnik z Uniwersytetu Warszawskiego, współtwórca reformy samorządowej.
Szkoła praktycznej polityki
Pierwsze bezpośrednie wybory prezydentów miast w 2002 r. oznaczały nie tylko starcie z kilkunastoma kontrkandydatami, ale też prawdziwą konfrontację z wyborcami. Wcześniej wystarczyło przekonać do siebie większość w radzie miasta, by nim rządzić. Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni, wygrał już w pierwszej turze, zdobywając rekordowe poparcie (77 proc.). W pierwszej turze zwyciężyli też Jacek Karnowski, prezydent Sopotu, i Mirosław Mikietyński, prezydent Koszalina. Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia, w drugiej turze przewagą ponad 45 tys. głosów pokonał kandydatkę koalicji SLD-UP Lidię Geringer d'Oedenberg. W drugiej turze zwyciężyli też Lech Kaczyński w Warszawie i Paweł Adamowicz w Gdańsku.
Wygrana w wyborach była tylko rozgrzewką przed prawdziwym testem politycznej sprawności, jaką jest tworzenie większościowej koalicji. W Warszawie wydawało się to wręcz kwadraturą koła. Zawiązana na początku kadencji koalicja PiS z PO po kilku miesiącach się rozpadła. Obecna koalicja z LPR też weszła w fazę rozkładu. Kaczyński musi więc nieustannie lawirować między obecnym koalicjantem a dawnym. Ale prezydent Warszawy to akurat jeden z najlepiej przygotowanych polskich polityków. Ten profesor prawa ma za sobą działalność w demokratycznej opozycji, współtworzył w PRL wolne związki zawodowe, a potem był wiceprzewodniczącym "Solidarności". Podczas prezydentury Lecha Wałęsy był ministrem w jego kancelarii, potem prezesem Najwyższej Izby Kontroli oraz ministrem sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka. Przyznaje jednak otwarcie, że najlepszą szkołą polityki jest dla niego rządzenie Warszawą. - Prezydent stolicy musi decydować o sprawach, o których wcześniej nie miał pojęcia. Musi się więc uczyć rządzenia na bieżąco. I tu się niczego nie da zagadać, jak w tzw. wielkiej polityce, gdzie jest dużo działań pozorowanych, gdzie nie ma takiej presji czasu - mówi "Wprost" Lech Kaczyński. Po dwóch latach rządzenia stolicą 72 proc. mieszkańców jest zdania, że dobrze wypełnia on swoją funkcję.
W równie trudnej sytuacji jak Kaczyński w Warszawie znalazł się Mirosław Mikietyński w Koszalinie. Miejscowa koalicja PO-PiS, z której poparciem startował w wyborach, nie ma większości w radzie (brakuje jej trzech głosów). Po wyborach zawiązano koalicję z Samoobroną - w zamian za fotel wiceprezydenta. Po kilku tygodniach wiceprezydenta z partii Leppera odwołano, bo zdaniem Mikietyńskiego, nie miał elementarnych kwalifikacji. Teraz przy podejmowaniu ważnych dla miasta decyzji Mikietyński musi zabiegać o poparcie radnych niezależnych lub właśnie Samoobrony.
Z ratusza do rządu
Wyborcy nie rozliczają prezydentów miast z tego, jak sobie organizują polityczne zaplecze, lecz z rozwiązywania konkretnych spraw. Pod tym względem umiejętności samorządowców są nieporównywalne z umiejętnościami urzędników w ministerstwach. W wypadku prezydentów są one nieustannie weryfikowane. Jeśli więc w rankingu "Warsaw Business Journal" Wrocław zajął pierwsze miejsce jako miasto stwarzające najlepsze warunki do inwestowania, jest to ewidentna zasługa ekipy Dutkiewicza. Jej sprawność potwierdza raport Centrum Badań Regionalnych i dane GUS: Wrocław przoduje w Polsce pod względem dochodów na mieszkańca i wartości inwestycji (w ostatnich trzech latach przekroczyła 700 mln dolarów). Zanim Dutkiewicz został prezydentem Wrocławia, był jednym z założycieli Radia Eska, doradcą personalnym, kierował polskim oddziałem międzynarodowej firmy Signium. O jego menedżerskich umiejętnościach najlepiej świadczy inwestycja Siemensa. - Zanim zdecydowaliśmy się zainwestować we Wrocławiu, byliśmy w Krakowie i Poznaniu. Ale tylko we Wrocławiu prezydent szukał z nami kontaktu, nie musieliśmy zabiegać o posłuchanie u niego. Nieustannie byliśmy pytani, czy urząd może w czymś nam pomóc, co jest nam potrzebne - mówi Krzysztof Kuliński z Siemensa.
Sopot, którym zarządza Jacek Karnowski, dawniej kojarzył się wyłącznie z festiwalem piosenki i molo. Dziś działa tu 7 tys. prywatnych firm. W rankingach Centrum Badań Regionalnych miasto jest w ścisłej czołówce. Szefowie sopockich firm chwalą krótkie terminy załatwiania formalności i przychylny klimat dla biznesu.
Chirurg dziecięcy z drugim stopniem specjalizacji Mirosław Mikietyński, prezydent Koszalina, może się pochwalić o połowę niższym bezrobociem niż sąsiedni Słupsk. Na początku kadencji Mikietyński urynkowił zarządzanie oświatą, co tylko w pierwszym roku przyniosło ponad 400 tys. zł oszczędności w miejskim budżecie. Zanim został prezydentem miasta, miał świetne wyniki w zarządzaniu koszalińskim szpitalem wojewódzkim. Nic dziwnego, że w przyszłym rządzie Rokity to on miałby byś ministrem zdrowia. Kontrkandydatem na to stanowisko jest prezydent Gdyni Wojciech Szczurek. Zarządzania miastem uczył się przy Franciszce Cegielskiej, która potem była ministrem zdrowia w rządzie Jerzego Buzka. Rządzona przez Szczurka Gdynia została wyróżniona Nagrodą Europy - najwyższym wyróżnieniem przyznawanym przez Radę Europy tylko jednemu miastu w roku.
Bez kompleksów
Prezydenci bardzo dobrze zarządzanych polskich miast otwarcie deklarują chęć wejścia do tzw. wielkiej polityki. - Byłoby grzechem nie skorzystać z doświadczeń zdobytych przez lata w samorządzie - mówi prezydent Sopotu Jacek Karnowski, jeden z założycieli PO na Pomorzu. Podobnie myślą Paweł Adamowicz i Wojciech Szczurek. - Nie musimy udawać fałszywej skromności. Nasze sukcesy na bieżąco weryfikują mieszkańcy. Nie mamy kompleksów wobec kandydatów lansowanych przez media. To raczej oni powinni mieć kompleksy wobec nas, bo to my jesteśmy mistrzami politycznego rzemiosła - mówi Adamowicz. Ma rację, w końcu polityka i rządzenie znacznie bardziej przypominają konkurs na mistrza zarządzania niż konkurs piękności czy gracji.
Więcej możesz przeczytać w 9/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.