"Anioły i demony" - ojciec Hejmo jako zbuntowany raper walczący z Gwardią Szwajcarską o nowe mikrofony w Watykanie Wraz z nadejściem sezonu urlopowego ożywiła się dyskusja wokół wakacyjnych lektur. Od gazetki ściennej po poważne tygodniki ogłasza się powstanie nowego gatunku literackiego zwanego "książką na lato". Wśród znawców tematu dominuje opinia, że książka na lato powinna "być lekka". Zdecydowanie odpadają więc wszelkie wydania w twardych okładkach, a także cegły typu encyklopedycznego. Zdaniem literaturoznawców, tylko osoba niespełna rozumu zabiera na plażę dwunastotomową encyklopedię PWN czy pięciotomowy leksykon kultury antycznej.
Po czym poznać ostatniego kretyna? Po tym, że leżąc na dmuchanym materacu, czyta opasły "Słownik mitów i tradycji kultury" Kopalińskiego. Jak łatwo rozpoznać idiotę wśród spacerujących po nadmorskiej promenadzie? Oczywiście po tym, że trzyma pod pachą dzieła zebrane Szekspira. Osoba oczytana w wakacje oddaje się obowiązkowo lekkiej lekturze. Pod wpływem ogórkowego wrzasku mediów zachodzi zjawisko zwane przez badaczy "przymusowym zgłupieniem".
Książka wakacyjna, podobnie jak dziewczyna na dyskotece, musi być łatwa i pociągająca zarazem. Musi zapewnić szybką i grzeszną przyjemność, czyli coś na miarę przeżyć związanych ze zjedzeniem kalorycznych lodów lub wypiciem zimnego piwa. Wśród krytyków literackich trwa plażowy spór o to, czy pojęcie "literatura lekka" zawiera w sobie tylko dzieła lekkostrawne, czy także głupie. Przeważa opinia, że i jedne, i drugie, a nawet dwa w jednym.
Komentatorzy pism ekonomicznych są zdania, że najlepsze książki na lato (w kontekście koszmarnego wzrostu cen paliw!) to niezawodne książeczki czekowe. Co innego twierdzą rezydenci biur podróży. Ci z kolei zapewniają, że obowiązkowa lektura na wakacjach to książeczki szczepień. Właściciele tandetnych barów powszechnie sądzą, że turysta najchętniej sięga po książkę skarg i zażaleń, o ile po zjedzeniu ryby usmażonej na starym oleju jest w stanie wstać z krzesła.
W mediach panoszą się osoby znane i lubiane polecające czytelnikom książki, przy których lekturze sami dostawali skrętu kiszek. Literatura światowa pełna jest nazwisk speców od "książki na wakacje". Takie nazwiska jak Frederick Forsyth, Harlan Coben czy wreszcie Dan Brown można spotkać na okładkach książek porzuconych na leżakach od Krety po Majorkę czy na plastikowych stolikach od Węgorzewa po Białkę Tatrzańską.
Wszędzie słychać narzekanie, że poza Chmielewską brak jest rodzimej literatury na wakacje. Współcześni modni autorzy tacy jak Odija, Kuczok, Stasiuk czy Masłowska stale piszą coś o ogólnej nędzy duchowej i nędzy egzystencji, a nędza jako temat na wakacje nadaje się tak, jak Krzysztof Cugowski na senatora czy Edyta Górniak na prezydenta.
Wychodząc naprzeciw zapotrzebowaniom na dobrą rodzimą książkę wakacyjną, grupa fachowców pod merytorycznym przewodnictwem prof. Marka Belki (który z mrocznej polityki ponownie przerzucił się na jasny biznes) opracowała już listę bestsellerowych pomysłów, którymi mogliby się zająć krajowi wyrobnicy pióra. Oto niektóre z propozycji:
"Lalka" - parodia powieści Bolesława Prusa o niezwykłych przygodach Jolanty Kwaśniewskiej w Pałacu Prezydenckim. Wątki romansowe (bogaty kupiec z Poznania dr Kluczyk) przeplatają się z wątkami szpiegowskimi (agent Gałganow) i astrologicznymi (myślący o niebieskich migdałach poseł Celiński).
"Anioły i demony" - ojciec Hejmo jako zbuntowany raper walczący z Gwardią Szwajcarską o nowe mikrofony w Watykanie. Tajne taś-my z nagraniami MC Hejmo wykradzione przez chór gejów z Bostonu okazują się kluczem do rozwiązania skomplikowanej osobowości Jacka Żakowskiego.
"Skok przez kreskę narysowaną na ścianie" - prawdziwa historia Lecha Wałęsy, który marzył o karierze piłkarskiej w Lechii Gdańsk, a skończył na boksowaniu w Stoczniowcu. Seria aresztowań przekupnych sędziów piłkarskich związana jest z tajemniczym kodem zaszyfrowanym w jednej ze starych piosenek strajkowych autorstwa agenta SB o pseudonimie Bono.
"Akwizytor puka dwa razy" - historia nieuchwytnego gwałciciela grasującego w hotelu sejmowym. Jego znakiem rozpoznawczym jest podwójny orgazm. Fałszywe tropy prowadzą do podziemnego solarium Andrzeja Leppera. Śledztwo staje w martwym punkcie, gdy agenci CBŚ dokonują epokowego odkrycia, że Michael Jackson i Waldemar Pawlak to jedna i ta sama osoba.
Książka wakacyjna, podobnie jak dziewczyna na dyskotece, musi być łatwa i pociągająca zarazem. Musi zapewnić szybką i grzeszną przyjemność, czyli coś na miarę przeżyć związanych ze zjedzeniem kalorycznych lodów lub wypiciem zimnego piwa. Wśród krytyków literackich trwa plażowy spór o to, czy pojęcie "literatura lekka" zawiera w sobie tylko dzieła lekkostrawne, czy także głupie. Przeważa opinia, że i jedne, i drugie, a nawet dwa w jednym.
Komentatorzy pism ekonomicznych są zdania, że najlepsze książki na lato (w kontekście koszmarnego wzrostu cen paliw!) to niezawodne książeczki czekowe. Co innego twierdzą rezydenci biur podróży. Ci z kolei zapewniają, że obowiązkowa lektura na wakacjach to książeczki szczepień. Właściciele tandetnych barów powszechnie sądzą, że turysta najchętniej sięga po książkę skarg i zażaleń, o ile po zjedzeniu ryby usmażonej na starym oleju jest w stanie wstać z krzesła.
W mediach panoszą się osoby znane i lubiane polecające czytelnikom książki, przy których lekturze sami dostawali skrętu kiszek. Literatura światowa pełna jest nazwisk speców od "książki na wakacje". Takie nazwiska jak Frederick Forsyth, Harlan Coben czy wreszcie Dan Brown można spotkać na okładkach książek porzuconych na leżakach od Krety po Majorkę czy na plastikowych stolikach od Węgorzewa po Białkę Tatrzańską.
Wszędzie słychać narzekanie, że poza Chmielewską brak jest rodzimej literatury na wakacje. Współcześni modni autorzy tacy jak Odija, Kuczok, Stasiuk czy Masłowska stale piszą coś o ogólnej nędzy duchowej i nędzy egzystencji, a nędza jako temat na wakacje nadaje się tak, jak Krzysztof Cugowski na senatora czy Edyta Górniak na prezydenta.
Wychodząc naprzeciw zapotrzebowaniom na dobrą rodzimą książkę wakacyjną, grupa fachowców pod merytorycznym przewodnictwem prof. Marka Belki (który z mrocznej polityki ponownie przerzucił się na jasny biznes) opracowała już listę bestsellerowych pomysłów, którymi mogliby się zająć krajowi wyrobnicy pióra. Oto niektóre z propozycji:
"Lalka" - parodia powieści Bolesława Prusa o niezwykłych przygodach Jolanty Kwaśniewskiej w Pałacu Prezydenckim. Wątki romansowe (bogaty kupiec z Poznania dr Kluczyk) przeplatają się z wątkami szpiegowskimi (agent Gałganow) i astrologicznymi (myślący o niebieskich migdałach poseł Celiński).
"Anioły i demony" - ojciec Hejmo jako zbuntowany raper walczący z Gwardią Szwajcarską o nowe mikrofony w Watykanie. Tajne taś-my z nagraniami MC Hejmo wykradzione przez chór gejów z Bostonu okazują się kluczem do rozwiązania skomplikowanej osobowości Jacka Żakowskiego.
"Skok przez kreskę narysowaną na ścianie" - prawdziwa historia Lecha Wałęsy, który marzył o karierze piłkarskiej w Lechii Gdańsk, a skończył na boksowaniu w Stoczniowcu. Seria aresztowań przekupnych sędziów piłkarskich związana jest z tajemniczym kodem zaszyfrowanym w jednej ze starych piosenek strajkowych autorstwa agenta SB o pseudonimie Bono.
"Akwizytor puka dwa razy" - historia nieuchwytnego gwałciciela grasującego w hotelu sejmowym. Jego znakiem rozpoznawczym jest podwójny orgazm. Fałszywe tropy prowadzą do podziemnego solarium Andrzeja Leppera. Śledztwo staje w martwym punkcie, gdy agenci CBŚ dokonują epokowego odkrycia, że Michael Jackson i Waldemar Pawlak to jedna i ta sama osoba.
Więcej możesz przeczytać w 28/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.