Albo my doprowadzimy indeks giełdy Al-Kaidy do zera, albo terroryści na amen wyzerują indeksy naszych giełd Gdy na giełdzie Al-Kaidy indeks idzie w górę, w cywilizowanym świecie, czyli na giełdach w Nowym Jorku, Londynie, Paryżu, Tokio, Berlinie i Warszawie, indeksy spadają na łeb, na szyję. Po raz pierwszy al-kaidometr zwyżkował w 1993 r., gdy Al-Kaida wysadziła furgonetkę w podziemnym garażu World Trade Center, po raz drugi ruszył ku szczytowi w 1996 r. - po zabiciu 19 amerykańskich żołnierzy w Arabii Saudyjskiej, po raz trzeci w 1998 r. - po ataku na ambasady USA w Kenii i Tanzanii, po raz czwarty w 2000 r. - po uszkodzeniu w Jemenie amerykańskiego niszczyciela USS "Cole". Najwyższy poziom w swej historii al-kaidometr zanotował 11 września 2001 r. - po lotniczym zamachu terrorystów na World Trade Center i Pentagon.
Potem piął się w górę 11 marca 2004 r. - po serii zamachów na pociągi pasażerskie w Hiszpanii - i ostatnio - 7 lipca 2005 r. - po serii zamachów w Londynie. W tym samym czasie amerykańskie indeksy Dow Jones, Nasdaq, S&P 500, brytyjski FTSE 100, francuski CAC 40, japoński Nikkei, niemiecki DAX i polski WIG - jak przystało na indeksy giełd demokratycznego, cywilizowanego świata - zniżkowały (vide: "Ludobójstwo XXI wieku").
Tępi ludobójcy z Al-Kaidy niewiele umieją wyprodukować, ale za to prawie wszystko potrafią zniszczyć, dlatego na giełdzie Al-Kaidy notowanych jest niewiele spółek, ale niemal wszystkie są zabójczo śmiercionośne: spółka zbiorowych morderców pilotów samolotów, spółka seryjnych obcinaczy ludzkich głów, spółka wysadzaczy bomb w wieżowcach pełnych ludzi, spółka wysadzaczy bomb w zatłoczonym metrze, spółka wysadzaczy bomb w przepełnionych pociągach i spółka wysadzaczy bomb w zatłoczonych autobusach. Strach - w bombie lub minie, w trującym proszku lub płynie, w zabójczym sprayu - jest w końcu jedynym towarem, który bandyci z Al-Kaidy nauczyli się jako tako produkować (oczywiście wyłącznie za pomocą narzędzi stworzonych przez naszą cywilizację) i którym nauczyli się - na swój morderczy sposób - handlować (vide: "Bioruletka").
I chociaż strach ma wielkie oczy, nie wolno nam zapominać, że nie ma niezniszczalnych cywilizacji; są jedynie takie, których jeszcze nie zniszczono. Pamiętając o tej prawidłowości i o wszystkich cywilizacjach, które już legły w gruzach, musimy uczynić wszystko, co w naszej mocy, aby nasza cywilizacja przetrwała jak najdłużej albo - najlepiej - żeby okazała się pierwszą cywilizacją, która nie zostanie zniszczona przez barbarzyńców. A historia uczy, że uczynić w tej sprawie wszystko, co w naszej mocy, oznacza - ni mniej, ni więcej - nie dopuścić do zniszczenia spoiwa naszej cywilizacji, którym jest zaufanie - o czym przypomina Francis Fukuyama. Najskuteczniejszym zaś sposobem na umocnienie zaufania jest dokończenie prewencyjnej wojny przeciw terrorystom bombardującym nas regularnie jedyną naprawdę zabójczą dla naszej cywilizacji bronią masowego rażenia - wirusem nieufności (vide: "Show starego rzeźnika").
Na normalnym, cywilizowanym rynku zwykle toczy się gra o sumie niezerowej - na takim rynku wszyscy mogą wygrać. Natomiast na rynku, na którym pojawiają się - razem ze swoim śmiercionośnym towarem - terroryści, toczy się wyłącznie gra o sumie zerowej, co oznacza, że albo my wyeliminujemy ich, albo oni wyeliminują nas. To naprawdę najprawdziwsza z prawdziwych gier na śmierć i życie; gra, w której trzeciego wyjścia nie ma - i im szybciej zdamy sobie z tego sprawę, tym lepiej dla nas, bo oni - terroryści - wiedzą o tym od samego początku. Wiedzą o tym już także na pewno ci Polacy, którzy ucierpieli w zamachach w Londynie.
Zatem, najkrócej mówiąc: albo my zredukujemy indeks giełdy Al-Kaidy do zera, czyli nasz byk pośle im potężnego niedźwiedzia - i to im szybciej, tym lepiej - albo oni na amen wyzerują indeksy naszych giełd. A wtedy wszyscy inwestować będziemy mogli już tylko w lepsze życie na drugim świecie. Amen.
Tępi ludobójcy z Al-Kaidy niewiele umieją wyprodukować, ale za to prawie wszystko potrafią zniszczyć, dlatego na giełdzie Al-Kaidy notowanych jest niewiele spółek, ale niemal wszystkie są zabójczo śmiercionośne: spółka zbiorowych morderców pilotów samolotów, spółka seryjnych obcinaczy ludzkich głów, spółka wysadzaczy bomb w wieżowcach pełnych ludzi, spółka wysadzaczy bomb w zatłoczonym metrze, spółka wysadzaczy bomb w przepełnionych pociągach i spółka wysadzaczy bomb w zatłoczonych autobusach. Strach - w bombie lub minie, w trującym proszku lub płynie, w zabójczym sprayu - jest w końcu jedynym towarem, który bandyci z Al-Kaidy nauczyli się jako tako produkować (oczywiście wyłącznie za pomocą narzędzi stworzonych przez naszą cywilizację) i którym nauczyli się - na swój morderczy sposób - handlować (vide: "Bioruletka").
I chociaż strach ma wielkie oczy, nie wolno nam zapominać, że nie ma niezniszczalnych cywilizacji; są jedynie takie, których jeszcze nie zniszczono. Pamiętając o tej prawidłowości i o wszystkich cywilizacjach, które już legły w gruzach, musimy uczynić wszystko, co w naszej mocy, aby nasza cywilizacja przetrwała jak najdłużej albo - najlepiej - żeby okazała się pierwszą cywilizacją, która nie zostanie zniszczona przez barbarzyńców. A historia uczy, że uczynić w tej sprawie wszystko, co w naszej mocy, oznacza - ni mniej, ni więcej - nie dopuścić do zniszczenia spoiwa naszej cywilizacji, którym jest zaufanie - o czym przypomina Francis Fukuyama. Najskuteczniejszym zaś sposobem na umocnienie zaufania jest dokończenie prewencyjnej wojny przeciw terrorystom bombardującym nas regularnie jedyną naprawdę zabójczą dla naszej cywilizacji bronią masowego rażenia - wirusem nieufności (vide: "Show starego rzeźnika").
Na normalnym, cywilizowanym rynku zwykle toczy się gra o sumie niezerowej - na takim rynku wszyscy mogą wygrać. Natomiast na rynku, na którym pojawiają się - razem ze swoim śmiercionośnym towarem - terroryści, toczy się wyłącznie gra o sumie zerowej, co oznacza, że albo my wyeliminujemy ich, albo oni wyeliminują nas. To naprawdę najprawdziwsza z prawdziwych gier na śmierć i życie; gra, w której trzeciego wyjścia nie ma - i im szybciej zdamy sobie z tego sprawę, tym lepiej dla nas, bo oni - terroryści - wiedzą o tym od samego początku. Wiedzą o tym już także na pewno ci Polacy, którzy ucierpieli w zamachach w Londynie.
Zatem, najkrócej mówiąc: albo my zredukujemy indeks giełdy Al-Kaidy do zera, czyli nasz byk pośle im potężnego niedźwiedzia - i to im szybciej, tym lepiej - albo oni na amen wyzerują indeksy naszych giełd. A wtedy wszyscy inwestować będziemy mogli już tylko w lepsze życie na drugim świecie. Amen.
Więcej możesz przeczytać w 28/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.