Bronią terrorystów są bomby, bronią władców - baryłki wypełnione ropą naftową. Cel jest jeden: zniszczyć Zachód! Już dosyć. Nie możemy dalej tolerować wciąż powtarzanej tezy, że gdyby nie zaangażowanie w Iraku, nie doszłoby do zamachów w Madrycie i Londynie. To rozumowanie jest dla Europejczyków bardziej szkodliwe niż same bomby. Musimy wreszcie pojąć, że w dniu powrotu z Francji do Iranu ajatollaha Ruhollaha al-Musawiego al-Chomeiniego Zachodowi wypowiedziana została wojna, wojna totalna i bezpardonowa. Jej celem jest zagłada Zachodu, zagłada nas wszystkich. Wojnę tę przegramy, jeśli będziemy podzieleni, jeśli nie zjednoczymy się wokół naszych wartości, wartości Zachodu: demokracji, tolerancji, liberalizmu i chrześcijaństwa.
Demokracji, zgoda, z tysiącem defektów, których przykładem - znowu zgoda - może być polski Sejm. Ale to symbol naszej demokracji, naszego wolnego i niepodległego państwa, więc na razie, póki trwa wojna - wara od Sejmu. Tolerancji, nieślubnej córy rewolucji francuskiej, okupionej stosami, śmiercią tysięcy wśród tortur Torquemadów, reakcji na unifikacyjne zapędy Kościołów i cesarstw, siostry wolności i dobrobytu. Liberalizmu, dziecka oświecenia i rewolucji przemysłowej, utopii równości i bogactwa dla wszystkich, utopii szczęśliwego życia na padole łez. Chrześcijaństwa, choćby co dzień gwałconego przez złych kapłanów, a jednak od zawsze nosiciela wartości najwyższych: dziesięciu przykazań i najtrudniejszych nakazów, takich jak "miłuj nieprzyjacioły swoje" i "nadstaw drugi policzek".
Chcą nas zabić, a przedtem jeszcze poniżyć i torturować ludzie uczeni w Koranie. Islam nie ma kapłanów, lecz sługi boże, ludzi kierujących modlitwą wiernych. Część z nich chce złożyć z nas, grzeszników, psów niewiernych, całopalną ofiarę Bogu, naszemu Bogu, którego prorokiem - dowiesz się w szkołach koranicznych - jest Jehoszua, zwany z grecka Jezusem. Bogu, który przyjął przed oblicze swoje Matkę Jezusa Miriam, zwaną Maryją, i Fatimę, córkę Proroka Muhammada, który wjechał do Niebieskiego Królestwa na ośle.
W potoku słów po bombach w metrze nade wszystkie inne wyniosło się to, które napisał papież Benedykt XVI: "antychrześcijańskie". "Akty antyludzkie i antychrześcijańskie". I on, i jego wielki poprzednik niestrudzenie apelują o uniknięcie starcia cywilizacji, ale jasno określają kolejne epizody wojny Chomeiniego z chrześcijaństwem i Zachodem.
W dziele niszczenia Zachodu terrorystom pomagają emirowie, prezydenci i książęta wielu państw islamskich, przede wszystkim Arabii Saudyjskiej, Iranu i Pakistanu, ale też Syrii, Iraku i Jemenu, Zjednoczonych Emiratów, Kataru czy Kuwejtu. Bronią terrorystów są bomby, bronią władców - baryłki. Baryłki wypełnione ropą naftową. Cel jest jeden: zniszczyć Zachód.
Ta wojna przeciw nam wkrótce osiągnie nową jakość. Zawiera się ona w słowie: atom. Iran Mahmuda Ahmadinedżada wkrótce będzie miał bombę atomową, gotową do użycia przeciw nam. Wszystko wskazuje na to, że Europa będzie się biernie przyglądać jej budowie. Ci, którzy pragną przetrwać, mogą pokładać nadzieje w Ameryce lub w Izraelu, który już raz uniemożliwił produkcję bomby Saddamowi, a europejskie gazety go za to sponiewierały.
Czy możemy się uratować przed islamską zagładą? Tak, pod trzema warunkami. Najprzykrzejszy, najbardziej niesprawiedliwy to czasowe ograniczenie swobód obywatelskich muzułmanów w Europie. Ogromna większość z nich to ludzie najodleglejsi od przemocy, ba, pierwsze ofiary swoich współwyznawców. Nikt tak jak muzułmanie amerykańscy, hiszpańscy czy brytyjscy nie stał u boku tamtejszych rządów i społeczeństw po zamachach, nikt jak oni nie prześcigał się w solidarności i pomocy w zwalczaniu religijnych ekstremistów. Dlatego europejscy muzułmanie pojmą, że muszą nam pomóc wyczyścić z nich swoje wspólnoty, choć nie będzie to dla nich operacja bezbolesna.
Drugi warunek to izolacja zachodnich sprzymierzeńców islamskich morderców. Zero tolerancji dla niszczących wszystko na swej drodze antyglobalistów, więzienie dla black-blockersów, kajdanki dla kopiących policjantów "pacyfistów". Londyńscy bobbies, zamiast pilnować wejść do metra, byli w Szkocji, by zagradzać drogę do Gleneagles tym sojusznikom terrorystów.
Oni jednak nie są najgroźniejsi. Najcenniejszymi sprzymierzeńcami Osamy bin Ladena, Abu Musaba al-Zarkawiego, Mahmuda Ahmadinedżada i setek innych katów są ci, którzy nawołują do wycofania się z Iraku, do przeniesienia walki z terroryzmem islamskim z ulic Bagdadu na ulice Londynu, Nowego Jorku i Warszawy.
Trzeci warunek to narzucenie, powtarzam, narzucenie światu arabskiemu demokracji i dobrobytu. Na 22 państwa Ligi Arabskiej 20 to operetkowe monarchie, dyktaturki oparte na Muhabaratach, czyli okrutnych i wszechobecnych tajnych służbach. Na 22 państwa ligi 18 ma PKB per capita, który sam w sobie jest pożywką dla przemocy. To się musi zmienić, choćby za cenę przejściowego wprowadzenia nowej, współczesnej formy kolonializmu.
Nie z naszej woli jesteśmy na wojnie. Ale skoro już jesteśmy, to musimy ją wygrać, bo grozi nam zagłada.
Chcą nas zabić, a przedtem jeszcze poniżyć i torturować ludzie uczeni w Koranie. Islam nie ma kapłanów, lecz sługi boże, ludzi kierujących modlitwą wiernych. Część z nich chce złożyć z nas, grzeszników, psów niewiernych, całopalną ofiarę Bogu, naszemu Bogu, którego prorokiem - dowiesz się w szkołach koranicznych - jest Jehoszua, zwany z grecka Jezusem. Bogu, który przyjął przed oblicze swoje Matkę Jezusa Miriam, zwaną Maryją, i Fatimę, córkę Proroka Muhammada, który wjechał do Niebieskiego Królestwa na ośle.
W potoku słów po bombach w metrze nade wszystkie inne wyniosło się to, które napisał papież Benedykt XVI: "antychrześcijańskie". "Akty antyludzkie i antychrześcijańskie". I on, i jego wielki poprzednik niestrudzenie apelują o uniknięcie starcia cywilizacji, ale jasno określają kolejne epizody wojny Chomeiniego z chrześcijaństwem i Zachodem.
W dziele niszczenia Zachodu terrorystom pomagają emirowie, prezydenci i książęta wielu państw islamskich, przede wszystkim Arabii Saudyjskiej, Iranu i Pakistanu, ale też Syrii, Iraku i Jemenu, Zjednoczonych Emiratów, Kataru czy Kuwejtu. Bronią terrorystów są bomby, bronią władców - baryłki. Baryłki wypełnione ropą naftową. Cel jest jeden: zniszczyć Zachód.
Ta wojna przeciw nam wkrótce osiągnie nową jakość. Zawiera się ona w słowie: atom. Iran Mahmuda Ahmadinedżada wkrótce będzie miał bombę atomową, gotową do użycia przeciw nam. Wszystko wskazuje na to, że Europa będzie się biernie przyglądać jej budowie. Ci, którzy pragną przetrwać, mogą pokładać nadzieje w Ameryce lub w Izraelu, który już raz uniemożliwił produkcję bomby Saddamowi, a europejskie gazety go za to sponiewierały.
Czy możemy się uratować przed islamską zagładą? Tak, pod trzema warunkami. Najprzykrzejszy, najbardziej niesprawiedliwy to czasowe ograniczenie swobód obywatelskich muzułmanów w Europie. Ogromna większość z nich to ludzie najodleglejsi od przemocy, ba, pierwsze ofiary swoich współwyznawców. Nikt tak jak muzułmanie amerykańscy, hiszpańscy czy brytyjscy nie stał u boku tamtejszych rządów i społeczeństw po zamachach, nikt jak oni nie prześcigał się w solidarności i pomocy w zwalczaniu religijnych ekstremistów. Dlatego europejscy muzułmanie pojmą, że muszą nam pomóc wyczyścić z nich swoje wspólnoty, choć nie będzie to dla nich operacja bezbolesna.
Drugi warunek to izolacja zachodnich sprzymierzeńców islamskich morderców. Zero tolerancji dla niszczących wszystko na swej drodze antyglobalistów, więzienie dla black-blockersów, kajdanki dla kopiących policjantów "pacyfistów". Londyńscy bobbies, zamiast pilnować wejść do metra, byli w Szkocji, by zagradzać drogę do Gleneagles tym sojusznikom terrorystów.
Oni jednak nie są najgroźniejsi. Najcenniejszymi sprzymierzeńcami Osamy bin Ladena, Abu Musaba al-Zarkawiego, Mahmuda Ahmadinedżada i setek innych katów są ci, którzy nawołują do wycofania się z Iraku, do przeniesienia walki z terroryzmem islamskim z ulic Bagdadu na ulice Londynu, Nowego Jorku i Warszawy.
Trzeci warunek to narzucenie, powtarzam, narzucenie światu arabskiemu demokracji i dobrobytu. Na 22 państwa Ligi Arabskiej 20 to operetkowe monarchie, dyktaturki oparte na Muhabaratach, czyli okrutnych i wszechobecnych tajnych służbach. Na 22 państwa ligi 18 ma PKB per capita, który sam w sobie jest pożywką dla przemocy. To się musi zmienić, choćby za cenę przejściowego wprowadzenia nowej, współczesnej formy kolonializmu.
Nie z naszej woli jesteśmy na wojnie. Ale skoro już jesteśmy, to musimy ją wygrać, bo grozi nam zagłada.
Więcej możesz przeczytać w 28/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.